13.8.08

Polscy olimpijczycy czytali Vonneguta ?

W klasycznej powieści Kurta Vonneguta jr "Rzeźnia numer pięć" narrator raz po raz kwituje kolejne, fatalne przypadki spotykające bohaterów (na przykład po alianckim nalocie, ktory zmiótł z powierzchni ziemi Drezno, amerykański jeniec skazany został na śmierć za kradzież czajnika) sentencją: "bywa i tak". Taka samo odpowiadają polskie zawodniczki i polscy zawodnicy na pytania, dlaczego im - mimo, że czasami chociaż miało "pójść" - nie poszło. Żeby coś "poszło" potrzebny jest naszym "asom" i "alom" wolny los, bokser z Sierra Leone, mogą też być chińscy nomen omen "szczypiorniści". Wiemy już, że zawodniczki i zawodnicy nie mają pojęcia co mogło się stać, albo już mają inne, ważniejsze cele w życiu, albo opowiadają, na jakie teraz jadą wakacje. Najczęściej mówią też o "specyfice dyscypliny" i "specyfice Igrzysk" - nie zauważając, że porażki stają się z dnia na dzień polską specyfiką w Pekinie. Generalnie wieje od tego wszystkiego absolutnym brakiem ambicji, który nie przeszkadza pytaniu: brak aklimatyzacji czy błąd żywieniowy, a może za niskie premie za medale (Sylwia Gruchała ubolewała nad przeżyciami dietetycznymi...)? Bo trudno uwierzyć, żeby cała nasza ekipa zaliczała tak totalną klapę bez jakiegoś wspólnego powodu...

Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , ,

2 Comments:

At 13 sierpnia, 2008 19:54, Anonymous Anonimowy said...

A w tłumaczeniu Lecha Jęczmyka jest "zdarza się" albo "zdarza się i tak", chyba brzmi lepiej niż "bywa". pzdr!

 
At 16 sierpnia, 2008 15:08, Anonymous Anonimowy said...

A w oryginale jest "so it goes" - ta wersja chyba brzmi najlepiej;)

 

Prześlij komentarz

<< Home