3.4.09

Elżbieta Osowicz: zabijanie homara

Gdzie są granice sztuki i prowokacji. Na te pytanie próbuje odpowiedzieć Elżbieta Osowicz - dziennikarka Radia Wrocław po obejrzeniu jednego ze spektaklów festiwalu teatralnego we Wrocławiu.

Wielkie teatralne wydarzenie! Teatralne Oskary - Europejska Nagroda Teatralna. Po raz pierwszy w Polsce, po raz pierwszy we Wrocławiu. 500 gości, 5 laureatów i tłumy widzów. Od wtorku w mieście dzieją się różne "sztuki". Wybrałam się na przedstawienie jednego z laureatów. Rodrigo Garcia - "Wypadki: Zabić by zjeść". Przed przedstawieniem czytałam o hiszpańskim
performerze, że jest jednym z największych światowych prowokatorów! Brzmi ciekawie. Nie będzie teatralnej nudy -pomyślałam i poszłam. Wiedziałam, że przedstawienie jest krótkie - trwa 25 minut. Wytrzymałam niecałe 10!! Wyszłam, nie mogłam tam zostać. Minęło już kilka godzin, emocje nieco opadły ale ciągle czuję się winna. "Nie uratowałam małego, przestraszonego homara"! Brzmi może głupio ale .... reżyser wiedział co robi . Chciał sprowokować i udało mu się.
Ja mu nie przeszkodziłam, nikt z kilkudziesięciu osób na widowni mu nie przeszkodził. Staliśmy i patrzyliśmy jak bezbronne zwierze się boi, cierpi, za chwile zginie....
Aktor podwiesił na lince, na środku sceny żywego homara, do grzbietu przymocował mu czuły mikrofon dzięki czemu wszyscy słyszeliśmy bicie serca homara. Słyszeliśmy jak przyśpiesza, jak słabnie, jak się boi!!!!
I nic - gapiliśmy się. Ktoś krzyknął 'To nie jest śmieszne". Pomyślałam ... "może go zabrać, wypuścić na łące, ale jak to? Jestem w teatrze, przeszkodzę, głupio tak jakoś..." nic nie zrobiłam.
Kiedy aktor bez słów zaczął wbijać szpikulec w żywego homara nie wytrzymałam, wyszłam. Kilka innych osób też wyszło. Większość została. Nie jestem od nich lepsza, nic nie zrobiłam. Reżyser odniósł sukces, jestem bliżej do decyzji by nie jeść mięsa. Chciał mną wstrząsnąć i wstrząsnął. Niektórzy nawet po przedstawieniu mówili, że ma ono walory edukacyjne, że może skłoni ludzi do rezygnacji z jedzenia mięsa. Owszem ale pojawia się pytanie: "Gdzie są granice sztuki? Czy to legalne? Czy raczej nie bo to znęcanie się nad żywa istotą? Czy zawiadomić prokuraturę ? a może zrobi to ktoś inny?" Bo przecież ja tez jestem winna...
nic nie zrobiłam. Tylko odwróciłam wzrok.

Elżbieta Osowicz
Radio Wrocław.

p/s Ela złożyła zawiadomienie o przestępstwie w prokuraturze. Była już przesłuchiwana. Ciekawe jak się sprawa zakończy...

p/s poczytajcie i posłuchajcie wypowiedzi na ten temat na stronie Radia Wrocław.

Etykiety: , , ,

5 Comments:

At 03 kwietnia, 2009 10:08, Anonymous m. said...

Gdy rozpoczynało się pierwsze z przedstawień w okolicach Sali Gotyckiej przechodził tłum osób ze świecami, śpiewający, modlący się. Mocne połączenie.

 
At 03 kwietnia, 2009 10:52, Anonymous Anonimowy said...

Sztuka głupia. Fakt, ale nie rozumiem gdzie walor edukacyjny w tym, żeby nie jeść mięsa? Hitler też nie jadł mięsa.
Pozdrawiam Marcin R.

 
At 03 kwietnia, 2009 13:05, Anonymous Anonimowy said...

ta jest, już widzę te tłumy rezygnujące jedzenia ze świń, krów i kur. A ilu wegetarian udało się edukacją wpłynąć na postawy własnych rodzin czy przyjaciół? Niewielu. Wege jest wolnym wyborem jednostki, a nie kwestią pouczania, grożenia palcem czy mentorstwa.

 
At 03 kwietnia, 2009 17:03, Blogger wru said...

Byłem na przedstawieniu o 22.00. Widziałem całe - bardzo mi się podobało. Uważam, że warto rozmawiać o granicach sztuki zawsze i wszędzie i to jedyne co mnie w całym zamieszaniu cieszy. To przedstawienie było według mnie interesujące bo zarysowało granicę między człowieczeństwem i "homarowością", a przez to naszym stosunkiem do wszelkich istot żywych. Nie wiem czy byłbym bardziej czy mniej poruszony będąc świadkiem polowania na muchy lub tępienia szczurów, ale wiem, że z przedstawienia wyszedłem lekko głodny. Niech żyją homary!

 
At 03 kwietnia, 2009 18:27, Anonymous Anonimowy said...

mimesis w klasycznym rozumieniu nie oznacza doslownego nasladowania rzeczywistosci -
artysta czerpie z niej, ale tworzy.
nie wiem jak sie zabija homary i guzik mnie to obchodzi, nie jadam ich rowniez,
zastanawia mnie jednak po co ow performer to robil?
i co zacznie jesli sie publicznosci homar opatrzy?
znacznie bardziej ruszajace publicznosc byloby pewnie zaszlachtowanie cielatka - mozna by potraktowac spektakl nowoczesnie (multimedialnie) i na duzych ekranach dawac zblizenia zalzawionych oczu
akustycznie tez pewnie byloby mocniej
moze jestm glupi i sie nie znam na Sztuce
ale miedzy rzeznia a teatrem jest zasadnicza roznica - w rzezni zabija sie zwierzeta na pokarm dla ludzi
(moze co wrazliwszym wydac sie to okrutne, ale tak jest)
jesli to samo robi sie w teatrze, staje sie to juz okrutniejsze, bo rytual mordu jawi sie jako kuglarska sztuczka, li tylko ku uciesze (czy przerazeniu - co za roznica) gawiedzi odbywany

pewnie dozyjemy i takich czasow, gdy na scenie zamorduje sie jakiegos skazanca (to chyba jedyny sensowny argument przeciwko karze smierci), bo i tak by zginal


ale ale
co ja pisze
to juz przeciez wszystko bylo
postep?

(a - kilkanascie lat nie jadlem miesa, ale mi ktoregos dnia przeszlo)

 

Prześlij komentarz

<< Home