Hrabia Dzieduszycki nie żyje. Jak go zapamiętamy ?
Hrabia Wojciech Dzieduszycki nie żyje. Długo się zastanawiałem co napisać. Bo podobno o zmarłych nie powinno się źle mówić. Oczywiście szanuję jego dorobek, to co zrobił dla Wrocławia w sferze kultury. Ale spod maski tego dobrotliwego, wykształconego starszego pana wygląda maska gorliwego agenta SB. Donosiciela, który opowiadał o tajemnicach alkowy swoich znajomych, pisał z własnej inicjatywy raporty i sam sobie wyznaczał zadania. Oczywiście łatwo oceniać komuś, kto nigdy nie został postawiony w takiej sytuacji. W PRL żyłem 19 lat i swoje widziałem, ale nikt mnie do niczego nie zmuszał (noo, może pochodami pierwszomajowymi w szkole).
Myślę, że tak naprawdę po Wojciechu Dzieduszyckim zostaną same dobre wspomnienia, tak jak niemal nikt już nie pamięta o agenturalnej przeszłości Henryka Tomaszewskiego. Już więcej osób zapewne pamięta krewnego hrabiego, Piotra D., który został skazany za przemyt kilkudziesięciu kilogramów heroiny, no ale to już zupełnie inna bajka....
Sprawa pamięci o Dzieduszyckim, tak mi się skojarzyła z Antonim Gucwińskim. Oczywiście nie chodzi o współpracę z SB, a o sprawę misia Mago.Czy wieloletniego, szanowanego dyrektora wrocławskiego zoo zapamiętamy z jego dokonań czy raczej z trzymaniem przez wiele lat niedźwiedzia brunatnego w betonowym bunkrze, o co oskarżyła go Fundacja Viva?
p/s poczytajcie co Wojciechu Dzieduszyckim pisze Łukasz
Etykiety: Antoni Gucwiński, Henryk Tomaszewski, miś Mago, Piotr D., Wojciech Dzieduszycki