31.1.09

Poseł Palikot na zjeździe PiS!

Tak, jak zapowiadał - tak zrobił. Skandalista z PO dostał się na krakowski kongres programowy PiS i na swoim blogu zamieszcza relacje.

Już od kilku dni mówiło się, że Janusz Palikot w przebraniu będzie chciał wejść na kongres PiS. Trzeba przyznać, że pomysł zdumiewający. Wyobraźnia działała: poseł PO, jak Hans Kloss lub James Bond, przechytrza wroga i osiąga swoje. Ciekawy byłem czy to tylko żart ze strony skandalisty, czy też realny pomysł.
Dziś rano było już wszystko jasne! Janusz Palikot nadaje!

Pierwszy wpis z 8.54. To jedynie zapowiedź kongresu, ale już 1,5 godziny później pojawiają się doniesienia z recepcji. Później, już co kilkadziesiąt minut, publikowane są wiadomości z kongresu (możecie je śledzić tutaj). Palikot nadaje sobie spokojnie przez kilka godzin, ale - jak pisze o 14.24 - działacze PiS już wiedzą, że jest w sali! Rozpoczyna się poszukiwanie. Tak relacjonuje wydarzenia poseł PO: "(...) Szukają Palikota, teraz już całkiem nachalnie. Chyba jednak nie wystąpię, bo mnie wyklaskają i wytupią. Ten z pierwszego szeregu jeszcze czuwa, więc lepiej nie ryzykować. (...) A Kurski chodzi i przeklina: k...a! gdzie ten Palikot! Na koniec dnia uścisnę mu rękę..."

Czy Janusz Palikot dotrwa w ukryciu do końca zjazdu? Czy też działacze PiS odnajdą go i wyprowadzą? A może wcale go na kongresie nie ma? Poszukiwania rozpoczął portal gazeta.pl. Emocje rosną...

Etykiety: , , , , , ,

30.1.09

Madonna w Polsce na koncercie. Po ponad 25 latach kariery:-)


Madonna, zwana królową popu (osobiście wolę ciepłe określenie jędza:-), po ponad 25 latach kariery w końcu odwiedzi Polskę. Swój jedyny w naszym kraju koncert zagra w Warszawie - 15 sierpnia 2009 roku.

Nie ma szans aby jakikolwiek inny wypasiony komercyjnie koncert przebił w tym roku show Madonny. Jak wiadomo trasy piosenkarki są precyzyjnie zaplanowanym spektaklem łączącym pokazy multimedialne z tanecznymi wygibasami oraz prawdziwym "wybiegiem mody" - bo Madonna przebiera się na swoich koncertach przynajmniej kilka razy i nie tylko z tego powodu, że się zgrzała na scenie:-).

Biorąc pod uwagę cały ten zgiełk wokół Madonny nie spodziewajmy się zatem, że ktoś będzie zastanawiał się nad walorami wyszukanego artyzmu gwiazdy czy też jej wokalnymi popisami. O tym pisano już tak wiele, że szkoda gadać, a jak widać braki geniuszu w kwestii głosu nie zaszkodziły Madonnie w zrobieniu kariery.
Skandaliczność Amerykanki z włoskim rodowodem to już można by rzec klasyka i w tym wypadku także nie spodziewajmy się sensacji. Choć zastanawiamy się czy wybranie daty na koncert w Polsce - 15 sierpnia (największe święto Maryjne w naszym kraju) - nie było działaniem z premedytacją:-). Ale chyba szok z tego żaden - nieprawdaż? No, jakby w Częstochowie zagrała sztukę to pewnie skandal byłby, ale umówmy się prawa marketingowe są ważniejsze, a i zdaje się pod Jasną Górą nie ma gdzie takiego koncertu zrobić.

Większą sensacją oraz pikantnym piklem w pop sałatce, będzie komentowanie wieku madonny, jej kondycji i "stanu twarzy". Po ostatnich plotkarskich huraganach, o których donosił m.in. "psiaczek" okazuje się, że najwięcej emocji budzi starzenie się gwiazdy. Na marginesie - by the way wycieku zdjęć przed obróbką w PhotoShopie - czy ktoś normalny i zdrowy na umyśle oczekiwał po 50. letniej Madonnie wyglądu dwudziestolatki? I czy w ogóle po "rewolucji" CS3 można być jeszcze naiwnym? Hm, chyba, że ciągle jest się like a virgin w kwestiach nowoczesnej manipulacji obrazem:-)

ps. my dajemy fotkę Pani Madonny z lepszych czasów:-)

ps. korekta: dopisuję jeszcze na prośbę redaktor Sylwii Jurgiel z Radia Wrocław, że ona jest z powodu koncertu Madonny w Polsce "wstrząśnięta, niezmieszana" i wybiera się do Warszawy na pewno:-)

29.1.09

Dolary na ulicy

To prawda. W Jelczu Laskowicach na ulicy można znaleźć dolary. Nie jest to może zbyt powszechne, ale wczoraj mieszkanka pobliskiej wioski znalazła pakunek, w którym było 20 tys. dolarów!

Kobieta wracała od lekarza do domu. Przed bankiem zauważyła pakunek. Nie namyślając się, podniosła go i pojechała do domu. Jak przyznaje, spieszyła się i nie przemyślała swojej decyzji (posłuchaj jej opowieści tutaj). Ale dlaczego też miała to robić, skoro pakunek leżał na ulicy? W domu stwierdziła, że w paczce jest 20 tys. dolarów. W przeliczeniu to 67 tys. zł. Krótka narada z mężem (i konsultacje ze szwagrem - policjantem) i małżeństwo wybrało się z rodzinnych Ratowic do komisariatu w Jelczu Laskowicach. Tam pieniądze, w obecności Marcina Brodowskiego z TVP Wrocław, oddano.
Policja twierdzi, że pieniądze zgubili ochroniarze, którzy przywieźli je do banku i nie zauważając zguby... odjechali. Na paczce była adnotacja, że miały trafić do BZ WBK w Brzegu.

Pieniądze oddane czyli wszystko skończyło się w zasadzie tak, jak powinno. Pozostaje jednak jedno "ale". Czy bezrobotnemu małżeństwu z czwórką dzieci należy się tzw. znaleźne (to zwyczajowo 10%)? I od kogo?
Mecenas Krzysztof Zuber z Wrocławia (który specjalizuje się w kodeksie cywilnym) mówi, że przepisy nie są jednoznaczne. Nie spotkał się jednak ze sprawą znaleźnego w dotychczasowej pracy.
Uważa, że małżeństwo powinno domagać się znaleźnego w momencie przekazywania pieniędzy policji lub w chwili, gdy policja oddawać je będzie właścicielowi. Ale... kto jest właścicielem dolarów?
Przedstawiciel banku, przed którym znaleziono pieniądze twierdzi, że należały do agencji ochrony. A co powiedział Marcinowi Brodowskiemu z TVP Wrocław przedstawiciel firmy BRINKS? Poczytajcie: "Został zachwiany proces operacyjny. Wpływ na to miał czynnik ludzki, słabość czynnika ludzkiego. Gotówka nie została utracona przez firmę".
Hmm... czy miał na myśli to, że pani Agnieszka pieniądze oddała? Czy może firma nie uznaje dolarów za swoje? Wracając do banku: nie poczuwa się do przyznania znaleźnego, choć przecież świetnie sprzedałoby się to (pisząc cynicznie) w mediach. Lepiej, niż niejedna reklama... Wyobraźcie sobie taką scenę: szefowie banku spotykają się z małżeństwem, dziękują za obywatelską postawę, wręczają nagrodę. Pokazałyby to WSZYSTKIE media! No, ale BZ WBK woli twierdzić, że to nie bank był właścicielem pieniędzy... Żałuje 2 tysięcy dolarów znaleźnego...

p/s pieniądze odebrała jednak firma ochroniarska...

Etykiety: , , , , , , ,

28.1.09

Prestiżowy przetarg we Wrocławiu unieważniony

Wrocław od kilkunastu miesięcy próbuje znaleźć inwestora, który zajmie się wprowadzeniem systemu karty miejskiej. Dzięki niej można byłoby zapłacić za bilety MPK, do kina, teatru czy na stadion i aquaparku. Dzisiaj wrocławski sąd okręgowy wyniki przetargu w tej sprawie unieważnił. Inwestycja jest warta ponad 200 milionów złotych.

Wyniki przetargu oprotestowała Mennica Polska, która stwierdziła, że dostała od zleceniodawcy zbyt mało punktów za swoją ofertę. Jej przedstawiciele zapewniali, że spełniali wszystkie warunki. Innego zdania jednak była gmina. Ostatecznie wybrała droższą ofertę konsorcjum ASEC. Sam przetarg miał bardzo burzliwy przebieg, a Mennica groziła nawet zawiadomieniem CBA. Ostatecznie sąd po wielogodzinnym przesłuchaniu biegłego postanowił unieważnić przetarg. Specyfikacja istotnych warunków zamówienie nie była stworzona prawidłowo bo prawidłowa specyfikacja to taka , która nie zostawia wątpliwości co do swojej treści - mówił w uzasadnieniu sędzia Wojciech Łukomski.
Magdalena Komers z Gminy Wrocław przyznała, że ten wyrok to porażka i zapowiedziała kolejny przetarg. A udział w nowym przetargu zapowiedziała też prezes ASEC.

Ta sprawa to kolejny kamyczek do ogródka prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. To kolejna prestiżowa inwestycja i kolejna porażka. Przypomnijmy ciągnące się do tej pory kłopoty z wrocławskim aquaparkiem (pisałem o tym tutaj). Może jednak więcej powinien zająć się miastem, a mniej działalnością w Stowarzyszeniu Polska XXI?

Etykiety: , , , , , , , , ,

Jak nowy minister unika mediów!

Nie żebym był jakiś upierdliwy. Ale jak minister polskiego rządu mówi, że mniej go będzie w mediach, a bardziej zajmie się pracą to pozostaje tylko przyklasnąć.

Andrzej Czuma - jak już pisałem- zapowiedział, że ograniczy spotkania z dziennikarzami. To było w poniedziałek przed południem. Wcześniej był gościem "Sygnałów dnia", po południu wziął udział w konferencji prasowej po spotkaniu z rodziną Olewników, następnie znalazł czas dla Moniki Olejnik i jej "Kropki nad i", następnego dnia rano można go było usłyszeć w radiowej "trójce", a po południu, po spotkaniu ze swoim poprzednikiem, znowu rozmawiał z mediami.

I oczywiste jest, że nie da się uniknąć kontaktów z mediami, nie ma w tym nic złego, a nawet cieszyć powinno, że minister sprawiedliwości sam przekazuje informacje. Tylko po co były te demagogiczne zapowiedzi?

Wychodzi też oczywiście małe doświadczenie urzędnicze Andrzeja Czumy. Wczoraj w PR III powiedział m.in.: "Mamy w Polsce 6 tysięcy prokuratorów. Niechby chociaż półtora tysiąca porządnie ścigało przestępstwa". I zapowiedział system motywacyjny. Prokuratorzy będą karani punktami...
Dobre wejście i zapowiedź dobrych kontaktów z prokuratorami...

Etykiety: , , , , , , ,

27.1.09

Marcinkiewcz "gate" ciąg dalszy

Najbardziej tabloidalny polityk ostatnich miesięcy Kazimierz Marcinkiewicz szykował się na Europosła z ramienia Platformy Obywatelskiej. Ta informacja pojawiła się na fali wcześniejszego zainteresowania byłym premierem związanego z jego rozwodem i nowym romansem (o czym piszemy poniżej). Jednak wicepremier Grzegorz Schetyna zdecydowanie zaprzeczył tym doniesieniom (w dużej mierze sugerowanym przez samego Marcinkiewicza).
O całej sprawie możecie przeczytać tutaj.

Jak widać PO jest dość podzielona w tej sprawie. Nie wszystkim zależy na tym aby przekonać się podczas (ważnych) wyborów czy Polacy są przywiązani do tradycyjnych wartości (niezależnie od życiowych poczynań) czy w sumie jest nam obojętne co osoby publiczne robią w życiu prywatnym.

O sprawie Marcinkiewicza napisał też na swoim blogu Janusz Palikot. W swoisty sposób broni Marcinkiewicza i wytyka Polakom kołtuństwo. Dla porównania... odnosi się do ostatnich zmian w rządzie jakie dokonał premier Francji Nicolae Sarkozy.

Nie będziemy polemizować z Palikotem, my nie godni takich progów:-). Wczoraj pozwoliliśmy sobie zauważyć, że ewentualne porównania z "sytuacją francuską" mogą nie tyle pomóc co narazić na śmieszność. Rzeczywiście.

26.1.09

Miłość Kazimierza, rozwód Marcinkiewicza

Kazimierz Marcinkiewicz (były premier od yes, yes, yes!!!) rozwodzi się dla (jeszcze chwilowo) tajemniczej młodej blondynki, którą poznał w Londynie. Informację podał jako pierwszy Super Express, następnie tematem zajęły się plotkarskie portale, a za nimi "poważne media" oraz politycy. Afera Kazimierza co żonie o rozwodzie powiedział w Wigilię przy opłatku ma szansę stać się hitem zimy.

Marcinkiewicz to bohater niczym z case study pracowni PR. Zaistniał jako premier z Gorzowa, atrakcyjny produkt Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy "rozwiódł" się z rządem i partią Jarosława Kaczyńskiego, obóz PO zaczął spoglądać na byłego premiera ciepłym okiem. Stąd nieustanne spekulacje kim to w przyszłości Kazimierz Marcinkiewicz ma szanse zostać. Do chwili, gdy przyszłość premiera ostatecznie nie zostanie zaprojektowania, główny bohater przebywa w Londynie nabierając doświadczenia w światowych i europejskich kwestiach oraz meandrach gospodarczych oraz szlifując swój wizerunek. Można odnieść wrażenie, że to podczas pracy nad nowym "wcieleniem" okazało się: moje stare życie w Polsce nie przystaje do nowych potrzeb pełnego ekspresji Europejczyka. To tak sobie żartujemy, bo jak na razie o kulisach "miłości Kazimierza" mało wiadomo, oprócz zakupu pierścionka zaręczynowego dla swojej wybranki (w obecności fotoreporterów) i kilku zdawkowych słodkich zdań na temat wyjątkowości narzeczonej.
I co dalej droga Filipinko?
Ano Marcinkiewicz może za swój "rozwód" sporo zapłacić. Komentarze są raczej sceptyczne, albo mało przychylne. Nawet matka byłego premiera nie zostawiła na synu suchej nitki. Opinie internautów pod postami o "romansie premiera" również zdecydowanie na nie. Myśl o przerobieniu całej sprawy na analogiczne dzieje vide Nicolas Sarkozy et Carla Bruni to rzecz ryzykowna i łatwo o śmieszność.
Jest jeszcze inny aspekt całej sprawy. Marcinkiewicz, były nauczyciel, działacz na rzecz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, raczej konserwatysta, przeciwnik wychowania seksualnego w szkołach, sceptyczny wobec liberalnych nowinek i tak dalej... nagle zaczyna iść drogą luzaka, który w wieku 50. lat przeżywa drugą młodość. Ta metamorfoza zaczęła się już wcześniej, kiedy to premier zaczął na swoim blogu opisywać radość z szaleństw na dyskotekach. Później, podczas swoich wystąpień w telewizyjnych show, również kreował się na ostrego gracza (ale dżentelmena) i sugerował, że jeszcze wszystkich zaskoczy.
I tak się stało.
Wątpliwe jest aby swym posunięciem wzbudził falę sympatii, która przełoży się na sondaże (a to dla naszych polityków najbardziej się liczy). Owszem - znany będzie, pisać - napiszą, ale czy poprą? Chyba, że decyzja Marcinkiewicza jest spowodowana czymś zupełnie innym: pogodzeniem się, że w polskiej polityce nie odegra już żadnej poważnej roli i w sumie to wszystko mu jedno. Bo gdyby nie Marcinkiewicza etos i wartości do których wcześniej pretendował, cała sprawa miałaby nieco inny ciężar.
Po pierwsze: pozostawienie żony z czwórką dzieci jakoś jednak ciągle u nas uchodzi za ekstrawagancję (choć wielu to praktykuje, to jednak nie-wielu akceptuje:-). Po drugie: łatwiej przyzwyczaić się do figury od lewicowca do konserwatysty niż od prawicowca do libertyna :-)

Ps. Były premier na swojej stronie wspomina, że lubi m.in. wokalistkę Amy Winehouse, ta zaś na swoim albumie Back to Black ma piosenkę pod tytułem Love Is a Losing Game, takie motto?

Andrzej Czuma ogranicza spotkania z dziennikarzami i ... będzie gościem Moniki Olejnik

Andrzej Czuma oficjalnie rozpoczął dzisiaj pracę w ministerstwie sprawiedliwości. Relację miałem okazję oglądać w TVN24 i jakoś mnie natchnęła do tego wpisu.

Minister Czuma przed wejściem do ministerstwa powiedział do dziennikarzy: "Mam dla was dobrą wiadomość. Od dzisiejszego dnia będę chciał jak najwięcej słuchać ludzi fachowych w moim Ministerstwie Sprawiedliwości i nie trudzić was moimi występami. Przed kamerami jak najmniej chciałbym być obecny, bo po prostu chciałbym porządnie pracować".

Po zakończeniu materiału TVN 24 zapowiedział, że dzisiejszym gościem Moniki Olejnik będzie...
Andrzej Czuma.

Etykiety: , ,

24.1.09

Ostateczny dowód na to, że mamy kryzys?

Sobota, godz. 23.30. Główna informacja w "Wiadomościach" Gazety.pl:


Myślałem, że skoro to tak ważne, to podają, kto wygrał. Kliknąłem. Nic z tego. Informacja brzmiała następująco:

"Dzisiaj w kumulacji w Dużym Lotku można było wygrać 4 mln zł. Szczęśliwe numery to: 49 20 21 37 42 24.

- Komora maszyny losującej jest pusta i zaczynamy losowanie - rozpoczął Daniel Wielecki, prowadzący piątkowe losowanie Lotto.

Najpierw pracowała maszyna losująca Multilotka. Wylosowała kule z numerami: 44 52 13 33 66 32 19 9 31 69 48 24 77 51 54 30 22 27 76 78.

Drugie było losowanie Express Lotka. Wylosowane liczby to: 25 31 36 23 15.

- Proszę o wyciszenie swoich myśli i skupienie się na 6 liczbach, które ma wylosować maszyna Dużego Lotka - zapowiedział Wielecki. Te 6 liczb może dzisiaj uczynić kogoś milionerem, bo w kumulacji są do wygrania 4 mln zł. Szczęśliwe liczby to: 49 20 21 37 42 24".

Wyciszyłem swe myśli. Skupiłem się. I uświadomiłem sobie, że jeśli taka informacja jest czołówką jednego z największych portali...

... no to idzie bieda.

23.1.09

Czy były prokurator krajowy złamał prawo?

Dwoje wrocławskich prokuratorów złożyło zawiadomienie o przestępstwie, którego miała się dopuścić ich przełożona - szefowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. To prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w Polsce.

Sprawa dotyczy śledztwa o charakterze gospodarczym, które toczyło się w Prokuraturze Rejonowej Wrocław Stare Miasto. Dotyczyło rozliczeń między znanym wrocławskim biznesmenem Lechem Poniżnikiem-Kunkelem pewnym zagranicznym funduszem inwestycyjnym i sporu o 6 milionów euro. Prowadząca śledztwo Małgorzata Kalecińska umorzyła je uznając, że nie ma podstaw do stawiania zarzutów.
Z zawiadomienia o przestępstwie, do którego dotarłem wspólnie z Marcinem Rybakiem z Polski Gazety Wrocławskiej (tutaj czytaj jego artykuł) - naciskać na ponowne wznowienie śledztwa miała telefonicznie szefowa prokuratury okręgowej Katarzyna Boć - Orzechowska. Prokurator, która umorzyła postępowanie i jej mąż Piotr Kaleciński, wówczas naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu postanowili złożyć zawiadomienie o przestępstwie. "Doszliśmy do wniosku, że nie pozostało nam nic innego bo to co się stało wskazuje na podejrzenie zaistnienia przestępstwa" - opowiada Piotr Kaleciński. Trzeba przyznać, że to wyjątkowo desperacka decyzja.
Zawiadomienie o przestępstwie trafiło do ówczesnego prokuratora krajowego Marka Staszaka. Ten zwrócił je do Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu jako skargę (sic!). Tymczasem karniści z którymi rozmawiałem: profesorowie Jan Filar, Jan Widacki i Piotr Kruszyński twierdzą, że nie mógł tak zrobić. Powinien pismo potraktować jako zawiadomienie o przestępstwie. Profesor Kruszyński i była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa twierdzą nawet, że prokuratura powinna sprawdzić czy Marek Staszak nie złamał prawa. Rzecznik prasowy ówczesnego prokuratora krajowego, odwołanego kilka dni temu, stwierdziła, że Marek Staszak konsultował swoją decyzję z ministrem sprawiedliwości.
Ostatecznie pismo Kalecińskich trafiło do Wrocławia, tym samym stracili oni element zaskoczenia - w środowisku rozeszła się wiadomość o treści zawiadomienia. Trudno uwierzyć, że nie dotarły te informacje do osób zainteresowanych. Piotr Kaleciński został zdymisjonowany ze stanowiska naczelnika, a jego żonę przesunięto z wydziału śledczego "rejonówki" do dochodzeniowego.

Ostatecznie po interwencji w kancelarii premiera zawiadomienie trafiło do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu i tam trwa postępowanie sprawdzające.

Prokurator Katarzyna Boć Orzechowska, zapewnia, że nie naciskała na decyzje w sprawie wznowienia śledztwa. Wyjaśnia, że szef Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu Dariusz Szyperski po oficjalnym spotkaniu z prawnikiem spółki, której dotyczyło śledztwo, polecił sprawdzenie czy jest ono prowadzone prawidłowo i czy wszystkie czynności zostały wykonane. Prokurator Boć Orzechowska poinformowała o tym wiceszefową Prokuratury na Starym Mieście. Czy w tej rozmowie pojawiły się naciski ? Być może wyjaśni to poznańska prokuratura. Ostatecznie śledztwo gospodarcze zostało wznowione i toczy się dalej, ale już w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu.

Tymczasem po złożeniu zawiadomienia o przestępstwie sytuacja prokuratorów Kalecińskich zmieniła się na gorsze. Piotr Kaleciński twierdzi, że jest szykanowany, docierają do niego też pogłoski, że są szukane na nich haki. Prokurator Boć Orzechowska wyjaśnia, że Piotr Kaleciński został zdymisjonowany bo stwierdzono błędy merytoryczne w prowadzonych przez niego śledztwach i uchybienia organizacyjne w pracy podległego mu wówczas wydziału. Zapewnia też, że nic nie wiedziała o jakichkolwiek szykanach wobec prokuratorów, a tym bardziej szukania na nich haków.

Mam nadzieje, że na te wszystkie pytania odpowie poznańska prokuratura...

(czytaj też na ten temat na portalu Radia Wrocław)
(przeczytaj co na ten temat sądzi Sylwester Latkowski)


Etykiety: , , , , , , , , , ,

22.1.09

Leszek Budrewicz: ustawa o nierówności wyboru

Tylko neoliberalny chłam, czyli PO i SLD, mogły dopuścić do uchwalenia ustawy zgodnie z którą adopcyjni rodzice nie mają równych praw z biologicznymi. Chodzi mi oczywiście prawo do urlopów macierzyńskich. Neoliberałowie zazwyczaj chwalą sobie zalety wolności wyboru. Tyle, że dzieje się to do chwili kiedy „prawdziwe życie” nie dotknie ich osobiście. Magia, nieprawdaż? I jeszcze neoliberałowie od konserwatystów różnią się tylko tym, że ci drudzy wolą skamieniałe ludzkie hierarchie, które wykluczają już na starcie przykładowego zasmarkanego Janka Muzykanta. Mam nadzieję, że jeszcze wiecie kto to był Janko Muzykant, bo w perspektywie dzisiejszych zadym o listę lektur to może różnie bywać. I tak pisząc to myślę sobie: a lewicy, która wyszłaby poza postulat prawa do publicznego nakładania kondomów na krucyfiksy... ciągle nie widać.

Leszek Budrewicz

Etykiety: , ,

21.1.09

Leszek Budrewicz: co dalej z centrolewicą?

Zwycięstwo Brygidy Kużniak (kto to?) w wyborach na szefa-szefową nie istniejącej już prawie Partii Demokratycznej, pokonanie przez nią Bogdana Lisa, jednego z twórców Solidarności to kolejna klęska budowania centrolewicowej formacji politycznej, która nie byłaby
"postpezetpeerem" i do tego "zesbeczonym". Nie udało się za sprawą Piotra Ikonowicza z PPS, nie spełniły się nadzieje dotyczące Unią Pracy i związanych z nią Bugaja, Bujaka i Modzelewskiego.
Co na to towarzysz Sierakowski?

Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

20.1.09

Dymisja ministra sprawiedliwości!

Zbigniew Ćwiąkalski podał się do dymisji, a premier ją "ze zrozumieniem przyjął".

To naprawdę trzęsienie ziemi. Dymisja szefostwa całego resortu. Rano Zbigniew Ćwiąkalski podał się do dymisji, po południu premier ogłosił, że odchodzą: wiceminister Marian Cichosz, prokurator krajowy Marek Staszak i szef Służy Więziennej Jacek Pomiankiewicz. Wszystko to efekt wczorajszego samobójstwa (?) Roberta Pazika (skazanego w procesie dotyczącym porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika). Dodatkowo premier opowiada się za sejmową komisją śledczą w tej sprawie. A ja się zastanawiam. Po co komisja? Czy naprawdę nie znajdzie się w tym kraju paru świetnych prokuratorów, którzy będą się zajmować tylko tym i prześledzą wszystkie wątki do spodu? Wiem, wiem. W sprawie zabójstwa Marka Papały też pracowali świetni prokuratorzy (przynajmniej tak nam mówiono). A rodzina Olewnika już mówi, że boi się by jej dramatu nie wykorzystywać politycznie.

Czy żałuję dymisji ministra Ćwiąkalskiego? Nie, prokuratura za jego ministrowania zapadała w coraz większy marazm. Z rozmów ze znajomymi wynikało, że jest jeszcze gorzej niż było za Zbigniewa Ziobro. Czy tak jest rzeczywiście? Ja odnoszę wrażenie, że jest coraz mniej ważnych śledztw, że trwają coraz dłużej...

A wracając do Zbigniewa Ziobro. Dzisiaj były minister usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i ujawnienia Jarosławowi Kaczyńskiemu akt ze śledztwa ws. mafii paliwowej. Tymczasem TVN 24 podała, że w postępownaiu dyscyplinarnym nie uznano tego za przewinienie... Ciekawe co będzie dalej...

Etykiety: , , , , , , , , , ,

15.1.09

Kolejny działacz LPR we władzach TVP

Żadnej przyzwoitości. Trwa rozdawanie stanowisk działaczom LPR we władzach TVP.

O nominacjach dla Pardy i Ślusarczyka pisałem kilka dni temu. Dzisiaj wiadomo, że p.o. dyrektorem Biura Zarządu i Spraw Korporacyjnych TVP został Wojciech Bosak (jakaś rodzina z Krzysztofem Bosakiem?). Jak pisze PAP ostatnio pracował on na stanowisku zastępcy dyrektora ds. inwestycji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Od lutego do października 2008 r. pełnił funkcję dyrektora wodociągów i kanalizacji w gminie Jerzmanowice-Przeginia. Rzeczywiście "kompetencje" ma wystarczające na wysokie stanowisko w TVP....
Czy ktoś wreszcie to przerwie??

Etykiety: , , , , , ,

Izrael zbombardował biuro ONZ w Gazie

Izraelskie pociski spadły na główną siedzibę misji ONZ w Gazie. Rannych jest trzech pracowników. W momencie ostrzelania znajdowało się w budynku kilkaset osób. Rzecznik UNRWA (agenda pomocowa ONZ, której pracownicy zostali ranni) Chris Gunness twierdzi, że na siedzibę ONZ spadły także trzy pociski fosforowe.

Oczywiście zapewne większość z Was o tym już wie. Ja pozwolę sobie na zaskakujący (być może) komentarz. Dobrze się stało, że izraelskie pociski spadły na budynek ONZ. Na pewno wywoła to o wiele większe poruszenie "społeczności międzynarodowej" niż ostrzelanie jakiejś szkoły albo zabicie kilkudziesięciu dzieci. Może wreszcie ktoś zobaczy co się dzieje w Gazie i zareaguje, nie pozwoli zabijać Izraelowi cywilów? Bo na razie słyszymy pokrzykiwania, a z większym oburzeniem spotykają się protesty antyizraelskie. I cały świat patrzy jak zabijani są cywilni Palestyńczycy...

Etykiety: , , , ,

14.1.09

Skargi na reklamę czyli seks, przemoc i religia



Skarżymy się na reklamę. I to coraz bardziej. W 2008 roku Polacy protestowali cztery razy częściej niż w 2007 roku. Oburza nas w reklamie obrażanie uczuć religijnych i wartości. Jak się okazuje najbardziej kontrowersyjny i drażniący jest outdoor (m.in bilbordy). Nadmierna nagość, wulgarność, igranie z wiarą, udział dzieci w kontrowersyjnych projektach... - to nie przejdzie bez uwagi. Co ciekawe nie skarżymy się na materiały promocyjne partii ani polityków - choć bardzo wiele skarg dotyczy wprowadzania w błąd przez reklamę :-)

W ubiegłym roku dostało się firmie Virginity za kampanię wykorzystującą motyw dziewictwa i wstrzemięźliwości seksualnej młodych ludzi. Materiały promujące tę markę odzieżową, skarżący uznali za cyniczne. Nie oszczędzono także kampanii Mobilking (telefonia dla prawdziwych mężczyzn:-), a np. dziewięć skarg dotyczyło plakatów do filmu Frontiere(s) (to francuska produkcja o sadystycznych nazistach, którzy na dodatek praktykują kanibalizm. Recenzję filmu możecie przeczytać na blogu Pinia o horrorach).

Reakcja na treści reklamowe, krytyka lub protesty to prawo konsumenta i przykład działań, które pokazują, że jednak coś nas jeszcze bulwersuje, wbrew powszechnym opiniom o ogólnym zmanierowaniu społecznym. Oczywiście, można dyskusję wokół reklamy potraktować jako punkt wyjścia do rozmów na temat konsekwencji wolności twórczej, "dulszczyzmu", albo nadmiernego poszukiwania kontrowersji przez "kreatywnych" z agencji reklamowych. Bo prawda jest też taka, że to co jednego oburza, dla innego znaczy tyle co nic - i zawsze będziemy mieli jakiś powód do "kłótni". Inna rzecz: nasze rodzime reklamy to naprawdę pikuś w porównaniu z "za granicą".
Wróćmy na chwilę do kampanii Dziewictwo - Virginity. Rozumiem: zestawienie młodzieżowe ciuchy-religia-cnota obraziło wierzących, którzy zdecydowali się na złożenie skargi do Rady Reklamy. Ale spójrzmy na to z innej strony... Materiały nie były wulgarne, ani przedstawione postaci nie pokazano w sposób arogancki czy brzydki. Wręcz odwrotnie. Czy w takim razie rozsadzająca ramy bilbordów pani z powiększonym do monstrualnych rozmiarów biustem, odziana w kusą bieliznę jest zdecydowanie mniej kontrowersyjna dla odbiorcy publicznego? Tak się zastanawiam. A może w ogóle "wysadzić w powietrze" całą reklamę pod pozorem wprowadzania w błąd konsumenta. Wszak przy powszechnym i coraz bardziej spektakularnym zastosowaniu pakietu CS3, mało która "rzeczywistość" oferowana nam przez promocję ma w ogóle coś wspólnego z rzeczywistością. A co do haseł reklamowych... hm, to raczej sprawa kunsztu warsztatu copywritera niż emanacja cudownej mocy produktu. Tym bardziej dziwi brak skarg na kampanie i materiały partii i polityków:-)

Jeśli chodzi o temat kontrowersyjnych reklam, to w numerze magazynu Outdoor Media z października 2008 roku, ukazał się obszerny raport o "zakazanych" kampaniach z szczególnym uwzględnieniem sex for sales. Budowanie komunikacji opartej o drapieżny i kontrowersyjny przekaz nie jest tylko i wyłącznie domeną niszowych firm albo marek od podstaw zbudowanych na skojarzeniach "kontra". Jak się okazuje po tego rodzaju "ostrzackie" zagrania sięgały takie "spokojne" marki jak Lavazza (kawa) czy Heinz (ketchup), Puma (sportowe ciuchy) Jedną z najbardziej atakowanych kampanii outdoorowych były reklamy Dolce&Gabbana te z sugestią gwałtu zbiorowego. Co ciekawe, najczęściej pokazywano przy tej okazji materiał z leżącą kobietą w roli sugerowanej ofiary, a jak się okazuje jest też wersja z mężczyzną... na którego zamierza się inna grupa mężczyzn. Poraził też fotos reklamujący niemiecki magazyn kolorowy z szampanem, psem i blondynką w kusej kiecce podciągniętej do bioder. Nie chcę nawet wspominać, gdzie pysk owczarka niemieckiego (bo takiej rasy to był psiak) został umieszczony...

Pozostawiając na boku sex for sales i inne obrazoburcze zagrania kreatywnych i grafików z agencji reklamowych. Zastanawia mnie jedno: dlaczego nie protestują mieszkańcy niektórych polskich miast przeciw wizerunkowi ich metropolii? Ostatnio przetoczyła się przez Wrocław fala bilbordów reklamujących Rawicz... pod względem estetycznym i komunikacyjnym było to karygodne wykroczenie przeciw estetyce, harmonii i warsztatowi współczesnego reklamiarza. Ale to nie tylko problem tego miasta.
A skoro jesteśmy przy kampaniach i promocji miast oraz regionów. Już za pasem luty, zdaje się, że czka nas premiera rozwiązań Grupy Eskadra dla Dolnego Śląska. Mamy nadzieję, że zespół poradzi sobie lepiej niż w Białymstoku:-)

13.1.09

Tendencyjny sąd ?

Relacjonuję procesy sądowe od lat. Jednak z taką sytuacją spotkałem się pierwszy raz. Sędzia próbowała zdyskredytować zeznania poszkodowanego w procesie dotyczącym rasistowskiego napadu na obywatela Kamerunu w centrum Wrocławia.

Proces rozpoczął się w grudniu we wrocławskim sądzie okręgowym. Na pierwszej rozprawie składali wyjaśnienia dwaj oskarżeni, młodzi mężczyźni. Sędzia Elżbieta Sztenc (ta, która utajniła proces dotyczący korupcji w piłkarskim klubie Polar Wrocław) standardowo wysłuchała obu mężczyzn, odczytała wyjaśnienia złożone w śledztwie, zadała szereg pytań. Bez szczególnego zaangażowania. Na grudniową rozprawę nie udało się wezwać poszkodowanego. Sąd nie dysponował aktualnym adresem Kameruńczyka. Dzięki zaangażowaniu jednej z dziennikarek, obcokrajowiec dowiedział się o rozpoczęciu procesu i zgłosił do sądu. Dzisiaj składał zeznania. I rozpoczęło się "szoł" sędzi Sztenc. Niemal każda wypowiedź Kameruńczyka była przerywana, szczegółowo słowo do słowa porównywano zeznania ze śledztwa (sprzed 2,5 roku) i tych złożonych na rozprawie, zadawanie absurdalnych, niezwiązanych kompletnie ze sprawą. Tak jakby sędzia miała gotową tezę i robiła co mogła żeby podważyć zeznania Kameruńczyka i ją udowodnić. Nie zdziwiłbym się gdyby to robili obrońcy, ale niezawisły sąd?
Nie zdziwię się jak oskarżeni zostaną uniewinnieni albo proces zostanie umorzony (ze względu na rzekomą niewiarygodność Kameruńczyka).

Cała historia jest w zasadzie prosta. Według prokuratury oskarżeni wyzywali czarnoskórego mężczyznę od "bambusów" itp, doszło do bijatyki, w której ucierpiał napadnięty i jeden z napastników. Oskarżeni twierdzą, że to Kameruńczyk poszedł za nimi, groził im śmiercią i pobił ich w środku dnia w centrum miasta (dla mieszkańców Wrocławia - ulica Świdnicka, na wysokości parku). Obcokrajowiec w Polsce był wówczas od 6 lat. Nigdy nie był notowany przez policję za agresywne zachowanie. A jakie pytania zadaje mu sędzia Sztenc: jakie są jego zainteresowania, na jakim instrumencie gra, w jakim zespole, gdzie ten zespół grał koncerty, ile ważył w momencie incydentu, a ile teraz, ile ma wzrostu. I szereg innych, "związanych" z procesem pytań. Nie reaguje gdy poszkodowany opowiada jak policjanci nie chcieli przyjąć od niego zawiadomienia o innym pobiciu, stwierdzając, że Kameruńczyk będzie musiał zapłacić, nie reaguje gdy ten opowiada, że po zatrzymaniu zamknięto go w jednym pokoju z napastnikami. Pyta czy podczas starcia, gdy Kameruńczyk - jak twierdzi- odpierał ataki napastników, wyprowadzając ciosy bronił się czy atakował. Nie potrafi zrozumieć, że Kameruńczyk, co prawda dobrze posługuje się językiem polskim, ale nie wszystkie myśli potrafi przelać w sposób precyzyjny. Dziwi się, że opluty mężczyzna zareagował na zaczepki napastników. I takich przykładów mógłbym podać jeszcze wiele, wiele...

Najsmutniejsze w całej tej historii jest to, że gdyby kiedyś w przyszłości Kameruńczyk znowu został pobity to na pewno nie zgłosi tego policji. Nie będzie chciał przeżywać w sądzie tego samego co dziś. I wcale mu się nie dziwię. Ja też bym odpuścił. I jeszcze jedno. Obcokrajowiec opowiadał, że wielu jego kolegów pada ofiarą rasistowskich napadów czy zaczepek. Nie zgłaszają tego policji bo nie widzą sensu. W jednym ze zgłoszonych przypadków sprawa ciągnęła się pięć lat...

Etykiety: , , , ,

12.1.09

Jerzy Owsiak kontra Grzegorz Schetyna ?

Nieporozumienie czy dziwna rozgrywka? Grzegorz Schetyna zapowiada, że MSWiA skontrolują jak WOŚP wydaje pieniądze. Jerzy Owsiak odpowiada: ta wypowiedź jest karygodna.

Dzisiaj od rana komentowano w mediach wyniki 17 finału WOŚP. Wiadomo już było, że zapewne będzie rekordowa kwota. Niespodziewanie PAP nadał z Legnicy depeszę z wypowiedzią wicepremiera Grzegorza Schetyny. Oto fragment tej informacji:
"Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) będzie pilnowało wszystkich procedur przekazywania szpitalom i przychodniom pieniędzy zebranych w czasie XVII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - zapowiedział w poniedziałek w Legnicy wicepremier i minister MSWiA Grzegorz Schetyna. Jak podkreślił wicepremier, osobom, które przekazały pieniądze na WOŚP, trzeba dać gwarancję, że ich datki zostaną rozdysponowane zgodnie z prawem".

Później jednak wicepremier dodał: "Bardzo intensywnie uzgadnialiśmy z Fundacją Jurka Owsiaka formuły i procedury przekazywania pieniędzy. Wszystko było w porządku i dalej będziemy to robić".

Kilka godzin później Jerzy Owsiak miał konferencję prasową (tu jej zapis). Komentował m.in. wypowiedź wicepremiera:
"(...) z lekkim zdziwieniem przyjąłem dzisiejsze oświadczenie pana wicepremiera Schetyny, który napisał - skontrolujemy WOŚP (...) Panie wiceministrze, niech pan skontroluje swoich urzędników w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ich idiotyczne traktowanie przepisów wypacza wszystko, wypacza całą ideę wolontariatu i zbierania pieniędzy. Czy ja mam pana prosić, żeby pan skontrolował wydatki rządu na różne rzeczy? Napisał pan rzecz, która jest po prostu karygodna".

Wieczorem w TVN24 powiedział, że Grzegorz Schetyna najprawdopodobniej źle sformułował swoje myśli, a chciał powiedzieć coś innego. I rzeczywiście chyba przedstawiciel rządu wypowiedział się niefortunnie. Ale słuchałem całej wypowiedzi i więcej tam było pozytywnych ocen niż negatywnych. Aczkolwiek rozumie Owsiaka, że mógł się zirytować bo ma już za sobą 17 takich finałów, a tu nagle ktoś chce sprawdzić czy wszystko jest okej. Czasami chyba Jerzy Owsiak niepotrzebnie szuka wrogów...

Etykiety: , , , ,

11.1.09

Janusz Palikot nie zwalnia. Pyta czy Jarosław Kaczyński jest Jarosławą

Ciąg dalszy kontrowersyjnych wystąpień Janusza Palikota. Dziś na swoim blogu pyta czy Jarosław Kaczyński może być homoseksualistą. Czy ma na to przyzwolenie swojej partii?

Janusz Palikot wstał rano i zapewne pomyślał sobie, że nie będzie Jerzy Owsiak główną postacią dnia. Postanowił przebić 17. finał WOŚP i zapytał na swoim blogu:
"Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą – jak zasugerowała kilka dni temu Nelly Rokita?"

Później też było ostro:
"Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem. To jeszcze niczego nie oznacza, ale – jeśli zgodnie z życzeniem jego brata dziś trzeba być „bardziej tough niż soft” – to chyba można by oczekiwać nieco wyraźniejszej informacji na temat stosunku byłego premiera do kobiet i szerzej – o źródłach jego nieangażowania się w związki z kobietami?".

Janusz Palikot zadaje wiele pytań:
"Z czego wynika, że bodaj jako jedyny z polskich premierów nie był żonaty? Z porażek miłosnych, z niechęci do instytucji małżeństwa, z odmiennych preferencji seksualnych? Nie byłaby problemem, przynajmniej dla mnie, ewentualnie odmienna orientacja seksualna Jarosława, problemem są wątpliwości, jakie dość obcesowo sformułowała Nelly Rokita. Problemem byłoby ukrywanie tego przed opinią publiczną. Czy szef PiS-u obywa się w ogóle bez stosunków seksualnych z kobietami, czy może zdarzają mu się historie damsko-męskie lub męsko-męskie, a nikt po prostu nie doświadczył jeszcze widoku prezesa PiS w stanie zakochania? Czy nie ma to wpływu na poziom jego napięcia emocjonalnego, na przeżywany stres, na podejmowane decyzje?"

Oczywiście głos zabrał Zbigniew Chlebowski z PO "umęczony" (jak widać po jego twarzy)kontrowersyjnymi wypowiedziami Palikota:
"To język, dla którego nie ma akceptacji w Platformie Obywatelskiej (...) Tym się różnimy od naszych kolegów z PiS, że u nas jest swoboda wypowiadania się, formułowania swoich opinii, poglądów".

To kolejna już wypowiedź Palikota, która staje się głośna. W piątek wieczorem w TVN 24 obraził byłą minister rozwoju regionalnego Grażynę Gęsicką krytykującą rząd za wydawanie (a raczej niewydawanie) unijnych dotacji:
"Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej. Nie myślałem nigdy, że ona się tak prostytuuje, bardzo jest mi przykro z tego powodu".

Oczywiście "rutynowo" oburzył się tą wypowiedzią poseł Chlebowski, ale tak na poważnie głos zabrał jego kolega partyjny Jarosław Gowin, który w TVN24 stwierdził, że nóż mu się otwiera gdy słyszy takie wypowiedzi Palikota. I lawina poszła dalej: Jarosław Kaczyński podziękował Gowinowi i zażądał reakcji premiera, Palikot zapytał czemu Gowin jest w PO a nie w PiS lub Polsce XXI, a dzisiaj zaatakował Jarosława Kaczyńskiego.

Sami niestety oburzamy się wypowiedziami Palikota, a jednak o nich piszemy i komentujemy je. A może powinniśmy pominąć je milczeniem? Czy bloggerzy i dziennikarze powinni przestać zapraszać kontrowersyjnego posła PO, dawać mu się wypowiadać? Może po prostu powinno się go zignorować? Nie dając mu okazji do chamskich ataków na innych...
Bo na to, że Platforma zabroni mu się tak wypowiadać lub wyrzuci go z partii dawno przestałem liczyć. A zresztą co mnie to obchodzi czy Palikot będzie w PO czy nie...

Etykiety: , , , , , , , , ,

10.1.09

Czabański i Targalski odwołani!

Tego można się było spodziewać. Prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański i wiceprezes Jerzy Targalski zostali odwołani ze stanowisk głosami członków Rady Nadzorczej rekomendowanych przez Samoobronę i LPR. Trwa więc "czyszczenie" mediów publicznych z ludzi PiS dokonywane przez dawne "przystawki". "(...) wolę w braćmi Kaczyńskimi przegrać, niż z tym towarzystwem szemranym - Samoobroną, LPR i PO wygrać" - tak skomentował PAP swoje odwołanie Krzysztof Czabański.

Czy zmiany personalne w TVP i PR spowodują, że wola wprowadzania nowej ustawy medialnej osłabnie w PO czy też dostanie nowego przyśpieszenia? Na razie w tej pierwszej instytucji trwa ofensywa dawnych Wszechpolaków. Piotr Farfał (tu czytaj co pisał o "przewrocie" w TVP Łukasz) awansuje swoich dawnych kompanów, m.in. Radosława Pardę (czytaj co o nim pisze SE) i Piotra Ślusarczyka (czytaj o nim w Dzienniku).

Etykiety: , , , , , , , , , ,

9.1.09

Będzie Wam żal "Misji specjalnej"?

Była telewizyjnym sztandarem obozu IV RP. Ma zniknąć. Tak zdecydował Piotr Farfał, obecny szef TVP.

Słusznie?

2009: rok zwolnień w polskich mediach?

Dziennikarze nie mogą spać spokojnie. Rynek pracy w mediach wchodzi w trudny czas.

Po pierwsze - Agora właśnie spełnia swoją zapowiedź i zwalnia ludzi. W tym dziennikarzy "Gazety Wyborczej". I to znanych. Bo jeśli pracę w "GW" tracą takie osoby jak Wojciech Załuska, Maciej Kuźmicz czy Mikołaj Lizut, to znak, że jest dramatycznie. "Jestem przekonany, że trudne chwile jeszcze bardziej scementują nasz zespół i że gestem szczególnej lojalności wobec »Gazety« będzie przejęcie obowiązków odchodzących koleżanek i kolegów przez pozostałych oraz zdwojona mobilizacja, kreatywność i wola walki" - pisze faktyczny szef "GW" Jarosław Kurski w liście do swoich dziennikarzy (cytuję za serwisem "Pressa"). Te słowa to jakieś ponure kuriozum. W każdym razie fala zwolnień dotarła już do terenowych oddziałów "Wyborczej". Także do Wrocławia.

Po drugie - spada sprzedaż niemal wszystkich czołowych dzienników, bodaj najbardziej "Dziennika". Państwo chce sprzedać swoje udziały w "Rzeczpospolitej", co może (acz nie musi) skutkować przejęciem całej gazety przez nowego inwestora. Gdybym był zatrudniony w którejkolwiek z dużych gazet codziennych, to w obliczu zwolnień "GW", spadku sprzedaży kilku innych czołowych tytułów oraz ruchów wokół "Rz" naprawdę bałbym się o swoje miejsce pracy.

Po trzecie - z oczywistych względów także w Telewizji Polskiej nikt nie zna dnia ani godziny. A jeśli dodamy do tego kolejną próbę przeforsowania nowej ustawy medialnej przez PO, to mają o czym myśleć wszyscy dziennikarze publicznego radia i telewizji w całym kraju. Wszak i oni mogą wylecieć z pracy. Wszyscy.

Jest źle. Może być gorzej. Co robić?

Redakcje, które chyba mają się nieźle (duże prywatne telewizje) nie wchłoną wszystkich, którzy stracili lub stracą pracę w 2009 r. Pewną nadzieję dają media niszowe (np. prasa specjalistyczna) - ale i one mogą przecież odczuć skutki kryzysu, np. mając problemy z pozyskiwaniem reklamodawców.

Czyli zostaje internet. Tu nastroje są zadziwiająco dobre. Spece od internetu chętnie powtarzają, że właśnie ten segment mediów najmniej straci podczas spowolnienia gospodarki.

A że przyszłość należy chyba jednak właśnie do mediów internetowych, to być może właśnie teraz jest dobry moment, by w dużych (ale i mniejszych) portalach zacząć budować (lub rozbudowywać) zawodowe redakcje multimedialne.

Zaś zwalnianym dziennikarzom ku pokrzepieniu podpowiadam refleksję nad fenomenem tzw. shadow media, "mediów cienia". Zacznijcie czytać tu.

6.1.09

Ojciec Rydzyk spokojnie spać nie może

Na początku listopada Puls Biznesu napisał o dwóch Fundacjach Tadeusza Rydzyka: Lux Veritatis (czytaj o niej więcej tutaj) i Nasza Przyszłość. Gazeta twierdziła, że zamiast prowadzić działalność statutową skupiły się interesach, a od zarobionych pieniędzy nie płacą podatków. Dziś (wtorek) wrocławska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie uznając, że nie ma dowodów na złamanie prawa.

Puls Biznesu napisał m.in., że Lux Veritatis i Nasza Przyszłość od lat większość pieniędzy wydają nie na szlachetne cele, zapisane w statucie, ale na robienie interesów. I tak Lux Veritatis w latach 2006-07 na działalność gospodarczą wydała 12,9 mln. zł. i 9,1 mln. zł., czyli odpowiednio aż 82,3 proc. i 76,9 proc. wszystkich kosztów. Natomiast Nasza Przyszłość w 2 ostatnich latach na robienie interesów przeznaczyła 6,1 mln zł. i 5,3 mln zł., czyli odpowiednio aż 91,5 proc. i 86,3 proc. wszystkich wydatków.

Tymczasem statutowo fundacje powinny zajmować się zupełnie czymś innym (za Wprost).
Lux Veritatis propagowaniem zasad moralnych opartych na Dekalogu w środkach społecznej komunikacji, krzewieniem w społeczeństwie kultury polskiej związanej z chrześcijaństwem, integrowaniem środowisk naukowych, twórczych i dziennikarskich w duchu wartości chrześcijańskich. Prowadzi też Telewizję Trwam.
Z kolei Nasza Przyszłość za podstawowy cel przyjęła prowadzenie działalności naukowej i kulturalnej, a szczególnie promowanie książek opartych na tradycyjnym systemie wartości chrześcijańskich. Przy fundacji działa m.in. wydawnictwo, które ma w swej ofercie kilkadziesiąt wydanych książek o tematyce religijnej i humanistycznej.

Po artykule w Pulsie Biznesu, przeprowadzenie postępowania sprawdzającego, minister sprawiedliwości, zlecił wrocławskiej prokuraturze. Śledczy wystąpili m.in. do urzędów skarbowych i Ministerstwa Kultury z pytaniami czy w fundacjach przeprowadzano kontrolę. Okazało się, że US kontrolowały fundacje i nie wykazały poważniejszych nieprawidłowości, z kolei resort nie występował ( a ma takie prawo) do sądu o zbadanie działalności Lux Veritatis i Naszej Przyszłości. Dlatego prokuratura wystąpiła do Ministerstwa Kultury o zlecenie takiej kontroli i do Urzędu Kontroli Skarbowej o sprawdzenie działalności obu podmiotów.
Czyli mimo odmowy wszczęcia śledztwa ojciec Rydzyk nie może spać spokojnie.

O interesach zakonnika jest głośno od wielu lat.
Ojciec Rydzyk chce inwestować w geotermie. Szuka gorących źródeł by ogrzać swoją Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej. Ponieważ nie dostał obiecanej dotacji unijnej chciał zorganizować ogólnopolską zbiórkę. Na taką inicjatywę z kolei nie zgodziło się MSWiA (czytaj więcej tutaj). Ojciec Rydzyk planuje też zainwestowanie w telefonię komórkową. Z zysków ma być sfinansowane szukanie gorących źródeł. Pamiętna jest także słynna sprzedaż cegiełek na ratowanie Stoczni Gdańskiej, z której redemptorysta nie rozliczył się do dzisiaj.

Trzeba jednak przyznać, że do tej pory nikt zakonnikowi nie udowodnił złamania prawa, nawet w takich sprawach jak szerzenie antysemityzmu w Radiu Maryja czy podczas wykładu na jego uczelni. Co prawda raz Telewizja Trwam przegrała proces z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka, ale do tej pory za film o Przystanku Woodstock nie przeprosiła (czytaj więcej tutaj). I nikt też za bardzo nie wie jak przeprosiny wyegzekwować...

Etykiety: , , , , , , , ,

5.1.09

Rafał Dutkiewicz "sprzedał" finał WOŚP we Wrocławiu za koalicję z PiS?

Wpis Michała Syski (SdPl) z taką tezą pojawił się w niedzielę wieczorem na portalu DolnySlask24. Oczywiście należy potraktować taki scenariusz jako żart. Ale skłania do refleksji, która przetacza się przez dolnośląskie i ogólnopolskie media. Ta kwestia była nawet poruszana na poniedziałkowej konferencji prasowej Jerzego Owsiaka. Dlaczego Wrocław nie będzie miał finału WOŚP w Rynku?

A o tym, że finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy we wrocławskim Rynku nie będzie, wiadomo już od grudnia. Rzekomo zawiedli sponsorzy, którzy nie chcieli sfinansować m.in. tradycyjnego już "światełka do nieba". Imprezy nie chciało rzekomo wesprzeć też miasto.

Michał Syska
pisze:

"(...) Włodarze stolicy Dolnego Śląska tłumaczą się brakiem funduszy w miejskiej kasie. (...) A jak jest naprawdę? (...) Otóż cała sprawa wiąże się z faktem zerwania współpracy między wrocławską Platformą Obywatelską a prezydentem Dutkiewiczem. Od tej pory lider Polski XXI może liczyć w Radzie Miejskiej na wsparcie klubu własnego imienia oraz Prawa i Sprawiedliwości. Po przejściu PO do opozycji PiS staje się strategicznym partnerem Rafała Dutkiewicza, a jego (PiS-u) pozycja przetargowa staje się silniejsza. I to właśnie PiS wymógł na prezydencie zaniechanie wsparcia WOŚP"
.

Szczerze mówiąc, nawet gdyby tak było, to wcale bym się nie zdziwił. Polityka jest nieobliczalna. Wyżej jednak cenię Rafała Dutkiewicza. Z jakichś natomiast powodów miasto nie wsparło finału Orkiestry, podobnie jak wcześniej nie uratowało bankrutującego koszykarskiego Śląska Wrocław (ostatnio Zielony - kultowy zawodnik 17-krotnych mistrzów Polski - powiedział bezradnie, że podczas głosowania tegorocznego budżetu nikt nie zaproponował pieniędzy dla Śląska. A ja się pytam - Maćku ((wszystkiego najlepszego z okazji urodzin)) - dlaczego Ty tego nie zrobiłeś?? Przecież leży Ci na sercu Śląsk, Twoja partia - Platforma Obywatelska ma prawo głosu w radzie miejskiej, a Ty jesteś szefem komisji sportu)). Oczywiście, to kwestie nieporównywalne, ale chodzi mi o wybiórcze traktowanie wydatków miejskich pieniędzy.

Ale żeby nie zgubić głównego wątku. Dbające o swoją promocję miasto strzela sobie gola rezygnując z finału WOŚP. Oczywiście, nie ono jest organizatorem, ale to o stolicy Dolnego Śląska z rozczarowaniem na konferencji prasowej mówił Jerzy Owsiak, że nie będzie tu finału. Organizatorzy tłumaczą, że zabrakło sponsorów, a okrojona impreza została przeniesiona pod aquapark (tu czytaj więcej). Sponsorzy mają się rzekomo tłumaczyć kryzysem. I dlatego zabrakło kilkudziesięciu tysięcy złotych? Czy kilku lub kilkunastu firm naprawdę nie stać na taki wydatek???

Dlaczego więc tak naprawdę nie ma finału Orkiestry we wrocławskim rynku?

Na problemy Wrocławia nakłada się przepychanka ogólnopolska. W poniedziałek podczas konferencji prasowej Jerzego Owsiaka doszło do żenującej kłótni z szefem TVP2 o zabrany Orkiestrze czas telewizyjnej transmisji. Z 4,5 godziny został ograniczony o ponad 35 minut. I to w czasie pokazywania "światełka do nieba". Owsiak próbował dochodzić swojego podczas konferencji. Wojciech Pawlak nieporadnie próbował mu odpowiadać argumentując, że konferencja nie jest dobrym miejscem do tego typu rozmów. Ostatecznie Owsiak swoje osiągnął i TVP ogłosiło wieczorem, że Orkiestra będzie trwała 4 godziny 30 minut. Czyli swego rodzaju szantażem osiągnął to, co chciał. Ta kwestia była głównym tematem pierwszego po konferencji serwisu TVN 24, które wraz z TVN także będzie pokazywać (już drugi rok z rzędu) finał WOŚP. Cała ta sytuacja niewątpliwie nie sprzyja atmosferze wokół Orkiestry, która już dawno nie była tak napięta.

Czy to znak, że WOŚP w dotychczasowej formule wyczerpuje się? Przez te wiele lat zrobiła wiele dobrego, choć wiele osób miało o niej krytyczne zdanie. Sam zastanawiałem się nieraz, czy Polacy powinni zastępować rząd w finansowaniu kupna sprzętu dla państwowych szpitali. Przecież płacimy na to podatki. No ale skoro nasze pieniądze są zżerane na inne cele, to ktoś te urządzenia musi kupić...

W tym roku Orkiestra gra na rzecz wczesnego wykrywania nowotworów u dzieci. Wrocław, w którym klinikę hematologii dziecięcej dzielnie od lat prowadzi prof. Alicja Chybicka, nie będzie miał finału w centrum miasta...

Etykiety: , , , , , , , , , , , ,

4.1.09

Izrael nie miał wyjścia. Musiał uderzyć w Gazę

Nie zgadzam się z Piniem, który jest przeciwko akcji Izraela w Strefie Gazy. Ja świetnie rozumiem tę wojskową operację.

Po pierwsze - bo to Hamas zaatakował jako pierwszy.

Po drugie - bo jednym ze statutowych celów Hamasu jest likwidacja państwa Izrael i zabijanie Żydów.

Po trzecie - bo Hamas wygrał wybory w Palestynie. Można więc domniemywać, że większość Palestyńczyków nie ma nic przeciwko ugrupowaniu, które chce likwidacji Izraela i zabijaniu Żydów.

Biorąc te trzy czynniki pod uwagę, uważam, że Izrael nie ma żadnego powodu, by kierować się jakimiś "pozytywnymi wibracjami" w odniesieniu do Hamasu.

Nie ma sensu wskazywanie, że w Strefie Gazy giną teraz cywile. Owszem - giną. Ale taka już jest natura każdej wojny. To argument przeciwko wojnie jako takiej, a nie przeciwko interwencji Izraela w Strefie Gazy.

Przerzucanie się statystykami liczby ofiar cywilnych po obu stronach ("od rakiet Kassam zginęło mniej obywateli Izraela, niż od izraelskich kul i bomb w pierwszych dniach interwencji w Strefie Gazy" itp.) też nie ma większego sensu. Jeśli gang bandytów zabije parę bliskich mi osób i ucieknie, to będę oczekiwał od policji, że podejmie natychmiastową, zdecydowaną interwencję, przy użyciu wszystkich sił i środków - helikopterów, radiowozów, broni palnej, brygady antyterrorystycznej. I uwierzcie mi, że nie będę potem wyliczał, czy w toku akcji policja słusznie zabiła "za dużo" bandytów.

Nie wiem też, czy celem operacji izraelskiej jest pełna likwidacja Hamasu, jak sugeruje Pinio. Pamiętajmy, że takie interwencje mają swój aspekt czysto militarny i swój aspekt polityczny. W sensie czysto militarnym chyba wystarczy, żeby armia izraelska utworzyła pas buforowy na północy Strefy Gazy - tak, by owe sławetne hamasowskie Kassamy nie mogły dolecieć do izraelskich miast. Ale też ta interwencja musi mieć wymierny skutek - pamiętajmy, że Izrael wciąż ma kaca po nieudanej operacji w Libanie w 2006 r.

W sensie politycznym, Izraelowi chodzi zapewne m.in. o próbę siłowego stworzenia nowego status quo w regionie, w "czasie przejściowym", gdy świat czeka na prezydenturę Baracka Obamy. Bo choć Obama otwarcie popiera Izrael, to może lepiej nie kusić go perspektywą negocjowania przy "okrągłym stole" z silnym Hamasem.

Zwolennikom wolnej Palestyny przypomnę, że obecnie istnieją de facto dwa "państwa" palestyńskie. Interwencja Izraela jest skierowana tylko przeciwko jednemu z nich. Ciekaw też jestem, czy zwolennicy wolnej Palestyny są zarazem zwolennikami państwa rządzonego przez Hamas?

Last, but not least, bardzo mocno zaznaczę, że zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo skomplikowany jest konflikt izraelsko-palestyński. Jest dla mnie oczywiste, że Palestyńczycy nie mogą być ludnością drugiej kategorii w tamtej części świata. Ale nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie osobnego państwa palestyńskiego, czy "koegzystencja" w ramach jednego państwa (trochę na wzór belgijski - acz Belgia właśnie się rozpada, więc...).

Pamiętajmy też, że państwo palestyńskie mogło powstać już w 1947 r. Ale to sami Palestyńczycy i państwa arabskie - a nie Izrael! (a ściślej - jego twórcy, bo Izrael jeszcze nie istniał) - zdecydowały wówczas, że takiego kraju nie będzie. Był to koszmarny błąd arabskich polityków. Może największy w całym XX wieku. Cała późniejsza historia konfliktu izraelsko-palestyńskiego to ciąg skutków tamtego błędu.

Na koniec uwaga ogólna. Mówienie o "wolnej Palestynie", "wolnej Czeczenii", "wolnym Tybecie" itp. brzmi pięknie i wzniośle. Ale czy naprawdę zależy nam na dalszym podtrzymywaniu tego XIX-wiecznego mitu o państwie narodowym?

3.1.09

Izraelskie wojska wkraczają do Strefy Gazy!

Izrael postanowił się rozprawić ostatecznie z Hamasem. W sobotę wieczorem wojska izraelskie wkroczyły na tereny zajmowane przez Palestyńczyków.

Od inwazji minęło zaledwie ponad dwie godziny, ale już PAP donosi: "W wyniku ostrzału izraelskich czołgów na północy Strefy Gazy w sobotę wieczorem zginęło palestyńskie dziecko, a 11 innych zostało rannych(...).". To pierwsze efekty inwazji izraelskiej. Wcześniej, podczas nalotów na Strefę Gazy zginęło około pół tysiąca osób, ponad dwa tysiące zostało rannych. Wśród ofiar jest wiele dzieci i kobiet. Trudno uwierzyć, że Izrael uderza tylko w Hamas. Przede wszystkim giną cywile. I to może dziwić, bo znając zaawansowaną technikę, którą posługuje się izraelskie wojsko, powinny być stosowane precyzyjne uderzenia w miejsca gdzie ukrywają się bojownicy Hamasu. Oczywiście Izrael ma wytłumaczenie dla swoich działań. Hamas przeprowadza prymitywne ataki rakietowe na Izrael. Poszkodowanych jest jednak niewielu. Czy to tłumaczy ostatnie zmasowane ataki? Kto ostatnio słyszał o zamachach palestyńskich samobójców na terenie Izraela?
Oczywiście mało, który naród przeżył tyle co Żydzi. Walka o własne państwo zakończyło się dopiero po II wojnie światowej, ofiar chociażby zagłady hitlerowskiej były miliony. Tym bardziej może Tel Awiw powinien zrozumieć dążenia innych do niepodległości, do własnego kraju (tu czytaj o dążeniach niepodległościowych Palestyńczyków)?
A świat ogranicza się do pustych słów i wezwań do zawieszenia broni. Słyszymy podobne slogany jak w przypadku Tybetu czy Czeczeni. Te narodowości są skazane na porażkę, bo żadne z mocarstw nie jest zainteresowane aby ująć się za nimi...

Etykiety: , , , , , , , ,