31.8.07

Janusz Kaczmarek nie zostanie aresztowany

Prokuratura nie zdecydowała się na wystąpienie o aresztowanie Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla. Po ujawnieniu wieczorem dowodów ich obciążającyh chyba nie było takiej potrzeby....

Dowody, które przedstawiła prokuratura zrobiły na mnie wrażenie. Spodziewałem się, że są silne, ale nie, że aż tak.... Przedstawione materiały przeanalizowali i przedstawiciele PiS i opozycji. Nie ma więc się co rozwodzić... I jedynych i drugich nie da się przekonać. Wiewiórki jednak mówią, że to nie koniec sprawy, a i nie wszystkie zebrane dowody przedstawiono na konferencji prokuratora krajowego. Poczekamy, zobaczymy ....

Dziś Międzynarodowy Dzień Bloga. Piąta Władza wystąpiła w TVP Wrocław

To nietypowe święto, w dodatku przypada w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych (31 sierpnia). Ale oto obchodzimy Międzynarodowy Dzień Bloga! Pisze o tym piątkowy "Dziennik" oraz Krzysztof Urbanowicz.

Z tej okazji Piąta Władza wystąpiła w materiale o blogach w "Faktach" - codziennym programie informacyjnym TVP Wrocław. W tej samej relacji wystąpił także nasz blogerski przyjaciel Olgierd Rudak.

Do Międzynarodowego Dnia Bloga jeszcze dzisiaj wrócę. Po co? By wskazać pięć blogów, które uważam za świetne. Może macie jakieś typy?

Sławomir Jastrzębowski: z "Faktu" do "Super Expressu". Co oznacza ta zmiana?

Niedługo cieszył się stanowiskiem p/o redaktora naczelnego "Super Expressu" wrocławski dziennikarz Stanisław Drozdowski. Zastąpi go dotychczasowy wiceszef "Faktu" Sławomir Jastrzębowski.

O zmianie poinformował dzisiaj wydawca dziennika - Media Express. Stanisław Drozdowski (wcześniej m.in. szefował dolnośląskiemu tygodnikowi "Piątek" oraz "Gazecie Wrocławskiej" - pisałem o jego nominacji na szefa "SE" w Piątej Władzy dwa miesiące temu) pokieruje pracami redakcji "Super Expressu" do czasu formalnego objęcia stanowiska przez Jastrzębowskiego.

Ciekawe czy ta zmiana oznacza, że "SE" uznał, iż aby podnieść sprzedaż musi iść drogą "Faktu"?

Pytania o śledztwo ws. afery korupcyjnej w polskim futbolu

To śledztwo trwa już od ponad dwóch lat. Zatrzymano ponad 95 osób, zamieszanych jest kilkanaście klubów, sędziowie, piłkarze, trenerzy i działacze. Ale ja coraz częściej zadaję sobie pytanie czy śledztwo na taką skalę ma sens i czy warte jest tego, by angażowało się w nie tyle osób.

To jedno z najbardziej spektakularnych śledztw prowadzonych przez wrocławskie prokuratury. Jedno z tych, które wymienia obecna ekipa rządząca jako swój sukces, zapominając może, że rozpoczęło się ono za poprzedniego rozdania politycznego, kilka miesięcy przed dojściem do władzy PiS. Śledztwo jest spektakularne, bo większości zatrzymań i doprowadzeń towarzyszyło bardzo duże zainteresowanie dziennikarzy, a przyjazdowi ówczesnego członka zarządu PZPN, gwiazdy Canal Plus Wita Ż. w kajdankach towarzyszyło szaleństwo takie, jak - nie przymierzając - towarzyszące gwieździe filmowej. Podobnie było w przypadku zatrzymania Ryszarda F. czyli popularnego "Fryzjera".

Z każdym mijającym miesiącem zastanawiam się czy w to śledztwo tak naprawdę musi być zaangażowanych dwóch prokuratorów, a teraz nawet trzech (z tym że mam nie najlepsze zdanie o pracy tego nowego - wystarczy wypomnieć mu wyrok uniewinniający oskarżonego przez niego szefa Izby Skarbowej we Wrocławiu). Czy nie jest to marnowanie ich czasu, który moglilby spożytkować na walkę z groźniejszą przestępczością? Znam prokuratorów, którzy pracują ze świadkami koronnymi i mają po kilkuset podejrzanych. I robią to sami. Nie mają specjalnego zespołu policjantów do pomocy. Zaś aktu oskarżenia w sprawie piłkarskiej do tej pory nie widać.

Zatrzymany jako pierwszy, były sędzia Antoni F. pewnie już nie pamięta, że postawiono mu zarzuty (swoją drogą szkoda, że policjanci bojąc się o 100 tys. zł, które wręczyli mu jako łapówkę zatrzymali go od razu, a nie próbowali wyśledzić, dokąd trafią pieniądze). Podobnej amnezji doznał piłkarz pierwszoligowego GKS Bełchatów Mariusz U. (powoływany nawet do reprezentacji Polski - sic!), który twierdził, że zarzutów mu nie postawiono. Aktów oskarżenia nie ma - za to ostatnio odnoszę wrażenie, że prokuratorzy ulegają naciskom swoich przełożonych w niektórych swoich decyzjach. W czerwcu głośno było o tym, że śledczy nie chcieli już występować o przedłużenie aresztu dla głównego podejrzanego - "Fryzjera". Ale ulegli pod naciskiem prokuratora apelacyjnego. Zresztą sam obrońca Ryszarda F. zaznaczał w sądzie, że prokuratorzy zapewniali go, iż mężczyzna wyjdzie na wolność. Wszak siedział wówczas już prawie rok. Ciekawe co stanie się we wrześniu: czy do sądu wpłynie kolejny wniosek o przedłużenie aresztu i jak zachowa się sąd. Na razie żadnej decyzji prokuratury nie ma.

A co do dziwnych zatrzymań - warto jeszcze przypomnieć zatrzymanie wspomnianego wcześniej Wita Ż. Tego dnia ówczesny minister sportu zawiesił władze PZPN-u - dziwny zbieg okoliczności...

Czy dzięki temu śledztwu korupcja w polskim futbolu umarła? Znający temat twierdzą, że dalej bierze się i daje, ale znacznie więcej...

30.8.07

Woszczerowicz i Maksymiuk kolejnymi podejrzanymi ?

I kolejne sensacje. Wprost podaje na swoim portalu, że warszawska prokuratura chce uchylenia immunitetów posłom Samoobrony, Lechowi Woszczerewiczowi i Januszowi Maksymiukowi – dowiedział się "Wprost”.

Według tygodnika Lech Woszczerowicz jest zamieszany w sprawę przecieku o akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Januszowi Maksymiukowi grozi zaś odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa.

Jak widać na razie dotyczy to wszystko rzekomego przecieku ws. afery gruntowej. A ciekawe jak wątek "gdański"...

Ryszard Krauze kolejnym zatrzymanym?

"Rzeczpospolita" pisze, że ABW dostało z prokuratury polecenie zatrzymania Ryszarda Krauzego, szefa Prokomu. TVN24 podaje, że przed domem biznesmena czekają w samochodach agenci. A sam Krauze podobno na wakacjach za granicą...

To rzeczywiście Dzień Zatrzymań...

Janusz Kaczmarek pojmany przez ABW - wideo

A oto słynny już film nagrany telefonem komórkowym przez Sylwestra Latkowskiego. Widzimy jak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymuje eksministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka. Przeklejam za portalem Gazeta.pl:

Z kim widział się w środę Janusz Kaczmarek? O czym rozmawiał?

Strach. To uczucie najwyraźniej ogarnia polską politykę po porannych zatrzymaniach Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla. Strach bierze się stąd, że nikt nie wie, o co tak naprawdę chodzi, ale wszyscy widzą, że tocząca się gra jest śmiertelnie poważna.

W tej sytuacji ciekawy jest każdy szczegół, każdy domysł.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Janusza Kaczmarka wcześnie rano w domu Sylwestra Latkowskiego. Kaczmarek był tam od środy wieczór. W spotkaniu uczestniczył Piotr Pytlakowski z tygodnika "Polityka". Mieli rozmawiać o inwigilacji mediów. Szczegóły podał wcześniej Sylwester Latkowski w swoim blogu.

Latkowski powiedział w czwartek rano w TVN 24, że o spotkaniu wiedzieli Tomasz Lis i Hanna Smoktunowicz. Nie sprecyzował jednak czy też znaleźli się u niego w domu w środę wieczorem.

Gdy Kaczmarek był już u Latkowskiego, poprosił go o podwiezienie na krótkie spotkanie w centrum Warszawy. "Po dokumenty". Latkowski podwiózł go. Kaczmarek spotkał się z kimś (Latkowski wie z kim, ale nie chce powiedzieć), po czym dzwonił jeszcze do kogoś z telefonu Latkowskiego.

Kaczmarek został na noc u Latkowskiego, bo ponoć boi się jeździć taksówkami. Dlaczego?

Sylwester Latkowski chce ujawnić pewne szczegóły swojej wieczornej rozmowy z Kaczmarkiem, ale czeka na oficjalne stanowisko prokuratury w sprawie zatrzymania eksministra. W dość chaotycznej rozmowie na żywo w TVN 24 Latkowski zasugerował również m.in., że organa ścigania mogły inwigilować dziennikarzy na zlecenie Janusza Kaczmarka, nie zaś Zbigniewa Ziobry.

W tle przewija się tajemnicza postać detektywa Rafała R. Oto, co pisze o nim w blogu Latkowski:
Zastanawiające dla mnie jest to, że Janusz Kaczmarek nie wspomniał ani słowem na komisji ds. służb specjalnych o sprawie detektywa Rafała R., która posłużyła do inwigilacji kilku dziennikarzy.

Czy jest to sprawa, o której nie mógł mówić bez zwolnienia go z tajemnicy służbowej? Czy też dlatego przemilczał, bo nie był bez winy w tej sprawie? Prawdy nie znam. Mam nadzieję, że wkrótce to się wyjaśni.

Użycie sprawy Rafała R. w stosunku do mojej osoby skutkowało konkretnymi oddziaływaniami na pracę nad moim filmem i książką Zabić Papałę.
Tu uzupełnię, że Latkowski od dawna skarży się na to, iż jest inwigilowany w związku ze swoim dziennikarskim śledztwem w sprawie śmierci gen. Marka Papały.

Skądinąd wiem, że w środę po południu Janusz Kaczmarek widział się z Romanem Giertychem. W sumie nic dziwnego - Kaczmarek jest kandydatem Samoobrony i LPR na premiera rządu tymczasowego.

Janusz Kaczmarek zatrzymany!

Były prokurator krajowy i szef MSWiA zatrzymany. Janusz Kaczmarek został dzisiaj rano zatrzymany w mieszkaniu znanego reżysera Sylwestra Latkowskiego.

Kaczmarka zatrzymało rano ABW. Jak podała TVN 24, chodzi o utrudnianie śledztwa ws. afery gruntowej. Kaczmarek mógł zostać zatrzymany, bo po objęciu przez niego teki ministerialnej nie chronił go już immunitet. Co ciekawe, o tym, że Kaczmarek będzie u Sylwestra Latkowskiego sam reżyser pisał na swoim blogu. Czy stąd funkcjonariusze ABW wiedzieli gdzie go zatrzymać? Jeden z wrocławskich prokuratorów komentując zatrzymanie stwierdził: "należało mu się, rozwalił tę firmę".

Ciekawe jaka będzie reakcja opozycji.

(O tym co Kaczmarek mówił w komisji sejmowej d/s służb specjalnych czytaj tutaj).

Uzupełnienie: portal dziennik.pl poinformował także o zatrzymaniu b. komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego.

uzupełnienie 2: ABW zatrzymało także szefa PZU Jaromira Netzla - pisze portal wprost.pl

uzupełnienie 3: ABW miało też zatrzymać byłego szefa CBŚ Jarosława Marca - pisze portal wprost.pl


Ciekawe czy to znak, że już wkrótce zostanie zatrzymany Andrzej Lepper?

27.8.07

Paranoja czy realne zagrożenie ?

Pedofilia to jedno z tych przestępstw, które napawają mnie totalnym obrzydzeniem. Jak chyba każdego normalnego człowieka. Czy zagrożenie ze strony zboczonych zwyrodnialców powinno wywoływać u nas ograniczenia ? Takie myśli naszły mnie na wakacjach nad Bałtykiem.

Tuż przed wyjazdem na urlop przeczytałem informacje o mężczyźnie, który filmował kilkuletnie dzieci na sopockiej plaży. Wydawałoby się, że takie artykuły jak ten powoduja, że rodzice są bardziej ostrożni. Dlatego zaskoczył mnie widok nagich dzieci na plażach w Juracie czy Jastarnii. Rodzice beztrosko opalają się gdy ich nagie pociechy biegają po plaży. Nie mają świadomości zagrożenia ?

A może zżera mnie paranoja ?

(tutaj można znaleźć informacje na temat organizacji, która zbiera dane m.in. o pedofilskich
materiałach w sieci i współpracuje z policją)

25.8.07

Rusza bój o Centralne Biuro Antykorupcyjne

Opozycja lubi mawiać, że CBA to policja polityczna PiS. Ale zastanówmy się: czy to automatycznie oznacza, że opozycja chciałaby zlikwidować tę tajną służbę?

Gdy mniej więcej rok temu powstawało Centralne Biuro Antykorupcyjne, wydawało mi się, że kiedy PiS któregoś dnia odda władzę, nowy rząd albo zlikwiduje tę służbę, albo połączy ją z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dziś uważam inaczej. Obstawiam, że CBA przetrwa. Dlaczego? Bo to potencjalnie sympatyczne narzędzie w rękach dowolnej partii rządzącej.

Oto w wypowiedzi dla "Wprost" Jan Rokita z PO ciepło wyraża się o CBA. Cytuję za Wprost.pl:
- Pod rządami PO Centralne Biuro Antykorupcyjne przetrwa. To służba potrzebna Polsce i na pewno ją utrzymamy – deklaruje w rozmowie z "Wprost" Jan Rokita (PO).

- Trzeba ją tylko zmodyfikować, a nawet rozszerzyć działalność i kompetencje. Tak, by jej aktywność nie ograniczała się do biegania za lekarzami w czasie operacji i nagrywania na kamerę znalezionych w ich szafie koniaków – dodaje polityk Platformy.

Jakiej reformy CBA chce Rokita? – Trzeba stworzyć silny pion analityczny, który badałby zawiłe, niedostrzegalne gołym okiem przypadki korupcji. Bardziej skomplikowane, niż koniak dany po operacji – wyjaśnia poseł PO.
Jak zinterpretować te słowa? Moją autorską egzegezę zaproponowałem w Pardonie. Przeklejam:
Moim zdaniem, jest to dwojaki sygnał.

Po pierwsze - ustami Rokity PO wysyła sygnał do zbudowanych przez PiS służb specjalnych, że nie stanie im się krzywda. To zapewne rodzaj asekuracji: Platforma chce uniknąć sytuacji, w której obawiający się o swój los funkcjonariusze tajnych służb zwrócą się przeciwko niej.

Po drugie - CBA jest najwyraźniej łakomym kąskiem dla każdej następnej ekipy rządzącej. W tym sensie jest to potencjalny przedmiot wewnętrznego sporu w PO o podział kompetencji po ewentualnym przejęciu władzy. Rokita już teraz daje do zrozumienia, że interesuje go CBA. Czy ma w tym względzie potencjalnych konkurentów w samej Platformie? Tego nie wiemy.
I jeszcze uzupełnienie. Uważam, że powinniśmy wczuć się w tok myślenia działaczy PO. Idą na wojnę z PiS, ale jednocześnie są pod świeżym wrażeniem gawęd eksministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka, odmalowującego w Sejmie i w mediach obraz Polski jako państwa niemalże totalitarnego, w którym tajne służby PiS na wielką skalę inwigilują swoich przeciwników. Nawet jeśli to bzdury, to jednak działacze opozycji przynajmniej hipotetycznie muszą zakładać, że są np. podsłuchiwani. Przez kogo? Głównie przez CBA. To zaś oznacza, że jeśli idą na ostrą wojnę z PiS, muszą zabezpieczyć sobie tyły puszczając przyjacielskie "oczko" do CBA.

No bo jak inaczej interpretować wypowiedź Jana Rokity na temat tej służby?

A swoją drogą, ciekawe, kogo Platforma Obywatelska widzi w roli "swojego" przyszłego szefa CBA. Czy takim kandydatem Rokity mógłby być Konstanty Miodowicz?

Zagadka. Jaka kobieta trafi do pierwszej trójki listy Platformy Obywatelskiej we Wrocławiu?

Rada krajowa Platformy Obywatelskiej przyjęła w sobotę zasadę parytetu płciowego na listach wyborczych PO do Sejmu. W każdym okręgu, w pierwszej trójce kandydatów na liście ma znaleźć się przynajmniej jedna kobieta.

Donald Tusk podkreślił, że nie jest to zasada obowiązująca, ale "mocne wskazanie", którego sam będzie przestrzegał. To ważna deklaracja, bo to właśnie Tusk będzie miał ostateczny głos przy układaniu list PO.

O przyjęcie takiego parytetu wnioskowała Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Naszła mnie jednak wątpliwość. Jaką kobietę Platforma wprowadzi do pierwszej trójki kandydatów na liście wrocławskiej? Wrocław to jeden z bastionów PO. Partia Tuska ma tu z reguły kryzys nadmiaru mocnych kandydatów - tyle że najważniejsi z nich to mężczyźni. Murowanym liderem jest od lat Bogdan Zdrojewski, eksprezydent Wrocławia, dziś szef parlamentarnego klubu PO. Wrocławianinem jest sekretarz generalny PO Grzegorz Schetyna. On jednak posłuje obecnie z okręgu jeleniogórskiego-legnickiego. W wyborach w 2005 r. mężczyźni stanowili pierwszą czwórkę wrocławskiej listy PO. W najbliższych wyborach do tej czwórki może dodatkowo dołączyć Andrzej Łoś, obecny marszałek Dolnego Śląska, niegdyś wiceprezydent Wrocławia. Gdzie tu upchnąć kobietę? Którą?

Czy będzie to Barbara Zdrojewska - żona Bogdana Zdrojewskiego, obecna przewodnicząca rady miejskiej we Wrocławiu? A może posłanka Ewa Wolak? Ktoś inny?

Obrona Festung Breslau w YouTube

Internet daje rzadką sposobność udostępniania wszelkiego rodzaju archiwaliów wszystkim zainteresowanym - i to za darmo. Świetnym przykładem są opisane wcześniej przeze mnie unikatowe zbiory amerykańskiego Muzeum Holocaustu.

W poszukiwaniu mało znanych archiwaliów warto zagłębić się w zasoby YouTube. Ja np. odnalazłem tam hitlerowskie kroniki filmowe pokazujące obronę Festung Breslau, czyli Twierdzy Wrocław w 1945 r. (Przy czym bardzo mocno podkreślam, że zamieszczając te materiały nie mam najmniejszego zamiaru wychwalać hitleryzmu, ani tym bardziej litować się nad smętnym losem tej ponurej ideologii).

Na pierwszy ogień wrzucam filmik, w którym widzimy migawki z obrony Wrocławia i Królewca. Jeśli ktoś nie zna niemieckiego, są angielskie napisy. W materiale widzimy m.in. wrocławski Ratusz. Przez ekran przemyka także Karl Hanke, hitlerowski gauleiter Dolnego Śląska, komendant Twierdzy Wrocław, zresztą SS-man z "krwią na rękach" (w angielskich napisach jego nazwisko jest błędnie zapisane):

Powyższy materiał jest końcowym fragmentem tej oto kroniki filmowej, która zaczyna się - jeśli dobrze rozumiem - od opisu niemieckich przewag w walkach o dolnośląski Lubań (Lauban). W pierwszej części kroniki widzimy też płomienną przemowę, jaką Joseph Goebbels wygłosił w Zgorzelcu (czyli w Goerlitz - w opisie przy materiale błędnie rozszyfrowanym jako Chemnitz):


Następny fragment to z kolei brakujący początek powyższej kroniki. Widzimy walki o Zgorzelec i Lubań. No i "dr Goebbelsa", jak nazywa go natchniony nazistowski lektor:


Scenki z oblężonego Wrocławia (luty 1945) pokazuje też poniższy materiał (widać m.in. Most Zwierzyniecki):

(Powyższy dokument już raz zamieściłem w Piątej Władzy, przy innej okazji).

Oglądając te kroniki można odnieść wrażenie, że w lutym i marcu 1945 r. hitlerowskie Niemcy były o krok od wygrania wojny. Obłęd.

24.8.07

W internecie są unikatowe filmy pokazujące życie codzienne przedwojennej Polski i ZSRR!

To naprawdę duża rzecz. Podpowiedział mi ją Unicorn (wielkie dzięki!), a informacja pochodzi z forum "Frondy". Oto w internetowych zasobach amerykańskiego Muzeum Holocaustu można znaleźć ogromny zbiór nagrań filmowych pokazujących życie codzienne Polski i ZSRR w latach 30. i 40. Autorem filmów jest amerykański dziennikarz Julien Bryan. Patronem tej części zbioru jest nie kto inny, jak Steven Spielberg.

Dla nas najciekawsze są obrazki z życia przedwojennych polskich miast - m.in. Warszawy i Krakowa. Czego tam nie ma! Jest bal w warszawskiej restauracji "Adria", sceny z oblężenia miasta przez Niemców w 1939 r., ale też obrazki powojenne, na których widać zniszczenia miasta. Jednak największy hit to kilkuminutowa sekwencja z dzielnicy żydowskiej, nakręcona prawdopodobnie w czerwcu 1939 r. Jakość idealna - film jest kolorowy, a pokazani na nim ludzie niezwykle radośni. Totalny kontrast ze znanymi powszechnie dramatycznymi obrazkami z życia żydowskich gett w czasie II wojny światowej. Wszystkie te nagrania są nieme.

Niestety, nie wiem jak przeklejać te filmiki. Bo najchętniej zamieściłbym to i owo z tego niezwykłego zbioru w Piątej Władzy.

Warto skorzystać z wyszukiwarki dołączonej do zbioru tych dokumentów. Tam naprawdę można sporo znaleźć!

21.8.07

Dorn: "Uważam się za likwidatora tego Sejmu"

Cudowny cytat :) Marszałek Sejmu Ludwik Dorn wypowiedział te słowa podczas konferencji prasowej. Dodał, że tak rozumianą misję chce wykonać efektywnie i do końca.

Czy mu się uda?

Muzyczny przerywnik: The Gossip. Lesbijski punk!

Odstawiam na chwilę na bok politykę, media, wrocławski aquapark, Janusza Kaczmarka, blogosferę... I włączam sobie fajną muzykę. Oto The Gossip - kapitalna amerykańska kapela, o której jest ostatnio głośno (pisał o niej m.in. "Dziennik" w swoim najnowszym, piątkowym dodatku kulturalnym). Przy mikrofonie charyzmatyczna, obszerna (i to jak!), lesbijska aktywistka Beth Ditto. Kawałek nazywa się "Jealous Girls", wisi sobie w YouTube i jest zajefajny :)

Jeśli to kogoś interesuje, może sobie zerknąć w tekst piosenki.

20.8.07

W co gra Janusz Kaczmarek?

Eksminister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek wrócił z wakacji we Włoszech i ma rzekomo odpalić polską wersję afery Watergate. Gdy piszę te słowa, czekam na transmisję z jego konferencji prasowej.

Kaczmarek to zarazem kandydat Samoobrony i LPR na premiera rządu tymczasowego.

W co tak naprawdę gra Kaczmarek? Są dwie przeciwstawne hipotezy.

Hipoteza nr 1. PiS ma rację. I zarówno Kaczmarek, jak i Andrzej Lepper są winni. Co ich obciąża? Tego dokładnie nie wiemy. Być może Kaczmarek jest autorem słynnego przecieku w sprawie lipcowej akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Zaś Lepper może mieć coś za uszami w seksaferze, a może i w aferze korupcyjnej w resorcie rolnictwa. Obaj czują się winni i wiedzą, że mogą zostać zatrzymani i postawieni przed sądem. Ale uprzedzają ruchy organów ścigania i montują sprytny manewr... Samoobrona wysuwa Kaczmarka na kandydata na premiera. Nie można więc zrobić krzywdy ani jemu, ani Lepperowi, bo wszelkie ostre akcje organów ścigania będą natychmiast publicznie zinterpretowane jako brudna, polityczna wojna PiS.

Hipoteza nr 2. Kaczmarek i Lepper są niewinni, ale PiS ich pomawia, w dodatku inwigiluje ich i montuje przeciwko nim prowokacje. Skoro tak, to obóz braci Kaczyńskich skompromitował się. I powinien zostać jak najszybciej odsunięty od władzy. Choćby przez rząd tymczasowy Janusza Kaczmarka.

Tertium non datur.

Kaczmarek zapewne wie, że powinien jak najszybciej podać jak najwięcej mocnych faktów. Zrobi to nie tylko podczas konferencji prasowej, ale i w Sejmie, jako kandydat na premiera. Inteligentnie pomyślane.

Co powinien zrobić PiS? Zaczekać aż Kaczmarek "wystrzela się" ze swoich rewelacji i ujawnić wszystko to, co rzekomo obciąża Kaczmarka. Słowem - porazić go bronią nuklearną.

Jeśli jednak PiS takiej broni nie ma, to może niech lepiej odda władzę.

Lubię szum staroci w YouTube (2): King Crimson twórczo przetwarza indonezyjski gamelan

King Crimson to jedna z moich cichych młodzieńczych fascynacji. Acz nigdy nie przerodziła się w pełne, hobbystyczne uwielbienie. Ale to się może zmieni, bo właśnie odkrywam sobie King Crimson na nowo - dzięki YouTube.

Oto niezwykły utwór "Elephant Talk". Sztandarowy kawałek jazzrockowo-nowofalowej mutacji King Crimson z wczesnych lat 80. (znakomite albumy "Discipline" i "Beat"). Popatrzmy i posłuchajmy, to naprawdę kawał znakomitej, dynamicznej, wysmakowanej muzyki:

Ów dziwaczny instrument, na którym gra basista Tony Levin nazywa się Chapman Stick.

W ówczesnej muzyce King Crimson słychać kilka interesujących inspiracji. Obok jazz rocka jest to nowojorska nowa fala (zwłaszcza Talking Heads), transowy minimalizm a la Steve Reich i wreszcie indonezyjska muzyka o barwnej i tajemniczej nazwie gamelan.

Na dobrą sprawę można powiedzieć, że Robert Fripp - założyciel i lider King Crimson - tworzył w tamtym czasie zachodnią mutację gamelanu. A co to właściwie jest ten gamelan? Zobaczcie i posłuchajcie sami, bo to coś równie pięknego, co niezwykłego:

Polecam zresztą wędrówkę tropem gamelanu po zasobach YouTube. Faza!

18.8.07

Wrocław: Prezydent Rafał Dutkiewicz potyka się o nieistniejący aquapark

No to mamy jazdę we Wrocławiu. Miejscowe media od paru tygodni trąbią o kryzysie, w jakim pogrąża się budowa miejscowego aquaparku. Przypominają, że obiekt miał być gotowy jesienią 2006 r., co zresztą publicznie zapowiadał prezydent miasta Rafał Dutkiewicz. Tymczasem aquaparku nie dość, że nie ma, to w dodatku miasto nie może przejąć kontroli nad inwestycją. Jest za to ponoć zobowiązane, by spłacać jej ewentualne zadłużenie!

Co ciekawe, już we wrześniu 2004 r. jedna z miejskich radnych ostrzegała, że z tą inwestycją mogą być kłopoty (szczegóły dalej).

O aquaparku obszernie piszą sobotnie wydania "Gazety Wyborczej Wrocław" ("Z aquaparkiem miało być tak pięknie") oraz "Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej" ("Aquapark za dwa miesiące"). Przy czym "Wyborcza" ostro krytykuje miasto, zaś "SPGW" uspokaja, że inwestycja uda się, tyle że będzie miała poślizg.

Mnie zaś nurtuje kilka kwestii, które tylko częściowo zostały poruszone w mediach (najobszerniej przez Jacka Harłukowicza w "Gazecie Wyborczej Wrocław"):
1. Kto i w jakim trybie zdecydował o takiej, a nie innej formule inwestycji (partnerstwo publiczno-prywatne, gdzie partnerem miasta jest prywatna spółka wybrana de facto "po uważaniu")?
2. Kto i w jaki sposób wskazał tę jedną, konkretną spółkę, która stała się partnerem miasta przy budowie aquaparku? Może warto byłoby zrekonstruować proces podejmowania decyzji w tej sprawie?
3. Dlaczego z niepowodzenia inwestycji tłumaczy się w mediach urzędnik niższego szczebla (Rafał Guzowski, dyrektor Departamentu Infrastruktury i Gospodarki Urzędu Miejskiego we Wrocławiu), a nie prezydent miasta, który tę inwestycję lansował i ogłaszał? Czy spełni się podawana "na mieście" przepowiednia, że ów urzędnik będzie kozłem ofiarnym w całej tej awanturze?
4. Jaką mamy gwarancję, że skoro nie udaje nam się wybudować na czas aquaparku za ok. 25 mln euro, to uda nam się postawić na czas stadion za ok. 100-130 mln euro, konieczny, by Wrocław mógł być jednym z miast goszczących Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r.?
5. Czy koszt budowy aquaparku zamknie się w owych planowanych 25 mln euro?

To tylko garść pytań na gorąco. Zanim jednak wrócę do aquaparku, przypomnę polityczny kontekst tej historii. Od 2002 r. Wrocławiem rządzi prezydent Rafał Dutkiewicz. Bezpartyjny, ale wspierany przez PO i PiS. Jest bardzo popularny. W wyborach w 2006 r. zdobył aż 85 proc. głosów. Wrocławianie go lubią, bo - jak już kiedyś pisałem - Dutkiewicz świetnie gra na ich tęsknocie za świetnością Wrocławia, na marzeniach o potędze tego miasta. Wrocławski prezydent chętnie inicjuje wielkie akcje, starania o międzynarodowe imprezy (jak choćby Expo), ogłasza nowe inwestycje. Mało kto pyta, ile w tych inicjatywach jest "realu", a ile "wirtualu". Wrocław w ciemno kupuje pomysły Dutkiewicza. On sam jest zaś postrzegany jako osobowość tak wielka, że godna najwyższych stanowisk w kraju. Choćby prezydentury Polski.

Czy potknięcie z aquaparkiem wpłynie na pozycję Rafała Dutkiewicza? Nie wiem. Ale przypomnijmy sobie, jak prezydent Wrocławia lansował tę inwestycję.

W listopadzie 2003 r. Maciej Miskiewicz pisał w "Gazecie Wyborczej Wrocław", że aquapark "ma być gotowy na początku 2006 roku". - To będzie największy park wodny na Dolnym Śląsku. Być może największy w Polsce - mówił wtedy prezydent Dutkiewicz.

W lutym 2004 r. ta sama gazeta pisała: "Prezydent Dutkiewicz chce, by aquapark powstał do 1 czerwca 2006 r.".

W październiku 2004 r. powstała spółka, która ma zbudować aquapark. Prezydent Dutkiewicz zapewniał wtedy, że obiekt zostanie otwarty we wrześniu 2006 r. Miasto objęło 25 proc. udziałów w spółce. Pozostałą część udziałów przejęła niemiecka firma InterSPA.

W maju 2005 r. ruszyła budowa. Ogłaszał to - a jakże - Rafał Dutkiewicz. "Gazeta Wyborcza Wrocław" odnotowała wówczas m.in.: "Kiedy poszalejemy w aquaparku? - Otworzymy go na pewno jesienią przyszłego roku. Bardzo zależy nam na tym, by stało się to już we wrześniu - zapowiada Rafał Dutkiewicz".

Tymczasem we wrześniu 2006 r. wiadomo już było, że budowa nie idzie. Inwestycją zainteresowała się prokuratura.

Warto sięgnąć do protokołu z sesji Rady Miasta Wrocławia z 30 września 2004 r. To wtedy Rafał Dutkiewicz uzyskał akceptację radnych dla postawienia aquaparku w formule PPP, z większościowym udziałem firmy InterSPA (pkt. IV.8 porządku obrad). Te plany szczegółowo referował radzie wspomniany wyżej dyrektor Rafał Guzowski. Sam Dutkiewicz tak zwracał się do radnych: "Mamy bardzo dobrego partnera, mamy bardzo mocny projekt i wiemy, że jesteśmy w stanie zrealizować ten projekt do 2006 roku. Chciałbym Państwa prosić, abyśmy mogli ten projekt zrealizować dla wrocławian". W dalszej części dyskusji dodał: "Odpowiedzialność za realizację projektu leży po stronie spółki inwestycyjnej i po stronie władzy wykonawczej i oczywiście, że tę odpwiedzialność na siebie przyjmujemy". Zastrzeżenia zgłosił tylko klub SLD, ale i on poparł pomysł władz miasta. Projekt został przyjęty przy jednym głosie sprzeciwu.

Najciekawsza jest wypowiedź Barbary Wawrzyniak, ówczesnej radnej SLD, dziś - niestety - nieżyjącej. Mówiła m.in.: "Gmina ma w spółce udziały 25 proc., natomiast wchodzi z terenem który jest wart 60–70 mln zł. i w razie jakiejś wpadki, niepowodzeń spółki przypuszczam, że bank nie będzie cieszył się z tej konstrukcji bardzo nadbudowanej. Będzie domagał się zwrotu kosztów, albo założy hipotekę na terenie (...). Moje niepokoje są tylko takie, że wchodzimy z bardzo wartościowym terenem, bo jeżeli będzie niepowodzenie to będziemy musieli przejąć wszystkie płatności". Prorocze słowa?

17.8.07

Czuly_wojtek i Jasiu Śmietana, czyli co tak naprawdę kręci polskich internautów

Czas ujawnić jedną z największych tajemnic Piątej Władzy. Oto krótki, jednopunktowy poradnik pt. "Jak podbić oglądalność swojego bloga". Sprawdziliśmy sami na sobie. Działa!

Zdradzam więc. "Twardym jądrem" oglądalności Piątej Władzy jest przaśny tekst z czerwca 2006 r., którego bohaterem jest niejaki Jasiu Śmietana ("Jasiu Śmietana jedzie na mundial"). Czyli najsłynniejszy polski troll internetowy, grasujący w dyskusjach pod tekstami w Onecie. Jasiu Śmietana stał się bohaterem wpisu w Piątej Władzy, bo bawił nas i fascynował. Nie wiedzieliśmy jednak, że jest równie fascynujący dla legionów polskich internautów. Czas pokazał, że nasz tekst stał się jednym z głównych trafień, jakie wyświetlają się w Google'u po wpisaniu hasła "Jasiu Śmietana". Efekt? Piąta Władza odnotowuje dziesiątki wizyt dziennie pochodzących tylko i wyłącznie z tego jednego źródła - z Google'a szukającego Jasia Śmietany.

Nie muszę dodawać, że nasz tekścik o Jasiu Śmietanie od wielu miesięcy jest najchętniej czytanym wpisem w Piątej Władzy.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że wczoraj, w czwartek 16 sierpnia, odnotowaliśmy nagłą zwyżkę zainteresowania Jasiem Śmietaną w internecie. Tego dnia mieliśmy nie dziesiątki, a setki wizyt ludzi, którzy szukali Jasia Śmietany poprzez wyszukiwarki. Oto pierwsza dziesiątka haseł wpisywanych w wyszukiwarki przez internautów, którzy tą drogą trafili do nas w dniach 15-17 sierpnia (dane za Google Analytics):


Skąd ta nagła eksplozja zainteresowania Jasiem Śmietaną? Obstawiam, że ów trend zawdzięczamy Onetowi, który właśnie wczoraj zamieścił (i ostro promował na swojej stronie głównej) tekst o trollu sygnującym się jako Czuly_wojtek ("Kim, do cholery, jest czuly_wojtek?"). Inspiracją dla tego materiału był z kolei artykuł z "Nowej Trybuny Opolskiej" ("Czuły Wojtek z Praszki"). Gazeta ta twierdzi, że ów anonimowy troll to w rzeczywistości mieszkaniec Praszki na Opolszczyźnie.

Do piątkowego południa, pod tekstem o Czulym_wojtku na Onecie pojawiło się niemal 5,5 tys. komentarzy. W tym także podziękowania od samego zainteresowanego. W nocy z czwartku na piątek pojawił się w Onecie kolejny tekst o Czulym_wojtku ("Użytkownicy Onet.pl: kim jest czuly_wojtek?"). Też zajawiany ze strony głównej.

Czuly_wojtek kojarzy się internautom z Jasiem Śmietaną. Choćby dlatego, że obaj stali się rozpoznawalni dzięki swoistej ortografii ("bes sęsu!", "to apsurt!" - wykrzykuje w swoich komentarzach Jasiu Śmietana). Obaj też grasują wyłącznie w Onecie (stąd popularna wśród internautów hipoteza, że te trolle to w rzeczywistości pracownicy Onetu). Notabene, twórczość Jasia Śmietany doczekała się własnego hasła w "Nonsensopedii" - tam też znajdziemy obszerny zbiór jego cytatów.

Domyślam się, że teksty o Czulym_wojtku wywołały zainteresowanie Jasiem Śmietaną - i stąd ten nagły czwartkowy najazd jego fanów na Piątą Władzę.

Jak widać, fascynują nas trolle. Chcemy wiedzieć, kim są "w realu". Ale też dobrze bawimy się czytając ich twórczość. To trochę tak jak z dywagacjami na temat prawdziwej tożsamości Kataryny.

Skoro to nas tak kręci, to może zorganizowany trolling stanie się nową gałęzią szołbiznesu?

15.8.07

"Press" zamieszcza "Top 10 blogów dziennikarzy". Ale to bardzo dziwny ranking

Tego jeszcze w szacownym "Pressie" nie było. W sierpniowym numerze tego miesięcznika jest ranking "Top 10 blogów dziennikarzy" - i to zajawiony z okładki! Można go znaleźć na stronie "Pressa". (Pisze o nim także Marta Wawrzyn w Pardonie).

Efekt? Najlepszym blogującym dziennikarzem w Polsce okazał się Wojtek Orliński z "Gazety Wyborczej". Spec od popkultury, koneser Stanisława Lema, zdeklarowany lewicowiec, wróg braci Kaczyńskich. Autor barwnego, rzeczywiście świetnego (acz irytującego dla sympatyków prawicy) bloga "Ekskursje w dyskursie". Gratuluję!

Oto cały ten blogerski Top 10 "Pressa":

1. Wojciech Orliński ("Gazeta Wyborcza") - "Ekskursje w dyskursie"
2. Bartosz Węglarczyk ("Gazeta Wyborcza") - "Endgame"
3. Krzysztof Leski (TVP 3) - "Tylko po co?"
4. Janina Paradowska ("Polityka") - "Skrót myślowy"
5. Daniel Passent ("Polityka") - "En passant"
6. Maciej Mazur (TVN 24) - "Takie tam historie"
7. Jakub Janiszewski, Maciej Jarząb, Piotr Zorć (TOK FM) - "Blog FM"
8. Ex aequo: Igor Janke ("Rzeczpospolita", Salon24.pl) - "Janke Post" oraz Szymon Hołownia ("Newsweek") - "Z pamiętnika młodej kucharki"
9. Adam Szostkiewicz ("Polityka") - "Gra w klasy"
10. Dominika Wielowieyska ("Gazeta Wyborcza") - "Polska to fantastyczny kraj"

Na dalszych miejscach znaleźli się m.in. Rafał Ziemkiewicz, Bogusław Chrabota, Edwin Bendyk, Tomasz Wróblewski i Ewa Milewicz. W sumie ocenionych zostało 29 blogów.

Na pierwszy rzut oka, ranking "Pressa" uchwycił rzeczywiście świetne blogi. Pierwsza piątka to elita polskich blogerów politycznych. Acz przyznałbym dodatkowe punkty Krzysztofowi Leskiemu za unikatową formułę jego zapisków - wszak to pionierski blog poświęcony niemal wyłącznie życiu wewnętrznemu Sejmu.

Gdy jednak wczytałem się głębiej zarówno w sam ranking, jak i w metodologię jego ułożenia, naszły mnie spore wątpliwości. Sygnałem alarmowym był dla mnie wyraźny skręt ideowy całego zestawienia. Aż siedem blogów z pierwszej dziesiątki to blogi ludzi z mediów wydawanych przez Agorę i z tygodnika "Polityka". Nie przeczę - to przeważnie świetne blogi. Ale czy naprawdę nie ma w Polsce równie dobrych blogujących publicystów z prawicy?

I tu dochodzę do sedna. Jak powstał ranking? "Press" powołał jury składające się z "ludzi mediów z całej Polski, którzy sami blogów nie piszą". Jak się okazuje, są to sami "funkcyjni" z dużych redakcji krajowych i regionalnych. Ich zadaniem było czytanie blogów z sześciu serwisów: Salon24.pl, Gazetawyborcza.pl, Polityka.pl, Newsweek.pl, Wprost.pl oraz radia TOK FM. Członkowie jury przyznawali poszczególnym blogom punkty od 1 do 6 w czterech kategoriach (pomysł na bloga, umiejętność pisania, aktualność, interaktywność).

Nie oceniam kategorii i punktacji. Zrobiła to już Marta Klimowicz. Nie rozumiem jednak dwóch rzeczy:
- Dlaczego "Press" uznał, że blogerów powinny oceniać osoby nie mające pojęcia o blogowaniu, ale za to piastujące wysokie funkcje w dużych redakcjach? Gdzie Rzym, gdzie Krym?
- Dlaczego jury oceniało blogi tylko z sześciu wskazanych serwisów? W ten sposób uwadze "Pressa" umknęły choćby blogi skupione na stronach "Życia Warszawy" i "Gazety Prawnej" czy na platformach blogerskich portali Wirtualnemedia.pl i Money.pl. Nie mówiąc już o blogach prowadzonych indywidualnie, poza sprofilowanymi serwisami.

Mam też wątpliwości co do doboru osób wziętych pod uwagę jako blogerzy. Bo jeśli mają to być "dziennikarze", to czy aby na pewno w tej kategorii mieszczą się takie osoby jak Bogusław Chrabota i Tomasz Wróblewski? Wszak to od wielu lat "wysocy funkcyjni" w wielkich firmach medialnych. Zajmują się raczej organizowaniem przestrzeni medialnej niż dziennikarstwem sensu stricto.

Przyjęta przez "Pressa" metodologia spowodowała, że ranking nie miał szans objąć kilku bardzo interesujących blogów. Podaję trzy proste przykłady:
  • "Media Cafe Polska" Krzysztofa Urbanowicza - jak dla mnie, jeden z najlepszych polskich blogów. Poświęcony mediom, zwłaszcza nowym mediom. Mógłby znaleźć się w rankingu, bo Krzysztof Urbanowicz to człowiek mediów, acz od wielu lat nie pracuje już jako dziennikarz. Skoro jednak "Press" wziął pod uwagę Chrabotę i Wróblewskiego, to dlaczego nie Urbanowicza? No ale "Media Cafe Polska" działa poza dużymi serwisami blogerskimi, więc już choćby tylko z tego powodu nie mógł być oceniony przez jury.
  • Blog Sylwestra Latkowskiego. Dziennikarz? Jak najbardziej. A że kontrowersyjny? Tym lepiej. Ma jednak pecha, bo prowadzi bloga na własnej stronie.
  • Świetny blog, którego autorami są Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów, niegdyś znakomici dziennikarze śledczy. Owszem, dziś już nie pracują w mediach. Są PR-owcami. No ale znają media od podszewki i piszą jak rasowi publicyści. Tyle że poza światem dużych serwisów.
Słowem: ranking "Pressa" niewiele mówi nam o blogosferze. Za to wiele mówi nam o samym "Pressie".

No bo jaki dokładnie jest profil tego miesięcznika? Zwróćmy uwagę, że jest to gazeta pisząca nie o mediach, a o rynku mediów (czy też o biznesie medialnym). Z "Pressa" raczej nie dowiemy się czy dana gazeta jest dobra - ale dowiemy się, jakie generuje ona przychody i jaką ma sprzedaż egzemplarzową. "Press" jest miesięcznikiem o zarządzaniu mediami, skierowanym przede wszystkim do medialnego menedżmentu. Jest to też gazeta - by tak rzec - "korporacjocentryczna". Innymi słowy, w jej przekonaniu "media" to wielkie, korporacyjne organizmy, których celem jest zysk. W tym ujęciu nie ma miejsca na rozumienie "mediów" jako narzędzia komunikacji dostępnego wszystkim chętnym, i to niekoniecznie zainteresowanym działalnością zarobkową na tym polu.

"Press" jest też wyraźnie sceptyczny wobec internetu. Acz to się stopniowo zmienia. Inna rzecz, że jeśli "Press" weźmie się solidnie za opisywanie mediów internetowych, to będzie to robił po swojemu, czyli omawiając tylko przedsięwzięcia wielkie, korporacyjne i analizując je pod kątem biznesowym.

Trudno się zatem dziwić, że w tak sprofilowanym miesięczniku za ocenianie blogów biorą się przedstawiciele medialnego menedżmentu. Wszak to oni są przeważnie bohaterami tekstów w "Pressie", to oni są - jak sądzę - główną grupą docelową tej gazety. Autorami ocenianych blogów są zaś pracownicy, bądź współpracownicy największych redakcji, a omawiane blogi działają na wielkich, korporacyjnych serwisach.

Ranking "Pressa" należy więc traktować raczej jako coś w rodzaju salonowej zabawy. Bo z perspektywy przyjętej przez ten (skądinąd bardzo zacny) miesięcznik nie da się dostrzec blogosfery jako takiej.

Szkoda.

13.8.07

Oligarchowie na celowniku rządu? Którzy?

Dwa drobiazgi wyłapane w poniedziałek w mediach. Być może znamienne.

1. Jerzy Urban podaje na pierwszej stronie najnowszego numeru "NIE" plotkę, że rząd ma ponoć uderzyć w trzech oligarchów. A dokładnie - w źródła pochodzenia ich majątku. Ma to być element kampanii wyborczej PiS. Notabene, Urban nie wierzy w jesienny termin wyborów. Obstawia wiosnę. Oraz powyborczą koalicję PO-PiS, która - jego zdaniem - utonie we wzajemnych swarach, torując tym samym drogę do odbicia władzy w kraju przez centrolewicę. No ale to tak na marginesie.

2. Kto oglądał telewizyjne wystąpienie premiera Jarosława Kaczyńskiego (poniedziałek, TVP 1, po godz. 20.15), zapewne wyłapał aluzję do "oligarchów", którzy jakoby szkodzą zwykłym Polakom. Przemowa premiera była typowo wyborcza. Zresztą J.Kaczyński wprost powiedział, że idą wybory. Ale - co ciekawe - nie podał żadnego terminu.

Czy faktycznie rząd uderzy w jakichś oligarchów? W których? Jakież to zaszłości zostaną im wyciągnięte?

Janusz Kaczmarek kandydatem LiS na premiera :)

To już jest cyrk na kółkach. Kilka dni temu eksminister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek ogłosił w "Gazecie Wyborczej", że Polska pod rządami PiS to państwo totalitarne. Dziś LiS - czyli Samoobrona i Liga Polskich Rodzin - proponują, by to właśnie Kaczmarek został premierem rządu tymczasowego wyłonionego w wyniku konstruktywnego wotum nieufności dla gabinetu Jarosława Kaczyńskiego.

Pomysł z Kaczmarkiem jako LiS-owym premierem jest jak najbardziej logiczny. Wszak walka z totalitaryzmem to najnowsza ideologia LiS-a. W niedzielę w Koszalinie Andrzej Lepper oświadczył, że próba przesłuchania go wieczorem przez prokuratora to "metody państwa totalitarnego" i "powrót do najgorszych czasów stalinizmu i metod ubeckich". Zaś Roman Giertych - na swojej pożegnalnej konferencji prasowej w roli ministra edukacji (przed południem w poniedziałek) - stwierdził, że Jarosław Kaczyński "stara się" zbudować w Polsce państwo totalitarne (cytuję z pamięci, widziałem w TVP 3).

Nieśmiało zauważę, że gdyby Polska była państwem totalitarnym, to Giertych i Lepper już dawno siedzieliby w jakichś tajnych kazamatach, poddawani całodobowym przesłuchaniom, może też torturowani. Ich partie byłyby zdelegalizowane, a ich współpracownicy wywożeni do obozów, albo mordowani. Ja zaś nie mógłbym opublikować niniejszego tekstu bez zezwolenia państwowej cenzury. Choć bardzo możliwe, że też siedziałbym w obozie, albo w szpitalu psychiatrycznym.

Ci trzej dżentelmeni bredzą jak potłuczeni. Chyba rzeczywiście są bardzo spięci. Ale skąd te nerwy?

Od dzisiaj mamy rząd mniejszościowy

No i bęc. Z rządem pożegnali się ministrowie Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Oto ich następcy:
  • Nowy minister edukacji narodowej to prof. Ryszard Legutko, notabene znany prawicowy publicysta, dotąd wicemarszałek Senatu. Zajął miejsce Romana Giertycha.
  • Nowy minister pracy i polityki społecznej to Joanna Kluzik-Rostkowska, przez wiele lat dziennikarka prasowa, ostatnio wiceminister pracy. Zajęła miejsce Anny Kalaty.
  • Nowy minister budownictwa to Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów, ekspert Instytutu Sobieskiego. Zajął miejsce Andrzeja Aumillera.
  • Nowy minister gospodarki morskiej to Marek Gróbarczyk. Zajął miejsce Rafała Wiecheckiego.
Jak długo przetrwa i dokąd zajedzie ten zrekonstruowany rząd Jarosława Kaczyńskiego?

12.8.07

Konfrontacja Lepper - Ziobro w obecności mediów?

Cd. sprawy wycieku informacji o akcji CBA. Wczoraj Andrzej Lepper oskarżył o ujawnienie mu informacji Zbigniewa Ziobrę. Dzisiaj jest przesłuchiwany.

Wiarygodność Andrzeja Leppera to jego największy problem. Mało kto wierzy w jego oskarżenia, oprócz jego partyjnych towarzyszy i zaciekłych przeciwników PiS-u, którzy uwierzą w każdą brednię by obciążyć tę partię. Wczoraj przed południem były wicepremier - minister rolnictwa zapewnił, że stawi się na każde wezwanie prokuratury. Gdy ta - komunikatem do mediów (sic!) autorstwa Dariusza Barskiego wezwała go na przesłuchanie dwukrotnie okazało się, że jest już w drodze do Darłowa. Najpierw chciał tam przyjąć prokuratora, potem jednak uznał, że jest zbyt późno. Dziś stwierdził, że były to ubeckie metody i stawił się w prokuraturze w Koszalinie. Na propozycję konfrontacji z ministrem sprawiedliwości (wezwał go wczoraj do tego Ziobro) stwierdził, że i owszem ale w obecności mediów. To kuriozalna sytuacja bo Andrzej Lepper, niegdyś stały bywalec prokuratur, zapewne wie, że to zwykła czynność procesowa na którą powinien się stawić. I na pewno nie może jej prokurator przeprowadzić w obecności mediów...

Sprawa zapewne będzie się jeszcze dzisiaj ciekawie rozwijać ...

p/s Co ciekawe Andrzej Lepper stwierdził (relacja TVN 24), że nie ma żadnych taśm, o których pisały w ostatnich dniach gazety, m.in. Życie Warszawy. Zaznaczył, że on nigdy o nich nie mówił. O tym, że żadnych taśm Lepper nie ma mówił już wcześniej Ryszard Czarnecki

11.8.07

Na marginesie polityki. Internauta Don_Paolo proponuje: wojskowy zamach stanu :)

Dla odprężenia od politycznej bieżączki proponuję wdzięczne political fiction. Znalezione w blogu niejakiego Don_Paolo w Pardonie:
W kraju niepewna sytacja polityczna.
Komuniści i ich koledzy, złodzieje nie rozliczeni.
Mnóstwo nie załatwionych a pilnych spraw wymagających rządów silnej ręki.
Wybory całkiem prawdopodobne a z nimi możliwa utrata władzy.
A tu proszę.
Defilada z okazji Święta Wojska Polskiego.
Mnóstwo wojska w Stolicy.
Wszystkie urzędy, wszyscy wrogowie i przyjaciele na miejscu.
Co w takiej sytuacji nakazuje zrobić zdrowy rozsądek?
Czy można nie skorzystać z takiej okazji?
A jak drugiej takiej nie będzie?
A wszystko to już w środę, 15 sierpnia :) Co Wy na to?

Lepper znowu "poraża" ?

Kolejna bomba rzucona w szambo. Andrzej Lepper powiedział dzisiaj, że w czerwcu minister sprawiedliwości powiadomił go o "szeroko zakrojonej akcji CBA w ministerstwie rolnictwa".

Była to oczywiście rozmowa w cztery oczy i dowodów na to, że Zbigniew Ziobro to powiedział nie ma. To już kolejny raz Lepper "ujawnia" rzekomo porażające" informacje. Oczywiście nie uda się ustalić (bo jak?) czy Ziobro powiedział o akcji, ale szambo rozprysło. Nie pierwsza to taka sytuacja i nie ostatnia zapewne.

Jakie motywy kierowały tym razem byłym wicepremierem ?

10.8.07

Hubert Costa, niezwykły poseł Samoobrony z Bangladeszu, ma wideobloga

Hubert Costa to poseł Samoobrony, a zarazem znany legnicki chirurg. To także polityk dla nas egzotyczny, bo pochodzi aż z Bangladeszu. Co więcej, był za młodu bojownikiem tamtejszej partyzantki. Tak o tym pisze w swoim profilu na portalu Mojageneracja.pl:
Miałem niespełna osiemnaście lat, gdy wybuchła wojna z Pakistanem o niepodległość. Wstąpiłem do partyzantki i z kałasznikowem w ręce walczyłem. To była dobra broń, choć czasami się zacinała.

Gdy wojna się skończyła, zdałem na medycynę. W swoim kraju studiowałem tylko rok. Była straszna bieda, dlatego wszyscy moi koledzy z roku wyjechali za granicę.

Udało mi się zdobyć stypendium i przyjechałem do Polski. Tutaj skończyłem medycynę i osiadłem na stałe.
W tym samym portalu Mojeganeracja.pl Hubert Costa prowadzi wideobloga. Można go oglądać także w YouTube. Zobaczmy jak poseł Costa - były bengalski partyzant - wita nas w polskim Sejmie:

Tak oto poseł Costa wpisuje się w szał na wideoblogi (czyli vlogi), który ogarnął polskich polityków. O tej modzie pisałem niedawno w Pardonie. Vlogują już m.in. Renata Beger, Ryszard Czarnecki i Janusz Korwin-Mikke.

Warto śledzić ruchy i komentarze Huberta Costy, bo niedawno został wskazany przez media jako jeden z tych posłów Samoobrony, którzy być może opuszczą Andrzeja Leppera.

9.8.07

PiS i PO dogadały się na temat wyborów?

5 Sierpnia pisałem, że PiS znalazł się w kiepskim położeniu. Głównie ze względu na groźbę utraty ok. 65 mln zł subwencji z budżetu państwa na swoją działalność. W interesie opozycji jest więc wykrwawić partię braci Kaczyńskich poprzez utrzymanie jej przy władzy (bez subwencji) i jednoczesne bombardowanie atakami - głównie ze strony specjalnie w tym celu powołanej sejmowej komisji śledczej ds. zbadania akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Co w tej sytuacji powinien zrobić PiS? Radziłem i pytałem:
Obstawiam, że w interesie PiS jest dogadać się z Platformą Obywatelską. Deal mógłby być taki: PO godzi się na szybkie, wcześniejsze wybory. Dzięki temu ratuje finanse (a więc życie) PiS. Zaś partia braci Kaczyńskich de facto godzi się na oddanie tą drogą władzy PO. Przy okazji oba te ugrupowania mogą tak zachachmęcić w ordynacji, by trwale wyeliminować mniejsze partie.

Pytanie: co bardziej opłaca się Platformie? Zagrać na zniszczenie PiS? Czy szybko przejąć władzę z rąk Jarosława Kaczyńskiego?
Minęło kilka dni. I co się dzieje? Prezydent Lech Kaczyński dogaduje się z Donaldem Tuskiem, szefem PO. Wspólnie ustalają, że najlepszym terminem wyborów byłby październik. Tusk daje później publicznie do zrozumienia, że Platforma Obywatelska nie będzie domagała się pilnego powołania komisji śledczej ds. akcji CBA.

Teraz ruch jest po stronie PiS. Ale deal Tuska z Lechem Kaczyńskim zapewne oznacza, że Jarosław Kaczyński będzie tego samego zdania.

Chyba że zajdą jakieś nowe, zaskakujące okoliczności. Jak wiadomo, polska polityka jest nimi upstrzona.

Roman Giertych czeka na dymisję. Twierdzi, że Janusz Kaczmarek upadł, bo za dużo wiedział

Roman Giertych spodziewa się, że premier Jarosław Kaczyński lada moment odwoła go ze stanowiska wicepremiera i ministra edukacji. Dlaczego? Bo LPR twardo opowiada się za powołaniem sejmowej komisji śledczej ds. zbadania "intrygi CBA w ministerstwie rolnictwa". Tej komisji nie chce PiS.

Giertych wygłosił właśnie (podczas transmitowanej przez TVP 3 konferencji prasowej) długą tyradę w obronie wolności i demokracji w Polsce. Dał do zrozumienia, że PiS niebezpiecznie nawiązuje do totalitarnych metod znanych z PRL. Dlatego potrzebna jest interwencja parlamentu w postaci powołania komisji śledczej, która miałaby zbadać wykorzystanie służb specjalnych do walki politycznej.

Szef LPR oświadczył też dość nieoczekiwanie, że Janusz Kaczmarek był brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na premiera w razie rekonstrukcji rządu. Zdaniem Giertycha, Kaczmarek wcale nie został odwołany w związku z przeciekiem, który rzekomo uratował Andrzeja Leppera przed zatrzymaniem przez CBA. W rzeczywistości Kaczmarek miał "polec", bo zbyt dużo wiedział. Szef LPR nie rozwinął niestety tego wątku.

Tak oto spełniają się dwie prognozy, o których już pisałem. Po pierwsze - LPR żegna się z rządem. Po drugie - ruszyła akcja rozwalania PiS, w której uczestniczą zarówno opozycja, jak i dotychczasowi koalicjanci partii braci Kaczyńskich. Roman Giertych zadziwiająco jasno wyliczył podczas konferencji prasowej dwa podstawowe etapy tej akcji: a) powołanie komisji śledczej ds. akcji CBA w ministerstwie rolnictwa; b) rozpisanie wcześniejszych wyborów dopiero po zakończeniu prac przez tę komisję. Dokładnie taki scenariusz opisałem 5 sierpnia.

Co zrobi PiS? To też podpowiedziałem 5 sierpnia. Najlepszym wyjściem jest dogadanie się PiS z Platformą Obywatelską w sprawie wcześniejszych wyborów. PiS przedłużyłby sobie w ten sposób życie, a PO przejęłaby władzę w kraju. Tak się składa, że gdy piszę te słowa, w Pałacu Prezydenckim rozpoczyna się spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem. Pytanie: czy PO jest w ogóle zainteresowana takim właśnie "podratowaniem" PiS?

A może PiS wcale nie jest w sytuacji bez wyjścia? Ale co zrobi Jarosław Kaczyński?

Dlaczego tak naprawdę upadł Janusz Kaczmarek? Czy przeciek z akcji CBA to tylko pretekst?

To już czystka na szczytach policji. W środę po południu premier odwołał ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka. Zaraz potem do dymisji podał się komendant główny policji Konrad Kornatowski. W czwartek rano został odwołany Janusz Marzec, szef Centralnego Biura Śledczego.

Skąd te ruchy? Oficjalny powód dymisji Kaczmarka jest taki, że znalazł się on "w kręgu podejrzeń" w sprawie przecieku ze słynnej, lipcowej akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Ów przeciek rzekomo uratował skórę Andrzejowi Lepperowi, który miał być zatrzymany przez CBA w momencie przyjmowania ogromnej łapówki.

Ale wczytajmy się dokładnie w to, co o tym wszystkim pisze prasa i mówią sami zainteresowani. Najciekawsze informacje znajdziemy niemalże między wierszami.

Po pierwsze - Janusz Kaczmarek twardo oświadczył, że nie jest źródłem przecieku.
Po drugie - warto przypomnieć sobie, w jaki sposób premier Jarosław Kaczyński uzasadniał odwołanie Kaczmarka podczas środowej konferencji prasowej. Premier otwartym tekstem powiedział, że pytał Kaczmarka o jego "kontakty", ale minister wyparł się ich, choć owe "kontakty" rzekomo utrzymywał. O jakie "kontakty" chodziło premierowi? Tego nie wiemy. Sam Janusz Kaczmarek tak to skomentował w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej":
Nie rozumiem słów premiera. Dałem premierowi pełną wypowiedź na temat swoich kontaktów. Premier mówił tylko, że dochodzą go różne sygnały...
Po trzecie - Kaczmarek powiedział "Dziennikowi" coś bardzo zastanawiającego: "Mam podstawy sądzić, że od maja tego roku sprawdzano moje bilingi oraz pocztę mailową bliskich mi osób. Nie wiem, dlaczego to robiono".

Warto zresztą przeczytać tekst "Dziennika" o kulisach dymisji Kaczmarka. Cytuję obszerny fragment:
"Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że zeznania byłego ministra spraw wewnętrznych, składane pod odpowiedzialnością karną, mijają się z prawdą. Co więcej, te zeznania, inne od ustaleń śledczych, mogą mieć istotne znaczenie dla ustaleń śledztwa w sprawie afery gruntowej" - mówił [Zbigniew] Ziobro [podczas konferencji prasowej w środę po południu]. Minister sprawiedliwości stwierdził też, że Kaczmarek wiedział o akcji CBA.

Z ustaleń DZIENNIKA wynika, że śledczy podejrzewają, iż Janusz Kaczmarek ich okłamał, ponieważ powiedział, że w czwartek spotkał się z prezesem PZU Jaromirem Netzlem. Tymczasem Netzel twierdzi, że tego dnia rozmawiał z Kaczmarkiem najwyżej przez 15 minut i nie w "Marriotcie". "Nie kłamałem. Mówiłem tylko to, co pamiętałem" - twierdzi tymczasem Kaczmarek.

Od kilkunastu dni do dziennikarzy docierały sprzeczne informacje na temat podejrzeń wobec niego. Prokuratura opiera swoje podejrzenia wobec Janusza Kaczmarka na analizie nagrań z kamer monitorujących hotel "Marriott" oraz połączeń z telefonów komórkowych z najbliższą stacją przekaźnikową.

Wynika z nich, że w przeddzień finału operacji CBA, w restauracji "Panorama" na 40. piętrze hotelu mieli się spotkać Janusz Kaczmarek, Ryszard Krauze i poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz. To wtedy - według podejrzeń prokuratury - miało dojść do przekazania informacji, która spaliła operację CBA.

Kaczmarek i Krauze zaprzeczają jednak, jakoby się spotkali we dwójkę czy z Woszczerowiczem. Ten ostatni od kilku dni nie odbiera telefonu. Śledczy stwierdzili jednak, że Lepper mógł zostać ostrzeżony w piątek rano w Ministerstwie Rolnictwa właśnie przez niego.
Jeśli te wszystkie informacje i domysły są prawdziwe, to możemy założyć, że domniemany przeciek z akcji CBA był tylko pretekstem do odwołania Kaczmarka, lub też autentyczną wpadką tego ministra (albo kogoś z jego otoczenia) wynikającą z jego "kontaktów", które tak zaniepokoiły premiera. Wszak jeśli Kaczmarek i "bliskie mu osoby" były inwigilowane od maja, to przecież nie w związku z przeciekiem, który miał jakoby nastąpić w lipcu!

Pytanie dnia brzmi więc tak: jakie to "kontakty" utrzymywał Janusz Kaczmarek? Z kim? Czy chodzi o Ryszarda Krauzego, Jaromira Netzla i posła Lecha Woszczerowicza z Samoobrony? Dlaczego odchodzą także komendant główny policji i szef CBŚ? Przecież nikt nie sugeruje, że przeciek w sprawie akcji CBA został dokonany - że tak powiem - trzyosobowo!

Dziwna sprawa.

Dziennik.pl: Szef CBŚ zatrzymany. Prokuratura dementuje tę informację!

Cytuję Dziennik.pl:
Jarosław Marzec, szef Centralnego Biura Śledczego, zatrzymany - dowiedział się DZIENNIK. Prawdopodobnie sprawa ma związek z wczorajszym odwołaniem Janusza Kaczmarka z funkcji ministra spraw wewnętrznych.
To już poważna czystka na szczytach policji. Czy aby na pewno chodzi o przeciek w sprawie akcji CBA w ministerstwie rolnictwa?

P.S.: Prokuratura dementuje informację o zatrzymaniu szefa CBŚ. Cytuję depeszę Polskiej Agencji Prasowej:
Szef Centralnego Biura Śledczego Jarosław Marzec nie został zatrzymany - taką informację, podaną przez media, dementuje rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Katarzyna Szeska
I o co tu chodzi?

8.8.07

Minister MSWiA odwołany za przeciek ws. "afery gruntowej"

Minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek odwołany. Premier Jarosław Kaczyński ujawnił, że jest on w kręgu osób odpowiedzialnych za przeciek ws. "afery gruntowej". Premier zapowiedział też zmianę na stanowisku komendanta głównego policji.

Tego się chyba nikt nie spodziewał. Kiedy dzisiaj po południu zapowiadano, że prezydent wraca do Warszawy w związku ze zmianami w rządzie wszyscy myśleli, że chodzi o ministrów Samoobrony - Aumillera i Kalatę. Pierwsze słowa premiera były więc szokujące. Co prawda już kilka dni temu słyszałem, że ustalono źródło przecieku, że wszyscy będą zaskoczeni kto nim był. Jednak nazwiska Kaczmarka się nie spodziewałem.

Warto przypomnieć, że zaraz po akcji CBA mówiono, że do zatrzymania Leppera nie doszło bo został przez kogoś ostrzeżony. Czy tą osobą był Janusz Kaczmarek? I co dalej z rządem? To już trzeci minister (Lepper, Lipiec) odwoływany w związku z podejrzeniami o popełnienie przestępstw...

Uzupełnienie z godz. 18.30. Janusz Kaczmarek wydał oświadczenie ws. swojej dymisji. Domaga się powołania sejmowej komisji śledczej:

"Niniejszym pragnę oświadczyć, że nie jestem źródłem przecieku. W sprawie dotyczącej operacji specjalnej prowadzonej przez Centralne Biuro Śledcze jest wiele niejasności. W kręgu podejrzanych znajdują się również inni Ministrowie.Prokuratura pod kierownictwem Zbigniewa Ziobro nie ma szans na wyjaśnienie tej sprawy. Niezbędne jest powołanie Sejmowej Komisji Śledczej. Po zakończeniu mojego urlopu podczas konferencji prasowej, udzielę bardziej szczegółowej informacji".

Były dziekan ORA we Wrocławiu na wolności


Były dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu wychodzi na wolność. Legnicki sąd okręgowy uznał, że nie ma już podstaw do aresztowania podejrzanego o korupcję Wojciecha K.

Wojciech K. został zatrzymany z dwoma innymi adwokatami przed Wielkanocą. Dwaj pozostali szybko zostali zwolnieni za kaucją. Lubelska prokuratura twierdzi, że były dziekan obiecywał przestępcom załatwienie ich problemów powołując się przy tym na wpływy w prokuraturze i sądzie. Legnicki sąd, do którego trafiło odwołanie od decyzji o aresztowaniu uznał, że nie ma obaw, iż na wolności będzie on wpływał na świadków czy innych podejrzanych i nakłaniał ich do składania fałszywych wyjaśnień czy zeznań. "Nie zastosowaliśmy żadnego innego środka zapobiegawczego, może zrobić to prokuratura" - wyjaśnia Polskiemu Radiu Wrocław sędzia Paweł Pratkowiecki. Zaznacza, że decyzja sądu nie przesądza o winie lub niewinności adwokata. Rzekoma korupcja adwokatów wyszła przy okazji śledztwa w sprawie jednego z wrocławskich prokuratorów, który miał przyjmować łapówki. Dzisiaj lubelska prokuratura postawiła Zbigniewowi Sz. 14 zarzutów.

Czarnecki zakłada wideobloga. I opowiada, że przez wpis w blogu wyleciał z Samoobrony

Europoseł Ryszard Czarnecki (do niedawna w Samoobronie) rozwija swoją działalność blogerską, z której zresztą słynie. Nie wystarcza mu już blog. Powołał do życia wideobloga (vloga). To jednoosobowe przedsięwzięcie działa w ramach blogerskiej grupy "Loża polityczna" na portalu Mojageneracja.pl. Europoselskiego vloga można też znaleźć w YouTube.

W pierwszym materiale Czarnecki wita się z widzami:


Drugi materiał to już normalny komentarz polityczny:


Przypomnę, że w czerwcu swoje vlogi uruchomili europoseł Marek Siwiec (SLD) oraz poseł Waldemar Szadny (PO).

Czarnecki udzielił też znakomitego wywiadu "Przekrojowi". Tytuł tekstu jest znamienny: "Człowiek z magla". W rozmowie znajdziemy kuriozalny fragment o tym jak Andrzej Lepper wpłynął na treść jednego z wpisów w blogu Czarneckiego, potem zaś ów blog wpłynął na decyzje Leppera. Czarnecki opowiada:
A z tym moim wyrzuceniem [z Samoobrony] to była ciekawa historia. Najpierw Lepper w rozmowie ze mną tuż przed odbiorem dymisji u prezydenta powiedział, że „choćby nie wiem jak człowiek był posłuszny, to i tak tego w PiS nie docenią”. Prosił mnie też o zamieszczenie w blogu zdania, które premier miał komuś powiedzieć, że „Lepper uciekł mu spod gilotyny”. Potem poseł Grzesik został zaproszony do telewizji Polsat i tam przy make-upie dziennikarka powiedziała mu, że przed całą aferą z CBA w ministerstwie był u niej na wywiadzie Czarnecki i mówił o tej akcji. Dziennikarce pomyliły się dni, ale Grzesik natychmiast poleciał do Leppera, sprawdzili mojego bloga, gdzie pisałem o akcji, i uznali, że maczałem w tym palce. Owszem, pisałem: „Pracowity dzień CBA, zobaczycie, co z tej akcji wyniknie”, ale pisałem to nocą już po akcji. Lepper uznał, że wiedziałem o niej wcześniej.
Jak widać, ciężki jest żywot blogera politycznego.

7.8.07

Wojciech Olejniczak "Welcome Everybody". Czyli kolejny hit w stylistyce political techno :)

No to mamy już całą falę political techno. Gdy wrzuciłem stworzony przez niejakiego DJ Dominiona kawałek Anny Fotygi "Hardcore Negotiators", Guci0 słusznie zwrócił moją uwagę na utwór, którego bohaterem jest Wojciech Olejniczak, szef SLD. To "Welcome Everybody". Autorem znów jest DJ Dominion. Materiał, rzecz jasna, wisi w YouTube. Rewelacja :)

To jest hit! Anna Fotyga "Hardcore Negotiators"

Dla mnie - bomba. Autorem hiciora jest niejaki DJ Dominion. Rzecz wisi w YouTube. Wygrzebał ją Wojtek Wowra w Pardonie. Zobaczcie i posłuchajcie sami. Oto nasza minister spraw zagranicznych Anna Fotyga w hard core'owym kawałku techno:

P.S.: Jak się okazuje, hita Anny Fotygi zamieścił kilka dni wcześniej także Makowski w swoim blogu. Niniejszym pozdrawiam Makowskiego :)

6.8.07

06.08.1945 Hiroszima; 09.08.1945 Nagasaki

Ciekawe, co za 62 lata będą mówić nasi potomkowie o sporach w koalicji. Czy w ogóle będą o tym mówić? Czy będą emocjonować się jakimiś nic nie znaczącymi dla Historii sporami...? A ilu ludzi pamięta zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę? Właśnie 62 lata temu...

Little boy wybuchł dokładnie o godz. 8.12. Według szacunków, bomba zabiła około 200 tysięcy ludzi. Trochę mniej niż tsunami kilka lat temu na Oceanie Indyjskim.. Dwa razy mniej niż zginęło ludzi w Darfurze... Pamiętamy 200 tysięcy ofiar Powstania Warszawskiego, 26 wypadku autokaru z pielgrzymami we Francji...

Tak wyglądała Hiroszima po bombardowaniu (zdjęcie za Wikipedią):


Ale śmierć już nie robi wrażenia. Ilu ludzi musi zginąć, żeby zainteresować media? A my emocjonujemy się jakimiś sporami w koalicji, szalonym zakonnikiem, spisem lektur...

Tutaj na YouTube możecie obejrzeć sobie filmy dokumentalne, teledyski różnych kapel (od punkowego crustu do popu) o Hiroszimie. I może co roku 6. i 9. sierpnia (Nagasaki) warto wspomnieć prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry'ego Trumana...

Pytanie: czy nie można go pośmiertnie osądzić za ludobójstwo? Bo kto uwierzy, że zrzucenie bomb atomowych było potrzebne dla wygrania II wojny światowej i rzucenia na kolana Japonii...? Powiecie: pytanie naiwne? A kogo to obchodzi, warto pamiętać, że 33. prezydent USA to wyjątkowo paskudna postać...

LPR też zapewne pożegna się z rządem. Co dalej?

TVP 3 podaje, że Liga Polskich Rodzin postawiła dwa warunki przetrwania koalicji rządzącej: a) zmiana premiera; b) powołanie sejmowej komisji śledczej ds. zbadania akcji CBA w ministerstwie rolnictwa.

Jest jasne, że dla PiS oba te warunki są niespełnialne. Tym samym LPR pożegna się z rządem, podobnie jak to uczyniła już Samoobrona.

Efekt? Rząd mniejszościowy, gorączkowo zabiegający o stworzenie nowej większości parlamentarnej (z kim? PSL?) i czekający na werdykt Sądu Najwyższego w sprawie finansów PiS. Jeśli ów werdykt będzie niekorzystny dla partii braci Kaczyńskich, straci ona ok. 65 mln zł subwencji budżetowych. To dla PiS śmiertelne zagrożenie.

W tej sytuacji w głębokim interesie PiS są wcześniejsze wybory. Po pierwsze - bo rząd mniejszościowy zbyt długo nie porządzi. Po drugie - bo dzięki wyborom PiS uratuje swoje finanse.

Pisałem już, że z punktu widzenia opozycji i LiS najlepiej byłoby utrzymać PiS przy władzy - po to, by tę partię wykrwawić. Choćby z powodu braku finansów. Podobną tezę uzasadnia tarnowski publicysta Marek Ciesielczyk w bardzo ciekawym tekście w serwisie Wiadomosci24.pl.

Moim zdaniem, PiS mógłby teraz dogadać się z Platformą Obywatelską w sprawie wspólnego doprowadzenia do wcześniejszych wyborów. PiS uratowałby w ten sposób życie, a PO zapewne przejęłaby władzę. Kto wie, może takie doraźne zbliżenie stałoby się podstawą dla powyborczej koalicji PO-PiS. Oczywiście, istnieje też koncepcja zmiany systemu finansowania partii politycznych. Nie sądzę jednak, by w interesie PO leżało takie właśnie podratowanie PiS.

A może czas na koalicję PiS-LPR-PSL-neoSamoobrona? Prawdopodobnie udałoby się zmontować taką większość w Sejmie. Tyle że niemal na pewno Jarosław Kaczyński musiałby zrezygnować ze stanowiska premiera. Szefem rządu mógłby wówczas zostać np. Waldemar Pawlak. Albo ktoś z PiS (szef klubu parlamentarnego LPR Mirosław Orzechowski oświadczył właśnie na konferencji prasowej transmitowanej przez TVP 3, że jego partia chce rekonstrukcji rządu, a nowym premierem powinien być ktoś z PiS).

No ale "od czasu upadku Związku Radzieckiego wszystko w polityce jest możliwe" - jak ogłosił Mirosław Orzechowski.