17.11.09

Arnold Buzdygan przegrywa w Sądzie Apelacyjnym!

Sprawą procesu Arnolda Buzdygana ze Stowarzyszeniem Wikimedia Polska, które zajmuje się promocją Wikipedii internauci emocjonują się od dawna. Wrocławski przedsiębiorca dobrze znany w sieci domagał się usunięcia wpisu na swój temat, przeprosin i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Poszło o treść wpisu. Autorzy artykułu zarzucali mu m.in., że jest wulgarny, grozi rozmówcom i uprawia trolling. Pierwszy proces Arnold Buzdygan przegrał. Sąd Okręgowy we Wrocławiu w czerwcu uznał, że to nie pozwani odpowiadają za wpisy i nie mają wpływu na ich usunięcie. Co ciekawe jednak stwierdził, że wpisy na temat mężczyzny w Wikipedii naruszają jego dobra osobiste (szczegóły tutaj).

Dzisiaj wyrok ogłosił Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Apelacja Arnolda Bzudygana (zrezygnował z żądania 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia) została odrzucona. Sąd potwierdził bowiem, że pozwani nie mieli wpływu na treść wpisu i nie mogli mu nadać ostatecznego charakteru. Każdy wpis bowiem mógł być zmieniony przez innych administratorów. O wiele ciekawsza była jednak druga część ustnego uzasadnienia. Sędzia Andrzej Niedużak bowiem odnosił się do pierwszego orzeczenia, w którym uznano, że dobra Buzdygana zostały naruszone. Oto fragment ustnego uzasadnienia:
"Uważamy, że trzeba byłoby sprecyzować jakie to dobra osobiste powoda zostały naruszone i jakim zachowaniem, jakimi wypowiedziami. Stwierdzamy, że te wypowiedzi nie naruszają żadnego z dóbr osobistych powoda. Otóż, powód co w tej sprawie jest poza dyskusją, jest aktywnym uczestnikiem szeregu dyskusji na szeregu forach internetowych. I w tym sensie jest osobą publiczną (...) A wobec tego, że ta jego aktywność jest właśnie taka - to wobec tego miara jaką należy oceniać pewnego rodzaju wrażliwość na wypowiedzi w stosunku do aktywnego uczestnika takich dyskusji, na wypowiedzi niepochlebne, negatywne, krytyczne, musi być oceniana stosownie do tej aktywności. To jest jakby wpisane w decyzje o wzięciu udziału w debacie publicznej, w debacie której krąg uczestników jest nieograniczony (...) Przystępując do takiej dyskusji można z całą pewnością przewidzieć, że przynajmniej część wypowiedzi będzie negatywna. Nasilenie tych negatywnych ocen oczywiście może być różnorakie. Nie sposób zakreślić wyraźnej granicy i przewiedzieć do którego momentu wypowiedź jeszcze mieści się w granicach, które będą uznawane za dopuszczalną krytykę, nawet przy użyciu określeń, które są na granicy tego dobrego smaku, dobrego tonu. Taka granica może być wykreślana tylko w indywidualnych przypadkach. Tak jak w tej sprawie. Mamy powoda, którego działalność publiczna przejawiająca się w uczestniczeniu w tych licznych forach dyskusyjnych musi uwzględniać również oceny negatywne, również oceny radykalnie negatywne. I należy stwierdzić, że treść tych wypowiedzi, które legły u podstaw wytoczenia powództwa nie przekroczyły miary właściwej dla tego typu dyskursu publicznego. Są pewne grupy społeczne, zawodowe, których odporność na krytykę jest i musi być podwyższona. To niewątpliwie dotyczy osób zajmujących stanowiska publiczne, w szczególności polityków, ale to również dotyczy osób, które prowadzą swojego rodzaju publicystykę, z udziałem przecież nie zamkniętego tylko absolutnie otwartego kręgu dyskutantów. I z tego powodu uważamy, że dobra osobiste powoda nie zostały naruszone".

Arnold Buzdygan już zapowiada, że złoży kasację do Sądu Najwyższego i komentuje:
"Oczywiście, że powinienem mieć wyższą odporność, ale jest różnica między krytyką, a podszywaniem się pod kogoś. Te wypowiedzi które mi przypisują zrobiły osoby, które się pode mnie podszywały. (...) Mnie obraża też to, że piszą, że jestem trollem, ale sęk w tym, że piszą to na podstawie wypowiedzi osób, które się za mnie podszywały. (...) Pisały różne plugawe rzeczy, rasistowskie. (...) A teraz sąd mówi, że skoro jestem osobą publiczną to muszę to ścierpieć. (...) Jestem skonsternowany, nawet nie odrzuceniem apelacji, bo tego można było się spodziewać (...). Nie będę pozywał Wikimedii w Stanach Zjednoczonych. Nawet jak swoje osiągnę i puszczę ich ze skarpetkami, jak stało się lub stanie się z Wprost, to będę na świecie uznawany za główną czarną owcą, która zniszczyła jakiś projekt. (...) To orzeczenie to zagrożenie dla wszystkich, którzy biorą udział w dyskusji w internecie bo teraz okazuje się, że są osobami publicznymi".
(całej wypowiedzi Arnolda Buzdygana posłuchaj tutaj)

Monika Mosiewicz, pełnomocnik Stowarzyszenia Wikimedia Polska:
"Od początku podnosiliśmy, że jest osobą publiczną a te określenia padły w ramach dozwolonej krytyki. Określenie czyichś zachowań w sieci mianem trollingu jest często jedynym sposobem obrony przed takimi zachowaniami, które niekoniecznie musza polegać na obrażaniu, używaniu słów wulgarnych, ale mogą polegać na powodowaniu konfliktów w jakiejś społeczności internetowej".

Czytaj co pisze Olgierd Rudak.
Czytaj komentarz VaGla.

Etykiety: , , , , , , ,

16.11.09

Niedźwiedź Mago - Antoni Gucwiński 1-2! Będzie kolejny proces

Ta sprawa musiała się tak skończyć. Sąd Najwyższy uchylił dzisiaj wyrok uniewinniający Antoniego Gucwińskiego w procesie dotyczącym niedźwiedzia Mago. Sprawa wraca więc do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy Wrocław - Śródmieście.

O procesie byłego dyrektora wrocławskiego zoo pisałem kilka razy (m.in. tutaj). Od początku dziwiło mnie tendencyjne prowadzenie tej sprawy i miałem świadomość, że wyrok może być tylko jeden - uniewinniający. A kiedy jeszcze wysłuchałem skandalicznej opinii Andrzeja Dubiela - naukowca z Uniwersytetu Przyrodniczego (czytaj tutaj) byłem porażony. Stwierdził bowiem, że skoro Mago przez 10 lat nie umarł to miał dobre warunki. Gratuluję przenikliwej opinii.

Teraz jednak Sąd Najwyższy uznaje, że wrocławskie sądy popełniły błędy i nakazuje powtórzenie procesu. Tym razem jednak przedstawiciele wrocławskiego wymiaru sprawiedliwości będą musieli się kierować wytycznymi najwyższej instancji!

W uzupełnieniu fragment depeszy IAR na ten temat:
"Sędziowie Sądu Najwyższego uznali, że zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji dopuścił się rażącej obrazy przepisów procesowych. Składy orzekające przyjęły, że można skazać kogoś za znęcanie się nad zwierzęciem tylko wtedy, kiedy działanie tej osoby jest umyślne i celowe. Zarówno sąd rejonowy, jak i okręgowy we Wrocławiu uznały, że skoro Antoni Gucwiński nie chciał robić niedźwiedziowi krzywdy, to nie popełnił przestępstwa. Sąd Najwyższy uznał, że trzeba jeszcze raz dokładnie sprawdzić przepisy i ich interpretację, bo jego zdaniem przestępstwo popełnia również ta osoba, która pozwala na to, by zwierze cierpiało. Sędziowie Sądu Najwyższego uznali też, że sądy pierwszej i drugiej instancji niesłusznie uznały, że skoro niedźwiedź nie zdechł, to znaczy, że nie cierpiał".

Etykiety: , , , ,

6.11.09

Jan M. pójdzie do więzienia!!

Trwało to wiele lat, ale wreszcie sprawiedliwości stanie się zadość! Sąd Najwyższy w Warszawie oddalił dzisiaj kasację złożoną przez Jana M. - byłego wicekomendanta miejskiego MO w Lubinie. W procesie lubińskim (pisałem o nim kilka razy) został on skazany na 7 lat więzienia! Ustawa amnestyjna z 1989 roku zmniejsza jednak wyrok o połowę!

Tytuł tego wpisu jest co prawda na wyrost bo Jan M. już od kilkunastu miesięcy składa wnioski o odroczenie kary ze względu na stan zdrowia. Wrocławski sąd okręgowy od kilku miesięcy czeka na rozpatrzenie ostatniego podania w tej sprawie. Prawomocny wyrok zapadł w lutym 2008 roku. Dwaj inni skazani w procesie lubińskim już odsiedzieli swoje kary.

W czasie pacyfikacji demonstracji solidarnościowej31 sierpnia 1982 roku zginęli Mieczysław Poźniak, Andrzej Trajkowski i Michał Adamowicz, a kilkanaście osób zostało rannych.

uzupełnienie:
a jednak tytuł nie jest na wyrost. Jan M. dostał wezwanie do stawienia się w więzieniu 23 listopada! Jego wniosek o odroczenie kary został odrzucony!

Etykiety: , , , , , ,

30.4.09

Sąd Najwyższy nie uchylił wyroku w procesie lubińskim

Jest szansa na to, że wyrok wydany w procesie lubińskim nie zostanie uchylony. Dzisiaj Sąd Najwyższy odroczył rozpatrzenie kasacji i będzie czekał na potwierdzenie decyzji Ministra Obrony Narodowej, iż wojskowy sędzia, który skazał Jana M. byłego wicekomendanta MO w Lubinie miał zezwolenie na pracę w cywilnym wymiarze sprawiedliwości (pisałem o tym wczoraj). Dziennik urzędowy z odpowiednim zapiskiem na wyjść na początku maja. Nowego terminu posiedzenia jeszcze nie wyznaczono.

Obrońca byłego oficera milicji argumentowała w kasacji, że sędzia Zbigniew Muszyński prowadził proces bez zezwolenia.

Jan M. został skazany za kierowanie pacyfikacją demonstracji solidarnościowej 31 sierpnia 1982 roku na 3,5 roku więzienia. Podczas akcji MO i ZOMO zastrzelono trzy osoby, a kilkanaście było rannych.

Etykiety: , , , ,

29.4.09

Sędzia bez delegacji

Wrocławski sędzia przez pół roku orzekał bez prawidłowej delegacji. W tym czasie prowadził 23 procesy. Dwa wyroki już uchylono - jutro może to spotkać orzeczenie wydane w procesie lubińskim!

Zbigniew Muszyński był sędzią sądu wojskowego, przeszedł jednak do Sądu Okręgowego we Wrocławiu, gdzie pracuje już od czterech lat. Przez dłuższy czas orzekał na podstawie delegacji wydawanych przez dyrektora jednego z departamentów Ministerstwa Obrony Narodowej. Po reorganizacji w resorcie okazało się jednak, że urzędnik, który do tej pory wypisywał delegacje, nie jest już do tego upoważniony. Teraz okazuje się, że sędzia Muszyński przez drugie półrocze 2007 roku prowadził procesy bez ważnej delegacji. Cała sprawa wyszła na jaw w lutym tego roku, gdy Sąd Najwyższy uchylił wyrok wobec mężczyzny oskarżonego o usiłowanie zabójstwa i znęcanie się nad żoną. Zaraz potem Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (nauczony tym doświadczeniem) uchylił wyrok w sprawie głośnego kilka lat temu procesu zabójców dwóch kilkunastoletnich sióstr na wrocławskim Śródmieściu (czytaj o tym tutaj).

Zaraz potem gorączkowo poszukiwać rozwiązania z tej sytuacji zaczęli szefowie wrocławskiego Sądu Okręgowego. Napisali pismo do Ministerstwa Obrony Narodowej z prośbą o usunięcie nieprawidłowości. W ubiegłym tygodniu resort odpowiedział, że uznano kompetencje urzędnika, który podpisywał delegacje a tym samym błąd został naprawiony. Decyzje te mają działać wstecz.
W miniony piątek do Sądu Najwyższego, który jutro ma rozpatrzeć kasację od wyroku w procesie lubińskim (więcej na ten temat tutaj) trafiła informacja o usunięciu nieprawidłowości. Czy jednak ten weźmie pod uwagę decyzje MON? Źle by się stało gdyby wyrok w tej ciągnącej się od prawie 30 lat sprawie został uchylony.

Kto odpowiada za nieprawidłowości? Wszystko wskazuje na to, że beztroska kierownictwa resortu za czasów ministra Szczygło w całej Polsce może mieć poważne skutki. Powtórne procesy (nikt nie wie ile), ich koszty, nerwy ludzi, którzy w nich występowali no i przede wszystkim kompromitacja wymiaru sprawiedliwości, podważenie jego wiarygodności w oczach zwykłych Polaków...

Etykiety: , , ,

17.4.09

Arnold Buzdygan kontra Wikimedia Polska

O procesie, który wytyczył Arnold Buzdygan - postać dobrze znana w polskim internecie - pisaliśmy z Łukaszem już nie raz. Dziś warto wrócić do tematu bo przebieg rozprawy był bardzo ciekawy. Przypomnę Arnold Buzdygan uznał, że obraźliwe jest dla niego sformułowanie "troll" i zażądał usunięcia z Wikipedii wpisu na swój temat, zamieszczenia sprostowania oraz 100 tysięcy złotych. Pozwana Wikimedia Polska tłumaczy, że za wpisy na Wikipedii nie odpowiada, a baza danych znajduje się na serwerze w USA.

Ostatni mój wpis dotyczył powołania biegłego, który miał przygotować ekspertyzę na temat Wikipedii. Opinia powstała i jest uzupełniona trzema dodatkowymi ekspertyzami. Dzisiaj przesłuchanie biegłego trwało kilka godzin. Najważniejsza dla mnie była konkluzja, że szefowie Wikimedii mogli zmienić lub zablokować artykuł na temat Arnolda Buzdygana. Ciekawy byłby też zapewne eksperyment procesowy zaproponowany przez Wrocławianina, ale ostatecznie uznano, że byłby on zbędny. Otóż sąd na wniosek Buzdygana zgodził się by biegły sprawdził jaka jest teraz możliwość edycji wpisów na Wikipedii. Biegły siadł za przygotowanym na sędziowskim stole laptopem i zalogował się dzięki hasłu przedstawicielki Wikimedii. Wybuchła wówczas dyskusja co ma wpisać. Arnold Buzdygan chciał, tak jak w swoim pozwie, by wpis na jego temat usunąć i zamieścić sprostowanie. Wywołało to oburzenie adwokatów Wikimedii. Zapropowali oni wpisanie kropki. Z kolei biegły zaczął podnosić, że każdy wpis spowoduje, iż o zmianach w artykule dowie się cały internetowy świat, który będzie uznawał, że jego autorką była właścicielka loginu. Po krótkiej naradzie uznano, że cały eksperyment i tak nie ma sensu bo na następny dzień wpis może zostać zmieniony przez innych użytkowników Wikipedii.

Mnogość pytań do biegłego wywołała reakcję adwokata Arnolda Buzydgana. Mecenas Jacek Kruk powiedział m.in.: "(...)Ten proces zmierza w kierunku, który w ogóle nie powinien istnieć. Bo to jakbyśmy mieli prowadzić proces ws. naruszenia dóbr osobistych na przykład przez prasę czy telewizję i chodziłoby o treści szkalujące pana Buzdygana, a sąd by się zastanawiał nad tym jak pracuje zecer w drukarni, jakich czcionek się używa i papieru do wydrukowania gazety lub jakimi obiektywami posługują się kamerzyści. Nie o to chodzi. Chodzi o to - i to powiedział pan biegły i to wynika wprost z jego opinii, że zarządzający domeną wikipedia.pl ma możliwość zablokowania hasła i o to zwracał się Arnold Buzdygan (...)".
Adwokat przytoczył też orzeczenie Sądu Najwyższego, z którego "wynika wprost, że jest to tytuł prasowy i zgodnie z prawem prasowym powinien być zarejestrowany, a odpowiedzialność Wikipedii jest taka sama jak odpowiedzialność gazety czy telewizji".

Dzisiaj zeznawał też prezes Wikimedii Polska Tomasz Ganicz:
"Już w momencie zakładania stowarzyszenia była przyjęta taka zasada, że stowarzyszenie jako takie ma się nie wtrącać w funkcjonowanie Wikipedii. I to wynika też z zasad jakie narzucił faktyczny właściciel Wikipedii - Wikimedia Fundation, zarejestrowany na Florydzie (...) Stowarzyszenie nie może niczego narzucić edytorom. Możemy ewentualnie naszego członka - edytora wyrzucić ze stowarzyszenia jeżeli źle się zachowuje w Wikipedii, ale nie ma to wpływu na jego uprawinienia w Wikipedii. Stowarzyszenie nie decyduje kto ma być lub nie być administratorem (...) W tej chwili jest ich około 200. (...) Oni siebie nawzajem mogą kontrolować - akcja każdego administratora moze być cofnieta przez innego(...)".

Kolejna rozprawa 19 maja. Wówczas będzie przesłuchiwany Arnold Buzdygan, rozpoczną się też mowy końcowe stron. Jest szansa, że wyrok zostanie ogłoszony jeszcze w maju. Mam tylko pewną wątpliwość. Nie do końca jestem pewien czy sędzia, który proces prowadzi rozumie wszystkie aspekty tej sprawy. Bo często sprawia wrażenie zagubionego. A wyrok będzie niezmiernie ważny. Ewentualne uznanie racji Arnolda Buzdygana może wywrócić do góry nogami funkcjonowanie Wikipedii. A uznanie, że powinna zostać zarejestrowana jako tytuł prasowy może doprowadzić właśnie do rejestracji (i zwiększenia odpowiedzialności) lub likwidacji polskiej wersji internetowej encyklopedii.

Wypowiedzi przytoczonych przeze mnie osób możecie posłuchać na portalu Radia Wrocław.

Etykiety: , , , , , , , , ,