Teczki Zorro (11): Opowieść Wigilijna. Budrewicz o niezwykłej świątecznej podróży pociągiem
Moje bardzo skomplikowane drogi życiowe spowodowały, że dwa lata temu wyruszyłem w podróż pociągiem intercity z Wrocka do Warszawy w Wigilię. Byłem jednym z dwojga pasażerów w całym pociągu ruszającym o piątej rano.
Po odwiedzeniu wszystkich ludzkich „celów podróży” złapałem jedyne połączenie powrotne do Wrocka (tam też chciałem życzyć bliskim). Jedyne, bo większość pociągów w taki dzień nie jeździ.
Była więc godz. 20.00, kiedy wylądowałem na dworcu kolejowym w Katowicach, który o tej porze tego dnia zdawał się być już nie tylko świadectwem tak zwanego brutalizmu w architekturze XX wieku, ale samym przedsionkiem piekieł.
Menele, spóźnieni podróżni (bardzo nieliczni), a do tego zagubieni i nie rozumiejący przyczyn tego „pomoru” cudzoziemcy z kolorowymi, nowoczesnymi walizkami, wrzuceni między meneli, znudzony patrol policji i okolicznych pijaków, którzy mocno już zaprawieni nadciągali zewsząd, z miejsc, gdzie Wigilia jest tylko alkoholową próbą zapomnienia tego, co było i odreagowania tego, co będzie.
Kiedy zobaczyłem na peronowej tablicy, że mój pociąg jest zaznaczony czerwoną obwódką, nie przeczuwałem kłopotów. Mówiąc najkrócej - mój promocyjny bilet na ten właśnie pociąg "nie działał". Wynikało to z pewnego wyjątku, nie zapisanego nigdzie poza wspomnianą tablicą.
Jestem więc w Wigilię w pociągu z nieważnym biletem, mam 7 złotych żywej gotówki i dowód osobisty, uniwersalny przyrząd podróżniczy wszystkich bezdomnych (byłem wtedy naprawdę bezdomny). Te moje walory pokazałem konduktorowi, który sam przyznał, że informacja o wyjątkowości i niepromocyjności tego połączenia jest przed podróżnymi skutecznie ukryta i że są z tego powodu nieustanne kłopoty.
Ja na to, żeby mnie albo spisał, albo wysadził na najbliższej stacji.
Młody człowiek zasępił się i poszedł.
Przyszedł po godzinie: - Wie pan co? Mi się właśnie urodziła córka, dziś jest Wigilia. Jeśli w Opolu nie wsiądzie kontroler, co w Wigilie się nie zdarza, to panu odpuszczę.
Przyszedł przed Wrockiem, złożyliśmy sobie życzenia. Zdążyłem na życzenia dla bliskich we Wrocku i na Pasterkę.
To zdarzyło się dwa lata temu w Wigilię. Naprawdę.
Leszek Budrewicz