Jak KGHM tracił rzecznika prasowego
Wyzwanie przed Moniką Kowalską było duże. Praca rzecznika KGHM jest bowiem łatwa, przyjemna i bardzo dobrze płatna gdy nic się nie dzieje. Jednak gdy ziemia się zatrzęsie lub związkowcy uderzą pięścią w stół zaczynają się schody i trzeba pracować na najwyższych obrotach.
O sytuacji w KGHM pisałem kilka dni temu. Związkowcy w odpowiedzi na plany sprzedaży 10 procent akcji spółki grozili strajkiem generalnym. Ostatecznie zrezygnowali (na razie) z tak radykalnego protestu, ale ZZPPM (największego w koncernie) przedstawił sześć postulatów, m.in. 10-letnich gwarancji zatrudnienia dla pracowników. Jeżeli zarząd firmy nie zareaguje do 23 sierpnia, rozpocznie się spór zbiorowy. No i właśnie z tymi sześcioma postulatami może być związana dymisja Moniki Kowalskiej. Polska Gazeta Wrocławska spekuluje:
"Być może odejście szefowej PR ma związek z jej niefortunną wypowiedzią, jaka padła podczas wywiadu na antenie Radia Zet. Niespełna godzinę przed informacją o odejściu Moniki Kowalskiej z Polskiej Miedzi, związkowcy ze Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego rozesłali do dziennikarzy wiadomość z cytatem, który mógł przesądzić o odejściu Kowalskiej: "Proponuję, żeby dorzucić siódmy punkt do tego postulatu, żeby pracownicy Polskiej Miedzi na drugie śniadanie dostawali bitą śmietanę z truskawkami."
Sama Monika Kowalska tych spekulacji nie komentuje.
Etykiety: KGHM Polska Miedź, Monika Kowalska, Polska Gazeta Wrocławska, Radio Zet, ZZPPM