18.10.09

Marcin Rybak: Przewodnik po aferze podsłuchowej

Od soboty wiele się mówi o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez ABW. Piąta Władza o komentarz na ten temat poprosiła wrocławskiego dziennikarza śledczego Marcina Rybaka (tu czytaj jego blog). Oto jego tekst:

W skrócie mówiąc było więc oto tak: prokuratura w Warszawie prowadziła śledztwo przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu (5W pisała o tym tutaj). Zarzuciła mu korupcję przy weryfikacji żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych. W śledztwie tym założono dziennikarzowi podsłuch. W sobotnim komunikacje ABW czytamy:

"W przedmiotowym śledztwie, prowadzonym od grudnia 2007 roku w sprawie korupcji przy weryfikacji żołnierzy WSI, przedstawiono zarzuty korupcyjne dziennikarzowi Wojciechowi S. i byłemu żołnierzowi WSI Aleksandrowi L. Część czynności w tym śledztwie, nadzorowanym przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, wykonywała ABW. W rozpoznaniu zjawiska korupcji przy weryfikacji WSI stosowane były różne, przewidziane prawem działania, m.in. przeszukania, przesłuchania, kontrola operacyjna, zatrzymania oraz podsłuch procesowy w trybie art. 237 kpk."

W "trybie art 237 kodeksu postępowania karnego" nagrano rozmowy Sumlińskiego z dziennikarzem "Rzeczpospolitej" Cezarym Gmyzem i Bogdanem Rymanowskim z TVN 24. Jak doniosły w sobotę "Polska The Times" i "Rzeczpospolita" rozmowy te dotyczyły próby samobójczej Sumlińskiego. Jego koledzy dziennikarze robili wszystko co można żeby odwieść go od tego zamiaru.

Tajemniczy artykuł 237 kodeksu postępowania karnego brzmi oto tak:
Art. 237. § 1. Po wszczęciu postępowania sąd na wniosek prokuratora może zarządzić kontrolę i utrwalanie treści rozmów telefonicznych w celu wykrycia i uzyskania dowodów dla toczącego się postępowania lub zapobieżenia popełnieniu nowego przestępstwa. § 2. W wypadkach nie cierpiących zwłoki kontrolę i utrwalanie rozmów telefonicznych może zarządzić prokurator, który jednak obowiązany jest uzyskać w ciągu 5 dni zatwierdzenie postanowienia przez sąd. § 3. Kontrola i utrwalanie treści rozmów telefonicznych są dopuszczalne tylko wtedy, gdy toczące się postępowanie lub uzasadniona obawa popełnienia nowego przestępstwa dotyczy:
1) zabójstwa,
2) narażenia na niebezpieczeństwo powszechne lub sprowadzenia katastrofy,

3) handlu ludźmi,
4) uprowadzenia osoby,

5) wymuszania okupu,
6) uprowadzenia statku powietrznego lub wodnego,

7) rozboju lub kradzieży rozbójniczej,
8) zamachu na niepodległość lub integralność państwa,
9) zamachu na konstytucyjny ustrój państwa lub jego naczelne organy, albo
na jednostkę Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej,
10) szpiegostwa lub ujawnienia tajemnicy państwowej,

11) gromadzenia broni, materiałów wybuchowych lub radioaktywnych,
12) fałszowania pieniędzy,

13) handlu narkotykami,

14) zorganizowanej grupy przestępczej,

15) mienia znacznej wartości,

16) użycia przemocy lub groźby bezprawnej w związku z postępowaniem
karnym.
§ 4. Kontrola i utrwalanie treści rozmów telefonicznych są
dopuszczalne w stosunku do osoby podejrzanej, oskarżonego oraz w stosunku do pokrzywdzonego lub innej osoby, z którą może się kontaktować oskarżony albo która może mieć związek ze sprawcą lub z grożącym przestępstwem.
§ 5.
Urzędy, instytucje oraz podmioty prowadzące działalność w dziedzinie poczty lub działalność telekomunikacyjną obowiązane są umożliwić wykonanie postanowienia sądu lub prokuratora w zakresie przeprowadzenia kontroli rozmów telefonicznych oraz zapewnić rejestrowanie faktu przeprowadzenia takiej kontroli. § 6. Prawo odtwarzania zapisów ma sąd lub prokurator, a w wypadkach nie cierpiących zwłoki, za zgodą sądu lub prokuratora, także Policja. § 7. Prawo zapoznawania się z rejestrem przeprowadzonych kontroli rozmów telefonicznych ma sąd, a w postępowaniu przygotowawczym - prokurator.

Zwróciliście - SZANOWNI CZYTELNICY - uwagę na paragraf 3? Podsłuch jest możliwy "tylko wtedy" - powiada ustawa - gdy podejrzenie dotyczy jednego z 16 przestępstw. Stawiam flaszkę napoju bezalkoholowego (pula nagród 3,5 zł.) każdemu kto znajdzie wśród tych punktów korupcję.

Dziękuję!

Czyżby więc podsłuch założono Sumlińskiemu kompletnie, ale to zupełnie bezprawnie? Nie rozpędzajmy się. Punkt 16 paragrafu 3 jest dość pojemny. W połączeniu z paragrafem 1 oznacza tyle, że Sumlińskiemu mogliśmy założyć podsłuch, bo chcieliśmy zapobiec, by redaktor nie próbował groźbami lub przemocą wpływać na śledztwo. Być może prokuratura kombinowała coś jeszcze z pkt 10, czyli ujawnieniem tajemnicy państwowej.

Jedno jest ważne. Podsłuchiwany był Wojciech Sumliński tylko w konkretnym śledztwie i TYLKO w związku z podejrzeniem popełnienia konkretnych przestępstw. Załóżmy więc, że z nagrań wynikałoby jednoznacznie i bezspornie, że:
- redaktor prowadził auto po pijanemu
- któryś z jego rozmówców prowadził auto po pijanemu
- redaktor włamał się do kiosku i zabrał z niego papierosy warte 251 złotych (od 250 złotych jest przestępstwo, do 250 tylko wykroczenie).

Prokuratura byłaby szczęśliwa, bo mogłaby oskarżyć Sumlińskiego dodatkowo o włam do kiosku i jazdę furą na bańce? A na dodatek trafiłaby jeszcze jednego pijanego kierowcę - dajmy na to gwiazdę TVN 24, albo dziennikarza śledczego "Rzeczpospolitej"!!! Albo choćby i niżej podpisanego Rybaka Marcina, gdyby się nagrał jak kompletnie nagrzany (jak prom kosmiczny, szafa, sztucer, albo czołg, albo wszystkie razem) jedzie swoim daewoo tico na tajne spotkanie z Sumlińskim!!!

Guzik tam. W każdym razie to nie jest takie całkiem proste. Sąd Najwyższy w swoich wyrokach o podsłuchach powiada, że mogą one być dowodem tylko przeciwko osobie, która była objęta zgodą na podsłuch. Dowód z podsłuchu może być dowodem TYLKO jeśli dotyczy jednego z przestępstw, które ujawniać można przy pomocy podsłuchów. Nie wszyscy i nie zawsze zgadzają się z takim stawianiem sprawy, ale zgadza się zdecydowana większość. Często bywa, że człowiek się nagrał jak popełnia przestępstwo, ale nie takie jak trzeba i nie można podsłuchu wykorzystać jako dowodu. W taki na przykład sposób uniewinniony został pewien pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego. Nagrał się jak oferuje załatwienie za łapówkę zdania egzaminów studentom. Ale podsłuch był nie taki jak trzeba i sąd uznał, że doktor R. jest niewinny jak niemowlę.

W tym miejscu zacytujmy jeden z owych wyroków Sądu Najwyższego. Obiecuję, że to już ostatni (no może przedostatni) bardziej fachowy kawałek w tym tekściku:

WYROK Z DNIA 3 GRUDNIA 2008 R. V KK 195/08 (...) 2. Postanowienie o zarządzeniu kontroli rozmów telefonicznych powinno określać w jakim postępowaniu jest ona zarządzana, a więc co do podejrzenia jakiego przestępstwa lub jakich przestępstw z katalogu wskazanego w art. 237 § 3 k.p.k., będącego przedmiotem tego postępowania, stosuje się ją, a także osobę, której kontrola ta dotyczy oraz nośnik informacji, który obejmuje; jeżeli na danym etapie postępowania nie można, w tym i ze względów technicznych, określić tej osoby imiennie, to należy wskazać ją jako dysponenta określonego urządzenia służącego do komunikacji osobistej. Gdy następnie w toku postępowania pojawi się potrzeba objęcia kontrolą rozmów także innych osób niż wskazane w postanowieniu albo innych nośników informacji, którymi dysponują osoby objęte uprzednim postanowieniem, należy wystąpić do sądu o poszerzenie zakresu kontroli. To samo dotyczy sytuacji, gdy z uwagi na zakres prowadzonego postępowania należałoby ją zarządzić także w związku z innymi przestępstwami należącymi do katalogu określonego w art. 237 § 3 k.p.k., objętymi tym postępowaniem, których nie dotyczy poprzednie postanowienie o kontroli i utrwalaniu rozmów. Jeżeli konieczności takie pojawią się w toku prowadzonej już kontroli, a zachodzi wypadek niecierpiący zwłoki, postanowienie o kontroli rozmów może wydać prokurator, występując w terminie 3 dni do sądu o jego zatwierdzenie. Jest to wówczas kontrola legalna, tyle że warunkowo, a więc tylko wtedy, jeżeli będzie następnie zatwierdzona przez sąd. (...)

Krótko mówiąc podsłuch dotyczyć może:
- konkretnej sprawy, konkretnego przestępstwa (przestępstw) i konkretnego człowieka. Jak z podsłuchu wychodzi, że jest jeszcze inny przestępca albo inne przestępstwa to musi być dodatkowa zgoda sądu. Inaczej stenogramy będą nielegalne i nie będą dowodem w sprawie.

Tymczasem stenogramy z podsłuchów Sumlińskiego wykorzystane zostały w sprawie cywilnej. W procesie, jaki zastępca szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wytoczył red. Cezaremu Gmyzowi i "Rzeczpospolitej" za zniesławiający go tekst. Gmyz napisał coś, co podpułkownika Jacka Mąkę mocno obraziło i podpułkownik wytoczył redaktorowi proces o ochronę dóbr osobistych. Pełnomocnik podpułkownika poprosił prokuraturę o udostępnienie fragmentów materiałów ze sprawy karnej Wojciecha Sumlińskiego. Od prokuratury je dostał i przekazał je sądowi cywilnemu. A sąd dowód ów do akt swoich przyjął.

Drogi Czytelniku!
Wróć teraz do artykułu 237 paragraf 3 i poszukaj gdzieś tam "ochrony dóbr osobistych" jako podstawy do zakładania podsłuchów. Jeśli znajdziesz to pojadę po bandzie, podwoję nagrodę i postawię Ci flaszkę za całe 7 złotych!!!

Mamy więc Sumlińskiego podsłuchiwanego bo niby był zamieszany w jakieś przestępstwo i stenogramy z tych podsłuchów wykorzystane w sprawie cywilnej. I to w sprawie nie przeciwko Sumlińskiemu, a zupełnie innej osobie.

Wyobraźmy sobie, że do Sumlińskiego dzwoni jakiś kolega (dziennikarz, taksówkarz, motorniczy wszystko jedno) i skarży mu się, że ma kłopoty rodzinne, związek mu się rozsypuje i w ogóle, że żona go zdradza. I, że ją nakrył w sytuacji niedwuznacznej z jakimś typem i że mało mu nie przyłożył. No więc czy ten koleś mógłby poprosić o stenogram z tej rozmowy żeby go wykorzystać do sprawy rozwodowej? Musiałby zrobić to samo, co podpułkownik Mąka, czyli poprosić prokuraturę. Ciekawe tylko skąd by wiedział o tym, że w ogóle podsłuch taki jest i w którym tomie akt i na których kartach się znajduje? No bo załóżmy, że Sumliński by mu o tym nie powiedział, bo i po co? Już sobie wyobrażam jak poważnie prokuratura podchodzi do takiego wniosku. I jak wyraża zgodę na przesłanie podsłuchów Sumlińskiego do sprawy rozwodowej jakiegoś kolesia.

A to jest przecież zupełnie taka sama sytuacja jak z podpułkownikiem Mąką i wystąpieniem o podsłuchy Sumlińskiego do sprawy przeciwko Gmyzowi. Między nim a tamtym kolesiem jest tylko jedna różnica. Podpułkownik wiedział, że owe podsłuchy są, bo jest wiceszefem ABW, a ABW prowadzi śledztwo. Zaś hipotetyczny koleś Sumlińskiego to zwykły cywil i na takich klockach jak podsłuchy, śledztwa i sprawy karne to się nie zna.

A mówią, że prawo jest równe dla wszystkich. Co nie?

Ale wyobraźmy sobie teraz, że o rozwód wystąpiła żona tego kolesia bo to w ogóle jest leń, pijak i wałkoń. A ona znalazła sobie młodszego i przystojniejszego. I że ten nowy jest oficerem ABW. I przypadkowo (albo i nieprzypadkowo) wie, że w sprawie Sumlińskiego jest jakieś nagranie, które do sprawy rozwodowej pasowałoby jak ulał. I wyobraźmy sobie, że oficer mówi (nieco krępuję się napisać, że ZDRADZA) swojej lubej o tym nagraniu. I mówi (tam wiadomo krępuję się) że chodzi o Sumlińskiego i że jest podsłuch i co tam się nagrało.

Wiecie co by się stało gdyby szefowie tego oficera dowiedzieli się o takim numerze? Co by mu z czego powyrywali? Nie nie!!! Wcale nie to, co myślicie z tego czegoś, co się Wam wydaje. Byłoby to coś znacznie gorszego, z czegoś zdecydowanie bardziej wyrafinowanego. Pinio ma bloga o horrorach, ale szczegółowy opis tego, co oni zrobiliby z tym oficerem to się nawet na tego bloga nie nadaje.

Problem w tym, że to wszystko nie jest wcale takie proste. Bo prawnicy - a choćby i poseł, mecenas Ryszard Kalisz z SLD - powiadają, że podpułkownik Mąka prawa nie złamał. Bo prawo przewiduje możliwość udostępnienia materiałów ze sprawy karnej w sprawie cywilnej. Rzecz jasna za zgodą prokuratury. A prokuratura mogłaby uznać, że w sprawie pułkownika Mąki podsłuchy się należą a w sprawie kolesia od rozwodu nie. Bo sprawa Mąki jest ważniejsza a kolesia nie. I koleś mógłby śledczym nagwizdać (albo nadmuchać co najwyżej).

Rzecz w tym, że osobiście nie spotkałem się nigdy z taką sprawą żeby podsłuchy były wykorzystywane już nie tylko do innej sprawy karnej niż była na nie zgoda, ale i do innej sprawy cywilnej. Bo czy to nie jest jakaś paranoja, ze bez dodatkowej zgody sądu prokuratura nie mogłaby na podstawie tych podsłuchów oskarżyć Sumlińskiego o dowolne inne przestępstwo a może je - bez jakiejkolwiek sądowej kontroli - przekazywać do sprawy cywilnej. Obawiam się, że takiej sprawy jeszcze w Polsce nie było. I, że znowu Sąd Najwyższy będzie musiał rzecz całą ocenić i napisać czy tak wolno robić czy nie.

Ja tam Sądem Najwyższym nie jestem, tylko prostym dziennikarzem. Ale mnie się to wszystko kompletnie, ale to kompletnie nie podoba.

Pozdrawy
Marcin Rybak Polska Gazeta Wrocławska

Wpis Marcina ukazał się też na jego blogu.

Etykiety: , , , , , , ,

24.8.09

Wrocław - miasto coraz bardziej prowincjonalne?

Ostatnie informacje dotyczące Wrocławia i oszczędności finansowych zaskakują! Trzy kompletne porażki w ciągu zaledwie kilku dni zmobilizowały mnie do napisania tego tekstu.

Zaczęło się w ubiegłym tygodniu od wywiadu w Gazecie Wyborczej Wrocław z wiceprezydentem Wrocławia Jarosławem Obremskim. Sprawa wydaje się być banalna. Kasia Lubiniecka rozmawiała z samorządowcem o basenach. Każdy z mieszkańców Wrocławia narzeka na ich brak. Jeden aquapark (zbudowany z wielkim trudem - czytaj tutaj) na 1200 osób problemu nie rozwiąże. Zresztą, jak wynika z wywiadu, jego otwarcie wiązało się z zamknięciem pobliskich pływalni otwartych. Jarosław Obremski przyznaje bezradnie, że miasta nie stać na budowę nowych odkrytych basenów (tłumaczy nawet, że to pogoda nie sprzyja tego typu inwestycjom). Ba. Mówi nawet, że miasta w przyszłym roku nie będzie stać na remont tych obiektów, które już są. O basenie przy ulicy Harcerskiej wiceprezydent mówi:
"Jego remont byłby bardzo kosztowny. Nie ma decyzji, że nie będziemy go remontować, ale na pewno remont nie wchodzi w grę w roku 2010".
Wiceprezydent dodaje także, że "Wydaje mi się, że aquapark przejął funkcję zamkniętych basenów na Oporowie, Ślężnej i Brochowie. Świadczą o tym kolejki przy kasach".

Ciekawe czy pan prezydent był w wakacje w aquaparku? Czy widział te gigantyczne kolejki, dochodzące do parkingu. Czy czekał godzinę na wejście? Ja miałem okazję (ostatnią w niedzielę) kilka razy zrezygnować z kąpieli. A jeszcze dodatkowo teraz, w szczycie, rozpoczyna się remont części parku wodnego.

Pozostawmy baseny. Dzisiaj w Gazecie Wyborczej Wrocław ukazał się artykuł o ograniczeniu liczby tramwajów i autobusów miejskich we Wrocławiu. Będą one jeździć rzadziej. Dla oszczędności (komentarz Marka Zoellnera na ten temat tutaj). Paweł Czuma, szef biura prasowego magistratu mówi:
"Pracownicy wydziału transportu liczyli pasażerów na węzłach komunikacyjnych. Prosili ich też o wypełniane ankiet. Z tych badań wynikło, że wielu wrocławian nie wraca bezpośrednio po pracy do domów. Zostają w centrum na zakupach lub spotykają się ze znajomymi. Nie ma więc potrzeby dawać więcej tramwajów, bo jeżdżą prawie puste. (...) Dawne godziny szczytu były pozostałością po PRL-u. Teraz ludzie jeżdżą do pracy także na godz. 9. Na szóstą już chyba nikt nie chodzi".

Pawłowi radzę wybrać się rano na przystanki MPK. Zobaczy czy nikt wtedy do pracy nie jeździ i ile trzeba na tramwaj czy autobus czekać. Kompletnie zakorkowane miasto, skazane na liczne, nieskoordynowane ze sobą remonty drogowe, którego władze namawiają na korzystanie z komunikacji miejskiej czy rowerowej, teraz ograniczają liczbę połączeń. Gdzie w tym sens??? O reakcji mieszkańców poczytajcie i posłuchajcie tutaj.

Kolejna sprawa, która mnie dzisiaj poruszyła to decyzja Ministerstwa Infrastruktury w sprawie jednej z działek, na której ma zostać wybudowana pętla tramwajowa przy nowym stadionie piłkarskim na Maślicach (szykowanym na Euro 2012). Decyzja niekorzystna dla miasta. Cóż pozostaje zakrzyknąć "Houston mamy problem!". Może nie trzeba było tak arogancko traktować rodzinę Krzywdów, właścicieli terenu? I dyskretnie wynegocjować korzystną dla obu stron cenę? A nie straszyć ABW (czytaj tutaj)?

I na koniec. Przy tych wszystkich doniesieniach wcale mnie już nie dziwi negatywna decyzja magistratu ws. reaktywacji koszykarskiego Śląska Wrocław. Mimo deklaracji magistrat wycofał się z obietnicy pomocy (czytaj tutaj o staraniach kibiców i poparci dla ich dążeń).

Sytuacja finansowa miasta musi być naprawdę dramatyczna skoro obcina się wydatki na komunikację miejską. A może niepotrzebne były wydatki na Sylwestra w rynku czy na fontannę na Pergoli za 20 milionów złotych (więcej czytaj tutaj)? Pozostaje oczywiście pytanie o wart ponad 700 milionów złotych stadion na Euro 2012. Czy warto? Czy ten monstrualny obiekt będzie wykorzystywany po Mistrzostwach Europy? Czy ligowe mecze piłkarzy Śląska ściągną kilkadziesiąt tysięcy ludzi? Mam nadzieję, że tak. Na razie stadion przy Oporowskiej jest pełen na każdym meczu. No ale to tylko 8 tysięcy kibiców. Czy ich liczba nie zmniejszy się po kolejnych porażkach drużyny Ryszarda Tarasiewicza? Aż dziw bierze czemu klub, który kupił Solorz - jeden z najbogatszych Polaków, nie dokonał żadnych poważnych wzmocnień w tym sezonie! Nie zależy mu na dobrych wynikach już w tym sezonie?

Prezydent Rafał Dutkiewicz, który chciał być prezydentem wszystkich Polaków (jako lider Stowarzyszenia Polska XXI) jak widać nie radzi sobie z rządzeniem własnym miastem. Czy mieszkańcy wystawią mu rachunek w najbliższych wyborach?

dopisek z 31.08 .
"Dobry" prezydent wrócił z urlopu i odwołał zapowiadane cięcia w komunikacji miejskiej (czytaj tutaj).

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

23.7.09

Prokuratura cenzuruje ABW, CBA i policję

Policja, CBA czy ABW nie będą mogły już udzielać informacji na temat prowadzonych przez siebie działań bez zgody prokuratury. To, co obserwujemy od kilkunastu miesięcy, a dokładniej od przejęcia władzy przez PO, teraz nabiera cech formalnych. Ministerstwo Sprawiedliwości coraz bardziej ogranicza mediom dostęp do informacji.

Najpierw Prokuratura Krajowa zakazała pokazywania dziennikarzom aktów oskarżenia, co było absurdalnym zakazem, bo z ich treścią mogli się zapoznać w sądach (oczywiście za zgodą sędziego). Zresztą, nawet jeśli sąd nie zgodził się, to i tak poznawaliśmy kontent w czasie procesów :-) Dlatego, taki zakaz jest absurdalny i ogranicza wolność mediów.

Teraz, prokurator krajowy Edward Zalewski (pisałem o jego awansie tutaj) - dotąd chętnie występujący w mediach, zwłaszcza w kontekście tematu korupcji w polskim futbolu kiedy był szefem wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej we Wrocławiu - wysyła do służb pismo, w którym przypomina, że zgodnie z prawem to prokurator - jako "gospodarz śledztwa" - wyraża zgodę na rozpowszechnianie informacji ze śledztwa przez policję, CBA czy ABW (jako pierwszy napisał o tym Dziennik). I teraz uwaga: służby te mają zwracać się pisemnie o taką zgodę. Rzecznik prokuratora powiedział Polskiej Agencji Prasowej: "To nie jest żadne nałożenie kagańca; chodzi o przypomnienie zasad prawa i zapewnienie mediom dostępu do informacji ze śledztwa zgodnie z prawem".

I teraz prokuratorzy będą decydować o tym co przekazywać mediom, a podlegają prokuratorowi krajowemu z nadania politycznego, nominowanego przez ministra sprawiedliwości, przedstawiciela rządzącej partii.

A może chodzi o to aby o przedstawicielach swojej partii, występujących w jakiś śledztwach nie mówić, a nagłaśniać zatrzymania działaczy opozycji? (ostatnio pojawiły się np. materiały dotyczące Pawła Piskorskiego) Przez lata nic, a nagle kiedy ożywia się w sferze polityki, do tego odchodzi z PO Andrzej Olechowski, potencjalny kandydat na prezydenta i rywal Donalda Tuska, pojawiają się przecieki. Nawet takie sprzed kilku lat (czytaj tutaj).

Nie odnosi się to tylko do obecnego rządu. Bo każda władza może mieć takie pokusy.

Dodatkowo, rzecznik prokuratora generalnego Katarzyna Szeska w rozmowie z PAP przypomina dziennikarzom, że zgodnie z obowiązującym prawem prasowym, na ujawnienie w mediach wizerunku lub danych osobowych osoby podejrzanej musi się zgodzić ona sama.

A czy pani prokurator słyszała o zgodach sądu na ujawnianie wizerunków i danych personalnych oskarżonych? Czy w takich przypadkach też muszą się zgodzić sami oskarżeni? Skąd taka nagła dbałość o przestępców?

Etykiety: , , , , , , , , ,

16.7.09

Nazistowskie pamiątki w polskim sklepie internetowym

Niemcy założyli sobie sklepik z nazistowskimi pamiątkami na polskim portalu. O portalu catalogue.lap.pl napisał jakiś czas temu jako pierwszy Marcin Rybak z Polski Gazety Wrocławskiej.
Od tego czasu czekałem na rozwój wydarzeń. Czy ktoś będzie interweniował i sklepik zniknie z sieci. Można w nim kupić na przykład sztandary ze swastykami, złoty posążek Adolfa Hitlera (na zdjęciu), a także medale, odznaczenia, mundury, noże itd. Wiadomo, że klientami sklepiku są Niemcy bo w ich kraju sprzedaż nazipamiątek (ale i ich posiadanie) jest zabronione. A w Polsce nie. Niedawno prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie produkcji tego typu pamiątek we Wrocławiu (czytaj tutaj). Ale podczas śledztwa ABW wpadła na trop sklepiku. To właśnie od wrocławskiego producenta pochodziła część wystawianych tam towarów. Sprawą natychmiast zainteresowały się niemieckie organa ścigania. Ale efektów ich pracy jeszcze nie widać.

Tymczasem Sejm pracuje nad wprowadzaniem zakazu produkcji i sprzedaży w Polsce tego typu materiałów. Projekt przygotowała była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa. Ciekawe jak na to zareagują miłośnicy militarów, zbieracze pamiątek i historycy.

Etykiety: , , , , , , ,

2.6.09

Interesy irańskiego biznesmena pod lupą ABW

Prawdziwy nalot ABW na firmy należące do irańskiego inwestora Ali Dadressana. Tajne śledztwo w tej sprawie agenci prowadzą wraz z Prokuraturą Apelacyjną we Wrocławiu.
Dzisiejszego ranka agenci wkroczyli do siedzib spółek deweloperskich w kilku miastach w Polsce. Jednak informacja o przeszukaniach przeciekła do mediów dopiero po południu.
Pod wrocławską firmą Verity Development natychmiast pojawił się tłum dziennikarzy. Nic dziwnego - Ali Dadressan - to postać we Wrocławiu bardzo znana, a dokonywane przez niego zakupy nieruchomości budziły spore emocje.
Ochroniarze skutecznie uniemożliwili wejście mediom do biura developera. Co więcej jakiś tajemniczy człowiek, przedstawiając się (ale nie legitymując) jako szef ochrony zażądał abyśmy opuścili podwórko na którym staliśmy. Nie miał jednak siły przebicia...Co chwilę pod budynek podjeżdżały kolejne samochody ABW, a agenci wynosili z nich kartony i komputery. Kilka razy także podjechały samochody z pizzerii. Przywieźli tych pizz chyba ze 20. No ale nie o tym miało być :-)

Ali Dadressan to tajemnicza postać. Tak pisał o nim kilka lat temu w Super Expresie Jacek Harłukowicz:
"Przez ostatnie półtora roku zainwestował w Polsce co najmniej kilkaset milionów zł. Kupuje najdroższe kamienice i grunty we Wrocławiu, Łodzi i Krakowie. Tajemniczy Ali Dadressan, jeden z najostrzej inwestujących w Polsce biznesmenów.

Za tym tajemniczym inwestorem stoi potężny islamski fundusz finansowy DMI Trust, wymieniany w kontekście poparcia udzielanego terrorystom z Al-Kaidy. W Krajowym Rejestrze Sądowym widnieją cztery spółki ze słowami Verity i Development w nazwie. Trzy z nich zarejestrowane we Wrocławiu, jedna w Krakowie. Ich nazwy różnią się kilkoma szczegółami, ale we wszystkich udziałowcami są dwaj obywatele Wielkiej Brytanii: Ali Dadressan, na stale zamieszkujący w Genewie, w Szwajcarii i Abbas Jafarian, zamieszkały w Londynie. Spółkami kierują poprzez pełnomocników - dwie dolnośląskie prawniczki.

Ali Dadressan to postać tajemnicza. Absolwent University of London. Mający za sobą prace w kilku instytucjach finansowych. Obecnie jest dyrektorem ds. inwestycji zagranicznych funduszu DMI Trust. I - jak udało nam się potwierdzić - to właśnie DMI Trust tak naprawdę stoi za gigantycznymi inwestycjami w polskie działki i kamienice".

Ali Dadressan kupował ale nie budował - pisała dwa lata temu w Gazecie Wyborczej Agnieszka Czajkowska.

Dzisiaj iracki przedsiębiorca mówił, że jest dużym inwestorem, prowadzi duże inwestycje i nie dziwi się, że państwo go sprawdza. Tym bardziej, że jak sam stwierdził, jest muzułmaninem.

A śledczy milczą. Nie chcą ujawnić czego dotyczy śledztwo.

Możemy tylko przypuszczać, że kwestia wyznawanej wiary nie ma z tym nic wspólnego.

Wieczorem Ali Dadrassan (na zdjęciu sprawdza jak wypadł w telewizyjnym nagraniu Marcina Brodowskiego) wydał oświadczenie dla mediów:

"Działając w imieniu Verity Development sp. z oo z siedzibą we Wrocławiu oświadczam, że spółka, tak jak każdy inny podmiot, zobowiązana jest do udostępniania informacji właściwym organom działającym na podstawie przepisów prawa. Nie mając nic do ukrycia spółka dotychczas współpracowała współpracowała z organami kontroli i w żaden sposób nie utrudniała prowadzonych czynności i zamierza kontynuować politykę opartą na otwartości i przejrzystości działań.
Wzmożone zainteresowanie organów państwa działalnością spółki Verity Development sp. z oo spowodowane jest prawdopodobnie znaczną ilością inwestycji podejmowanych przez spółkę jak również pochodzeniem osób zarządzających oraz inwestorów.
Oświadczamy również, że spółka w ciągu kilku dni powróci do podejmowania zwykłych czynności wobec swoich klientów i kontrahentów i jej sytuacja jest w pełni stabilna.
Ali Dadressan"

W środę swoje oświadczenie wydała wrocławska Prokuratura Apelacyjna:
"Wydział V do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu nadzoruje śledztwo powierzone do prowadzenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Delegatura we Wrocławiu w sprawie dotyczącej podejrzenia prania pieniędzy. W toku tego postępowania w dniach 2-3 czerwca 2009 roku, na terenie Wrocławia i innych miast, zostały wykonane przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego niezbędne czynności procesowe w kilku podmiotach gospodarczych oraz kancelariach prawnych, mające na celu zabezpieczenie materiału dowodowego, między innymi w postaci dokumentów i nośników danych informatycznych. Dowody te zostaną poddane analizie, której wyniki - łącznie z innymi ustaleniami śledztwa - umożliwią weryfikację tezy o praniu pieniędzy.
Na obecnym etapie prowadzonego postępowania przygotowawczego nie dokonano czynności zatrzymania osób i nie wydano postanowień o przedstawieniu zarzutów".

A w czwartek kolejne oświadczenie. Tym razem Ali Dadressana:
"OŚWIADCZENIE PRASOWE

W związku z odbywającą się kontrolą działalności Verity Development oświadczam, że zarządzana przeze mnie firma prowadzona jest zgodnie z prawem polskim. Źródła jej finansowania pochodzą ze środków Banku Shamil oraz niezależnych, zagranicznych inwestorów, ukierunkowanych na rozwój rynku nieruchomości w Polsce. Bank Shamil, jako instytucja finansowa, podlega kontroli prowadzonej przez niezależne, międzynarodowe firmy audytorskie (m.in. ProcewaterhouseCoopers), które rokrocznie potwierdzają rzetelność działalności Banku.

Potencjalnych przyczyn wzmożonego zainteresowania organów państwa działalnością spółki Verity Development Sp. z o.o. dopatrujemy się w dużej skali inwestycji podejmowanych przez spółkę w krótkim czasie (od 2005 roku spółka zainwestowała na rynku polski ok. 105 mln Euro) oraz udziałem w niej zagranicznego kapitału.

Spółka Verity Development podlegała do tej pory kilku kontrolom prowadzonym przez organy państwowe, które wykazały brak jakichkolwiek nieprawidłowości w działalności firmy. Jesteśmy pewni, że podobnym efektem zakończy się także obecna kontrola.

Oświadczam również, że zaistniałe okoliczności nie wpływają w żaden sposób na współpracę oraz zobowiązania wobec naszych Klientów i Kontrahentów, a sytaucja spółki jest stabilna.

Kontynuując politykę otwartości oraz dialogu, pozostajemy otwarci na udzielenie informacji i odpowiedzi na pytania dotyczących naszej działalności.

Pytania prosimy kierować do Izabeli Lipkowskiej.

Ali Daddresan
CEO Verity Develiopment"

p/s w czasie wtorkowego przeszukań w siedzibie Verity Development kilka budynków dalej (przy ulicy Św. Antoniego) mieliśmy okazję obserwować akcję strażaków, którzy przyjechali na wezwanie do dymu wydobywającego sie z okna jednego z mieszkań. Na szczęście nic
g
roźnego się nie stało 8-)

Etykiety: , , , , , , , ,

19.5.09

Superwizjer TVN: niechlubna przeszłość Edwarda Zalewskiego?

Superwizjer TVN (tu zapowiedź programu) pokazał wczoraj program dotyczący prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego (tu pisałem o jego nominacji). Wytyka mu przeszłość prokuratorską w czasach PRL.

O tym, że dziennikarze Superwizjera kręcą materiał na temat Edwarda Zalewskiego wiadomo było od kilku tygodni. Pojawili się wówczas w Legnicy i wypytywali o obecnego prokuratora krajowego. W programie wytknęli m.in., że wydał zgodę na widzenie funkcjonariusza SB (czy jak podają media na przesłuchanie) ze Stanisławem Śniegiem - znanym wówczas opozycjonistą z Lubina. To jedyny dowód jaki znaleźli na ten temat. Cóż trudno było się spodziewać, że prokurator pracujący w tamtych czasach nie maczał w niczym rąk, a mało było takich ludzi jak wrocławski prokurator Janusz Jaroch, który odszedł z pracy (o ile się nie mylę)14 grudnia 1981 roku. Ale to tylko jeden dokument.

Ale nie o tym chciałem. Edward Zalewski od początku lat 90. prowadził śledztwo w sprawie pacyfikacji manifestacji lubińskiej w 1982 roku (pisałem o tym kilka razy). Jeżeli przez te kilkanaście lat, które doprowadziły do oskarżenia i skazania trzech ówczesnych oficerów MO i ZOMO, nikt nie wyciągnął nic poważnego na tego prokuratora, to może po prosty nic takiego nie było? Ludzie z regionu legnickiego znali go bardzo dobrze. Był szefem legnickiej prokuratury okręgowej.

Druga rzecz- z programu nie wynika czy agenci ABW byli we wrocławskim IPN i u Stanisława Śniega przed nominacją czy po (chyba, że przegapiłem tę informacje). Czy -w domyśle- Zalewski ich wysłał (i po co?), czy może też sprawdzali go jako przyszłego ważnego urzędnika państwowego.

I trzecia sprawa, która się nasuwa. Skoro zniszczono akta w prokuraturze, to czemu nie sprawdzono czy nie ma ich w sądach, gdzie także powinny trafić?

Choć oczywiście to wszystko co pokazał Superwizjer robi wrażenie. Ale tylko początkowo. Później analiza programu trochę jego treść weryfikuje. Choć oczywiście kompromitująca była dla Edwarda Zalewskiego sprawa nominacji prokuratora Leszka Pruskiego do ministerstwa sprawiedliwości (oskarżał w dwóch procesach opozycjonistów z lat 80.) Pojawił się też dziwny ministerialny awans prokuratora Andrzeja Kaucza z Wrocławia, który także oskarżał opozycjonistów w latach 80. (no ale tego broni nawet Władysław Frasyniuk). Do tej pory nie słychać też aby prokurator Zalewski zabrał głos w sprawie dwóch wrocławskich prokuratorów, którzy złożyli zawiadomienie o przestępstwie na swoją przełożoną (tu pisałem o tym).

I żeby nie było wątpliwości. Nie mam żadnych powodów by bronić Edwarda Zalewskiego. Zawodowo nasz kontakt urwał się jak wyjechał z Wrocławia do Warszawy, a umówiony wywiad przesunęła jego rzecznik o miesiąc...

p/s refleksje o programie naszły mnie po rozmowie z Marcinem Rybakiem z Polski - Gazety Wrocławskiej (tu jego blog). Warto przeczytać jego artykuł na ten temat.

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

12.5.09

Czy na Dolnym Śląsku działał gang nazistów?

To prawdopodobnie pierwsza tego typu sprawa w Polsce. Dwaj mężczyźni zatrzymani przez ABW za produkcję i rozklejanie plakatów rasistowskich usłyszeli zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej.

Do tej pory śledztw w sprawie rasistowskich incydentów, pobić, a nawet zabójstw było wiele. Ale o ile się nie mylę w żadnym przypadku (nawet słynnej sprawy red watch) nie postawiono takiego zarzutu. Jak wyjaśniał mi dzisiaj prokurator Jakub Przystupa grupa ta miała zajmować się: "popełnianiem przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu, szczególnie propagowaniem totalitarnego ustroju państwa i nawoływaniem do nienawiści na tle różnic narodowościowych". Tymczasem ABW zapowiada, że mogą być kolejne zatrzymania. Plakaty, o których wspomniałem były rozklejane we Wrocławiu i Bolesławcu w kwietniu. Zdjęcie jednego z nich opublikowała Gazeta Wyborcza Wrocław przy okazji artykułu Magdy Piekarskiej (Zresztą GW prowadzi cały cykl artykułów pod hasłem "Wrocławianie jesteśmy rasistami", o rasizmie w Kamiennej Górze z kolei można dzisiaj poczytać na portalu Radia Wrocław).

Pozostaje pytanie czy ta sprawa może zaszkodzić wizerunkowi Wrocławia jako miasta spotkań, w którym miesza się wiele kultur. Paweł Czuma z Urzędu Miasta nie chciał skomentować takich informacji. Powiedział jedynie a'propos plakatów, które w kwietniu zawisły na przystankach MPK: "Do tego typu zjawisk dochodzi incydentalnie. na szczęście jak widać na tym przykładzie odpowiednie służby działają na tyle sprawnie, by wykryć sprawców i doprowadzić przed sąd. Jedyne co można zrobić to kibicować im żeby było tak dalej".

Dalej idzie w swoim komentarzu pełnomocnik wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości narodowych. Dariusz Tokarz komentuje tę sprawę tak: "Każdy taki wypadek, każdy taki przypadek nienawiści w stosunku do innych osób, do propagowania treści, które zawierają w sobie pierwiastek takiej nienawiści powodują, że uszczerbku doznaje wizerunek miasta i regionu, który propagowany jest jako region wielokulturowy, przyjazny dla wszystkich, otwarty na innych. Coraz więcej osób, cudzoziemców przedstawicieli różnych mniejszości będzie u nas zamieszkiwało, przebywało. Każdy taki wypadek zorganizowanej, jak twierdzi prokuratura, akcji propagującej treści nazistowskie uderza w nasz wizerunek".

Myślę jednak, że ta sprawa nie wpłynie zbytnio na wizerunek Dolnego Śląska, choć pokazuje, że problemu nie można lekceważyć...

Etykiety: , , , , , , , , ,

17.4.09

Oszczędności w ABW?

Wiosna sprzyja pieszym wycieczkom. A podczas miejskich wędrówek można zaobserwować wiele ciekawych rzeczy, tak jak wczoraj np. zamieściłem zdjęcia z witryny sklepu w centrum miasta.

Dzisiaj przechodząc obok ABW zaobserwowałem, że agentom chyba obniżono pensje. A może prowadzą zdrowy tryb życia? Zobaczcie sami...

Etykiety: , , ,

9.2.09

Bezsensowne śledztwo

Od rana dzisiaj media trąbią o śledztwie w sprawie zabicia polskiego inżyniera w Pakistanie. Powołując się na wypowiedź ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który zapowiedział wydanie za podejrzanymi terrorystami listów gończych - krajowego i międzynarodowego.

"Teraz, gdy już nie możemy uratować naszego rodaka, przynajmniej będziemy starali się ukarać winnych tej zbrodni. Pamiętajmy, że winnymi morderstwa są mordercy. Nikt inny. Popełniono zbrodnię, a więc musi być dochodzenie, poszukiwanie winnych, jeśli da radę, to ich postawienie przed wymiarem sprawiedliwości i ich przykładne ukaranie" - powiedział Radosław Sikorski (cytat za PAP).
Nie wiem czy minister naprawdę wierzy, że możliwe jest znalezienie winnych, a pomogą w tym wydane listy gończe?
To nie pierwsze takie śledztwo. Kilka lat temu emocjonowaliśmy się poszukiwaniem porywaczy Jerzego Kosa, uprowadzonego w Bagdadzie, a później oswobodzonego przez żołnierzy amerykańskich. Śledztwo zawieszono kilkanaście miesięcy temu. Czekamy aż cudem podejrzani znajdą się na terytorium Polski by ich zatrzymać.
Teraz toczy się śledztwo ws porwania saudyjskiego tankowca "Sirius" z dwoma Polakami na pokładzie. Już widzę jak dzielni agenci ABW zatrzymują somalijskich piratów.

Rozumiem, że śledztwa takie trzeba wszcząć, choć są one z góry skazane na porażkę. Czy jednak nie szkoda pieniędzy i energii polskich prokuratorów?
Nie potrafimy znaleźć zabójców byłego komendanta głównego Marka Papały czy ustalić wszystkich okoliczności zabójstwa Krzysztofa Olewnika, a zabieramy się za ściganie porywaczy z Pakistanu, Iraku czy Somalii.

Etykiety: , , , , , , , ,

16.12.08

Produkcja nazistowskich pamiątek będzie zakazana?

Prace nad projektem zmian w kodeksie karnym autorstwa PiS rozpoczyna Sejm. To efekt artykułu Polski Gazety Wrocławskiej, która ujawniła wrocławską fabrykę nazistowskich pamiątek.

Za produkowanie nazistowskich i komunistycznych gadżetów będzie grozić nawet do dwóch lat więzienia. Nie będzie można też nimi handlować w internecie. Projekt zmian stworzyła posłanka PiS, była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa. Po tym jak Marcin Rybak z Polski - Gazety Wrocławskiej ujawnił, że we Wrocławiu są produkowane takie przedmioty okazało się, że nie jest to zabronione. ABW zabezpieczyła co prawda tysiące takich odznaczeń, medali i plakietek ale zarzutów właścicielowi zakładu nie postawiła.

Pozostaje oczywiście pytanie czy jest sens zakazywania takiej produkcji. Nabywcy twierdzą wszak, że są kolekcjonerami, z drugiej strony co to za zbieracz, który kupuje podróbki a nie szuka dostępu do oryginałów. Są tu wątpliwości podobnie jak z wydawaniem Mein Kampf Adolfa Hitlera. Wydawcy łamią zwykle prawo autorskie, bo niemiecki land, do którego prawa należą nie zezwala na drukowanie biblii faszystów. Proces w tej sprawie toczy się we Wrocławiu (czytaj o tym tutaj).

Etykiety: , , , , , ,

2.9.08

ABW na tropie faszystowskich gadżetów

Dziennik Polska – Gazeta Wrocławska napisał dzisiaj o wrocławskim producencie faszystowskich gadżetów. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Prokuratura wszczęła śledztwo z paragrafu dotyczącego publicznego propagowania faszyzmu, a ABW wkroczyło do wskazanej firmy.

Gazeta Wrocławska relacjonuje:
„(...)Z naszych informacji wynika, że od kilku lat regularnie przyjeżdża po te wyroby obywatel Niemiec. Niewiele o nim wiadomo. Ma na imię Udo, pochodzi ze wschodnich landów, czyli z terenów dawnego NRD. Przyjeżdża dużym mercedesem kombi. Dodajmy, że w jego kraju nie tylko produkcja czy sprzedaż, ale samo posiadanie podobnych pamiątek jest przestępstwem (...)”.

(tutaj możecie przeczytać cały artykuł, a tu posłuchać autora artykułu Marcina Rybaka).

Rzecznik prokuratury Małgorzata Klaus wyjaśniała nam dzisiaj (tutaj możecie posłuchać jej wypowiedzi), że sprawa nie jest prosta. Producentowi nazistowskich gadżetów trzeba udowodnić, że propaguje faszyzm. Jeżeli robi to tylko dla zysku - zarzutów nie będzie.
Podczas rewizji ABW zabezpieczyła kilka kilogramów różnego rodzaju znaczków i odznaczeń. Może też tak się stać, że firma upadnie, a za kilka – kilkanaście miesięcy śledztwo zostanie umorzone. Niedawno mieliśmy do czynienia z podobną sprawą dotyczącą wydania Mein Kampf. Wydawca został oskarżony o złamanie praw autorskich Bawarii (region nie wydaje nikomu zgody na publikowanie książki Hitlera). Marek S. z wydawnictwa XXL został uznany za winnego, ale wymierzenie kary zawieszono. Sąd jednak ten wyrok uchylił i proces będzie toczył się na nowo.

Wracając do nazistowskich medali. Oczywiście można uznać, że kolekcjonerzy mają prawo zbierać co chcą. Rzeczywiście: trudno zabronić komuś kolekcjonowania zabytkowych przedmiotów. Ale takie zbiory chyba jednak powinny się opierać na oryginałach, a nie masowo produkowanych podróbkach, które dodatkowo hurtowo sprzedaje się do Niemiec.... Jak widać wielki świat podróbek zdominował również wielbicieli pamiątek po faszyzmie.

Etykiety: , , , , , , ,

8.8.08

Prokuratura nie odpuszcza: Sumliński ma iść do aresztu

Prokuratura nadal uważa, że (podejrzany o protekcję) dziennikarz Wojciech Sumliński ma iść do aresztu. W natłoku dzisiejszych informacji mało kto zauważył depeszę PAP o stanowisku śledczych. Tydzień temu wszyscy (w tym 5W) pisali o jego próbie samobójczej...

Kto by zauważył taką informację, gdy w Czechach rozbił się pociąg z Polakami, w czerwonym (od krwi Tybetańczyków) Pekinie rozpoczynają się igrzyska olimpijskie, Rosjanie bombardują Gruzinów, a w centrum Sopotu wieczorem ABW zatrzymuje Dochnala. Najbliższe dni przynosić będą kolejne newsy, a niezauważony przez nikogo Sumliński spakuje swoje rzeczy i w imię absurdalnego podejrzenia "mataczenia w śledztwie" (jak absurdalne były obawy ucieczki Wąsacza czy zapewne Dochnala) stawi się w areszcie...

A niektórzy jak Latkowski czy Kataryna będą mogli protestować jedynie na swoich blogach, tylko co to da...
I nie bronię Sumlińskiego tylko dlatego, że jest dziennikarzem, ale też dlatego, iż na odległość czuć, że w tej sprawie coś śmierdzi... List dziennikarza, w którym opisuje całą swoją historię możecie znaleźć tutaj. Tu z kolei można podpisać apel w jego obronie, a tu finansowo pomóc.


Etykiety: , , , , , , , , , , ,

Spektakularna akcja ABW

Spektakularne akcje CBA czy ABW w czasie rządów PiS wielokrotnie były krytykowane przez media. Wielokrotnie podawano przykłady doktora G. czy innych lekarzy. Wczoraj w spektakularny sposób (już za rządów PO) na tzw Monciaku w Sopocie funkcjonariusze ABW zatrzymali Marka Dochnala (który przesiedział w areszcie 3,5 roku!).

„(...) Dochodziła godz. 22, gdy najpopularniejszym miejskim deptakiem na ulicy Monte Cassino zjechała w stronę morza furgonetka na sygnale. Z piskiem opon zatrzymała się przed restauracją Dom Sushi w kamienicy Trzy Gracje.
Trzech funkcjonariuszy ABW w kamizelkach kuloodpornych z długą bronią podeszło do stolika, przy którym siedział Marek Dochnal z żoną i dwoma innymi osobami. Nie zakładali mu kajdanek. Wsiedli do samochodu i odjechali (...)".

Tak opisuje zatrzymanie Dziennik.

Ciekawe – centrum Sopotu, kamizelki kuloodporne, długa broń, przed 22. I nikt nie grzmi. Nie krzyczy, że można było wysłać wezwanie itd. itp. Co ciekawe według tego opisu do zatrzymania doszło przed 22. a jak wiadomo do zatrzymań między 22 a 6 dochodzi tylko w wyjątkowych sytuacjach. Co więc się stało wczoraj ?

ABW wydała oświadczenie w tej sprawie:
" (...) Zatrzymania miały miejsce w związku z uzyskaniem przez ABW informacji dotyczących podjęcia przez wymienione osoby działań zmierzających do nielegalnego opuszczenia kraju przez Marka D., na podstawie sfałszowanych dokumentów jednego z krajów strefy Schengen. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego stanowczo dementuje insynuacje, jakoby zatrzymanie odbyło się demonstracyjnie, z użyciem siły. W zatrzymaniu nie uczestniczyła formacja antyterrorystyczna, funkcjonariusze nie używali długiej broni. Czynności przeprowadzono w sposób profesjonalny i dyskretny, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego".


Etykiety: , , , , , ,