31.10.09

Zbigniew Chlebowski rozpoczyna kontratak

Kilka tygodni czekaliśmy na to by Zbigniew Chlebowski odpowiedział na stawiane mu zarzuty i wyjaśnił swoją rolę w tzw. aferze hazardowej. Dzisiaj wywiad z byłym przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej publikuje dziennik Polska.

Z Chlebowskim rozmawiają Anita Werner i Paweł Siennicki. Rozpoczynają z "grubej rury". Pytają o to ile razy polityk PO płakał ostatnio i czy chciał popełnić samobójstwo. Taaak. Myślę, że to najważniejsze pytania. I otrzymują ważne odpowiedzi:
"Tyle razy, ile przez ostatni miesiąc, to jeszcze nigdy w życiu nie płakałem".
"
Tak, miałem takie myśli" - to na pytanie o myśli o samobójstwie.

Zresztą taki jest tytuł wywiadu "Tak, myślałem o samobójstwie".
Poruszeni tymi wyznaniami czytelnicy zapewne mniejszą wagę przyłożą już do prób wyjaśnienia roli Zbigniewa Chlebowskiego w tzw. aferze hazardowej. I nie będą zwracać uwagi na nieścisłości. A jak już padło pytanie na temat spotkania polityka PO z Ryszardem Sobiesiakiem - biznesmenem z branży hazardowej na cmentarzu to słyszymy znowu chwytającą za serce opowieść o pochowanej siostrze i częstych wizytach na jej grobie:
"Tam jest pochowana moja siostra, która tragicznie zginęła 8 lat temu w wieku 35 lat. Jestem na tym cmentarzu przynajmniej raz w tygodniu. Obok mieszka mój szwagier i jego dwóch synów, jestem ojcem chrzestnym jednego z nich. Powiedziałem do Sobiesiaka: chodź się przejdziemy, a ja przy okazji będę na grobie u siostry".

I jak szczerze współczuję Chlebowskiemu śmierci siostry, o tyle dziwi mnie, że umawia się na spotkanie na cmentarzu z osobą, o której chwilę wcześniej mówił, że uwierała go znajomość z nią, że zabrakło mu asertywności aby powiedzieć jej, że nie chce z nią gadać, że do dzisiaj tego żałuje.
Ja bym takiej osoby nie zabrał na grób mojej mamy, ale cóż, widocznie inne standardy.

Ale Zbigniew Chlebowski nie tylko się tłumaczy. Wyjawia, że z Ryszardem Sobiesiakiem spotykali się także Ryszard Czarnecki i Jerzy Szmajdziński. Broni też Grzegorza Schetyny. Mówi również do kogo ma pretensje:
"Do tych, którzy nie potrafią się wytłumaczyć ze swojej kampanii wyborczej, z tego, co się stało z ich majątkiem, do tych, którzy nie potrafią się wytłumaczyć, dlaczego uczelnia zalegała z ogromnymi sumami płatności za czynsz, bo takie osoby wydają dziś na mnie wyrok".
Nie chce jednak wymienić nazwisk, choć trudno nie domyślić się, że chodzi o jego partyjnych
kolegów Janusza Palikota i Jarosława Gowina, którzy publicznie go krytykowali.
Możemy się więc spodziewać wkrótce reakcji i tych osób.

A to dopiero początek ofensywy Zbigniewa Chlebowskiego - TVN24 już zapowiada na poniedziałek jego wizytę u Moniki Olejnik.

Ciekawe kiedy do życia publicznego wróci Mirosław Drzewiecki.
Ostatnio głośno było o nim jedynie przy okazji rzekomego zawału. W czwartek rano media obiegła bzdurna informacja o ciężkim stanie w jakim się znajduje w szpitalu na Florydzie (czyżby naprawdę były minister sportu jest w USA? Bo podobno widziano go w Polsce...). Informacja pochodziła od innego polityka PO - posła Andrzeja Biernata, który później sam swoje wiadomości dementował. Ale dzięki tym "sensacjom" na chwile zostały "przykryte" inne ważne doniesienia - o umorzeniu śledztwa ws. rzekomego przecieku w aferze gruntowej, a zaraz potem o postawieniu zarzutów byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi ws. samobójstwa Barbary Blidy. `

Etykiety: , , , , , , , ,

26.10.09

Agent Tomek - historia nieznana...

Agent Tomek - najsłynniejszy w ostatnich miesiącach funkcjonariusz CBA, który rozpracowywał m.in. byłą posłankę PO Beatę Sawicką czy celebrytkę Weronikę Marczuk Pazurę był w drugiej połowie lat 90. skazany za udział w wypadku ze skutkiem śmiertelnym - dowiedziało się Radio Wrocław. Sąd skazał Tomasza K. - wówczas funkcjonariusza wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu na karę więzienia w zawieszeniu uznając go za współwinnego wypadku.

Mimo starań nie udało się nam dotrzeć do akt tej sprawy w prokuraturze czy w sądzie. Śledczy tłumaczą się tym, że wyrok się już zatarł, a przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości stwierdzili, że dokumentów trzeba szukać głęboko w archiwum. Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski jednak potwierdza, że informacja o zdarzeniu znalazła się w teczce personalnej byłego funkcjonariusza policji (krótko pracował także w Centralnym Biurze Śledczym). "Wiemy, że pomiędzy rokiem 1997-99 doszło do wypadku drogowego z udziałem tego funkcjonariusza. Przed kierowany przez niego samochód wyjechało inne auto z drogi podporządkowanej. To był wypadek, który był wypadkiem śmiertelnym. Natomiast ten funkcjonariusz także został uznany za współwinnego wypadku. Zarzucono mu niezachowanie należytej ostrożności. Jest to przestępstwo z winy nieumyślnej i dlatego też umożliwiono mu pozostanie w służbie"- mówi Radiu Wrocław inspektor Sokołowski (słuchaj tutaj).
Decyzję w tej sprawie podjął wówczas ówczesny komendant wojewódzki dolnośląskiej policji Adam Rapacki, obecnie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Jego rzecznik Wioletta Paprocka mówi, że Rapacki nie pamięta takiego wydarzenia, ale nie wyklucza takiego zdarzenia, bo podania o pozostawienie w służbie po wyroku sądowym nie były rzadkością.
Nieoficjalnie niektórzy policjanci mówili, że Tomasz K. jechał nieoznakowanym radiowozem chryslerem neonem, a po wypadku, do którego miało dojść na ulicy Hallera na wrocławskich Krzykach, wskazówka prędkościomierza miała wskazywać 160 km/h. Nikt nie jest jednak w stanie podać konkretnej daty. Tych informacji jednak nie udało się oficjalnie zweryfikować z powodu braku dostępu do akt.

Etykiety: , , , , , , , , ,

25.10.09

Kwartalnik Pamięć i Przyszłość o kontrkulturze lat 80.

Od kilkunastu dni jest już w sprzedaży kwartalnik Pamięć i Przyszłość. Na pewno zainteresuje wielu z Was bo można o nim przeczytać o kontrkulturze wrocławskiej z lat 80.

Numer tym bardziej warty kupienia, że udzielają się tam nasi blogerzy 8-)
Łukasz napisał bardzo ciekawy artykuł o wrocławskim punku. A ponieważ wiedzę na ten temat ma bardzo wielką to na pewno warto poczytać chociażby o tym jaki wpływ miał syn Barbary Labudy na rozwój muzycznej wiedzy wrocławskich punkowców, działalności Arka Marczyńskiego i Anteny Krzyku oraz Pomarańczowej Alternatywy (Na Dolnoslazacy.pl możecie przeczytać skrót tego tekstu) .
Ja z kolei piszę (we współpracy z Patrycją) jak wyglądały narodziny punka w małych Ziębicach skąd pochodzę oraz szoku, który stanowiły przenosiny do pobliskiego Wrocławia.
Świetne rozmowy dotyczące lat 80. przeprowadził Igor Pietraszewski z Lechem Janerką (fragment tutaj) i Kamanem z Miki Mousoleum.
Można także przeczytać o Andrzeju Pluszczu, polskich zespołach grających w NRD i ich odbiorze przez tamtejszą publiczność i Stasi, literaturze sf i muzyce niezależnej w sieci (pisałem o tym m.in. tutaj). I dla miłośników historii, ale nie tylko "Notatki czasu wojny" Stefana Turkowskiego (fragment znajdziecie tutaj).

Kwartalnik kosztuje 9 złotych i jest dostępny m.in. we wrocławskich Empikach, salonach Ruchu, ale także pocztowo pod adresem: ahasik@pamieciprzyszlosc.pl.

Etykiety: , , , , , , , , , ,

22.10.09

Szef Sierpnia 80 zatrzymany

Już chyba gorszego dnia prokuratura nie mogła sobie zaplanować. Na zlecenie śledczych z wrocławskiego Psiego Pola policja zatrzymała w Katowicach szef Solidarności- Sierpień 80. Na jutro zaplanowano tymczasem wielką demonstrację w Poznaniu (czytaj tutaj), w której Bogusław Ziętek miał wziąć udział!

Związkowcy już mówią, że są to represje. Wrocławska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie ubiegłorocznego strajku we wrocławskim Fagorze (czytaj tutaj). Zarzuty w tej sprawie usłyszały już trzy osoby - powiedziała prokurator Małgorzata Klaus. Dodała, że ponieważ była konieczność przesłuchania związkowca, który nie zgłaszał się na przesłuchania, wydano nakaz zatrzymania. Bogusław Ziętek ma być przesłuchany w Katowicach przez tamtejszą policję i zwolniony do domu. Prokuratorzy nie chcą ujawnić jaki jest związek Bogusława Ziętka ze strajkiem - wiadomo, że nie było go w tym czasie we Wrocławiu. Niewykluczone, że mógł inspirować organizatorów protestu. Tymczasem związkowcy są oburzeni - Patryk Kosela z
Sierpnia 80 podkreśla, że do zatrzymania doszło na dzień przed strajkiem w zakładach Cegielskiego w Poznaniu. "Przypomina to czarne scenariusze z PRL" - dodaje związkowiec. Patryk Kosela powiedział, że jego związek nie zrezygnuje z radykalnych form protestów.

Oczywiście można się spodziewać, że Ziętek jeszcze dzisiaj po przesłuchaniu zostanie zwolniony i będzie mógł jutro wziąć udział w poznańskim proteście, ale dla wielu związkowców będzie "represjonowanym męczennikiem"- jak to już ktoś określił.

Etykiety: , , , , ,

21.10.09

Oto podstawy porozumienia PiS-SLD

Czołowy ideolog lewicy chwali polski konserwatyzm. Znany prawicowy publicysta wzywa PiS do sojuszu z Włodzimierzem Cimoszewiczem i do zapomnienia o tzw. historycznych podziałach.

Niewiarygodne? A jednak prawdziwe. To dzieje się w tym tygodniu.

Wpierw w "Gazecie Wyborczej" - a potem w Salonie24 - ukazał się tekst Sławomira Sierakowskiego "Szkoda konserwatystów". Redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" de facto wygłasza w nim pochwałę polskiego konserwatyzmu - i to w polemice z Mirosławem Czechem, wszak hard core'owym przedstawicielem środowiska UW/"GW"! (Przedmiotem ich sporu jest książka Rafała Matyi "Konserwatyzm po komunizmie" - stąd odniesienia do Matyi w tekście Sierakowskiego).

Sierakowski pisze m.in.:
Pamięć i refleksja nad błędami przeszłości jest najmocniejszą stroną konserwatystów, za to chyba najsłabszą Czecha... (...)

Bez przemyślenia błędów Aleksandra Halla nie narodzi się w Polsce prawica, która nie będzie albo populistyczną, albo postpolityczną podróbką, tak jak bez przemyślenia (podobnych zresztą) błędów Jacka Kuronia, na które zresztą sam wskazywał, nie powstanie w Polsce lewica.

Konserwatyści, tak jak socjaldemokraci, odeszli od swych idei u początków transformacji, a później byli równo zaskoczeni tym, że ludzie podzielający ich stanowisko w sferze obyczajowej mają odmienne poglądy w gospodarczej. Później można było iść już tylko na zgniłe kompromisy, zawierając doraźne, często egzotyczne sojusze albo na osi światopoglądowej, albo ekonomicznej.
We wtorek wieczorem na stronie internetowej "Rzeczpospolitej" do lewicy zbliżył się Piotr Skwieciński, publicysta od lat kojarzony z polską prawicą, były prezes PAP. Namawia PiS do rozważenia poparcia dla Włodzimierza Cimoszewicza w jego ewentualnym starciu z Donaldem Tuskiem w drugiej turze wyborów prezydenckich.

Skwieciński pisze m.in.:
Wygrana Tuska (...) oznaczałaby symboliczne potwierdzenie pozycji Platformy jako siły dominującej. Dominującej na lata. Byłaby samospełniającą się zapowiedzią zwycięstwa PO w wyborach parlamentarnych. I w istocie między wyborami prezydenckimi a parlamentarnymi musiałoby zajść coś niezwykle dramatycznego, by wynik tych drugich był inny niż tych pierwszych. Wygrana Cimoszewicza byłaby oczywiście symbolicznym końcem marzeń o Polsce bez lewicy – czy to postkomunistycznej, czy to jakiejkolwiek – snutych jeszcze niedawno przez niektórych prawicowych publicystów i polityków. Ale miałaby – z punktu widzenia PiS – jedną kolosalną zaletę. Oznaczałaby odepchnięcie groźby trwałej dominacji Platformy. Co nie byłoby natomiast równoznaczne z powstaniem groźby dominacji lewicy. Ta polityczna opcja jest bowiem, i chyba długo jeszcze będzie, za słaba do tej roli.

A pamiętajmy, że kiedyś, w 1995 roku, kiedy lewica wydawała się jak najbardziej zdolna do zdominowania polityczno-społeczno-gospodarczego krajobrazu kraju, bracia Kaczyńscy potrafili uznać, iż wygrana najpierw SLD, a potem Kwaśniewskiego jest mniejszym złem w porównaniu z możliwością kontynuacji władzy Wałęsy i szukającej wówczas w nim zaplecza Unii Demokratycznej.
Zwróćmy uwagę na pewien niuans: zarówno u Sierakowskiego, jak i u Skwiecińskiego pojawia się środowisko dawnej UD jako negatywny punkt odniesienia.

Ale wzajemne pokłony i snucie pomysłów na taktyczne sojusze to jeszcze mało. Najważniejsza jest wizja. Mocne, ideowe podstawy współpracy PiS z lewicą.

Są? Oczywiście. Znajdziemy je w obu tekstach.

Pisze Sierakowski:
Konserwatyzm, który najbardziej interesuje Matyję, to w gruncie rzeczy te same idee, którymi konserwatyści polscy, począwszy od Stańczyków, zawsze imponowali polskiej inteligencji. To głos wzywający do myślenia kategoriami państwowymi, dyskutowania rozwiązań ustrojowych, analizowania polityki zagranicznej, zastanawiania się nad sposobem wyłaniania elit, wertowania kart dziejów w poszukiwaniu błędów, podejmowania problematyki prawnej i w najogólniejszych ramach gospodarczej. Kluczowym pojęciem w słowniku tego konserwatyzmu nie jest wcale ani Bóg, ani katolicyzm, ani papież, ani nawet tradycja, ale instytucje, praworządność, interes państwa.

To naprawdę nie przypadek, że ulubionym politykiem socjalisty Piłsudskiego był Aleksander Wielopolski, a lewicowej inteligencji - Giedroyc.
Z kolei u Skwiecińskiego znajdziemy taki oto passus:
Poza doraźnie politycznymi istnieją inne jeszcze powody, dla których, moim zdaniem, stratedzy PiS powinni uznawać zwycięstwo Cimoszewicza nad Tuskiem za co najmniej mniejsze zło. Prawo i Sprawiedliwość dzieli z lewicą pogląd na bardzo wiele spraw. Ale są też sfery, które te opcje łączą, a które wyraziście przeciwstawiają natomiast i PiS, i lewicę Platformie Obywatelskiej.

Najważniejsza z nich to stosunek do państwa – jeden z podstawowych dylematów współczesności. Tak Prawo i Sprawiedliwość, jak i lewica uznają państwo za wartość, Platforma przejawia natomiast wobec tej instytucji tendencje likwidatorskie.

Również i z tego punktu widzenia wizja prezydentury Cimoszewicza powinna być dla strategów PiS wizją lepszą niż Tuska lub innego polityka PO.
Tak oto obaj publicyści - mówiąc w zasadzie jednym głosem - kreślą nową linię podziału politycznego: propaństwowość (PiS-SLD) vs. antypaństwowość (PO).

Czy te publicystyczne refleksje przygotowują grunt pod polityczne porozumienie PiS-SLD? Obstawiam, że to całkiem możliwe. Obie partie zawarły już ciche porozumienie w sprawie podziału stref wpływów w mediach publicznych. Od kilku dni jest ono sprytnie podważane przez dziennikarzy, którym nieco bliżej do PO (ich główna teza: PiS wykiwało SLD w podziale TVP, więc w SLD może zaraz dojść do buntu przeciwko obecnemu kierownictwu tej partii). A przecież zarówno w interesie PiS, jak i SLD leży utrzymanie tego mocnego przyczółka.

Zwłaszcza, że na horyzoncie jawi się wariant jeszcze śmielszy. Koalicja rządowa. Z PSL. O tej możliwości pisze w świetnej analizie Krystyna Naszkowska z "Gazety Wyborczej".

Sądzę, że te śmiałe spekulacje stają się tym bardziej prawdopodobne, im mocniejsze są sondażowe notowania Platformy Obywatelskiej, której najwyraźniej nie zaszkodziła niedawna fala głośnych "afer". Żywotnym interesem wszystkich pozostałych partii staje się osłabienie PO.

P.S.: Odpowiadając na uwagi Piotra Czerniawskiego i Piotra Matejczyka uściślam:
- Oczywiście, teksty Sierakowskiego i Skwiecińskiego nie nawołują do utworzenia koalicji PiS-SLD. Ba, tekst Sierakowskiego jest tylko recenzją książki. Żadnemu z autorów nie przypisuję innych intencji od tych, które obaj wprost wyrażają w swoich artykułach.
- Uważam jednak, że idee żyją własnym, autonomicznym życiem, często w oderwaniu od konkretnych autorów i tekstów. Wyłuskuję więc te myśli Sierakowskiwego i Skwiecińskiego, które układają się w zaskakująco spójną, nową całość. I mogą (lecz nie muszą) być inspiracją dla osób poszukujących jakiejś ideologicznej podpórki dla ewentualnego porozumienia PiS-SLD.

20.10.09

Polecam tekst w "Obywatelu"

Czas na chwilę autolansu. W najnowszym numerze kwartalnika "Obywatel" można znaleźć tekst, jaki napisałem wspólnie z Gniewkiem Świechowskim: "E-polityka: kolejna złudna utopia?".

Zaczynamy tak:
Czy kolejną konstytucję napiszą internauci? Nie. Bo nie ma czegoś takiego jak "internauci". I żaden tłum, nawet wyrafinowany technologicznie, nie zmieni sam z siebie ustroju państwa. Ale czy to oznacza, że społeczności internetowe nie wpłyną na kształt demokracji?
Potem napięcie rośnie :)

Zapraszam do lektury "Obywatela". I to zdecydowanie nie tylko ze względu na ten jeden tekst.

19.10.09

Straż dla Zwierząt: adoptujcie zwierzęta przed zimą!

Okazją do nagłośnienia działalności Straży dla Zwierząt są dramatyczne przeżycia dwóch psów. Uratowane przez działaczki Stowarzyszenia pilnie potrzebują domów przed zimą.

Straż dla Zwierząt we Wrocławiu wyrasta na tę organizację, która nie zajmuje się gadaniem o tym jak trzeba pomagać zwierzętom, a działaniem. Miesięcznie jest to kilkadziesiąt interwencji. Po cichu, bez nagłaśniania przez media, bez rozgłosu, dla dobra sprawy. Inspektorzy SdZ nie biorą za swoją działalność pieniędzy (choć moim zdaniem zasługują na to jak najbardziej). Teraz jednak potrzebują pomocy. I dlatego przez te kilka dni wrocławskie media będą zapewne mówić o tym Stowarzyszeniu. A pomoc jest potrzebna. Stowarzyszenie utrzymuje się jedynie z datków. Miasto Wrocław - tak chętnie nagłaśniające swojego różnego rodzaju inicjatywy, przedstawiające się jako Miasto Spotkań, na SdZ nie daje ani grosza. Inaczej niż Warszawa. Cóż wiele razy pisaliśmy o tym, że władze Wrocławia są nastawione głównie na PR. Jednak jeżeli magistrat pomoże Stowarzyszeniu sam tu najchętniej, najgłośniej odszczekam.
Ale wracając do sprawy. Uratowane zwierzaki, po wyleczeniu, muszą trafić do domów nowych właścicieli. SdZ nie może się nimi zajmować za długo, bo niemal każdy tydzień przynosi nowe pobite zwierzę... Dzisiaj usłyszeliśmy historię dwóch psów.
Patrycja Starosta opowiada o małym kundelku znalezionym w rowie przy drodze. Psiak z licznymi obrażeniami (na zdjęciu właśnie z Patrycją) i praktycznie niewidzący wraca do zdrowia i czeka na nowy dom. Kiedy go dzisiaj obserwowałem trudno było nie zauważyć, że przeszedł wiele i potrzebuje nowych troskliwych właścicieli by uwierzyć w dobro ludzi.

Druga historię opowiedziała nam Irenka Lipińska, także inspektorka SdZ. Tym razem chodzi o dużego mieszańca (na zdjęciu z Irenką i lekarzem Wojtkiem Hildebrandem) Astera odebranego właścicielom - sadystom w małej wsi pod Lubinem. Początkowo nieufny - jednak widać, że może pokochać nowego właściciela całym swoim psim serduszkiem... Historii obu psów możecie wysłuchać w opowieściach Patrycji i Irenki na portalu Radia Wrocław.

I teraz jak możecie pomóc Straży dla Zwierząt:

Telefony do Straży dla Zwierząt: 0781 613-280, 0605 78 22 14, 0502 06 49 81.

Pieniądze można wpłacać na konto: Straż dla Zwierząt w Polsce Okręg we Wrocławiu, ul. Oleśnicka 21/6, 50-320 Wrocław, BZ WBK S.A. 56 1090 2486 0000 0001 0807 6435.

O szczegółowe informacje na temat tego w jaki inny sposób możecie pomóc możecie dzwonić do Patrycji - 660 470 166.

Etykiety: , , , , ,

18.10.09

Marcin Rybak: Przewodnik po aferze podsłuchowej

Od soboty wiele się mówi o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez ABW. Piąta Władza o komentarz na ten temat poprosiła wrocławskiego dziennikarza śledczego Marcina Rybaka (tu czytaj jego blog). Oto jego tekst:

W skrócie mówiąc było więc oto tak: prokuratura w Warszawie prowadziła śledztwo przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu (5W pisała o tym tutaj). Zarzuciła mu korupcję przy weryfikacji żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych. W śledztwie tym założono dziennikarzowi podsłuch. W sobotnim komunikacje ABW czytamy:

"W przedmiotowym śledztwie, prowadzonym od grudnia 2007 roku w sprawie korupcji przy weryfikacji żołnierzy WSI, przedstawiono zarzuty korupcyjne dziennikarzowi Wojciechowi S. i byłemu żołnierzowi WSI Aleksandrowi L. Część czynności w tym śledztwie, nadzorowanym przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, wykonywała ABW. W rozpoznaniu zjawiska korupcji przy weryfikacji WSI stosowane były różne, przewidziane prawem działania, m.in. przeszukania, przesłuchania, kontrola operacyjna, zatrzymania oraz podsłuch procesowy w trybie art. 237 kpk."

W "trybie art 237 kodeksu postępowania karnego" nagrano rozmowy Sumlińskiego z dziennikarzem "Rzeczpospolitej" Cezarym Gmyzem i Bogdanem Rymanowskim z TVN 24. Jak doniosły w sobotę "Polska The Times" i "Rzeczpospolita" rozmowy te dotyczyły próby samobójczej Sumlińskiego. Jego koledzy dziennikarze robili wszystko co można żeby odwieść go od tego zamiaru.

Tajemniczy artykuł 237 kodeksu postępowania karnego brzmi oto tak:
Art. 237. § 1. Po wszczęciu postępowania sąd na wniosek prokuratora może zarządzić kontrolę i utrwalanie treści rozmów telefonicznych w celu wykrycia i uzyskania dowodów dla toczącego się postępowania lub zapobieżenia popełnieniu nowego przestępstwa. § 2. W wypadkach nie cierpiących zwłoki kontrolę i utrwalanie rozmów telefonicznych może zarządzić prokurator, który jednak obowiązany jest uzyskać w ciągu 5 dni zatwierdzenie postanowienia przez sąd. § 3. Kontrola i utrwalanie treści rozmów telefonicznych są dopuszczalne tylko wtedy, gdy toczące się postępowanie lub uzasadniona obawa popełnienia nowego przestępstwa dotyczy:
1) zabójstwa,
2) narażenia na niebezpieczeństwo powszechne lub sprowadzenia katastrofy,

3) handlu ludźmi,
4) uprowadzenia osoby,

5) wymuszania okupu,
6) uprowadzenia statku powietrznego lub wodnego,

7) rozboju lub kradzieży rozbójniczej,
8) zamachu na niepodległość lub integralność państwa,
9) zamachu na konstytucyjny ustrój państwa lub jego naczelne organy, albo
na jednostkę Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej,
10) szpiegostwa lub ujawnienia tajemnicy państwowej,

11) gromadzenia broni, materiałów wybuchowych lub radioaktywnych,
12) fałszowania pieniędzy,

13) handlu narkotykami,

14) zorganizowanej grupy przestępczej,

15) mienia znacznej wartości,

16) użycia przemocy lub groźby bezprawnej w związku z postępowaniem
karnym.
§ 4. Kontrola i utrwalanie treści rozmów telefonicznych są
dopuszczalne w stosunku do osoby podejrzanej, oskarżonego oraz w stosunku do pokrzywdzonego lub innej osoby, z którą może się kontaktować oskarżony albo która może mieć związek ze sprawcą lub z grożącym przestępstwem.
§ 5.
Urzędy, instytucje oraz podmioty prowadzące działalność w dziedzinie poczty lub działalność telekomunikacyjną obowiązane są umożliwić wykonanie postanowienia sądu lub prokuratora w zakresie przeprowadzenia kontroli rozmów telefonicznych oraz zapewnić rejestrowanie faktu przeprowadzenia takiej kontroli. § 6. Prawo odtwarzania zapisów ma sąd lub prokurator, a w wypadkach nie cierpiących zwłoki, za zgodą sądu lub prokuratora, także Policja. § 7. Prawo zapoznawania się z rejestrem przeprowadzonych kontroli rozmów telefonicznych ma sąd, a w postępowaniu przygotowawczym - prokurator.

Zwróciliście - SZANOWNI CZYTELNICY - uwagę na paragraf 3? Podsłuch jest możliwy "tylko wtedy" - powiada ustawa - gdy podejrzenie dotyczy jednego z 16 przestępstw. Stawiam flaszkę napoju bezalkoholowego (pula nagród 3,5 zł.) każdemu kto znajdzie wśród tych punktów korupcję.

Dziękuję!

Czyżby więc podsłuch założono Sumlińskiemu kompletnie, ale to zupełnie bezprawnie? Nie rozpędzajmy się. Punkt 16 paragrafu 3 jest dość pojemny. W połączeniu z paragrafem 1 oznacza tyle, że Sumlińskiemu mogliśmy założyć podsłuch, bo chcieliśmy zapobiec, by redaktor nie próbował groźbami lub przemocą wpływać na śledztwo. Być może prokuratura kombinowała coś jeszcze z pkt 10, czyli ujawnieniem tajemnicy państwowej.

Jedno jest ważne. Podsłuchiwany był Wojciech Sumliński tylko w konkretnym śledztwie i TYLKO w związku z podejrzeniem popełnienia konkretnych przestępstw. Załóżmy więc, że z nagrań wynikałoby jednoznacznie i bezspornie, że:
- redaktor prowadził auto po pijanemu
- któryś z jego rozmówców prowadził auto po pijanemu
- redaktor włamał się do kiosku i zabrał z niego papierosy warte 251 złotych (od 250 złotych jest przestępstwo, do 250 tylko wykroczenie).

Prokuratura byłaby szczęśliwa, bo mogłaby oskarżyć Sumlińskiego dodatkowo o włam do kiosku i jazdę furą na bańce? A na dodatek trafiłaby jeszcze jednego pijanego kierowcę - dajmy na to gwiazdę TVN 24, albo dziennikarza śledczego "Rzeczpospolitej"!!! Albo choćby i niżej podpisanego Rybaka Marcina, gdyby się nagrał jak kompletnie nagrzany (jak prom kosmiczny, szafa, sztucer, albo czołg, albo wszystkie razem) jedzie swoim daewoo tico na tajne spotkanie z Sumlińskim!!!

Guzik tam. W każdym razie to nie jest takie całkiem proste. Sąd Najwyższy w swoich wyrokach o podsłuchach powiada, że mogą one być dowodem tylko przeciwko osobie, która była objęta zgodą na podsłuch. Dowód z podsłuchu może być dowodem TYLKO jeśli dotyczy jednego z przestępstw, które ujawniać można przy pomocy podsłuchów. Nie wszyscy i nie zawsze zgadzają się z takim stawianiem sprawy, ale zgadza się zdecydowana większość. Często bywa, że człowiek się nagrał jak popełnia przestępstwo, ale nie takie jak trzeba i nie można podsłuchu wykorzystać jako dowodu. W taki na przykład sposób uniewinniony został pewien pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego. Nagrał się jak oferuje załatwienie za łapówkę zdania egzaminów studentom. Ale podsłuch był nie taki jak trzeba i sąd uznał, że doktor R. jest niewinny jak niemowlę.

W tym miejscu zacytujmy jeden z owych wyroków Sądu Najwyższego. Obiecuję, że to już ostatni (no może przedostatni) bardziej fachowy kawałek w tym tekściku:

WYROK Z DNIA 3 GRUDNIA 2008 R. V KK 195/08 (...) 2. Postanowienie o zarządzeniu kontroli rozmów telefonicznych powinno określać w jakim postępowaniu jest ona zarządzana, a więc co do podejrzenia jakiego przestępstwa lub jakich przestępstw z katalogu wskazanego w art. 237 § 3 k.p.k., będącego przedmiotem tego postępowania, stosuje się ją, a także osobę, której kontrola ta dotyczy oraz nośnik informacji, który obejmuje; jeżeli na danym etapie postępowania nie można, w tym i ze względów technicznych, określić tej osoby imiennie, to należy wskazać ją jako dysponenta określonego urządzenia służącego do komunikacji osobistej. Gdy następnie w toku postępowania pojawi się potrzeba objęcia kontrolą rozmów także innych osób niż wskazane w postanowieniu albo innych nośników informacji, którymi dysponują osoby objęte uprzednim postanowieniem, należy wystąpić do sądu o poszerzenie zakresu kontroli. To samo dotyczy sytuacji, gdy z uwagi na zakres prowadzonego postępowania należałoby ją zarządzić także w związku z innymi przestępstwami należącymi do katalogu określonego w art. 237 § 3 k.p.k., objętymi tym postępowaniem, których nie dotyczy poprzednie postanowienie o kontroli i utrwalaniu rozmów. Jeżeli konieczności takie pojawią się w toku prowadzonej już kontroli, a zachodzi wypadek niecierpiący zwłoki, postanowienie o kontroli rozmów może wydać prokurator, występując w terminie 3 dni do sądu o jego zatwierdzenie. Jest to wówczas kontrola legalna, tyle że warunkowo, a więc tylko wtedy, jeżeli będzie następnie zatwierdzona przez sąd. (...)

Krótko mówiąc podsłuch dotyczyć może:
- konkretnej sprawy, konkretnego przestępstwa (przestępstw) i konkretnego człowieka. Jak z podsłuchu wychodzi, że jest jeszcze inny przestępca albo inne przestępstwa to musi być dodatkowa zgoda sądu. Inaczej stenogramy będą nielegalne i nie będą dowodem w sprawie.

Tymczasem stenogramy z podsłuchów Sumlińskiego wykorzystane zostały w sprawie cywilnej. W procesie, jaki zastępca szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wytoczył red. Cezaremu Gmyzowi i "Rzeczpospolitej" za zniesławiający go tekst. Gmyz napisał coś, co podpułkownika Jacka Mąkę mocno obraziło i podpułkownik wytoczył redaktorowi proces o ochronę dóbr osobistych. Pełnomocnik podpułkownika poprosił prokuraturę o udostępnienie fragmentów materiałów ze sprawy karnej Wojciecha Sumlińskiego. Od prokuratury je dostał i przekazał je sądowi cywilnemu. A sąd dowód ów do akt swoich przyjął.

Drogi Czytelniku!
Wróć teraz do artykułu 237 paragraf 3 i poszukaj gdzieś tam "ochrony dóbr osobistych" jako podstawy do zakładania podsłuchów. Jeśli znajdziesz to pojadę po bandzie, podwoję nagrodę i postawię Ci flaszkę za całe 7 złotych!!!

Mamy więc Sumlińskiego podsłuchiwanego bo niby był zamieszany w jakieś przestępstwo i stenogramy z tych podsłuchów wykorzystane w sprawie cywilnej. I to w sprawie nie przeciwko Sumlińskiemu, a zupełnie innej osobie.

Wyobraźmy sobie, że do Sumlińskiego dzwoni jakiś kolega (dziennikarz, taksówkarz, motorniczy wszystko jedno) i skarży mu się, że ma kłopoty rodzinne, związek mu się rozsypuje i w ogóle, że żona go zdradza. I, że ją nakrył w sytuacji niedwuznacznej z jakimś typem i że mało mu nie przyłożył. No więc czy ten koleś mógłby poprosić o stenogram z tej rozmowy żeby go wykorzystać do sprawy rozwodowej? Musiałby zrobić to samo, co podpułkownik Mąka, czyli poprosić prokuraturę. Ciekawe tylko skąd by wiedział o tym, że w ogóle podsłuch taki jest i w którym tomie akt i na których kartach się znajduje? No bo załóżmy, że Sumliński by mu o tym nie powiedział, bo i po co? Już sobie wyobrażam jak poważnie prokuratura podchodzi do takiego wniosku. I jak wyraża zgodę na przesłanie podsłuchów Sumlińskiego do sprawy rozwodowej jakiegoś kolesia.

A to jest przecież zupełnie taka sama sytuacja jak z podpułkownikiem Mąką i wystąpieniem o podsłuchy Sumlińskiego do sprawy przeciwko Gmyzowi. Między nim a tamtym kolesiem jest tylko jedna różnica. Podpułkownik wiedział, że owe podsłuchy są, bo jest wiceszefem ABW, a ABW prowadzi śledztwo. Zaś hipotetyczny koleś Sumlińskiego to zwykły cywil i na takich klockach jak podsłuchy, śledztwa i sprawy karne to się nie zna.

A mówią, że prawo jest równe dla wszystkich. Co nie?

Ale wyobraźmy sobie teraz, że o rozwód wystąpiła żona tego kolesia bo to w ogóle jest leń, pijak i wałkoń. A ona znalazła sobie młodszego i przystojniejszego. I że ten nowy jest oficerem ABW. I przypadkowo (albo i nieprzypadkowo) wie, że w sprawie Sumlińskiego jest jakieś nagranie, które do sprawy rozwodowej pasowałoby jak ulał. I wyobraźmy sobie, że oficer mówi (nieco krępuję się napisać, że ZDRADZA) swojej lubej o tym nagraniu. I mówi (tam wiadomo krępuję się) że chodzi o Sumlińskiego i że jest podsłuch i co tam się nagrało.

Wiecie co by się stało gdyby szefowie tego oficera dowiedzieli się o takim numerze? Co by mu z czego powyrywali? Nie nie!!! Wcale nie to, co myślicie z tego czegoś, co się Wam wydaje. Byłoby to coś znacznie gorszego, z czegoś zdecydowanie bardziej wyrafinowanego. Pinio ma bloga o horrorach, ale szczegółowy opis tego, co oni zrobiliby z tym oficerem to się nawet na tego bloga nie nadaje.

Problem w tym, że to wszystko nie jest wcale takie proste. Bo prawnicy - a choćby i poseł, mecenas Ryszard Kalisz z SLD - powiadają, że podpułkownik Mąka prawa nie złamał. Bo prawo przewiduje możliwość udostępnienia materiałów ze sprawy karnej w sprawie cywilnej. Rzecz jasna za zgodą prokuratury. A prokuratura mogłaby uznać, że w sprawie pułkownika Mąki podsłuchy się należą a w sprawie kolesia od rozwodu nie. Bo sprawa Mąki jest ważniejsza a kolesia nie. I koleś mógłby śledczym nagwizdać (albo nadmuchać co najwyżej).

Rzecz w tym, że osobiście nie spotkałem się nigdy z taką sprawą żeby podsłuchy były wykorzystywane już nie tylko do innej sprawy karnej niż była na nie zgoda, ale i do innej sprawy cywilnej. Bo czy to nie jest jakaś paranoja, ze bez dodatkowej zgody sądu prokuratura nie mogłaby na podstawie tych podsłuchów oskarżyć Sumlińskiego o dowolne inne przestępstwo a może je - bez jakiejkolwiek sądowej kontroli - przekazywać do sprawy cywilnej. Obawiam się, że takiej sprawy jeszcze w Polsce nie było. I, że znowu Sąd Najwyższy będzie musiał rzecz całą ocenić i napisać czy tak wolno robić czy nie.

Ja tam Sądem Najwyższym nie jestem, tylko prostym dziennikarzem. Ale mnie się to wszystko kompletnie, ale to kompletnie nie podoba.

Pozdrawy
Marcin Rybak Polska Gazeta Wrocławska

Wpis Marcina ukazał się też na jego blogu.

Etykiety: , , , , , , ,

Ryszard Nowak dalej walczy z Dodą

Dodę znają chyba wszyscy, a jak nie wszyscy to niemal wszyscy. Ryszarda Nowaka już znacznie mniej osób. Teraz jednak były poseł Unii Pracy walczy z Dorotą Rabczewską i ma szanse, że będzie o nim głośno. Rok temu pisaliśmy o tym jak Nowak walczył z Behemotem, a Behemot z Nowakiem.

Na początku sierpnia Doda w wywiadzie dla Dziennika tak wypowiadała się m.in. o Biblii:
Dziennik: Czyli bardziej wierzysz, mówiąc w cudzysłowie, w dinozaury niż w Biblię?
Dorota Rabczewska (Doda): - Wierzę w to, co nam przyniosła matka Ziemia i co odkryto podczas wykopalisk. Są na to dowody i ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła...
Dziennik: Przepraszam, o kim mówisz?
Dorota Rabczeska: - O tych wszystkich gościach, którzy spisali te wszystkie niesamowite historie.
Dziennik: Biblijne?
Dorota Rabczewska: - No a co?

Ryszard Nowak - szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami złożył zawiadomienie o przestępstwie do Prokuratury Rejonowej Warszawa - Mokotów. Uznał, że Doda naruszyła artykuł 196 Kodeksu Karnego: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.


Prokuratura jednak odmówiła wszczęcia śledztwa. Ryszard Nowak odwołał się od tej decyzji i co ciekawe Sąd Rejonowy Warszawa Mokotów uznał kilka dni temu jego argumenty. Jak informuje sam Ryszard Nowak - sąd zarzucił prokuraturze zbyt pobieżne przeprowadzenie pierwszego śledztwa i nakazał:
1) ponownie zbadać (kompleksowo) doniesienie Ryszarda Nowaka na Dodę, która znieważyła Biblię,
2) zlecić wykonanie ekspertyzy przez biegłego religioznawcę,
3) wykonanie ekspertyzy przez biegłego językoznawcę,
4) przesłuchać oskarżoną piosenkarkę Dodę,
5) przesłuchać Ryszarda Nowaka,
przeanalizować materiały zebrane przez Ryszarda Nowaka.

Tak jakby prokuratura nie miała poważniejszych spraw na głowie...

Etykiety: , , , , , ,

17.10.09

Nergal u Kwaśniewskiej


O gościnnym występie lidera Behemotha w programie Jolanty Kwaśniewskiej "Lekcja stylu" (stacja TVN Style) napisały chyba już wszystkie plotkarskie serwisy. Nergal - czyli Adam Darski będzie gościem jutrzejszego, premierowego, odcinka programu. Zaprezentuje się między przedstawicielem znanej polskiej firmy galanteryjnej, a blokiem z projektantką mody Gosią Baczyńską.

Już od jakiegoś czasu (dokładnie od pierwszej przyuważonej przez fotoreporterów randki z Dodą czyli Dorotą Rabczewską) Nergal jest ulubionym medialnym cukiereczkiem i co tu dużo mówić stał się prawdziwym celebrytą - na dobre i na złe;-)

O Nergalu, Dodzie czy modzie pisać analitycznie nam się nie chce, ale zważywszy na zdecydowanie satyryczny (wbrew założeniom producentów) charakter i nastrój programu Pani Prezydentowej, zastanawialiśmy się jak będzie wyglądać ta rozmowa? :-)
Teoretycznie, mogłoby to iść tak:

Pytanie: Panie Nergalu, a kiedy tak Pan na kolację je kota... a je Pan koty nieprawdaż? To używa Pan widelca i noża czy dla odmiany preferuje spożywanie kota niczym drobiu palcami?
Odpowiedź: Biorę dziada widłami.

albo:

Pytanie: Panie Nergalu kochany, czy na garden party, a zapewne bywa Pan na imprezach plenerowych, preferuje Pan jakieś szczególnie selektywne marki?
Odpowiedź: Chodzi Pani o wódkę czy o wino?

...i tak mogłoby to iść. Choć oczywiście zastrzegamy, że treść tego wpisu nie ma żadnego realnego odniesienia do właściwego programu ani osób w nim goszczących. Ot gorączka sobotniej nocy:-)

Etykiety: , , ,

IPN: Rok Kultury Niezależnej we Wrocławiu

Przed nami kolejne wydarzenie z cyklu "Rok Kultury Niezależnej we Wrocławiu". Całość rozpocznie się 21 października i potrwa do 23. To jedna z ciekawszych inicjatyw z jakimi mamy do czynienia we Wrocławiu.

"Kontrkultura. Graffiti - Happening" - to wystawa, która rozpocznie zaplanowany cykl. Można ją będzie zobaczyć już 21 października od godziny 13.12 we wrocławskim Rynku, tuż obok pręgierza.
Ekspozycja składa się z dwóch części: 12-metrowego muru, którego jedna strona będzie pokryta graffiti oraz z 7 paneli - na nich zostaną umieszczone teksty i ikonografia. Zaplanowano także happening (od 12.00) podczas którego malowane będą graffiti zarówno na murze jak i na koszulkach. Swoje stanowisko będzie miała także Fundacja Ekorozwoju. Ekspozycję będzie otwarta do 14 listopada.

"Od kontrkultury do New Age" - to konferencja naukowa zaplanowana od 22 do 23 października we wrocławskim Ossolineum. Tematem przewodnim będą wydarzenia z lat 80. (działania Pomarańczowej Alternatywy, represje PRL-owskiego państwa wobec subkultur i osób związanych z kontrkulturą)

"Nigdy w historii tak niewielu nie zrobiło tak wiele, nie wiadomo dlaczego..." - to panel dyskusyjny zaplanowany na 22 października z udziałem Leszka Budrewicza i Agaty Saraczyńskiej oraz Ewy Stewart, Aleksandra Gleichgewichta, Pawła Jarodzkiego i Marka Krukowskiego.

Interesująco zapowiada się także odczyt Łukasza Sołtysika "Punk rock jako zjawisko kontrkulturowe w PRL" (23 paździenika w panelu między 9.00 a 11.15).

A oto cały program:

22.10.2009

9.00-10.40
1. Prof. Waldemar Kuligowski – Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
Kultura, kontrkultura, antykultura. Zakresy znaczeniowe pojęć i ich zastosowanie wobec sytuacji w PRL
2. Dr Leszek Kleszcz – Uniwersytet Wrocławski
Filozofia i kontrkultura – ludzie, idee, ideologie
3. Bogusław Tracz – IPN Katowice
„Zdemoralizowane brudasy”. Instytucje wychowawcze i represyjne państwa wobec początków subkultury hipisów w PRL

10.40-11.10 – przerwa

11.10-12.30
1. Prof. Michał Kosma Jędrzejewski – ASP Wrocław
Sensiblizm i wczesne akcje happeningowe we Wrocławiu.
2. Dr Krzysztof Albin
Kontrkultura w PRL. Autentyzm czy adaptacja? Studium Pomarańczowej Alternatywy i Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego.
3. Joanna Dardzińska – IPN Wrocław
Pomarańczowa Alternatywa w świetle materiałów operacyjnych SB.

12.30-13.00 – przerwa

13.00-14.20
1. Piotr Antoniewicz – Uniwersytet Wrocławski
Ruch ekologiczny w Polsce lat 80. Idee – źródła – działania.
2. Dr Grzegorz Waligóra – IPN Wrocław
Ekologia jako forma działalności opozycyjnej w PRL na przykładzie Ruchu Wolność i Pokój.
3. Anna Wiśniewska – Bałtycka Wyższa Szkoła Humanistyczna w Koszalinie
Kolorowe paciorki w szarej codzienności. Geneza i działalność Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian.

14.20-14.50 – dyskusja
15.00-16.00 – przerwa

16.00-18.00 – panel dyskusyjny
„Nigdy w historii tak niewielu nie zrobiło tak wiele, nie wiadomo dlaczego…”
Prowadzenie: Leszek Budrewicz
Uczestnicy: Agata Saraczyńska, Ewa Stewart (Kapała), Aleksander Gleichgewicht, Paweł Jarodzki, Marek Krukowski

23.10.2009

9.00-11.15
1. Prof. Paweł Jarodzki – ASP Wrocław
Sztuka – narzędzie demokracji
2. Grzegorz Kmita – Poznań
Graffiti w PRL jako zjawisko społeczne.
3. Dr Aleksandra Szlagowska (etnolog) – Akademia Medyczna we Wrocławiu Konflikty w polskich subkulturach w latach 80
4. Łukasz Sołtysik – IPN Wrocław
Punk-rock jako zjawisko kontrkulturowe w PRL
5. Dr Piotr Stasiewicz – Uniwersytet Białostocki
Polska fantastyka okresu PRL jako kontrkultura

11.15-11.45 – przerwa

11.45-13.30
1. Dr Grzegorz Skrukwa – Uniwersytet Szczeciński
Tzw. „harcerska alternatywa” - wokół tygodnika „Na Przełaj” w latach 80. XX w. pytania i hipotezy.
2. Dr Sławomir Barć – Uniwersytet Wrocławski
Miejsce buddyzmu w polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej
3. Dr Joanna Żak-Bucholc
Prekursorzy Nowej Ery na przykładzie Akademii Życia
4. Dr Dorota Hall – PAN Warszawa
Od kontrkultury do New Age? Źródła i konteksty nowej duchowości w Polsce

13.30-13.50 – dyskusja

Etykiety: ,

16.10.09

Wszystko gra? Nowa kampania PiS


POwrócili do gry - to nowe hasło wykreowane przez Prawo i Sprawiedliwość. Slogan umieszczono na plakacie, którego tematyka nawiązuje do "afery hazardowej".

Na czarnym tle widać postaci: Grzegorza Schetyny, Mirosława Drzewieckiego oraz Zbigniewa Chlebowskiego. Hasło epatuje silną czerwienią, motyw z okienkiem kojarzącym się z stylem jednorękich bandytów, jednoznacznie przypomina kwestię ustawy o grach hazardowych i stenogramy rozmów telefonicznych zarejestrowanych przez CBA. Nie ma co ukrywać, że w najbliższym czasie będzie coraz więcej tego rodzaju produkcji, ponieważ kampania wyborcza już trwa:-)

Ale, spójrzmy na produkt PiS od strony marketingowej:-). Dobór kolorystyki ma wywoływać negatywne skojarzenia - i tu projektant odrobił lekcję. Co do samego szkicu i przedstawienia postaci - to są nieco mdłe. Lekko komiksowe, a co za tym idzie mało wyraźne. Może warto było wykorzystać estetykę pop art - jeśli chodziło już o rysunek - i pójść siatkę sitodruku, albo wzmocnić ikonografię przez pokazanie samych twarzy w zbliżeniu? Albo styl most wanted?

To co kłóci się nieco komunikacyjnie to konstrukcja hasła: powrócili do gry. Jasne, że dobrze było mieć PO - w tym zdaniu, ale wylano trochę dziecko z kąpielą. Bo - wszak w praktyce premier Donald Tusk odsunął Chlebowskiego oraz Drzewieckiego, a Grzegorz Schetyna sam zadecydował o odejściu z rządu. Więc - niezależnie od spekulacji nad taktyką PO, do jakiej gry powrócili? Gdybając, może lepiej było podążyć za kodem popkulturowym i nadać hasło: "wszystko gra", no ale jak zagrać z literami p i o?:-)
A... i jeszcze, myśląc na przykład o evencie w ramach marketingu politycznego, posłowie PiS mogliby przyjść jednego dnia do Sejmu ubrani w koszulki z takim przedstawieniem - z całą pewnością byłaby "setka" w TV.

Etykiety: ,

15.10.09

Legendary Pink Dots w Polsce!

Czasami narzekacie, że o koncertach czy innych imprezach piszemy już po fakcie. Dlatego tym razem zapowiadamy koncert Legendary Pink Dots wcześniej!



Legendarne Kropki przyjadą do Polski już po raz kolejny, niestety mimo, że kiedyś bardzo lubiłem ten zespół, jakoś nie było okazji żeby je zobaczyć na żywo. Może tym razem? W Polsce LPD zagrają:
Gdynia - 2.11 (Klub Ucho, ul. św. Piotra 2),
Poznań - 3.11 (Pod Minogą, ul. Nowowiejskiego 8),
Wrocław - 4 listopada, klub Łykend, ul. Podwale 37/38,
Kraków - 5.11 (Łódź Kaliska, ul. Floriańska 15),
Warszawa - 6.11 (1500m2 do wynajęcia, ul. Solec 18).



Zespół Legendary Pink Dots powstał w 1980 roku w angielskim mieście Ilford. Po pierwszych kilku latach działalności przeniósł się do Holandii, gdzie rezyduje do dziś. Pierwszy album "Brighter Now", ukazał się w 1982 roku. Oparty głównie na brzmieniach elektronicznych, czerpał z klasyków industrialu (zwłaszcza Throbbing Gristle) i new wave , zawierał jednak także piękną balladę z fortepianem "The Wedding". Podobny charakter miały kolejne albumy "Curse" , "Faces In The Fire" i "The Tower". Nieco inaczej brzmiał już "The Lovers" - album w połowie koncertowy zawierał długie, transowe, improwizowane utwory łączące akustyczne instrumenty z elektroniką - takie brzmienie zachowali do dziś. Główną inspiracją stało się dla nich psychodeliczne brzmienie z przełomu lat 60. i 70.: wczesny Pink Floyd, King Crimson, Can i Amon Duul II. Zespół przeniósł się na stałe z Anglii do Holandii. Mimo zmian w składzie, od początku kierowali nim: Edward Kaspel (alias The Prophet Qa'Sepel) i Philip Knight (alias the Silverman). Nowym nabytkiem był Patrick Q. Wright, który wzbogacił muzykę o wspaniałe brzmienie skrzypiec, co przysporzyło im nowych fanów. Wydane w tym składzie płyty "Island Of Jewels", "Asylum" i "Any Day Now" zostały wysoko ocenione przez publiczność i krytykę. W 1988 roku Patrick Q. Wright odszedł od zespołu. Zastąpił go Niels van Hoornblower, grający na saksofonach, flecie i klarnecie.

Wkrótce potem dołączyli: Kanadyjczyk Ryan Moore (perkusja) i Edwin Van Trippenhof (gitary). Nagrane w tym składzie albumy uważane są za największe osiągnięcia The Legendary Pink Dots: "Crushed Velvet Apocalypse", "The Maria Dimension", "From Here You Will Watch The World Go By" zawierają materiał niezwykle zróżnicowany. Piękne, "przebojowe" ballady ("Belladonna", "I Love You In Your Tragic Beauty", "Damien"), długie improwizowane utwory z wpływami jazzowymi i orientalnymi ("Green Gang", "Evolution", "The Grain Kings") - to elementy, dzięki którym zespół stał się przedmiotem prawdziwego kultu.

(W 1992 roku, po nagraniu "The Maria Dimension" wydarzyła się tragedia: u Boba Pistoora wykryto nieuleczalny nowotwór. Po śmierci Boba gitarzystą zespołu został Martijn De Kleer. W tym składzie nagrali ostatnie albumy dla Play It Again, Sam: "Shadow Weaver", "Malachai" i "9 Lives To Wonder"). Rosnące napięcia między wytwórnią a zespołem doprowadziły do zakończenia trwającej 10 lat współpracy. Kolejna płyta "From Here You'll Watch The World Go By" została wydana przez Staalplaat, a w Ameryce przez Soleilmoon. Zmienił się gitarzysta: został nim Edwin Van Trippenhof, zmieniła się także muzyka. Długie improwizacje znikły, aby ustąpić miejsca krótszym, skondensowanym, melodyjnym, niemal przebojowym utworom, bardzo bliskim stylistyce wczesnego Pink Floyd (Clockwise, Damien). W składzie: Edward, Phil, Niels, Edwin i Ryan nagrali kolejne albumy "Hallway Of The Gods" i "Nemesis Online". Z powodów osobistych odszedł od zespołu Edwin Van Trippenhof, a powrócił Martijn De Kleer.

Etykiety:

14.10.09

Centrum Monitorowania Rasizmu w Europie Wschodniej powstaje w Warszawie

Nowa inicjatywa Stowarzyszenia Nigdy Więcej. Centrum ma badać i dokumentować przejawy rasizmu, antysemityzmu i ksenofobii w tym regionie Europy, szczególnie w Polsce i Ukrainie.

"Rosnące zainteresowanie społeczną funkcją futbolu w Polsce i na Ukrainie przed Mistrzostwami Europy w 2012 roku daje nam możliwość podejmowania dyskusji o kwestiach ksenofobii i rasizmu w naszych krajach" - mówi doktor Rafał Pankowski, koordynator Centrum. "Punktem wyjścia dla naszych obserwacji jest rasizm na stadionach, ale widzimy to zjawisko w szerszym kontekście dyskryminacji występującej w społeczeństwie jako takim" - dodaje zastępca koordynatora Jacek Purski.

Centrum jest częścią trzyletniego Projektu Wschodnioeuropejskiego FARE (Football Against Racism in Europe), wspieranego przez UEFA przy przygotowaniach do Mistrzostw Europy w 2012 roku. Poza monitoringiem projekt obejmuje antyrasistowskie działania edukacyjne i interwencyjne w Polsce, Słowacji, na Ukrainie, Węgrzech, a także w Rumunii, Bułgarii, Rosji, Białorusi i Mołdawii. Stowarzyszenie NIGDY WIĘCEJ odpowiada za całościową koordynację projektu jako oficjalny partner UEFA.

Od jutra przez dwa tygodnie po raz dziesiąty obchodzony będzie Tydzień Akcji Futbolu przeciwko Rasizmowi w Europie. W Warszawie, Poznaniu, Lublinie, Pile, Sosnowcu, Bielsku-Białej, Gliwicach i Olsztynie pod egidą Stowarzyszenia NIGDY WIĘCEJ organizowane są specjalne turnieje, koncerty i happeningi.
16 października w Centrum Olimpijskim PKOL w Warszawie dojdzie do konferencji "Nie - dla rasizmu w sporcie". Prezesi polskich związków sportowych i zaproszeni goście podpiszą specjalną deklarację, rozegrany zostanie mecz, w którym wystąpią gwiazdy futbolu, w tym Afrykanie z polskiej ligi, znani aktorzy i parlamentarzyści.
17 października na stadionie Marymont w Warszawie zostanie rozegrany IV Finał Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, w którym zmierzą się najlepsze drużyny tego sezonu. Motywem przewodnim tegorocznego finału pod tytułem Mecz Tolerancji jest sprzeciw wobec wszelkich przejawów nietolerancji, a w szczególności rasizmu. W związku z ujawnionymi w tym roku incydentami rasistowskimi w jednym z klubów, Polska Liga Futbolu Amerykańskiego wymierzyła kary finansowe i przekazała je na działania antydyskryminacyjne. PFLA nawiązała kontakt i współpracę ze Stowarzyszeniem NIGDY WIĘCEJ, które jest oficjalnym partnerem tej inicjatywy.
Imprezy organizowane są także na Ukrainie, Białorusi, w Rosji, Mołdawii, Gruzji i Azerbejdżanie.

Stowarzyszenie NIGDY WIĘCEJ istnieje od 1996 roku, prowadzi m.in. kampanię "Wykopmy rasizm ze stadionów" oraz wydaje jedyny w kraju magazyn antyfaszystowski pod tytułem "NIGDY WIĘCEJ".

Etykiety: , , , , ,

Horrorfestiwal.pl już za tydzień



Już za tydzień rozpocznie się trzecia edycja polskiego Horrorfestiwal.pl. Przez trzy wieczory strach będzie przekonywał widzów, że ma naprawdę wielkie oczy;-). Sense zaplanowano od 22 do 24 października w salach projekcyjnych sieci Multikino. Więcej na temat HF.pl możecie przeczytać na blogu Pinia - Horrorowisko.

Jako, że uczestniczyliśmy w 2 poprzednich cyklach tej interesującej imprezy, postanowiliśmy zasięgnąć języka u jednego z współorganizatorów festiwalu - Piotra Mańkowskiego - i przekonać się co w celuloidowej trumnie w horrorami piszczy.


5 Władza: To już trzecia edycja festiwalu - prosi się o małe podsumowanie: co się sprawdziło, a co okazało się być punktem
zapalnym? Czy zbieracie opinie po zakończeniu festiwalu od widzów?

Piotr Mańkowski: Sprawdziła się sama idea Horrorfestiwal.pl! Mówiąc krótko, okazało się, że jest w Polsce mnóstwo fanów kina grozy. Po każdym festiwalu pozostaje kilkaset maili od widzów, plus opinie na forach internetowych i recenzje na portalach branżowych, które czytamy i staramy się uwzględniać najczęściej powtarzające się tam uwagi. Pomogły one na przykład podjąć nam decyzję o zrobieniu trzeciej edycji festiwalu w terminie około weekendowym, a nie tak jak poprzedniej – rozciągniętej na cały tydzień. Widzowie źle przyjęli tamtą konwencję.

5W: Filmy i profil festiwalu są bardzo ściśle określenie. Niewątpliwą zasługą jest emisja obrazów, które w innych okolicznościach nie mają szans na zaistnienie w polskich kinach. Jednak czy nie czas na urozmaicenie formuły? O przykładowy wieczór retro - stare horrory mają nieustannie swoich wiernych fanów, a zobaczenie na dużym ekranie hitów z lat 30. czy 50. byłoby niezłym przeżyciem.

PM: Być może za rok. Myślimy o bardzo konkretnym bloku historycznym, ale na razie nie mogę powiedzieć nic więcej. W każdym razie prawa do pokazania tych filmów są w naszym zasięgu.

5W: Horrory - to społeczność. Wszak to dzięki fanom rozwija się ta branża i zdaje się, że wszystko ze sobą jest powiązane: kino, książki, grafika, internet, blogi, muzyka... - może ciekawie byłoby uruchomić takie
społecznościowe sprawy wokół festiwalu?

PM:
Rozumiem, że mówimy o towarzyszących festiwalowi eventach. Sprawa jest niełatwa organizacyjnie. Podczas pierwszej edycji udało się zaimprowizować w kilku miastach pokazy charakteryzacji horrorowej. Festiwal w Brukseli musiał pracować prawie 30 lat na obecną formułę, dzięki której podczas jego trwania można zaliczyć tyle imprez dodatkowych z balem wampirów włącznie. Mówiąc krótko, to dodatkowe pieniądze, czas i ludzie, którzy muszą to wszystko zorganizować. Ale oczywiście, bardzo byśmy chcieli w przyszłości dorobić się takiej otoczki dla festiwalu.

5W: Horror jest odbierany jako dość niszowa estetyka i tematyka. Zatem które z filmów znajdujących się w tegorocznym zestawie poleciłbyś tzw. szerokiemu odbiorcy, którego horror może zaskoczyć lub otworzyć;-)

PM: Polecam obejrzenie bloku krótkometrażówek. Mogą wywołać katharsis u horrorowych neofitów :-)

5W: A jaki jest ulubiony horror zacnego organizatora festiwalu?

PM: Od razu sprostuję – jestem jednym z organizatorów. Pracujemy w zespole. Mój ulubiony horror wszech czasów, to Mgła Johna Carpentera.

5W:...no i oczywiście jaki motyw, książkę czy może płytę chciałbyś zobaczyć zekranizowaną w formie horroru?

PM: Horror rozgrywający się w Piramidzie Cheopsa. Fascynuje mnie ta budowla. Mogłoby to być coś w rodzaju Cube, gdzie bohaterowie odkrywają kolejne, nieznane przez oficjalną naukę komnaty.

5W: Strach to podstawa dobrego horroru. Nie może też zabraknąć zaskoczenia na tegorocznym festiwalu. Poza tym, że straszne byłoby to gdyby się nie odbył. Czym zaskoczycie w tym roku widzów?

PM: To już pytanie do widzów. Mamy nadzieję, że każdy dozna jakiegoś mniejszego lub większego zaskoczenia. Pozytywnego, oczywiście!


Ps. Tak więc niech Mrok podbije tętno Waszej krwi w ten zimny październikowy czas i wszystkich fanów grozy zapraszamy na jedyny w swoim rodzaju festiwal:-)

Etykiety: , , ,

Muzułmański punk rock (Zobacz i posłuchaj)

Najnowszy przepis na totalną undergroundowość: być punkiem-muzułmaninem w USA. Na zjawisko taqwacore zwrócił moją uwagę Andrzej w Facebooku (dzięki!).

Oto relacja z koncertów kilku kapel tego nurtu. Zwróćcie uwagę na spontaniczność i niszowość taqwacore'a - 35 lat temu w podobny sposób rodził się punk rock:



Rozczulający jest zwłaszcza utwór "Muhammad was a punk rocker" w wykonaniu ansamblu Vote Hezbollah. Co wyniknie z tego połączenia rockowego czadu z islamem?

13.10.09

"Witajcie w życiu". Zakazany film o Amwayu można sobie obejrzeć w internecie

Powstał dwanaście lat temu. I do tej pory nie może być publicznie pokazywany. Dokument Henryka Dederki "Witajcie w życiu" to najsłynniejszy "półkownik" III RP. Emisję filmu skutecznie wstrzymuje jego główny bohater - firma Amway.

We wtorek miał zostać pokazany na festiwalu filmowym w Warszawie. Nie udało się. Pokaz został niemal w ostatniej chwili odwołany.

Ale od czego jest internet? Film można w całości obejrzeć w YouTube. Oto fragment:



Rozmawialiśmy o tym filmie z Tomkiem Sikorą w Blogoskopie Radia Wrocław. Wysnułem tam tezę, że dokument Dederki o Amwayu funkcjonuje tak jak zakazane dzieła za PRL - w drugim obiegu. Tyle że zasięg internetu jest dziś taki, że publikacja w YouTube to w zasadzie "pierwszy obieg", zwłaszcza w zestawieniu z festiwalem filmowym.

Oglądając film trudno zrozumieć, dlaczego Amway blokuje jego emisję. To dokument z innej epoki, dość sofciarski w porównaniu z wieloma dzisiejszymi produkcjami.

Swoją drogą Amway jawi się tu niemal jak prekursor społecznościowego internetu. Budowanie sieci znajomych jako podstawowa zasada działania, zachęta do wyłączenia telewizora - skąd my to znamy? ;)

Na koniec ciekawostka. Z filmu dowiadujemy się, że jednym z pierwszych dystrybutorów Amwaya w Polsce był Marian Woźniak, w latach 80. członek Biura Politycznego KC PZPR, później ambasador w Chinach.

12.10.09

Schetyna spotkał się z Sobiesiakiem

Sobiesiak do Schetyny: K...a, wjeżdżam na lotnisko - to tytuł informacji Radia Wrocław. Sprawa dotyczy spotkania byłego już wicepremiera Grzegorza Schetyny z kontrowersyjnym biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem, czyli jedną z głównych postaci afery hazardowej.

Dziennikarze Radia Wrocław i Polska The Times publikują fragmenty stenogramów rozmów telefonicznych (materiały Centralnego Biura Antykorupcyjnego).
Jak czytamy w dzienniku Polska The Times:
Materiał Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie pozostawia wątpliwości, że biznesmen i wicepremier znają się dobrze. Opowiadając wielokrotnie o spotkaniach z Sobiesiakiem wicepremier nigdy nie wspominał o tym, że rozmawiał z nim na lotnisku. Utrzymywał, że spotkali się na meczu 28 września 2008 r. Tam biznesmen miał poprosić o spotkanie, a Schetyna zaprosił go do biura poselskiego na poniedziałek 29 września. Według Schetyny kiedy Sobiesiak przyszedł on musiał wychodzić i zdążyli sobie tylko uścisnąć dłonie. Później mieli się już nie spotykać. Prawda jest inna.

(Schetyna zapomniał o spotkaniu z Sobiesiakiem - Polska The Times)

Nawet jeśli w stenogramach nie ma dowodów na to, że były wicepremier może mieć jakikolwiek udział w sprawach związanych z aferą hazardową to taka informacja z całą pewnością nie pomoże Donaldowi Tuskowi ani PO. W tym wypadku trudno będzie chyba doczekać się drugiego "kejsu" w stylu teflonowy (tak mówiono niegdyś o Aleksandrze Kwaśniewskim). Jak na razie szef klubu PO tłumaczy się, że zapomniał o takim spotkaniu. Na marginesie - w świetle ostatnich lat i upublicznień stenogramów innych kontrowersyjnych rozmów - to ilość przysłowiowych k..w oraz najróżniejszych przekleństw staje się dość banalnym aspektem dialektu używanego przez - bądź co bądź - elity polityczne naszego kraju. Może w końcu ktoś nas zaskoczy:-)

11.10.09

To już nie jest przesilenie polityczne. To wygląda na pełen kryzys systemu

Jestem zaskoczony i zirytowany. Zastanawiam się kto rządzi Polską. Być może nikt.

Gdy czytam o aferze hazardowej i aferze stoczniowej, to mam wrażenie, że na szczytach polskiej władzy funkcjonowały do niedawna jakieś grupki kolesi, którzy zupełnie beztrosko i na luzie montowali potężne deale z różnymi biznesmenami. Co robi premier, gdy się o tym dowiaduje? Zabija posłańca przynoszącego złą nowinę. Czyli w tym przypadku szefa CBA.

Co gorsza, z afery stoczniowej wynika, że ci beztroscy kolesie są nieskuteczni. Wolałbym już, żeby przetarg był ustawiony i ktoś wziął łapówkę - byle cała operacja zakończyła się sukcesem (w tym wypadku - korzystną sprzedażą stoczni), niż żeby był i lewy deal, i porażka przetargu. Czyli dwie wielkie wtopy na raz.

Od premiera oczekiwałbym nie tylko decyzji personalnych, ale jakichś działań systemowych. Przede wszystkim transparencji w pracach nad ustawami i w postępowaniach przetargowych (to drugie trudniejsze, ale warto o tym pomyśleć). Da się to zrobić. Wszak żyjemy w dobie internetu.

Tymczasem premier wydaje się kompletnie zagubiony. Po pierwsze - o wszystkich tych dealach dowiaduje się ostatni. Po drugie - zabija posłańca. Po trzecie - nie proponuje systemowej alternatywy, skupiając się na działaniach PR-owskich, wykrzykiwaniu jakichś dziwacznych wezwań do "wojny" i czystkach personalnych - tak jakby były one metodą na uzdrowienie państwa.

Na to wszystko nakłada się wciąż nie rozwiązany spór kompetencyjny między premierem a prezydentem.

Mam wrażenie, że mamy kryzys systemu. A skoro tak, to czas na zmiany. I nie chodzi wcale o personalia, a o przywrócenie realnej rządności konstytucyjnym władzom państwa. Bo pytanie, jakie mi się dziś nasuwa jest dość smutne: jaki jest tak naprawdę zakres władzy premiera? Może każdy inny premier byłby równie bezradny jak dziś Donald Tusk?

Wrocławscy prokuratorzy jak z Łubianki czy Gestapo?

Obrońcy różne bzdury piszą. Jestem świeżo po lekturze odwołań od wyroku dotyczącego korupcji w Arce Gdynia (czytaj tutaj i tutaj). Czegoś takiego co napisał mecenas Mirosław Gadziński obrońca Marka Ryżka jeszcze nie słyszałem i nie czytałem, a chodzę po tych sądach od wielu lat.

Oto fragmenty jego odwołania:
"Prokuratorzy byli zainteresowani tylko jednym - chcieli by Marek Ryżek przyznał się do winy (...) Gdy jako obrońca opuściłem już Prokuraturę Apelacyjną po zakończeniu wielogodzinnego przesłuchania, prokuratorzy ponownie przez okres bez mała godziny przesłuchiwali oskarżonego jednoznacznie i stanowczo domagając się jego przyznania, a jako instrumenty presyjne wykorzystywali jego bogobojność, sugerując, że osoba, która wierzy w Boga i praktykuje powinna mówić prawdę. Nie zwrócili uwagi na to, że Marek Ryżek dochował wierności dekalogowi gdy już wcześniej przez 6 godzin wyjaśniał im prawdę. Tyle tylko, że nie była to prawda oczekiwana przez organa ścigania".

I drugi fragment dotyczący Wiesława K. - byłego kierownika Arki Gdynia, który przyznał się do zarzutów, złożył obszerne wyjaśnienia obciążające wielu oskarżonych i dobrowolnie poddał się karze:
"To właśnie Wiesław K. - kat Ryżka był jednym z podejrzanych co do którego zastosowano w postępowaniu nocne przesłuchania rodowodem przypominające mroczne czasy przesłuchań na Gestapo czy Łubiance. Wprawdzie Wiesława K. nie torturowano ale cel był jeden: stworzyć warunki optymalne do rozmiękczenia podejrzanego i uzyskanie jego przyznania się do winy. Przesłuchanie udało się w 100 %, a nawet w 200 %".

Nie wiem czy pan mecenas wie co to były przesłuchania na Gestapo czy Łubiance. Może jednak powinien trochę poczytać na ten temat a nie kompromitować się w oficjalnych pismach do sądu...

O korupcji w polskim futbolu więcej na moim blogu.

8.10.09

Śledztwo ws. afery hazardowej: twarde dowody?

Przy wczorajszym zamieszaniu personalnym (czytaj tutaj) trochę umknęła sprawa wszczęcia śledztwa ws. afery hazardowej. A szkoda bo jego podstawy prawne wydają się bardzo ciekawe!

Przez kilka dni politycy z PO uparcie mówili, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa ws. afery hazardowej, a prokuratorzy domagali się wszystkich materiałów od CBA. Ba, były już minister sprawiedliwości twierdził, że Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki są niewinni (czytaj tutaj) .
Mówiono też wiele o potrzebie odtajnienia materiałów zebranych przez Biuro. A kiedy CBA dostarczyło zebrane dowody już się nie mówi o odtajnieniu (a wręcz przeciwnie) i braku podstaw do wszczęcia śledztwa! Wręcz niektóre media zaczęły rozmywać całą sprawę podając, że agenci dopiero niedawno zaczęli szykować dowody (czytaj tutaj). A tymczasem prokuratura wszczęła śledztwo i to nie z jednego a aż z trzech paragrafów! Przyjrzyjmy się im:
1. niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w czasie prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych;
2. podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w ramach prac nad tą ustawą
3. udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za takie pośrednictwo.

Co do drugiego punktu wszystko wydaje się jasne. Z podsłuchów CBA wynika kto miał pośredniczyć w zmianach w ustawie o grach. Trzeci punkt wskazuje nam jasno - ktoś obiecał komuś łapówkę lub nawet ją wręczył! No i zostaje punkt pierwszy - który z urzędników mógł wpływać na ustawę! Bardzo ciekawe.

Jedno jest pewne- prokuratura bezpodstawnie nie wszczęła śledztwa aż z trzech paragrafów! Musiała mieć do tego podstawy - rozumiem, że podstawy znalazła w materiałach dostarczonych przez CBA. Sama nie miała czasu na jakiekolwiek działania.

I bardzo ciekawe jest dlaczego wybrano do prowadzenia tego śledztwa Prokuraturę Okręgową, a nie specjalny wydział do zwalczania przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej? Bo kto jeżeli nie śledczy z wyspecjalizowanego w zwalczaniu tego typu przestępczości wydziału powinien się tym zajmować?

Czytaj analizy Kataryny ws. kalendarium wydarzeń związanych z ustawą o grach!

Etykiety: , , ,

Czy Allegro utraciło dane swoich użytkowników?

Dzisiaj dostałem list od Allegro. Bardzo mnie zaniepokoił. Otóż ten portal chce bym po wielu latach zmienił swoje hasło. Do tej pory jakoś nie martwili się o bezpieczeństwo moich danych. A teraz grożą wyłączeniem dostępu do logowania do serwisu..

Oto treść listu od Allegro:
"Kontynuujemy akcję zwiększania bezpieczeństwa w serwisie. W związku z tym przy najbliższym korzystaniu z Allegro zmień swoje hasło do konta.
Jeśli nie zmienisz hasła, w połowie października stracisz dostęp do tych funkcji serwisu, które wymagają logowania. Odzyskasz go po zmianie hasła. Służący do tego formularz otworzy się wówczas automatycznie zamiast zwykłej strony logowania. Pamiętaj, aby uaktualnić hasło również w zewnętrznych aplikacjach i programach, używanych do obsługi konta w Allegro.
Nasza prośba podyktowana jest troską o bezpieczeństwo Użytkowników. Nie chcemy, aby do kont uzyskały dostęp osoby niepowołane. Jednocześnie przepraszamy Cię za niedogodności, jakie może spowodować konieczność zmiany hasła".

Na moje pytania o szczegóły i rodzaj zagrożenia odpowiedzi już nie dostałem...

Etykiety:

7.10.09

Czy premier może zdymisjonować szefa CBA?

Premier Donald Tusk zapowiedział zmianę na stanowisku szefa CBA. Na konferencji prasowej zapowiedział rozpoczęcie procedury dymisjonowania Mariusza Kamińskiego. Procedurę po bezpośrednio decyzji nie może podjąć.

Oto fragment streszczenia wystąpienia premiera (całość znajdziecie tutaj):
"Ta kwestia będzie szczegółowo i kategorycznie wyjaśniona, po to by zabezpieczyć Polskę i Polaków przed politycznymi pułapkami służb na zamówienie jakiejś grupy politycznej". Premier zwrócił uwagę, że w aferze hazardowej pojawia się też wątek wykorzystania szefa CBA przez PiS do brutalnej walki politycznej.
Donald Tusk powiedział, że nie ma wątpliwości co do złych intencji szefa CBA Mariusza Kamińskiego w sprawie afery hazardowej, bo "wykorzystał CBA przeciw konkurentom politycznym".
"To, że w finale swojej aktywności Mariusz Kamiński postanowił użyć wszystkich możliwości operacyjnych, jakie daje CBA, przeciw konkurentom politycznym - nie mam co do tego wątpliwości" - oświadczył premier. "Jestem osobiście zainteresowany tym, aby kwestia mojego postępowania i mojej decyzji po tym, jak ten materiał został zaprezentowany, żeby była prześwietlona sekunda po sekundzie" - zadeklarował premier.

Zaraz potem szef CBA opublikował oświadczenie. Oto fragment:
"Wyrażam głębokie ubolewanie i zaniepokojenie, że skuteczne działania CBA nie znalazły akceptacji Prezesa Rady Ministrów i są rzeczywistym powodem mojego odwołania.
Przez dwa lata mojej współpracy z Donaldem Tuskiem zawsze traktowałem go jako Premiera mojego Państwa. Dzisiaj przekonuję się, że jest On jedynie liderem partii politycznej".

Czy jednak Mariusz Kamiński nie za szybko się żegna?

Prezydent już zapowiedział, że negatywnie zaopiniuje wniosek o dymisję:
"Mamy do czynienia z poważną aferą, a okazuje się, że winni są ci, którzy ją wykryli" - mówił dziennikarzom Lech Kaczyński (cytat za PAP).

Jak długo potrwa procedura odwoływania? Czy storpeduje ją opozycja?


Grzegorz Schetyna już poza rządowym boiskiem

Premier Donald Tusk zmienia rząd i dymisjonuje szefa CBA, Mariusza Kamińskiego. Do dymisji podał się minister sprawiedliwości Andrzej Czuma i wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Grzegorz Schetyna zrezygnował zaś z fotela szefa MSWiA.

Tu relacja z konferencji. O przegrupowaniu i zmianach w szeregach rządu PO i PSL - pisała Gazeta Wyborcza i od wczoraj wszyscy czekali na oficjalną decyzję premiera.
Zmiany w rządzie to efekt "afery hazardowej", którą relacjonuje na bieżąco na 5Władzy Pinio. CBA, które ujawniło sprawę kontaktów biznesmena Ryszarda Sobiesiaka z politykami PO, straci jednak szefa, któremu premier zarzuca wykorzystanie całej sprawy do politycznego ataku na PO. Jak widać wysoką cenę przyszło zapłacić oby stronom.

Co ciekawe, do końca powątpiewano w to czy z rządu zdecyduje się odejść Grzegorz Schetyna, bodajże najbardziej liczący się polityk PO. Jak się okazuje, nie ma rzeczy niemożliwych. Na stronie Radia Wrocław można wziąć udział w ankiecie odnośnie tej decyzji. A może odejście z rządu silnego ministra niczego nie zmieni i jak twierdzi część dziennikarzy obserwujących kulisy "afery hazardowej" - Schetyna nadal będzie rządzić, tylko spoza ław rządu, a cała zmiana to tylko kwestia kosmetyki i podtrzymania dobrego wizerunku partii.

proca.pl: Grzegorz Schetyna odwołany z rządu. Czy słusznie?

Ps. W związku z tym, że Włodzimierz Cimoszewicz jednak nie wejdzie do rządu, wszystko wskazuje na jedno: przyszłość w rękach Waldemara Pawlaka :-) Czy uratuje PO czy jednak szykuje się roszada?