24.11.09

Dolnoślązacy zawieszają publikowanie w Salonie24. Awantura ws. tekstu o agencie Tomku

Zaczęło się od reportażu Jacka Harłukowicza z Gazety Wyborczej Wrocław na temat agenta Tomka. Tekst ukazał się w piątkowym dodatku Wieża Ciśnień (19.11.2009).

Autor opisuje w nim młodość agenta CBA znanego m.in. z rozpracowywania pań Sawickiej i Pazury. Na temat samego tekstu nie będę się wypowiadał (choć mam swoje zdanie), ale wiele osób mówiło o nim negatywnie. Zawrzało m.in. w blogosferze. Bardzo krytycznie napisał o reportażu w Salonie24 blogger Grzegorz Wszołek, który używa pseudonimu gw1990. Jest znany m.in. z bardzo wielu negatywnych tekstów na temat Gazety Wyborczej czy rządów Platformy Obywatelskiej. Specjalizuje się, podobnie jak Kataryna w pisaniu m.in. o tzw. aferze hazardowej. Bloger napisał m.in.:
"Dzisiaj przeczytałem tekst, za który autor powinien zostać totalnie skompromitowany w środowisku dziennikarskim. Od czasów programu "Teraz My!" dawno nie miałem przed oczami takiego paszkwilu, udowadniającego poziom ludzi mediów w Polsce. Autorem kolejnego odkrywczego tekstu o agencie służby specjalnej - Tomku - jest Jacek Harłukowicz".

I dalej w podobnym stylu. Wrocławski bloger Rybitzky przekleił tekst na dolnośląską platformę blogerską Dolnoślązacy.pl. Na portalu zawrzało. Głos m.in. zabrał sam autor reportażu:
"(...) z przeklejonym tekstem autora, którego nie znam i który tu nie bywa nie zamierzam dyskutować".

Dzisiaj głos znowu zabrał gw1990. Napisał bardzo krytycznie o dziennikarzu GW. Wybuchła prawdziwa wojna. Nie trzeba było długo czekać na efekty. Odpowiedział zaraz szef Dolnoślązaków.pl Tomasz Styś:
"(...) Choć mam swoją opinię w opisywanej przez Pana sprawie, uważam, że to co Pan obecnie wyczynia jest jeszcze gorsze. Jacek Harłukowicz pisze swoje artykuły pod imieniem i nazwiskiem. Jest znany większości userów DS24 osobiście. Tego nie możemy powiedzieć o Panu. W związku z tym, niniejszym zawieszam obecność bloga serwisu Dolnoślązacy.pl w Salon24.pl."

Na to odezwał się administrator Salonu24 Ephors:
"Szanowny Panie, jeśli jest to forma szantażu wobec salonu24, to uprzejmie informuję, że chybiona".

Ciekawe jak zakończy się ta wojna między platformami blogerskimi.

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

3.11.09

Serwis Odsiebie.com zamknięty!

Od kilku dni trwa burza w internecie. Użytkownicy serwisu Odsiebie.com zastanawiali się dlaczego ten portal służący do publikowania i ściągania plików z muzyką, filmami i zdjęciami zniknął z sieci. Dzisiaj okazało się, że zamknięto go na polecenie wrocławskiej prokuratury.

O portalu było głośno w sierpniu, kiedy Gazeta Wyborcza Wrocław zamieściła wywiad z Łukaszem Ćwiekiem, 21 letnim założycielem portalu. Był on chwalony jako młody autor sukcesu. Kiedy pod wywiadem na portalu gazeta.pl rozgorzała gorąca dyskusja, a internauci zarzucili młodemu mężczyźnie ułatwianie piractwa (czytajcie dyskusję tutaj) rozmowa z portalu zniknęła. No ale jak to mówią w sieci nic nie ginie - możecie ją znaleźć tutaj).
We wrześniu na temat zarzutów wobec portalu dziennikarze portalu Radia Wrocław prw.pl rozmawiali z Łukaszem Ćwiekiem. Oto zapis tej rozmowy:


Łukasz Ćwiek mówił m.in., że to użytkownicy odpowiadają za wrzucane pirackie pliki.
Jednak prokuratura w tajemnicy wszczęła śledztwo w tej sprawie i postawiła zarzuty dotyczące złamania ustawy o prawach autorskich dwóm administratorom portalu. Na razie jednak wszystkie szczegóły są objęte tajemnicą. Prokuratura i policja ograniczyły się do suchych niemal nic nie mówiących informacji (patrz tu i tu). Szczegóły mają przedstawić na jutrzejszej konferencji prasowej w Komendzie Wojewódzkiej we Wrocławiu (godz. 10.00). Sam Łukasz Ćwiek nie chciał komentować dzisiaj zarzutów. "Nie czujemy się winni"- powiedział jedynie.

Tymczasem w internecie trwa dyskusja na ten temat. Głos zabierają zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy portalu, zaś użytkownicy serwisu pytają się czy zamieszczający lub ściągający pirackie pliki mogą się spodziewać wizyty policji...

O nowej inicjatywie walki z piractwem komputerowym czytaj na stronie Olgierda.
Komentarz VaGla- prawnika - specjalisty od internetu znajdziecie tutaj.
Komentarz zamieścił też serwis polishwords.

Etykiety: , , , , , , , ,

9.9.09

Rafał Dutkiewicz rozpoczyna kampanię wyborczą!

Czeka nas wielomiesięczna kampania wyborcza Rafała Dutkiewicza. Prezydent Wrocławia wrócił z wakacji i zaczął się starać o reelekcję.

Pod koniec sierpnia pisałem o tym, że Wrocław staje się coraz bardziej prowincjonalny. Jednym z argumentów były skandaliczne plany magistratu ograniczenia komunikacji miejskiej (ujawniła to Gazeta Wyborcza Wrocław). Projekt skrytykowały wszystkie media, a przede wszystkim mieszkańcy (czytaj i słuchaj tutaj). Publicyści zaczęli spekulować, że jak Rafał Dutkiewicz wróci po urlopie to skarci podległych mu urzędników. I tak się oczywiście stało (czytaj i słuchaj tutaj). Prezydent stwierdził, że nie wiedział o tym pomyśle i zapowiedział, że w październiku wszystko wróci do normy.

Dzisiaj prezydent postanowił ogłosić mieszkańcom, że w budżecie "cudownie" znalazło się 45 milionów złotych oszczędności. Na co pójdą te pieniądze? Oczywiście na edukację (to zapewne efekt kompromitującego wywiadu w Gazecie Wyborczej Wrocław z Krzysztofem Czają, nowym dyrektorem wydziału edukacji UM - czytaj tutaj) i na... zwiększenie liczby połączeń komunikacji miejskiej!! Ale zaraz, zaraz. Liczba połączeń nie zostanie zwiększona, tylko przywrócona zapewne do tej sprzed wakacji. Po co więc mydlić oczy mieszkańcom??

I jeszcze jedna sprawa. Dla mnie najbardziej bombowa. Dzisiaj okazało się, że miastu jednak zależy na koszykarskim Śląsku. Zamierza kupić pamiątki po 17., krotnym mistrzu Polski. Pewnie. Trwają Mistrzostwa Europy w koszykówce, m.in. we Wrocławiu, media krytykują, że miasto nie wykorzystało szansy na promocje na tej imprezie (czytaj i słuchaj tutaj), zawody są źle przygotowane (nie ma m.in. dodatkowej komunikacji miejskiej w rejonie Hali Ludowej gdzie rozgrywane są mecze polskiej reprezentacji), a dodatkowo Gazeta Wyborcza Wrocław napisała, że pamiątki po Śląsku, które na licytację wystawił syndyk, mogą wpaść w przypadkowe ręce. Nic więc dziwnego, że magistrat ogłosił (wypytywany przez media), że chce kupić pamiątki. Jakoś wcześniej nie znalazł pieniędzy na reaktywację Śląska i kibice sami walczyli, niestety bezskutecznie, o zgłoszenie drużyny do rozgrywek w tym sezonie (pisałem o tym tutaj). Ale co się odwlecze to nie uciecze... Miasto będzie miało pamiątki i zapewne w przyszłym roku Rafał Dutkiewicz triumfalnie ogłosi, że magistrat pomoże w reaktywacji Śląska Wrocław. Co za "przebiegła" taktyka wyborcza, nieprawdaż? I zapewne część głosów fanów koszyków "kupi" tą decyzją...

Oczywiście podstawowym elementem w kampanii wyborczej Rafała Dutkiewicza będą przygotowania do Euro 2012. Coraz więcej inwestycji będzie się zbliżać ku końcowi i będzie się czym chwalić. Pytanie tylko co dalej? Co po roku 2012?

Poczytaj co Pat pisze o planach rozwoju Wrocławia.

Etykiety: , , , , , ,

28.8.09

Władze Wrocławia coraz bardziej absurdalne?

Kilka dni temu pisałem o "Wrocławiu mieście coraz bardziej prowincjonalnym". Lektura codziennej prasy (więcej na nią czasu w wakacje) każe się zastanowić nad kolejnym tytułem "Władze Wrocławia coraz bardziej absurdalne?".

Gazeta Wyborcza Wrocław (trzeba przyznać konkurencji, że mimo wakacji kilka czołówek naprawdę miała ciekawych) napisała w czwartek o łataniu dziur na wrocławskich drogach. Przedstawiciele firm budowlanych narzekają, że miasto zleca im mniej prac niż w poprzednich latach:
"Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta od miesiąca zleca nam łatanie tylko największych dziur, takich, które szczególnie zagrażają bezpieczeństwu kierowców. Na naprawę mniejszych za to liczniejszych usterek nie ma pieniędzy - mówi Wojciech Zawieja, współwłaściciel firmy Remat".
i jeszcze jeden cytat:
"ZDiUM wyznacza nam dokładnie, ile metrów ulicy mamy naprawić - mówi Jan Wieliczko, prezes firmy Agrobud. - Często widzimy, że obok jezdnia ledwie się trzyma i nie minie miesiąc, jak będzie tam dziura. Jednak nie możemy jej naprawić, bo Zarząd nie płaci za prace prewencyjne. Efekt będzie taki, że zimą powstanie dwa razy więcej dziur. Kierowcy jeździć będą slalomem, a miasto będzie płacić za połamane koła".


Nawet rozumiem, choć słabo. Jest kryzys, miasto oszczędza. Będzie łatać mniej dziur, koszta odszkodowań i tak poniosą ubezpieczyciele. Skoro oszczędzamy na komunikacji i obcinamy liczbę połączeń, rezygnujemy z remontów i budowy basenów, to może i trzeba przymknąć oko na dziury w drodze. W końcu Wrocławianie powinni zrozumień. Potrzebne są pieniądze na wykupienie gruntu od państwa Krzywd pod budowę przystanku tramwajowego na EURO 2012. Ale przecież nie jest tak źle - znalazły się pieniądze na remont w szczycie wakacyjnym aquaparku oraz na klimatyzowane autobusy na koniec lata. Ale nie czepiajmy się drobiazgów.
Liczą się dobre intencje.

Magda Nogaj rozmawiała też ze skarbnikiem miasta. I tu się pojawia jakiś kompletny absurd.
Marcin Urban zapewnia "Sam jestem kierowcą i nie czuję, by w kwestii dziur było w mieście źle". Cóż może załatano dziury właśnie na tych drogach od domu pana skarbnika do magistratu?
Oczywiście nie mówię, że celowo. Broń Boże. To byłby na pewno przypadek. A może warto odsłonić firanki w samochodzie? Chociaż nie, słońce świeci mocno...
I jeszcze jeden kwiatek (nie mam oczywiście na myśli panny Kwiatek, byłej kandydatki Samoobrony do Sejmu). Skarbnik mówi:
"Mamy trudny rok. Tymczasem firmy drogowe przyzwyczaiły się, że mają dużo zleceń. Oni wydłubaliby dziury w jezdni, by mieć więcej pracy".
To taki żart? Szefowie lub pracownicy firm drogowych wydłubują dziury w drogach dla większej liczby zleceń? Ciekawe co oni na to? Dziur panie skarbniku jest wystarczająco dużo we wrocławskich ulicach, trzeba je tylko zobaczyć...

Etykiety: , , , , , , , , ,

24.8.09

Wrocław - miasto coraz bardziej prowincjonalne?

Ostatnie informacje dotyczące Wrocławia i oszczędności finansowych zaskakują! Trzy kompletne porażki w ciągu zaledwie kilku dni zmobilizowały mnie do napisania tego tekstu.

Zaczęło się w ubiegłym tygodniu od wywiadu w Gazecie Wyborczej Wrocław z wiceprezydentem Wrocławia Jarosławem Obremskim. Sprawa wydaje się być banalna. Kasia Lubiniecka rozmawiała z samorządowcem o basenach. Każdy z mieszkańców Wrocławia narzeka na ich brak. Jeden aquapark (zbudowany z wielkim trudem - czytaj tutaj) na 1200 osób problemu nie rozwiąże. Zresztą, jak wynika z wywiadu, jego otwarcie wiązało się z zamknięciem pobliskich pływalni otwartych. Jarosław Obremski przyznaje bezradnie, że miasta nie stać na budowę nowych odkrytych basenów (tłumaczy nawet, że to pogoda nie sprzyja tego typu inwestycjom). Ba. Mówi nawet, że miasta w przyszłym roku nie będzie stać na remont tych obiektów, które już są. O basenie przy ulicy Harcerskiej wiceprezydent mówi:
"Jego remont byłby bardzo kosztowny. Nie ma decyzji, że nie będziemy go remontować, ale na pewno remont nie wchodzi w grę w roku 2010".
Wiceprezydent dodaje także, że "Wydaje mi się, że aquapark przejął funkcję zamkniętych basenów na Oporowie, Ślężnej i Brochowie. Świadczą o tym kolejki przy kasach".

Ciekawe czy pan prezydent był w wakacje w aquaparku? Czy widział te gigantyczne kolejki, dochodzące do parkingu. Czy czekał godzinę na wejście? Ja miałem okazję (ostatnią w niedzielę) kilka razy zrezygnować z kąpieli. A jeszcze dodatkowo teraz, w szczycie, rozpoczyna się remont części parku wodnego.

Pozostawmy baseny. Dzisiaj w Gazecie Wyborczej Wrocław ukazał się artykuł o ograniczeniu liczby tramwajów i autobusów miejskich we Wrocławiu. Będą one jeździć rzadziej. Dla oszczędności (komentarz Marka Zoellnera na ten temat tutaj). Paweł Czuma, szef biura prasowego magistratu mówi:
"Pracownicy wydziału transportu liczyli pasażerów na węzłach komunikacyjnych. Prosili ich też o wypełniane ankiet. Z tych badań wynikło, że wielu wrocławian nie wraca bezpośrednio po pracy do domów. Zostają w centrum na zakupach lub spotykają się ze znajomymi. Nie ma więc potrzeby dawać więcej tramwajów, bo jeżdżą prawie puste. (...) Dawne godziny szczytu były pozostałością po PRL-u. Teraz ludzie jeżdżą do pracy także na godz. 9. Na szóstą już chyba nikt nie chodzi".

Pawłowi radzę wybrać się rano na przystanki MPK. Zobaczy czy nikt wtedy do pracy nie jeździ i ile trzeba na tramwaj czy autobus czekać. Kompletnie zakorkowane miasto, skazane na liczne, nieskoordynowane ze sobą remonty drogowe, którego władze namawiają na korzystanie z komunikacji miejskiej czy rowerowej, teraz ograniczają liczbę połączeń. Gdzie w tym sens??? O reakcji mieszkańców poczytajcie i posłuchajcie tutaj.

Kolejna sprawa, która mnie dzisiaj poruszyła to decyzja Ministerstwa Infrastruktury w sprawie jednej z działek, na której ma zostać wybudowana pętla tramwajowa przy nowym stadionie piłkarskim na Maślicach (szykowanym na Euro 2012). Decyzja niekorzystna dla miasta. Cóż pozostaje zakrzyknąć "Houston mamy problem!". Może nie trzeba było tak arogancko traktować rodzinę Krzywdów, właścicieli terenu? I dyskretnie wynegocjować korzystną dla obu stron cenę? A nie straszyć ABW (czytaj tutaj)?

I na koniec. Przy tych wszystkich doniesieniach wcale mnie już nie dziwi negatywna decyzja magistratu ws. reaktywacji koszykarskiego Śląska Wrocław. Mimo deklaracji magistrat wycofał się z obietnicy pomocy (czytaj tutaj o staraniach kibiców i poparci dla ich dążeń).

Sytuacja finansowa miasta musi być naprawdę dramatyczna skoro obcina się wydatki na komunikację miejską. A może niepotrzebne były wydatki na Sylwestra w rynku czy na fontannę na Pergoli za 20 milionów złotych (więcej czytaj tutaj)? Pozostaje oczywiście pytanie o wart ponad 700 milionów złotych stadion na Euro 2012. Czy warto? Czy ten monstrualny obiekt będzie wykorzystywany po Mistrzostwach Europy? Czy ligowe mecze piłkarzy Śląska ściągną kilkadziesiąt tysięcy ludzi? Mam nadzieję, że tak. Na razie stadion przy Oporowskiej jest pełen na każdym meczu. No ale to tylko 8 tysięcy kibiców. Czy ich liczba nie zmniejszy się po kolejnych porażkach drużyny Ryszarda Tarasiewicza? Aż dziw bierze czemu klub, który kupił Solorz - jeden z najbogatszych Polaków, nie dokonał żadnych poważnych wzmocnień w tym sezonie! Nie zależy mu na dobrych wynikach już w tym sezonie?

Prezydent Rafał Dutkiewicz, który chciał być prezydentem wszystkich Polaków (jako lider Stowarzyszenia Polska XXI) jak widać nie radzi sobie z rządzeniem własnym miastem. Czy mieszkańcy wystawią mu rachunek w najbliższych wyborach?

dopisek z 31.08 .
"Dobry" prezydent wrócił z urlopu i odwołał zapowiadane cięcia w komunikacji miejskiej (czytaj tutaj).

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

26.6.09

Dolnośląskie PSL na krawędzi!

Jeszcze kilka dni temu pisałem o dwóch ciężkich dniach PSL na Dolnym Śląsku. Dzisiejszy artykuł Jacka Harłukowicza w Gazecie Wyborczej Wrocław może być ciosem dla tej partii, po którym szybko się nie podniesie!

W ubiegłym tygodniu policja zatrzymała dwóch ważnych działaczy partii - Leszka G. (trafił nawet do aresztu) i Bożenę R. Oboje mają odpowiadać za nieprawidłowości przy rozdziale unijnych dotacji w Dolnośląskiej Izbie Rolniczej). Kandydat do europarlamentu Leszek G. do tej pory zresztą jest szefem DIR, być może zawiesi go w sobotę zgromadzenie ogólne. Bożena R. zrzekła się kilka dni temu stanowiska wiceprzewodniczącej partii na Dolnym Śląsku. Szef dolnośląskiego PSL, a przy okazji wicemarszałek województwa Tadeusz Drab nie był chętny do komentowania tej sytuacji.

Nic dziwnego. Dzisiaj Gazeta Wyborcza pisze, że pod koniec grudnia 2008 Tadeusz Drab został skazany za składanie fałszywych zeznań na rok w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę. O tym Jacek nie pisze, ale wyrok się już uprawomocnił. Dokładnie 13 maja. Sąd Okręgowy we Wrocławiu rozpatrzył zażalenie Draba i podtrzymał wyrok. Wicemarszałek województwa więc jest już skazany prawomocnym wyrokiem. Dlaczego jeszcze nie opuścił stanowiska? O komentarz trudno bo podobno działacz PSL trafił do szpitala.

Ciekawe co zrobi teraz Platforma Obywatelska, z którą PSL rządzi w województwie?!

O dolnośląskim PSL na 5W pisaliśmy już kilka razy, m.in. o przekrętach podczas kampanii wyborczej (czytaj tutaj) czy zarzutach korupcyjnych dla działacza tej partii (tutaj)

Etykiety: , , , , , , , ,

12.5.09

Czy na Dolnym Śląsku działał gang nazistów?

To prawdopodobnie pierwsza tego typu sprawa w Polsce. Dwaj mężczyźni zatrzymani przez ABW za produkcję i rozklejanie plakatów rasistowskich usłyszeli zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej.

Do tej pory śledztw w sprawie rasistowskich incydentów, pobić, a nawet zabójstw było wiele. Ale o ile się nie mylę w żadnym przypadku (nawet słynnej sprawy red watch) nie postawiono takiego zarzutu. Jak wyjaśniał mi dzisiaj prokurator Jakub Przystupa grupa ta miała zajmować się: "popełnianiem przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu, szczególnie propagowaniem totalitarnego ustroju państwa i nawoływaniem do nienawiści na tle różnic narodowościowych". Tymczasem ABW zapowiada, że mogą być kolejne zatrzymania. Plakaty, o których wspomniałem były rozklejane we Wrocławiu i Bolesławcu w kwietniu. Zdjęcie jednego z nich opublikowała Gazeta Wyborcza Wrocław przy okazji artykułu Magdy Piekarskiej (Zresztą GW prowadzi cały cykl artykułów pod hasłem "Wrocławianie jesteśmy rasistami", o rasizmie w Kamiennej Górze z kolei można dzisiaj poczytać na portalu Radia Wrocław).

Pozostaje pytanie czy ta sprawa może zaszkodzić wizerunkowi Wrocławia jako miasta spotkań, w którym miesza się wiele kultur. Paweł Czuma z Urzędu Miasta nie chciał skomentować takich informacji. Powiedział jedynie a'propos plakatów, które w kwietniu zawisły na przystankach MPK: "Do tego typu zjawisk dochodzi incydentalnie. na szczęście jak widać na tym przykładzie odpowiednie służby działają na tyle sprawnie, by wykryć sprawców i doprowadzić przed sąd. Jedyne co można zrobić to kibicować im żeby było tak dalej".

Dalej idzie w swoim komentarzu pełnomocnik wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości narodowych. Dariusz Tokarz komentuje tę sprawę tak: "Każdy taki wypadek, każdy taki przypadek nienawiści w stosunku do innych osób, do propagowania treści, które zawierają w sobie pierwiastek takiej nienawiści powodują, że uszczerbku doznaje wizerunek miasta i regionu, który propagowany jest jako region wielokulturowy, przyjazny dla wszystkich, otwarty na innych. Coraz więcej osób, cudzoziemców przedstawicieli różnych mniejszości będzie u nas zamieszkiwało, przebywało. Każdy taki wypadek zorganizowanej, jak twierdzi prokuratura, akcji propagującej treści nazistowskie uderza w nasz wizerunek".

Myślę jednak, że ta sprawa nie wpłynie zbytnio na wizerunek Dolnego Śląska, choć pokazuje, że problemu nie można lekceważyć...

Etykiety: , , , , , , , , ,

9.4.09

Skandal w Ministerstwie Sprawiedliwości!

O tym awansie mówiono we Wrocławiu od dawna. Kontrowersyjny prokurator Leszek Pruski został wicedyrektorem departamentu kadr Ministerstwa Sprawiedliwości. Dzisiaj wychodzą na jaw prymitywne kłamstwa jakich użyto w jego obronie!

W ostatnich latach o Leszku Pruskim we Wrocławiu było głośno. A to "Gazeta Wyborcza Wrocław" napisała, że uczestniczył w pijackiej imprezie podczas szkolenia zorganizowanego w Warszawie. Innym razem "Fakt" ujawnił, że ów prokurator po pijanemu awanturował się w centrum Wrocławia. Sam Pruski twierdził, że był po lekach, ale świadkowie mówili, że czuć było od niego alkohol. Sam też pisałem, że potrącił staruszkę.

Gdy z Marcinem Rybakiem z "Gazety Wrocławskiej" szykowaliśmy się do publikacji na ten temat szybszy okazał się "Dziennik". Gazeta opisała wspomniane wydarzenia i dodała jeszcze informacje o oskarżaniu opozycjonistów w czasie stanu wojennego. Oto fragmenty:
"Kariera Pruskiego ruszyła w stanie wojennym. To wtedy w trybie doraźnym oskarżał opozycjonistów z Dolnego Śląska. Chciał skazania Krzysztofa Mazurskiego, który protestował przeciwko internowaniu działaczy "Solidarności". W 1982 r. domagał się kary dla Mariana Muchy, w którego mieszkaniu spotykali się działacze "S".

Kilka godzin po ukazaniu się gazety w kioskach opublikowany został skandaliczny komunikat podpisany przez rzecznika prasowego Prokuratury Krajowej Katarzynę Szeskę. Czytamy w nim m.in.:

"Prokurator Leszek Pruski w stanie wojennym NIE oskarżał opozycjonistów z Dolnego Śląska. Przytoczone w artykule nazwiska działaczy nie są mu znane".

Dalej dementowane są kolejne informacje "Dziennika", zaś rzecznik Prokuratury Krajowej informuje, że Leszek Pruski rozważa możliwość wystąpienia na drogę sądową. Bardzo ciekawe.

W środę wieczorem jednak głos zabrał minister sprawiedliwości. Andrzej Czuma w Telewizji Puls powiedział m.in.:

"Chciałem sprawdzić rzecz u źródeł. (...) Potrzebowałem kilkudziesięciu godzin. Tym razem dziennikarz nie mylił się"
. I za depeszą PAP: minister przyznał, że Pruski "oskarżał Krzysztofa Mazurskiego i Muchę". Pytany, czy Pruski nie powinien pracować w resorcie, powiedział: "absolutnie tak". Dopytywany, czy będzie zdymisjonowany, odparł: "kiedy to uczynię, powiadomię pana, ale domyśla się pan, jaka będzie moja decyzja". Minister dodał, że po publikacji dziennika ukazało się - na stronie resortu - sprostowanie pośpiesznie napisane przez Leszka Pruskiego.

A weryfikacja danych Dziennika nie była trudna. Zajmuje 5 minut w internecie. W wyszukiwarce wpisujemy nazwisko Pruskiego i pojawiają się dwa odnośniki dotyczące procesów: Mariana Muchy i Krzysztofa Mazurskiego. I wszystko jasne!

Ciekawe czy zdymisjonowana zostanie rzecznik Prokuratury Krajowej, która podpisała komunikat oraz sam szef Prokuratury Krajowej Edward Zalewski (pisałem o nim tutaj), który miał stać za awansem Pruskiego.

I jeszcze jedno. W środowisku wrocławskich prokuratorów słychać o Leszku Pruskim od wielu lat niemal tylko złe opinie. Skandalem, zdaniem wielu śledczych, była już sama jego nominacja, a wielu pytało o te kompetencje, którymi rzekomo miał się wyróżniać.

Teraz okazuje się, że po artykule w "Dzienniku" napisał kłamliwe sprostowanie. Dziennikarze na pewno będą sprawdzać jeszcze wszystkie niuanse zdarzeń na Placu Solnym we Wrocławiu - gdzie prokurator Pruski po pijaku miał wyzywać patrol policji i straży miejskiej oraz grozić zwolnieniami - jak też sprawę potrącenia staruszki i pijackiej imprezy podczas szkolenia...

Wrocławską prokuraturą od kilkunastu miesięcy wstrząsają skandale. Zatrzymywani są pod zarzutem korupcji prokuratorzy. Duże śledztwo wszczęte po doniesieniach Radia Wrocław i "Gazety Wyborczej" prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Zarzuty postawiono już czterem śledczym. Głośno też było o rzekomych naciskach na prokurator Kalecińską przez jej przełożonych (pisałem o tym tutaj). Teraz doszło do kolejnego skandalu, jak na razie obyczajowego. Co przyniosą nam kolejne dni?

Etykiety: , , , , , , , , , ,

4.4.09

Kolejne doniesienie na performera z Hiszpanii

O czwartkowym skandalu na festiwalu teatralnym we Wrocławiu Ela Osowicz pisała już wczoraj. W piątek doszło do kolejnego bulwersującego "spektaklu" Rodrigo Garcii.

W czwartek Hiszpan na scenie torturował, a następnie zabił homara. Oto fragment relacji Elżbiety Osowicz:
"Aktor podwiesił na lince, na środku sceny żywego homara, do grzbietu przymocował mu czuły mikrofon dzięki czemu wszyscy słyszeliśmy bicie serca homara. Słyszeliśmy jak przyśpiesza, jak słabnie, jak się boi!!!! I nic - gapiliśmy się. Ktoś krzyknął 'To nie jest śmieszne". Pomyślałam ... "może go zabrać, wypuścić na łące, ale jak to? Jestem w teatrze, przeszkodzę, głupio tak jakoś..." nic nie zrobiłam. Kiedy aktor bez słów zaczął wbijać szpikulec w żywego homara nie wytrzymałam, wyszłam. Kilka innych osób też wyszło".

Podczas tego spektaklu nie było słychać głośniejszych protestów, jednak już podczas następnego publiczność jasno dała do zrozumienia "artyście" co o nim sądzi. Opisuje to w sobotniej Gazecie Wyborczej Wrocław Katarzyna Kamińska. Oto fragment jej relacji:
"Młody mężczyzna siedzący w pierwszym rzędzie wstał, delikatnie zdjął homara z haczyka i wrzucił go z powrotem do pojemnika z wodą - opowiada jeden z widzów spektaklu. Część publiczności zaczęła bić brawo. Wściekły reżyser zbiegł z balkonu, skąd obserwował wydarzenia na scenie, szarpał widza i wykrzykiwał: "Nie masz prawa tego robić! To mój spektakl, wynoś się!".

Katarzyna Kamińska, która pisze, że jest wegetarianką od 10 lat skomentowała także "występ" artysty.
"Jestem wegetarianką od dziesięciu lat. Głównie dlatego, że wiem, jaka krzywda spotyka zwierzęta w rzeźni: są traktowane w nieludzki sposób i zabijane metodami pozbawiającymi je godności. Spektakl Garcii na początku mnie przeraził, jednak z każdą chwilą mocniej czułam, że jego opowieść ma sens. Że nie pastwi się nad homarem, a jedynie pokazuje to, co jest codziennością na zapleczach restauracji. Ten rytuał śmierci może być nieznośny, kiedy zdamy sobie sprawę, że pośrednio bierzemy w nim udział. Łatwo jest krzyknąć do aktora, trudniej odmówić sobie przyjemności jedzenia. Garcia prowokacyjnie ujawnia, jak pełne hipokryzji jest nasze mieszczańskie dobre serce. "Wiesz, bo ja generalnie jem mięso. Tylko staram się nie myśleć, skąd ono pochodzi" - powiedziała jedna z kobiet wychodzących z sali. Reżyser osiągnął sukces".

Muszę przyznać, że komentarz zbulwersował mnie dosyć mocno. Też jestem wegetarianinem. Od 19 lat. I nie wydaje mi się żeby mordowanie kogokolwiek na scenie miało przekonać do niejedzenia mięsa. Chwilowe emocje rzadko u kogo przekładają się na przejście na wegetarianizm. Łatwo tłumaczy sobie pani redaktor znęcanie się nad żywym zwierzęciem. I nie obchodzi mnie czy jest bezkręgowcem czy kręgowcem. I nie interesuje mnie, że "artysta" chciał kogoś w tak szokujący sposób przekonać do czegoś albo zaszokować. -Jak chciał prowokacji artystycznej mógł sobie obciąć nogę - mówił jeden z moich znajomych. Warto przeczytać też jakże inny komentarz Mariusza Urbanka, także zamieszczony w Gazecie Wyborczej Wrocław.

Inna reakcja była mojej koleżanki redakcyjnej. Ela Osowicz złożyła po prostu zawiadomienie o przestępstwie w prokuraturze. Więcej na ten temat można przeczytać na portalu Radia Wrocław. W piątek została przesłuchana. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Garcia pozwoli sobie na kolejny bulwersujący "spektakl". Tym razem topił w akwarium chomiki. Straż dla Zwierząt zapowiedziała złożenie zawiadomienia o przestępstwie i wydała oświadczenie w tej sprawie:
"Drodzy Państwo, Straż dla Zwierząt w Polsce Okręg we Wrocławiu z ogromnym niesmakiem informuje, że podczas spektaklu "Arrojad mis cenizas sobre Mickey" w reżyserii Rodrigo Garcia prezentowanego w ramach organizowanego przez Instytut im. Jerzego Grotowskiego "Premio Europa per il Teatro" dochodzi do znęcania się nad zwierzętami oraz promowania scen bezsensownego okrucieństwa wobec zwierząt.
W związku z powyższym Straż dla Zwierząt w poniedziałek zawiadomi właściwą Prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami przez organizatorów w/w spektaklu.
Chcielibyśmy podkreślić, że w świetle polskiego prawa ochrony zwierząt, nawet najbardziej szczytne przesłania artystyczne nie usprawiedliwiają znęcania się nad półpustynnymi zwierzętami lądowymi (chomiki są wrzucane do akwarium z wodą, podtapiane za pomocą podbieraka do ryb, a następnie wyławiane). Nasz stanowczy protest w tej sprawie nie wiąże się ze sporem o granice wolności artystycznej i nie dotyczy możliwości naruszenia tak ulotnych ludzkich interesów, jak te związane z uczuciami religijnymi lub zmysłem estetycznym. W/w działania artystyczne naruszają polskie prawo materialne w zakresie ochrony zwierząt, czyniąc ze zdolnych do odczuwania zwierząt jedynie przedmioty artystycznego wyrazu, takie jak krzesła lub stoły. W świetle obowiązującego w tym zakresie prawa jest to niedopuszczalne".

Sam Garcia miał być dzisiaj przesłuchany w prokuraturze. Jednak nie pojawił się. W poniedziałek Straż Dla Zwierząt złoży kolejne zawiadomienie na hiszpańskiego "artystę". Zapewne jednak już wkrótce opuści on Polskę. I raczej szybko go tu nie zobaczymy.

Organizatorzy "występów" Garcii we Wrocławiu wydali oświadczenie dotyczące jego czwartkowego występu:

"Oświadczenie Instytutu im. J. GrotowskiegoW związku ze spektaklem "Accidens"

Rodrigo GarcÍi, laureata Europejskiej Nagrody Nowe Rzeczywistości Teatralne, polscy organizatorzy wrocławskiego programu towarzyszącego ceremonii wręczenia Premio Europa per il Teatro oświadczają:

1. Decyzję o przyznaniu Rodrigo Garcíi nagrody Nowe Rzeczywistości Teatralne oraz włączeniu spektaklu „Accidens” do programu pokazów we Wrocławiu podjęło międzynarodowe Jury pod przewodnictwem Georges’a Banu.

2. Polscy organizatorzy wrocławskiego programu towarzyszącego ceremonii wręczenia Premio Europa per il Teatro ze względu na udział zwierząt w spektaklach Rodrigo Garcíi przed prezentacją spektakli we Wrocławiu, 26 marca 2009, zwrócili się do Głównego Lekarza Weterynarii z prośbą o zatwierdzenie scenariusza otrzymanego od artysty i w piśmie z dnia 31 marca 2009 uzyskali od Dyrektora Biura Zdrowia i Ochrony Zwierząt dr Jana Śmiechowicza decyzję, iż w świetle obowiązującego w Polsce prawa weterynaryjnego spektakl „Accidens” „nie kwalifikuje się pod pojęcie występu” w związku z czym umarza on postępowanie w sprawie zatwierdzenia scenariusza.

3. Polscy organizatorzy wrocławskiego programu towarzyszącego ceremonii wręczenia Premio Europa per il Teatro uzyskali od artysty zapewnienie, że zwierzę (homar) zostanie pozbawione życia w sposób, w jaki przygotowuje się homara do konsumpcji, bez zadawania mu cierpienia. Homar został zakupiony w sklepie, oferującym homary do konsumpcji.

4. Wyrażamy przekonanie, że przesłanie spektaklu wiąże się jednoznacznie z postulatem humanitarnego traktowania zwierząt i spełnia edukacyjne cele sztuki.

Dyrektor Instytutu im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu Jarosław Fret

Dyrektor Roku Grotowskiego Joanna Klass"


A to nie pierwsze problemy Garcii. Jego występ we Włoszech przerwała dwa lata temu policja. Możecie o tym poczytać tutaj. Ale zachowanie Hiszpana przestało mnie dziwić gdy przczytałem w Gazecie Wyborczej Wrocław, że zaczynał on jako rzeźnik (artykuł tutaj)

Etykiety: , , , , , ,

26.2.09

Tajemnicze przesłuchanie radnego Skiby

Dziś po południu gruchnęła wiadomość. Policja zatrzymała dolnośląskiego radnego Grzegorza Skibę. Samorządowiec z Polanicy należy do Obywatelskiej Platformy Samorządowej, współpracującej w sejmiku samorządowym z Polską XXI Rafała Dutkiewicza.

Grzegorz Skiba, biznesmen z Polanicy, dawny działacz Samoobrony nie był znaną postacią. Głośno o nim zrobiło się dopiero gdy napisała o nim Gazeta Wyborcza Wrocław. W czwartek przed 18.00 pojawiła się informacja, że został zatrzymany przez policję. Okoliczności miały być zaskakujące. Radny miał wychodzić akurat z Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu z sesji sejmiku. Świadkowie opowiadali, że wyglądało to jak zatrzymanie. Policja od początku jednak nie potwierdzała zatrzymania, ograniczając się jedynie do enigmatycznego stwierdzenia, że "trwają czynności z udziałem jednego z radnych". Po 19.00 Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu potwierdza, że przesłuchuje jako świadka Grzegorza Skibę. Rzecznik Małgorzata Klaus wyjaśnia, że radny został wezwany w trybie pilnym. Śledztwo, w którym zeznaje ma dotyczyć kradzieży luksusowych aut (o jednym z nich - bentleya - pisałem tutaj).

Pozostaje pytanie. Dlaczego radnego w tak zaskakujący sposób wezwano na przesłuchanie, które wyglądało niemal jak zatrzymanie. Co tak pilnego się zdarzyło? Wydaje mi się, że wyjaśnienia prokuratury i policji jest niezbędne. Cała sytuacja wygląda jak prowokacja. Komu zależało by wyglądało to na zatrzymanie radnego, należącego do opozycyjnego do PO ugrupowania?

Komentarze polityków na ten temat możecie przeczytać tutaj.

W piątek ukazało się takie oto wyjaśnienie policji w tej sprawie:

W związku z licznymi pytaniami dziennikarzy na okoliczność przesłuchania przez policjantów jednego z wojewódzkich radnych informujemy, że policjanci Wydziału Dochodzeniowo - Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu realizując czynności pod nadzorem prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, przesłuchali mężczyznę w charakterze świadka. Czynności wykonano w związku z tym, że wymieniony był w posiadaniu samochodu, co do którego istnieje podejrzenie, że pochodzi z przestępstwa.

Ponieważ ustalono, że mężczyzna przebywa we Wrocławiu i bierze udział w posiedzeniu Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, w celu zabezpieczenia przedmiotowego samochodu i przesłuchania mężczyzny, na okoliczność wejścia w jego posiadanie, funkcjonariusze udali się do siedziby urzędu. Po konsultacji z prokuraturą czynności zrealizowano już po zakończeniu posiedzenia. Realizowali je funkcjonariusze po cywilnemu. Mężczyzna został poinformowany o planowanych w tej sprawie czynnościach. Wyraził zgodę na wykonanie ich w komendzie wojewódzkiej. Po przesłuchaniu opuścił budynek komendy. Przedmiotowy samochód został zabezpieczony.

mł. asp. Paweł Petrykowski
Rzecznik Prasowy
Komendanta Wojewódzkiego Policji
we Wrocławiu

Etykiety: , , , , , , , ,

3.2.09

Piotr Reiss kolejnym podejrzanym o ustawianie meczów...

Kiedy wczoraj policja zatrzymała Piotra Reissa nie byłem zaskoczony. Przez ostatnie tygodnie byłem wręcz zdziwiony, że legenda Lecha Poznań sama nie zgłosiła się do prokuratury, po tym jak zatrzymano jego byłego klubowego kolegę Zbigniewa Wójcika.

O tym, że prokuratura rozpracowuje Lecha Poznań było wiadomo od kilkunastu miesięcy. Nazwa klubu pojawiała się w zeznaniach wielu świadków. Teraz Prokuratura Krajowa we Wrocławiu finalizuje ten wątek. Od początku znawcy piłki wiedzieli, że o wszystkim co działo się w tym klubie musiał wiedzieć Piotr Reiss. To była ikona Lecha. Zawodnik, którego kibice darzyli wielkim szacunkiem. W Polsce grał tylko w Lechu, w Niemczech w trzech innych klubach. To ktoś taki jak dla koszykarskiego Śląska Wrocław Maciek Zieliński. Teraz okazuje się, że Reiss zarówno przyjmował łapówki jak i uczestniczył w próbie ich dawania... A w grę wchodziły kwoty rzędu 100 tys. zł.
Dlaczego piszę o tym na 5Władzy? Przecież mam swój blog dotyczący korupcji w piłce nożnej. Jednak uważam, że postaci typu Reiss to piłkarze, których kibice z całej Polski (bez znaczenia jakie mają sympatie klubowe) szanują. A ja też jestem kibicem. I też przez wiele lat go szanowałem...
Dzisiaj kiedy zobaczyłem Reissa przed prokuraturą byłem przerażony. To był cień piłkarza, którego widywałem do tej pory. Przez kilkadziesiąt sekund doprowadzania do prokuratury był pod ostrzałem pytań dziennikarzy o to co chce powiedzieć kibicom. Wreszcie przed wejściem do windy powiedział krótko - "a co ja mam im powiedzieć?" (słuchaj tutaj). Jak mówi Artur Brzozowski z Gazety Wyborczej Wrocław (słuchaj tutaj)- kibice Lecha nawet po ewentualnym (skazującym) prawomocnym wyroku, będą wierzyć w jego niewinność.
Zastanawiam się: ilu jeszcze zobaczę piłkarzy, trenerów czy działaczy, których w przeszłości szanowałem?? Był już Dariusz Wdowczyk, Andrzej Woźniak, Wit Żelazko czy Marian Dusza...
A kolejnych nazwisk się boję... Czy wszyscy byli umoczeni????

Etykiety: , , , , , , , , , ,

2.12.08

Jak zięć szefa dolnośląskiego PSL robił interesy

Od kilku miesięcy CBA badało kampanię wyborczą dolnośląskiego PSL. Wyniki są zaskakujące. Dziś zarzuty postawiono pracownikowi firmy parkieciarskiej z podwrocławskich Siedlakowic. Mężczyzna jest zięciem szefa dolnośląskiego PSL i wicemarszałka województwa Tadeusza Draba.

Jako pierwszy o sprawie napisał we wrześniu Jacek Harłukowicz z Gazety Wyborczej Wrocław. Ujawniał, że firma parkieciarska robiła kampanię PSL. Dzisiaj postawiono zarzuty zięciowi Tadeusza Draba. Chodzi o poświadczenie nieprawdy w dwóch fakturach dla osiągnięcia korzyści majątkowych. 18 października 2007 roku Sebastian Sz. wystawił fakturę na 20 tysięcy złotych dla Komitetu Wyborczego PSL za dystrybucję bilbordów i plakatów, organizację studia wyborczego oraz umieszczanie plakatów kandydatów PSL do Sejmu na samochodach. Mężczyzna stwierdził, że roznosił plakaty i ulotki po gminach oraz wywieszał reklamy na samochodach. Przyznał, że nie było bilbordów oraz studia wyborczego. Jeden ze świadków stwierdził dzisiaj, że roznosił z podejrzanym ulotki ale tylko przez kilka minut. Zdaniem prokuratury Sebastian Sz. nie wywiesił też plakatów na samochodach.

Drugi dotyczy drugiej faktury z 21 grudnia 2007 roku, tym razem opiewającej na około 25 tysięcy złotych. Trafiła ona do Fundacji Rozwoju w Warszawie. Firma Parkieciarska podjęła się remontu wrocławskiej siedziby PSL. Miała odnowić okna, futryny, grzejniki i parkiety. Tymczasem biegły wartość prac oszacował na 8 tys. zł. Na zdjęciach z jego ekspertyzy widać np. zdjęcia okien w fatalnym stanie.

Sam podejrzany nie przyznaje sie do zarzutów. Jego teść - Tadeusz Drab nie chciał dzisiaj komentować zarzutów. Powiedział mi, że ode mnie dowiedział się o zarzutach i jest mu niezręcznie mówić na ten temat. Odesłał mnie do pełnomocnika wyborczego PSL w Warszawie. Ten z kolei odmówił komentarzy i polecił pełnomocnika finansowego partii we Wrocławiu.
We wrześniu wicemarszałek województwa i szef dolnośląskiego PSL mówił Gazecie Wyborczej Wrocław o swojej znajomości z szefem firmy z Siedlakowic:
"To prawda, znamy się z Marianem, bo polujemy w jednym kole łowieckim. Pomogłem mu zainstalować się w Siedlakowicach, odstępując bezpłatnie pomieszczenia po starej stolarni. A w czasie kampanii rzeczywiście skorzystałem z pomocy jego firmy, bo mają samochody, które jeżdżą po całym województwie. Skorzystałem z ich oferty".

Czy PO rządzące w województwie będzie chciało by Tadeusz Drab, który zaznaczam nie usłyszał żadnych zarzutów, dalej był wicemarszałkiem województwa, a PSL by był szefem dolnośląskich struktur? Czas pokaże...


Etykiety: , , , , , , ,

2.11.08

Rafał Dutkiewicz na celowniku PO?

Kilka dni temu Rafał Dutkiewicz udzielił wywiadu Dziennikowi. Z wypowiedzi prezydenta Wrocławia, a jednocześnie lidera stowarzyszenia Polska XXI brany pod uwagę w sondażach prezydenckich, wynikało, że spodziewa się ataku ze strony PO.

Rafał Dutkiewicz mówił w Dzienniku m.in:
"Koledzy z Platformy straszą mnie na różne sposoby. Po pierwsze tym, że mi zarzucą, że nie zajmuję się Wrocławiem. Po drugie tym, że ogłoszą, jak źle używam karty kredytowej. A jak się okazuje, że się tego nie boję, bo zajmuję się Wrocławiem, a wszystkie moje działania są uczciwe i transparentne, dodają: my już mamy 200 milionów na kampanię. Przykryjemy cię czapkami".

I rzeczywiście zapowiedź ataku nastąpiła bardzo szybko. Jacek Protasiewicz, szef dolnośląskiej PO w wywiadzie dla poniedziałkowej Gazety Wyborczej Wrocław zapowiada:
"Gołym okiem widać, że od kilku miesięcy szwankuje nadzór prezydenta nad służbami miejskimi. Dane naukowców z Politechniki Poznańskiej pokazują, że we Wrocławiu korki są największe w Polsce. Dane GUS mówią z kolei, że w ostatnich trzech latach w mieście powstało najmniej budynków mieszkalnych - dwa razy mniej niż w Poznaniu czy Krakowie. Zadaniem naszych radnych będzie więc wyjaśnienie, dlaczego się tak dzieje (...) Radni mają nie tylko prawo, ale i obowiązek sprawdzać delegacyjne wydatki prezydenta, tym bardziej kiedy zachodzi podejrzenie, że jego liczne delegacje mogą odbijać się negatywnie na jakości zarządzania miastem".

Rafał Dutkiewicz w wyborach na prezydenta Wrocławia startował z listy własnego ugrupowania ale wspierały go zarówno PO jak i PiS. Obie partie liczyły, że popularny we Wrocławiu polityk opowie się ostatecznie po którejś ze stron. Dutkiewicz jednak, który był zwolennikiem POPiS-u wybrał trzecią drogą - stowarzyszenie Polska XXI. I przynajmniej na Dolnym Śląsku stał się poważnym konkurentem obu partii. Czy kontrole, których może się teraz spodziewać, mogą przynieść niespodziewane efekty? I zaszkodzić karierze politycznej prezydenta, który wydaje się zapomniał trochę o Wrocławiu (czytaj więcej tutaj)? Czas pokaże. Widać już jednak, że żarty się skończyły. Wrocław traci coraz więcej pieniędzy przyznawanych przez rząd (m.in. z unijnych dotacji)

Etykiety: , , , , , , , , ,

13.10.08

Kto odpowiada za śmierć 14 letniego Filipa?

Ta sprawa zbulwersowała ponad dwa lata temu Polaków. 14 letni Filip zmarł porażony prądem na szkolnym boisku w centrum Wrocławia. Dzisiaj zakończył się proces w tej sprawie. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień.
O całej historii możecie przeczytać i posłuchać dźwięków na portalu Radia Wrocław. Ja chcę się ograniczyć do mów końcowych adwokatów. Pracę jednego z nich obserwuję od wielu lat. Jacek Kruk (na zdjęciu) nie lubi dziennikarzy i tego nie ukrywa. Dziennikarze nie lubią adwokata za arogancję i też tego nie ukrywają. Ja choć parę razy byłem zbulwersowany wystąpieniami Jacka Kruka nie ukrywam, że to bardzo dobry adwokat. Tyle, że moim zdaniem broniąc klienta nie można zniżyć się do każdego argumentu. Ale inni stwierdzą, że dla obrony klienta należy zrobić wszystko. Cóż...

Dzisiaj adwokat zaatakował za sprawę Filipa prokuraturę i dziennikarzy. Twierdził, że media zniżyły się do poziomu tabloidów. Miał na myśli przede wszystkim artykuł z Gazety Wyborczej. Dziwne, że skoro Jacek Kruk uważa artykuł za nieprawdziwy to nie złożył pozwu przeciwko autorce czy redakcji do sądu...

Kolejny z adwokatów także wspominał, że media podawały nieprawdziwe informacje. Nawet gratulował Jackowi Krukowi wystąpienia i zapewniał, że będzie przychodził słuchać jego mów końcowych w innych procesach. Kuriozalne wazeliniarstwo.
Kolejny adwokat argumentując dlaczego jego klient (dyżurny policji) nie zareagował na zawiadomienie o niebezpieczeństwie na szkolnym boisku zapewniał, że nie było to zawiadomienie a informacja. A takich informacji jest wiele, np. ktoś mógłby zawiadomić o lądowaniu UFO w rynku. No tak ale UFO we wrocławskim rynku nie wylądowało, a Filip na skutek porażenia prądem na szkolnym boisku zmarł. A tego wszystkiego słuchali rodzice chłopca...
Adwokatura to ciężki (choć dobrze płatny) kawalek chleba. Potrzebna jest jednak w tym zawodzie przyzwoitość... A są tacy przyzwoici adwokaci, jak chociażby mecenas Henryk Rossa.

Etykiety: , , , , , ,