12.9.09

Ostatnie wydanie Dziennika

Tak to już ten dzień. Dziennik wychodzi po raz ostatni. W poniedziałek w kioskach pojawi się Dziennik Gazeta Prawna (czytaj o zgodzie UOKiK na fuzję).

Dziś rano szybko pobiegłem do kiosku bo byłem ciekawy ostatniego numeru. Szybko dlatego, że do mojego kiosku w centrum Wrocławia przychodzi zaledwie kilka egzemplarzy tej gazety i szybko znikają. Ale dziś po 9.00 były jeszcze dwa 8-). I głębokie rozczarowanie. Swoją pracę w tej gazecie podsumowuje, jak zwykle błyskotliwie, tylko Mazurek. Oczywiście Michał Kobosko, redaktor naczelny dziękuje i zaprasza. Ale to takie ple, ple.

W tym numerze też niestety nie za wiele jest ciekawych materiałów. Może nikomu już się nie chciało? Może szykują się na poniedziałek? Magazynu Europa nie ma już od kilku tygodni (ale z zapowiedzi wynika, że w przyszłą sobotę będzie reaktywacja tej wkładki). Dzisiaj na pewno warto przeczytać wywiad Mazurka z Oleksym, rozmowy z Zytą Gilowską (czytaj tutaj) i Małgorzatą Niezabitowską...

Dziennik musiał upaść, stawał się coraz bardziej miałki, coraz mniej wyrazisty. Czytelnicy chyba zaczęli się gubić dlaczego gazeta najpierw popierała PiS, potem PO, a teraz właściwie nie wiadomo kogo, ale Platformy na pewno już nie. Spadała też sprzedaż, nie pomogły liczne dodatki i rozdawanie sobotniego wydania w Almie. Dziennik zraził też do siebie bloggerów skandaliczną awanturą z Kataryną (czytaj tutaj i tutaj), opublikował stenogramy podsłuchów małżeństwa Kaczmarków (czytaj tutaj jak Gazeta Wyborcza potępiała za to konkurencję. Zresztą o walce obu gazet możecie poczytać z kolei tutaj), które później w tajemniczy sposób zniknęły z portalu Dziennika.

Ale też na pewno zapamiętam Dziennik za drobne sukcesy, jak chociażby "uwalenie" skandalicznej nominacji wrocławskiego prokuratora Leszka Pruskiego (czytaj tutaj).

Cóż. Na rynku pozostaje dwóch poważnych konkurentów: Gazeta Wyborcza i Rzeczpospolita. A szkoda bo miejsce na jeszcze jeden poważny, wyrazisty dziennik jest. Jest jednak pytanie czy w dobie kryzysu ktoś się zdecyduje na taki ruch?

Etykiety: , , , , , , , , , , , ,

5.8.09

UOKiK zgadza się na fuzję Dziennika i Gazety Prawnej

Dziennik jednak znika z rynku prasowego. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował dzisiaj, że zgadza się na połączenie Gazety Prawnej i Dziennika. Urząd uznał, że ta transakcja nie doprowadzi na istotnego ograniczenia konkurencji na rynku prasy.

Wydawcy informowali wcześniej, że nowy tytuł łączyć ma treści Dziennika, "szczególnie z obszaru polityki, kultury i sportu", oraz Gazety Prawnej, "wyspecjalizowanej w tematyce gospodarczej, podatkowej i prawnej".
Niektórzy komentatorzy pisali jednak, że Inforowi tak naprawdę chodzi o portal dziennik.pl.

Dziennik budził ostatnio wiele kontrowersji. Pisaliśmy o jego sporze z Kataryną (tutaj i tutaj), wojnie z Gazetą Wyborczą (tutaj i tutaj), Łukasz analizował też wyniki sprzedaży.

Ja najbardziej będę żałował sobotniego wydania Dziennika, świetnego magazynu Europa, wywiadów Mazurka...

Etykiety: , , , , , , ,

8.7.09

Czy Donald Tusk zaproponuje wysokie stanowisko Jolancie Kwaśniewskiej?

W dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się zaskakujący sondaż. Donald Tusk wygrywa w pierwszej turze wyborów prezydenckich z Jolantą Kwaśniewską o zaledwie dwa procent. Jutro mają zostać opublikowane prognozy drugiej tury. I tu szok - wygrywa żona byłego prezydenta!

Do tej pory rywale Donalda Tuska wykruszali się albo spotykały ich różne nieszczęścia lub dostawali obietnice "awansu" na wysokie stanowiska. Do Lecha Kaczyńskiego od dawna próbuje zniechęcić wyborców Janusz Palikot, który od miesięcy pyta czy prezydent ma problemy z alkoholem. Zbigniew Ziobro, nieźle wypadający w sondażach (osiągnął świetny wynik w wyborach do PE) ma problemy z prokuraturą. Głównie jeździ po kraju na przesłuchania.
Sporo mówiło się, że dobrym kandydatem na prezydenta byłby Jerzy Buzek. Platforma Obywatelska zaproponowała Buzka na stanowisko szefa PE. Więc chyba w krajowych wyborach startować nie będzie:-)
Nieźle radzi sobie w sondażach Włodzimierz Cimoszewicz. Ale tu też niespodzianka! PO zaproponowała Cimoszewiczowi poparcie w staraniach o stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy. Artur Balazs w wywiadzie dla sobotniej Rzeczpospolitej mówi wprost, że PO eliminuje rywali Tuska. Wskazuje na przykład Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia, który wystawił do wiatru Polskę XXI rezygnując z liderowania tej partii: "Znów powtarza się stary scenariusz. Tusk wyeliminowuje z rozgrywki swego potencjalnego konkurenta. Teraz będą się mocno wysilać, żeby Cimoszewicza wysłać do Rady Europy. Z Dutkiewiczem to się powiodło. Dostał kilka sztychów, dostał sygnał, że PO wystawi innego kandydata na prezydenta Wrocławia, jeżeli się nie uspokoi, i nic dziwnego, że Dutkiewicz mówi pas".

Ciekawe czy Jolanta Kwaśniewska dostanie teraz jakąś intratną propozycję. Jaką? To już mało ważne. Coś tam się znajdzie w Zjednoczonej Europie 8-)

Etykiety: , , , , , , , , , ,

15.6.09

TVN24: o studentach bez studentów

TVN 24 dzisiaj omawia nowy projekt nowej ustawy o studiach dziennych autorstwa ministerstwa nauki. Według założeń Barbary Kudryckiej - tylko jeden kierunek studiów będzie bezpłatny, za drugi 90 procent studentów będzie musiało zapłacić (pozostałe 10 procent najlepszych studentów będzie mogło studiować nieodpłatnie). O projekcie minister Kudryckiej napisała w sobotę Gazeta Wyborcza.

Pomysły minister Kudryckiej mogą podobać się albo nie. Ale sprowadzać je do sporu politycznego między PO a PiS to kuriozalny pomysł. A taki schemat TVN24 od rana stosuje: najpierw fragment konferencji PiS, potem wypowiedź samej pani minister i komentarz dziennikarza. A w serwisie o 15.00 dodatkowo ze zdumieniem usłyszałem, że studenci nie protestują przeciwko projektowi ustawy i szlag mnie trafił. Wystarczy wybrać się na uczelnię, chociażby na Uniwersytet Wrocławski - w Instytucie Historii sam widziałem kilkanaście plakatów zapowiadających protest z napisem "nie płatnym studiom".

Może studenci nie są tacy ograniczeni jak pani dziennikarce się wydaje?
Proponuję przeczytanie chociażby komentarza na blogu odzyskajedukacje. Oto fragment:
"Spełnia się najczarniejszy z możliwych scenariuszy rozwoju dla szkolnictwa wyższego. Tym najczarniejszym scenariuszem jest oczywiście Barbara Kudrycka, ale mówiąc szerzej to jest to scenariusz, który obecny rząd ustami wielu ministrów forsuje w wielu dziedzinach. Jest to systematyczne wprowadzanie opłat, tak byśmy powoli do nich się przyzwyczajali. Podłość całej sytuacji potęguje to, że Kudrycka wyczula nastroje części kadry uniwersyteckiej i utrzymuje, że wprowadza opłaty po to, żeby biednym było lepiej. Co więcej mówi wręcz, że wprowadzenie opłat za drugi kierunek studiów rozszerzy (sic!) dostęp do bezpłatnej edukacji"
.

Ciekawe jak podobny pomysł przyjęłyby media gdyby był autorstwa byłego ministra Romana Giertycha:-) Czy wtedy obeszłyby się z nim łagodnie? Może rzeczywiście obecnemu rządowi PO można więcej.



Etykiety: , , , , , , , ,

2.6.09

Interesy irańskiego biznesmena pod lupą ABW

Prawdziwy nalot ABW na firmy należące do irańskiego inwestora Ali Dadressana. Tajne śledztwo w tej sprawie agenci prowadzą wraz z Prokuraturą Apelacyjną we Wrocławiu.
Dzisiejszego ranka agenci wkroczyli do siedzib spółek deweloperskich w kilku miastach w Polsce. Jednak informacja o przeszukaniach przeciekła do mediów dopiero po południu.
Pod wrocławską firmą Verity Development natychmiast pojawił się tłum dziennikarzy. Nic dziwnego - Ali Dadressan - to postać we Wrocławiu bardzo znana, a dokonywane przez niego zakupy nieruchomości budziły spore emocje.
Ochroniarze skutecznie uniemożliwili wejście mediom do biura developera. Co więcej jakiś tajemniczy człowiek, przedstawiając się (ale nie legitymując) jako szef ochrony zażądał abyśmy opuścili podwórko na którym staliśmy. Nie miał jednak siły przebicia...Co chwilę pod budynek podjeżdżały kolejne samochody ABW, a agenci wynosili z nich kartony i komputery. Kilka razy także podjechały samochody z pizzerii. Przywieźli tych pizz chyba ze 20. No ale nie o tym miało być :-)

Ali Dadressan to tajemnicza postać. Tak pisał o nim kilka lat temu w Super Expresie Jacek Harłukowicz:
"Przez ostatnie półtora roku zainwestował w Polsce co najmniej kilkaset milionów zł. Kupuje najdroższe kamienice i grunty we Wrocławiu, Łodzi i Krakowie. Tajemniczy Ali Dadressan, jeden z najostrzej inwestujących w Polsce biznesmenów.

Za tym tajemniczym inwestorem stoi potężny islamski fundusz finansowy DMI Trust, wymieniany w kontekście poparcia udzielanego terrorystom z Al-Kaidy. W Krajowym Rejestrze Sądowym widnieją cztery spółki ze słowami Verity i Development w nazwie. Trzy z nich zarejestrowane we Wrocławiu, jedna w Krakowie. Ich nazwy różnią się kilkoma szczegółami, ale we wszystkich udziałowcami są dwaj obywatele Wielkiej Brytanii: Ali Dadressan, na stale zamieszkujący w Genewie, w Szwajcarii i Abbas Jafarian, zamieszkały w Londynie. Spółkami kierują poprzez pełnomocników - dwie dolnośląskie prawniczki.

Ali Dadressan to postać tajemnicza. Absolwent University of London. Mający za sobą prace w kilku instytucjach finansowych. Obecnie jest dyrektorem ds. inwestycji zagranicznych funduszu DMI Trust. I - jak udało nam się potwierdzić - to właśnie DMI Trust tak naprawdę stoi za gigantycznymi inwestycjami w polskie działki i kamienice".

Ali Dadressan kupował ale nie budował - pisała dwa lata temu w Gazecie Wyborczej Agnieszka Czajkowska.

Dzisiaj iracki przedsiębiorca mówił, że jest dużym inwestorem, prowadzi duże inwestycje i nie dziwi się, że państwo go sprawdza. Tym bardziej, że jak sam stwierdził, jest muzułmaninem.

A śledczy milczą. Nie chcą ujawnić czego dotyczy śledztwo.

Możemy tylko przypuszczać, że kwestia wyznawanej wiary nie ma z tym nic wspólnego.

Wieczorem Ali Dadrassan (na zdjęciu sprawdza jak wypadł w telewizyjnym nagraniu Marcina Brodowskiego) wydał oświadczenie dla mediów:

"Działając w imieniu Verity Development sp. z oo z siedzibą we Wrocławiu oświadczam, że spółka, tak jak każdy inny podmiot, zobowiązana jest do udostępniania informacji właściwym organom działającym na podstawie przepisów prawa. Nie mając nic do ukrycia spółka dotychczas współpracowała współpracowała z organami kontroli i w żaden sposób nie utrudniała prowadzonych czynności i zamierza kontynuować politykę opartą na otwartości i przejrzystości działań.
Wzmożone zainteresowanie organów państwa działalnością spółki Verity Development sp. z oo spowodowane jest prawdopodobnie znaczną ilością inwestycji podejmowanych przez spółkę jak również pochodzeniem osób zarządzających oraz inwestorów.
Oświadczamy również, że spółka w ciągu kilku dni powróci do podejmowania zwykłych czynności wobec swoich klientów i kontrahentów i jej sytuacja jest w pełni stabilna.
Ali Dadressan"

W środę swoje oświadczenie wydała wrocławska Prokuratura Apelacyjna:
"Wydział V do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu nadzoruje śledztwo powierzone do prowadzenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Delegatura we Wrocławiu w sprawie dotyczącej podejrzenia prania pieniędzy. W toku tego postępowania w dniach 2-3 czerwca 2009 roku, na terenie Wrocławia i innych miast, zostały wykonane przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego niezbędne czynności procesowe w kilku podmiotach gospodarczych oraz kancelariach prawnych, mające na celu zabezpieczenie materiału dowodowego, między innymi w postaci dokumentów i nośników danych informatycznych. Dowody te zostaną poddane analizie, której wyniki - łącznie z innymi ustaleniami śledztwa - umożliwią weryfikację tezy o praniu pieniędzy.
Na obecnym etapie prowadzonego postępowania przygotowawczego nie dokonano czynności zatrzymania osób i nie wydano postanowień o przedstawieniu zarzutów".

A w czwartek kolejne oświadczenie. Tym razem Ali Dadressana:
"OŚWIADCZENIE PRASOWE

W związku z odbywającą się kontrolą działalności Verity Development oświadczam, że zarządzana przeze mnie firma prowadzona jest zgodnie z prawem polskim. Źródła jej finansowania pochodzą ze środków Banku Shamil oraz niezależnych, zagranicznych inwestorów, ukierunkowanych na rozwój rynku nieruchomości w Polsce. Bank Shamil, jako instytucja finansowa, podlega kontroli prowadzonej przez niezależne, międzynarodowe firmy audytorskie (m.in. ProcewaterhouseCoopers), które rokrocznie potwierdzają rzetelność działalności Banku.

Potencjalnych przyczyn wzmożonego zainteresowania organów państwa działalnością spółki Verity Development Sp. z o.o. dopatrujemy się w dużej skali inwestycji podejmowanych przez spółkę w krótkim czasie (od 2005 roku spółka zainwestowała na rynku polski ok. 105 mln Euro) oraz udziałem w niej zagranicznego kapitału.

Spółka Verity Development podlegała do tej pory kilku kontrolom prowadzonym przez organy państwowe, które wykazały brak jakichkolwiek nieprawidłowości w działalności firmy. Jesteśmy pewni, że podobnym efektem zakończy się także obecna kontrola.

Oświadczam również, że zaistniałe okoliczności nie wpływają w żaden sposób na współpracę oraz zobowiązania wobec naszych Klientów i Kontrahentów, a sytaucja spółki jest stabilna.

Kontynuując politykę otwartości oraz dialogu, pozostajemy otwarci na udzielenie informacji i odpowiedzi na pytania dotyczących naszej działalności.

Pytania prosimy kierować do Izabeli Lipkowskiej.

Ali Daddresan
CEO Verity Develiopment"

p/s w czasie wtorkowego przeszukań w siedzibie Verity Development kilka budynków dalej (przy ulicy Św. Antoniego) mieliśmy okazję obserwować akcję strażaków, którzy przyjechali na wezwanie do dymu wydobywającego sie z okna jednego z mieszkań. Na szczęście nic
g
roźnego się nie stało 8-)

Etykiety: , , , , , , , ,

8.5.09

Gazeta Wyborcza potępia konkurencję

Kilka dni temu Dziennik ujawnił stenogramy podsłuchów małżeństwa Kaczmarków. Dzisiaj, ta publikacja oburzyła Jarosława Kurskiego z Gazety Wyborczej.

Stenogramy pełne są ostrych rozmów Honoraty Kaczmarek z mężem, kobieta nie przebiera w słowach. Oburzyło to wicenaczelnego Gazety Wyborczej (nie wymienia on nazwy źródła;-). Publicysta pisze m.in. "(...) Media bez wahania wywaliły zapis do internetu i na łamy, stając się Jawnym i Świadomym Współpracownikiem Służb Specjalnych, które przy ich usłużnej pomocy knują swoje intrygi. Gwałt na prywatności mało kogo dziwi. Znieczuleni dziennikarze, znieczulona publika".
Kurski pyta: "Czy w Polsce obywatele nie mają prawa do prywatności?". Następnie apeluje do ministrów Czumy i Schetyny aby zabrali w tej sprawie głos.

Nie wiem czy Dziennik powinien ujawniać te stenogramy, czy dziennikarze dostali je od jakiś "służb specjalnych". I szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Ich publikacje, ich sumienia. Trochę dziwi nasyłanie ministrów na konkurencję...
Ale najbardziej zadziwił mnie Jarosław Kurski we fragmentach, które wytłuściłem. Oto nie dalej jak dwa dni temu Gazeta Wyborcza, której Kurski szefuje, zamieściła reportaż "Zabaweczka" o romansie 13 latki z 44 letnim mężczyzną. Nie będę Wam opisywał szczegółow, zwrócę uwagę tylko na listy, jakie wysyłała dziewczynka do mężczyzny. Oto jeden z nich:
"A ja chciałabym żeby było tak, że najpierw laseczka, ale przed laseczką oczywiście pieszczoty, a po pieszczotach i laseczce namiętny sexik, taki, żeby był z trochu całowaniem i nie musi być szybki, może być wolny a długi i namiętny (tak np. 1 godzinkę) do spuszczenia się".

Czy Wyborcza zachowuje te standardy, o które apeluje jej wicenaczelny?

p/s wszystkiego najlepszego z okazji 20-lecia!

Etykiety: , , , ,

17.3.09

Premier jak prokurator: Misiak nie złamał prawa, ale w PO już go nie ma...

Po kilku dniach milczenia premier zabrał głos w sprawie ostatnich artykułów prasowych na temat senatora PO Tomasza Misiaka i wicepremiera Waldemara Pawlaka z PSL. Donald Tusk nie owijał w bawełnę i jasno powiedział co sądzi o takich praktykach. Jest jednak małe ale...

No właśnie. Małe ale. Premier podczas konferencji prasowej powiedział, że przez kilka ostatnich dni sprawdzał sprawę Tomasza Misiaka i nie stwierdził złamania prawa. Dlatego nie zawiadomił prokuratury. W mało komfortowej sytuacji postawił tym samym... prokuraturę, do której dzisiaj wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie. Złożyło je Stowarzyszenie "Stop Korupcji" - poinformowało Polskie Radio. Ciekawe jak zachowają się teraz śledczy.
No bo przecież skoro sam premier mówi, że nie było przestępstwa... Będzie to na pewno test na niezależność prokuratury, choć oczywiście nie będzie ona pewnie stawiać zarzutów na siłę by udowodnić swoją niezależność. Zobaczymy.

Zamieszanie w koalicji rozpoczęło się w ubiegłym tygodniu od artykułu Dziennika o Waldemarze Pawlaku. Można było w nim przeczytać m.in.:
"Wicepremier zbudował wokół siebie towarzysko-biznesowy układ. Zaufani Pawlaka żyją dzięki temu, że mogą uszczknąć trochę publicznego grosza. Czy to przypadek, że spółka 3i - przez ostatnich 5 lat zarządzała nią Iwona Katarzyna Grzymała, konkubina Pawlaka - buduje strażackie strony internetowe, wgrywa oprogramowanie do strażackich komputerów, a nawet prowadzi portiernię w Domu Strażaka?".

Komentowali ten artykuł niemal wszyscy. Oprócz premiera. Donald Tusk nabrał wody w usta i unikał dziennikarzy, co rzadko mu się zdarza. Tłumaczył swoje zachowanie wyjaśniając, że nie chciał zabierać głosu w obu sprawach (także Misiaka) dopóki dobrze ich nie poznał. Ma to zresztą (chyba) sens. Inni stwierdzą, że czekał na to co słupki w sondażach powiedzą.
Jednym z broniących lidera PSL był Tomasz Misiak. W TOK FM i TVN24 przekonywał, że skoro dziennikarze nie podali konkretnych kwot, jakie dzięki zleceniom strażaków zarabiali bliscy wicepremiera, to nie ma o czym mówić. Sugerował, że o nepotyzmie i konflikcie interesów można mówić dopiero od pewnej sumy w górę.

Minęło kilka dni i Gazeta Wyborcza napisała o senatorze PO. Oto fragment:
"Tomasz Misiak, senator i koordynator europarlamentarnej kampanii PO, pracował w Senacie nad stoczniową specustawą. Później firma Work Service, której jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano".
I znowu premier milczał.
Dzień po artykule Paweł Piskorski, jeden z założycieli PO pyta na swoim blogu:
"Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały? A może wpływ na milczenie premiera ma fakt, że jednym z podwykonawców firmy senatora Misiaka jest firma należąca wcześniej do żony wicepremiera Schetyny, a obecnie do szefa klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław z czasów kiedy jego właścicielem był obecny wicepremier?".
W mediach znowu wybucha wrzawa. Grzegorz Schetyna zamieszany w aferę? pytają niektórzy dziennikarze. Dzisiaj, już po konferencji premiera, Piskorski kontynuuje:
"Nie mam jednak wątpliwości, że został on poświęcony na ołtarzu medialnej afery i możliwości dalszych powiązań jego firmy z innymi czołowymi politykami Platformy. Dowodem tego były niezwykle nerwowe reakcje polityków PO na powiązania firmy byłego już senatora PO z firmą należącą wcześniej do żony sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny".
A Zbigniew Ziobro mówi:
"Schetyna jest, niestety, taką ciemną postacią, nie chcę powiedzieć szarą eminencją, ale ciemną postacią tego rządu. To jest człowiek, o którym mówi się, że odpowiada za wszystkie takie ciemne sprawki, które są związane m.in. z nadużywaniem władzy, nadużywaniem służb specjalnych przeciwko opozycji".

No ale zostawmy Grzegorza Schetynę, a wróćmy do Tomasza Misiaka. Michał Syska na portalu DolnyŚląsk24 przypomina artykuł Trybuny sprzed czterech lat o obecnym senatorze PO.
Na ciekawy komentarz pod artykułem o Misiaku na portalu Wyborczej zwracają uwagę koledzy z blogu "Na zapleczu":
"Byłem kiedyś nawet w zarządzie krajowym KLD z racji funkcji we władzach wojewódzkich tej partii. (...) Nie napisałem jeszcze jak to zgodnie z zaleceniem władz partii fałszowaliśmy podpisy na listach wyborczych korzystając z bazy danych osobowych z Urzędu Wojewódzkiego.To było działanie na wielką skalę. I zwykłe przestępstwo. (...)".
I sugerują, że powinna zająć się tym prokuratura.

Oczywiście w czasie dyskusji na temat Waldemara Pawlaka i Tomasza Misiaka jednym z czołowych ich obrońców był Stefan Niesiołowski. Muszę przyznać, że polityk ten stracił już kompletnie kontakt z rzeczywistością. Zatracił się w nienawiści do PiS. Jego wystąpienie w niedzielnym programie TVN:"Kawa na ławę" były żenujące. Dzisiaj po konferencji Tuska i ostrych słowach wobec bohaterów obu artykułów mówił więc zakłopotany:
"To bardzo mocna decyzja. No ale co ja mogę powiedzieć. To premier jest szefem partii".
No ale postawa Stefana Niesiołowskiego to temat na osobny wpis. Moim zdaniem nie jest to już wiarygodny polityk, którego dziennikarze powinni zapraszać do dyskusji i pytać o komentarze. Świetnie to zobrazował w swoim wpisie na DolnyŚląsk24 Rybitzky.

Kończąc temat Tomasza Misiaka. Cóż było trochę zamieszania, senatora z partii wyrzucono, a raczej sam wyprzedził decyzję i złożył rezygnację. Szybko wszyscy zapomną. Większy problem jest z Waldemarem Pawlakiem. Premier tak oto skomentował doniesienia Dziennika o swoim wicepremierze:
"Uważam, że sytuacja opisana w odniesieniu do wicepremiera Pawlaka jest poza standardami, które chciałbym krzewić w życiu publicznym. Na pewno jeśli chodzi o Platformę Obywatelską uznałbym taką sytuację za naruszenie standardów".

Czy to nie wywoła zgrzytu w koalicji ze strony PSL? Sam premier zapewniał:
"Nie mamy obaj wątpliwości, że koalicja PO-PSL - nie idealna, ale optymalna - powinna dalej pracować i nie ma, w mojej ocenie, dzisiaj takich spraw między PO i PSL, które by stawiały znak zapytania nad sensem współpracy koalicyjnej".
No cóż wcześniej o tym, że PiS nie miał innego wyboru niż koalicja z LPR i Samoobroną mówił Jarosław Kaczyński.

I na koniec jeszcze rzecz, która najbardziej mnie poruszyła podczas konferencji Donalda Tuska. Wcześniej nie czytałem o tym i informacja, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz przyznała swoim urzędnikom 58 milionów złotych premii spowodowała, że szlag mnie trafił! To jest ta idea taniego państwa Platformy Obywatelskiej?? Dla kogo taniego?

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

10.3.09

Tropił pedofilów w sieci, a teraz sam ma kłopoty...

Krzysztofa D. zna prawie cała Polska. Po pracy wrocławski motorniczy w internecie tropi pedofilów. Teraz sam ma problemy. Za znieważenie Roma został oskarżony. Dziś rozpoczął się jego proces.

O Krzysztofie D. stało się głośno trzy lata temu. Napisało o nim kilka gazet, pokazała materiał telewizja. Oto fragment artykułu z Nowego Dnia autorstwa Marzeny Kasperskiej:
"Krzysiek zawodowo jeździ po Wrocławiu tramwajem, najczęściej czwórką lub dziesiątką, a po pracy tropi w internecie pedofilów. Dzięki niemu policja zatrzymała kilku z nich. - Robię to, bo dziecko uważam za świętość. Trzeba mu zapewnić spokojne dorastanie i zrobić wszystko, by wyeliminować tych dziwolągów - mówi. Sława motorniczego śledczego sięgnęła już Japonii - jedna z tamtejszych telewizji właśnie nakręciła o nim program".

Ale Krzysztof D. zajął się nie tylko pedofilami, ale i zaczął tropić ludzi, którzy naśmiewali się z prezydenta. A dokładnie jednym. Doniósł na emeryta z Elbląga, który przesłał mu e-mailem obrazek kaczki z napisem: "A teraz kochani wyborcy... pocałujcie nas w kupry!". Tak mówił o tym Gazecie Wyborczej:
"Ostrzegałem Aleksandra, że nie powinien tych rysunków rozsyłać, tylko zgłosić się z nimi do prokuratury. Są granice żartu, których nie można przekraczać. Chodzi o głowę państwa. Czuję się Polakiem i dlatego zawiadomiłem policję".

Po tym wydarzeniu pojawiły się pod adresem tramwajarza pogróżki. Jego osoba wzbudzała bardzo wielkie emocje na serwisie poltalk, tu znajdziecie fragment jednej z rozmów z jego udziałem. Ostrzegam bardzo wulgarnej.

Ostatecznie działalność pana Krzysztofa w internecie skończyła się dla niego kłopotami. Na wspomnianym serwisie poltalk miał obrazić jednego ze swoich rozmówców narodowości romskiej. Podobno nawet groził mu śmiercią. Ale jak zaznacza w tzw. prywatnym pokoju. Ktoś z kolei inny miał wrzucić zapis rozmowy na Youtube. Tramwajarz dzisiaj mówił Radiu Wrocław, że został sprowokowany. Rom miał obrażać jego zmarłą matkę i polskiego prezydenta. Dlatego miały puścić mu nerwy. Zawiadomienie o przestępstwie złożyła pełnomocnik wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości oraz prezes Stowarzyszenia Romów Polskich. Ostatecznie Krzysztof D. został oskarżony o publiczne naruszenia praw i wolności obywatelskich (art. 257 kk i inne). Dzisiaj przesłuchano oskarżonego i byłą pełnomocnik. Sąd powoła teraz biegłego, który oceni, kto wrzucił nagranie do sieci. Kolejna rozprawa na początku kwietnia.


Etykiety: , , , , , , , , ,

6.3.09

Edward Zalewski prokuratorem krajowym

O tym, że Edward Zalewski ma zostać szefem Prokuratury Krajowej media pisały już od kilku tygodni. Wiadomo jednak było, że zwolennikiem tej kandydatury nie jest nowy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.

Najwyraźniej jednak przeważyły wpływy Grzegorza Schetyny, szefa MSWiA, który pochodzi - podobnie jak Edward Zalewski - z Dolnego Śląska - pisze "Rzeczpospolita". Dzień wcześniej pisała o tym także "Gazeta Wyborcza". Te domysły nie muszą być błędne. Przypomnę, że wcześniej szefem polskich policjantów został pochodzący z Wrocławia generał Andrzej Matejuk (pisałem o nim m.in. tutaj).

Z niektórych wypowiedzi polityków i doniesień medialnych wynika, że Edward Zalewski jest głównym śledczym walczącym z korupcją w polskim futbolu. Niektórzy tworzą już fikcję i podają brednie. Na przykład? Proszę bardzo - TVN24 w piątek doniósł:

"To podczas pracy Zalewskiego we wrocławskiej Prokuraturze Krajowej przed sądem postawiono Ryszarda F., pseud. Fryzjer - domniemanego organizatora całego procederu ustawiania meczów w polskich ligach w latach 2003-05".

To oczywista nieprawda. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu jeszcze za rządów PiS, a na konferencję prasową przy tej okazji przyjechał do Wrocławia ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zresztą i ten polityk nie jest bez winy w przypisywaniu sobie zasług w tym śledztwie. Pisałem o tym w swoim blogu Piłkarskamafia. Polityk PiS raczył nie pamiętać bowiem, że śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się nie za jego ministrowania, a za czasów SLD.

Ale wracając do Edwarda Zalewskiego. Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak mówił w TVN24: "To jest bardzo dobry prokurator, z dużymi osiągnięciami, jeśli chodzi o ściganie mafii piłkarskiej. I myślę, że to jest taka rekomendacja, która otwiera mu drzwi do naprawdę poważnych urzędów w państwie".

Dzisiaj wrocławscy dziennikarze podczas porannej debaty w Radiu Wrocław alarmowali: co dalej ze śledztwem w sprawie korupcji w polskim futbolu, prokurator Edward Zalewski wykonywał tytaniczną pracę!

Oczywiście nie chcę umniejszać dokonań prokuratora Edwarda Zalewskiego. Ale śledztwo w tej sprawie prowadzą od kilku lat prokuratorzy: Krzysztof Grzeszczak i Robert Tomankiewicz, a od niedawna także ich nowy kolega z Legnicy. Całe to śledztwo to zasługa przede wszystkim tych dwóch pierwszych panów, a także funkcjonariuszy policji i CBA (o ich konflikcie pisałem niegdyś tutaj). Przez ostatni rok Edward Zalewski stał się medialną twarzą śledztwa (i wywiązywał się z tej roli znakomicie, będąc dostępny dla dziennikarzy niemal całą dobę) i osobą, która je nadzorowała. To on zwiększył liczbę prokuratorów i policjantów zajmujących się sprawą.

Wychwalając więc nowego prokuratora krajowego pamiętajmy, kto stoi na pierwszym froncie walki z korupcją w polskim futbolu. Edward Zalewski będąc w mediach "twarzą" tego śledztwa pozostawił w cieniu inne sprawy, na temat których już tak chętnie nie udzielał informacji. A toczy się naprawdę kilka bardzo ciekawych śledztw w Prokuraturze Krajowej we Wrocławiu.

Edward Zalewski nie był zwolennikiem likwidacji wydziałów przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej i przeniesienia ich do Prokuratur Apelacyjnych (jak było w przeszłości). "Gazecie Wyborczej" mówił m.in.:

"(...) podlegały bezpośrednio pod biuro ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej, dlatego były wolne od wpływów lokalnych. Teraz np. naczelnik wydziału pz decyduje, jakie śledztwa prowadzi jego wydział, kogo zatrudniam itp. Jeśli to się zmieni, to merytoryczny interes wydziałów "pezet" może zostać podporządkowany interesom lokalnych prokuratur, a te nie zawsze są zbieżne".


Ciekawe, czy teraz jako prokurator krajowy będzie starał się wycofać z tego pomysłu, który już 1 kwietnia (i to nie żart) stanie się rzeczywistością.

I jeszcze jedno. Starsi dziennikarze pamiętają zapewne, że Edward Zalewski oskarżał w sprawie pacyfikacji manifestacji solidarnościowej w Lubinie w 1982 r. (więcej na ten temat czytaj tutaj). Udało mu się doprowadzić do skazania trzech byłych oficerów MO i ZOMO, a jego mowy końcowe w tych procesach (bo było ich kilka) zapadały na długo w pamięci.

W poniedziałek po południu Edward Zalewski odebrał od premiera nominację.

PS o korupcji w polskim futbolu możecie czytać tutaj.

Etykiety: , , , , , , , , , , , ,

25.2.09

Szef radiowej Trójki odwołany!

Ciąg dalszy trzęsienia ziemi w mediach publicznych. Wieczorem Krzysztof Skowroński został odwołany ze stanowiska dyrektora radiowej Trójki.

Oczywiście zmiany personalne w mediach publicznych w Warszawie są teraz na porządku dnia. Tabuny wszechpolaków zajmują stanowiska w Telewizji Polskiej (pisałem o tym tutaj). Oczywiście o ile nikt nie będzie żałował ludzi typu Targalski, to jednak Krzysztof Skowroński reaktywował tak naprawdę lubianą przez wielu Trójkę. Przyznają to nawet jego wrogowie. Kłopoty Skowrońskiego rozpoczęły się po artykule w Gazecie Wyborczej o audycie w Polskim Radiu:
"Audytorzy zwracają uwagę na nieprawidłowości przy wypłacie honorariów dziennikarskich dla Skowrońskiego. Z raportu wynika, że osobiście zatwierdzał sobie wypłatę honorariów (np. za przeprowadzony wywiad), choć mógł to zrobić tylko prezes zarządu".

Już wówczas pełniący obowiązki prezesa PR Robert Wijas zapowiadał, że jeżeli rzeczywiście szef trójki podpisywał własne honoraria to zostanie zwolniony. Skowroński zarzuty odpierał, a pod listem w jego obronie podpisało się wielu znanych dziennikarzy, publicystów i artystów, m.in. Marcin Meller, Piotr Adamczyk, Piotr Legutko, Paweł Fąfara, Filip Łobodziński, Janina Jankowska Mirosław Pęczak, Bogdan Rymanowski czy Ernest Skalski:
"Z niepokojem przyjmujemy informacje o działaniach, które wydają nam się poszukiwaniem formalnych pretekstów do zwolnienia dyrektora radiowej Trójki Krzysztofa Skowrońskiego".

Broniących pouczył (czytaj tutaj) natychmiast Piotr Stasiński z Gazety Wyborczej:
"(...) Obrona Krzysztofa Skowrońskiego nie powinna zaś odbywać się na oślep, zanim rzecz nie zostanie wyjaśniona".

Najwyraźniej dzisiaj sprawa została wyjaśniona i Krzysztofa Skowrońskiego odwołano. Zastąpiła go Magda Jethon, związana z Trójką od wielu lat. "Uznaliśmy, że Magda Jethon będzie lepszym dyrektorem na te trudne czasy" - powiedział PAP p.o. prezes zarządu Polskiego Radia Robert Wijas. A ja jednak chciałbym się dowiedzieć czy szefa Trójki odwołano ze względu na wyniki audytu czy dlatego, że Magda Jethon ma być lepszym dyrektorem...

Etykiety: , , , , , , ,

24.2.09

Adam Szynol: Kryzysowy listek figowy

Specjalnie dla 5W komentarz medioznawcy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Doktor Adam Szynol pisze o likwidacji przez Polskapresse połowy swoich regionalnych oddziałów.

Bez cienia satysfakcji przeczytałem informację o tym, że Polskapresse likwiduje połowę regionalnych wydań gazety "Polska The Times". Choć od początku, czyli od 15. października 2007 roku, nie wróżyłem temu projektowi sukcesu, to jednak zapowiedź redukcji tytułów prasowych i zwolnień wśród dziennikarzy zawsze przyjmuję ze smutkiem i ubolewaniem. O tym, że projekt ogólnopolskiej gazety, opartej głównie na sześciu silnych gazetach regionalnych (okrzepłych na rynku), kupionym "Kurierze Lubelskim" i jedenastu utworzonych ad-hoc minigazetkach, nie wypalił, wiadomo było już jesienią ubiegłego roku, kiedy słowo "kryzys" nie rozpoczynało jeszcze większości dzienników telewizyjnych. We wrześniu 2008 r. zwolniono z Polskapresse jednego z głównych pomysłodawców "Polski" - Tomasza Wróblewskiego, wiceprezesa koncernu. Było więc jasne, że projekt albo trzeba będzie zawiesić, albo mocno zmodyfikować.

Cyfry są bezlitosne
Kolejnym argumentem, z którym trudno polemizować, są dane sprzedaży "Polski", zwłaszcza w tych regionach, gdzie Passauer był wcześniej nieobecny i gdzie najczęściej sporym powodzeniem cieszą się dzienniki konkurencyjnej spółki - Media Regionalne (skupiającej byłe tytuły Orkli). Gdy przyjrzymy się tym danym z uzupełnieniem wielkości nakładów (podaję za ZKDP), sprawa
wyda się oczywista. Projekt w obecnym kształcie nie przetrwałby nawet w czasach prosperity! W grudniu 2008 roku "Polska Gazeta Opolska" sprzedała 1756 egzemplarzy (przy nakładzie 8623!), "Polska Lubuskie" 1265 (nakład 4174), "Polska Rzeszów" 1236 (3242), "Polska Kujawy" 1231 (3348), "Polska Szczecin" 1003 (2991), "Polska Kielce" 821 (2306), "Polska Białystok" 690 (2104), "Polska Olsztyn" 622 (1982), a "Polska Koszalin" zaledwie 552 sprzedane egzemplarze (przy nakładzie 1875). Nakład był więc od 2,6 do 4,9 razy większy niż sprzedaż. Żaden wydawca nie jest w stanie utrzymać takiej produkcji makulatury na dłuższą metę.

Chybiony cel
Kiedy Polskapresse wprowadzała "Polskę" na rynek zapowiadano, że walczyć będzie przede wszystkim z "Gazetą Wyborczą" i jej lokalnymi dodatkami. Sukcesem miała być łączna sprzedaż wszystkich 18 tytułów wyższa choćby o jeden egzemplarz od wyniku "Wyborczej". I może raz czy dwa ta sztuka się powiodła. Ale po zakończeniu kampanii reklamowej i wykorzystaniu efektu nowości, sprzedaż spadła i co gorsza miało to charakter stałego trendu.
Rywalizacja z Agorą była, moim zdaniem, porywaniem się z motyką na słońce. Mając silną reprezentację tylko w sześciu regionach, nie można było liczyć na to, że media planerzy potraktują "Polskę" jako równoprawnego gracza na rynku reklamy z "Gazetą Wyborczą". Dla czytelnika niejasnym było przesłanie kampanii, w której "myślisz globalnie, żyjesz lokalnie". Co więcej, pozyskanie do współpracy marki "The Times" też chyba było czynione bardziej
z myślą o reklamodawcach niż czytelnikach. Wreszcie, niełatwym jest wejście na rynek w regionach, gdzie od kilkudziesięciu lat istnieją regionalne tytuły prasowe, przejęte w latach 90-tych przez Orklę, a w 2006 roku przez Mecom, w imieniu którego zarządzają nimi Media Regionalne (np. "Gazeta Lubuska", "Nowa Trybuna Opolska", czy "Gazeta Olsztyńska").

Wyjść z twarzą, ale bez klasy
Na odsiecz zarządowi Polskapresse przyszedł ... kryzys. Wcale nie żartuję. Skoro od pół roku istniała konieczność zamknięcia części najsłabszych tytułów "Polski", to znakomitą okazją do tego jest panujący obecnie kryzys. W powodzi informacji o zamykanych przedsiębiorstwach, zwalnianych pracownikach w niemal wszystkich branżach, zapowiedź Polskapresse wydaje się
czymś normalnym. Dzięki temu nikt z szefów Polskapresse nie poczuwa się do odpowiedzialności podobnej do tej, którą poniósł Tomasz Wróblewski. Dla środowiska dziennikarskiego jest to bardzo zły sygnał, który świadczy o braku klasy wśród zarządzających koncernem.

Nadzieja w internecie, płonna
Z zapowiedzi Polskapresse wynika, że likwidowane tytuły będą się ukazywać w internecie. Jak jednak pogodzić to z faktem, że będą zwolnienia wśród dziennikarzy. To kto będzie redagował artykuły zamiast nich? Nie mam złudzeń, że najczęściej będzie to działalność nie dziennikarska, lecz edytorska, polegająca na przeredagowaniu informacji pozyskanych z innych źródeł, np. tygodników lokalnych, stron internetowych regionalnych rozgłośni radiowych czy telewizyjnych. Może też zdarzyć się, że o tym, co dzieje się w danym regionie pisać będą - a i owszem dziennikarze, ale ... w Warszawie.

Przyszłość - stare po nowemu
Po zrealizowaniu zapowiadanych oszczędności Polskapresse zapewne wróci na z góry upatrzone pozycje, czyli do wzmocnienia dzienników regionalnych istniejących od lat. Dlatego na razie nie obawiałbym się o los "Gazety Wrocławskiej". Obecna kiepska sytuacja gospodarcza nie pozwoli na razie na spektakularne kampanie w regionach, ale gdy tylko odbijemy się od giełdowego dna, takie działania będą możliwe i niezbędne. W szczególności dlatego, że czytelnictwo prasy będzie się stale osłabiać. Koniecznym jest zatem już dziś łączenie wydań drukowanych z silną reprezentacją w internecie, bądź też próba pozyskania czytelnika w niekonwencjonalny sposób, jak czynią to np. Media Regionalne poprzez multimedialne wiaty przystankowe. Dzięki temu część ich tytułów nie odnotowuje tak znaczących spadków jak dzienniki Polskapresse. Może nadszedł czas, aby zmiany w Polskapresse zacząć nie od
regionów, ale od centrali.

dr Adam Szynol

Etykiety: , , , , , , , , ,

10.2.09

Budrewicz: "Z cyklu Byki Fernando" i słów kilka o "Palikotach"

Amerykański francuski, francuski angielski

1. Każda prawie stacja radiowa mówiąc ostatnio o przyjeździe do Europy amerykańskiego wiceprezydenta (Joe Biden) wymawiała jego nazwisko fonetycznie po europejsku, czyli inaczej, niż on się naprawdę nazywa.

2. Sprawozdawca meczu finałowego mistrzostw świata w piłce ręcznej ani razu nie wymówił prawidłowo ani jednego nazwiska francuskiego gracza!

3. Na koniec (obiecująca ciągle) reportażystka wrocławskiego wydania Gazety Wyborczej Aneta Augustyn. Dziennikarka w tekście "Maraton jogi dla Afryki" (ukazał się 9 lutego) schrzaniła kilka rzeczy, ale korona należy jej się za pomylenie o tydzień akcji ulicznej Amnesty International we Wrocławiu.
Nie jestem bardzo zdziwiony, bo jakiś czas temu jedna z reporterek tej samej Gazety Wyborczej popełniwszy każdą możliwą liczbę błędów w notce wielkości metki na kiełbasie, próbowała mi w mailach tłumaczyć, że nie ma co robić sprawy, bo to krótka notatka:-)

Ps. Gdyby ktoś chciał wziąć udział w akcji Amnesty lub ją wesprzeć - to wbrew informacji w "GW" - będzie w czwartek, ale nie ten najbliższy, tylko ten 19. Później Aneta, tydzień później.
Leszek Budrewicz

***

Palikot dla każdego

Zniesienie finansowania partii politycznych z budżetu jest do przyjęcia pod warunkiem, że każda partia będzie miała finansowanego z budżetu własnego Palikota.

Tylko PO i być może partię kapitalistycznych krezusów, czyli SLD, stać na kogoś takiego (choć SLD ma już Gadzinowskiego). Reszta partii nie mając kogoś takiego i nie mając forsy Palikota zawiśnie u klamek.

Dla wyrównania szans (nie każdego stać na samofinansującego się Palikota, którego poważnie bardzo ceni Tomasz Lis z czym się obnosi) proponuję sfinansować w parlamencie (dla każdej każdej partii) jednego bezrobotnego bezdomnego, który stojąc w imieniu partii za marszałkiem prowadzącym obrady znosiłby w odpowiednich momentach okrzyk: "Hańba!" - stosownie do hańby tej czy innej części posłów definiowanych przez stronę oponentów.
W zależności komu służy, ów rezydent mógłby być ubrany w tradycyjny kontusz bądź tradycyjny strój okcydentalny w konwencji rokoko. Zawsze to mniejsze bezrobocie i tumult do opanowania w ramach hańby "się samoograniczającej".
Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , , , , , ,

19.12.08

Szok: Samoobrona i LPR przejmują władzę w TVP!

Zaskakujący rozwój sytuacji w zarządzie TVP. Władzę przejmują dawne "przystawki" PiS.

TVN24 podało, że po tym jak zawieszono zarząd z prezesem Andrzejem Urbańskim, pełniącym jego stanowisko został Piotr Farfała z LPR!! Do zarządu wszedł także Tomasz Rudomino z Samoobrony. Takiego rozwoju sytuacji nie spodziewał się chyba nikt.
P.o. szefa TVP Piotr Farfał - jak pisała dwa lata temu Gazeta Wyborcza - był w młodości wydawcą "Frontu" - rasistowskiego, pełnego skrajnie antysemickich tekstów i rysunków pisemka. Gazeta opublikowała fragmenty wywiadów Farfała z lat 1996 i 1998 dla dwóch skinowskich pisemek. Przedstawia się jako skinhead i działacz Stronnictwa Narodowego "Szczerbiec", z dumą opowiada o swej pracy przy "Froncie": że go wydaje, kolportuje, przygotowuje kolejny numer - więcej na ten temat tutaj. Farfał przegrał proces z Gazetą, która nazwała go "byłym neonazistą".

Etykiety: , , , , , , , , , ,

15.9.08

Cenzura w Salonie24? Ketman na cenzurowanym

Cenzura w Salonie24? Igor Janke wyrzuca z głównej strony wpisy blogera, który podpisuje się „Ketman”. Blogosfera zawrzała. Prawa strona chce wyrzucenia "Ketmana" z Salonu24, inni mówią o cenzurze i grożą odejściem.

Czy Ketman to rzeczywiście Lesław Maleszka (warto poczytać o filmie na jego temat), były dziennikarz Gazety Wyborczej, a wcześniej współpracownik SB, który miał donosić m.in. na Stanisława Pyjasa i Bronisława Wildsteina? Tego nie wiadomo, ale znana blogerka Kataryna doszukuje się w jego wpisach potwierdzenia i cytuje:
„Bronisław Wildstein, jeden z trzech kumpli, który się na mnie obłowił."

Burzliwa dyskusja wybuchła po wpisie Igora Jankego, który m.in. stwierdził:
"(...)Było zapewne naszym błędem, że jego tekst pojawił się na SG. Nie powinien i już nie będzie. Chyba, że zmieni nick i nie będzie prowokował. Prawdą jest, że bloga z nickiem Stalin czy Hitler też byśmy nie promowali, niezależnie od jego zwartości. Więc Ketman, póki jest Ketmanem nie będzie gościł na SG (...)".

Odpowiada mu m.in. Unicorn (który poinformował 5W o awanturze w Salonie24)
"(...)Gospodarz nie wytrzymał nacisków garstki krzykaczy. Po tej decyzji Salon24 ma tyle wspólnego z niezależnym forum dyskusyjnym co III Rzesza z ostoją demokracji." A propos skojarzeń. Typowa internetowa redukcja do Hitlera...(...)"

Burzliwa dyskusja (nie pierwsza, wcześniej dyskutowano o Wojciechu Wybranowskim) wybuchła po wpisie dziennikarza Nesweeka Jana Osieckiego, który zagroził nawet opuszczeniem z Salonu24.
"(...)Igorze jeżeli utrzymasz swoją decyzję, ten wpis jest moim ostatnim w Salonie. Trzeba będzie poszukać miejsca, gdzie istnieje wolność wypowiedzi. Bo nick jest także formą wypowiedzi(...)".

Igor Janke decyzji nie zmienił, a Jan Osiecki dalej wrzuca swoje wpisy w Salonie24. Więc po co była ta awantura? A jak Ketman odpowiada Igorowi Janke?
"(...) Domagam się przeprosin z wielu powodów, najważniejsze przedstawię. Faktem jest, że mój komfort polega na tym, że ja Pana znam, a Pan mnie nie zna, ale to Pana w najmniejszym stopniu nie upoważnia do łączenia mojej osoby z osobą Lesława Maleszki. Nawet z pozycji anonimowego „pismaka”, nie wyrażam zgody na takie traktowanie mojej osoby i osoby Lesława Maleszki. Jeśli Pan uważa, że ma Pan prawo w ten sposób postępować, przypisując Maleszce Ketman, Ketman, Ketman, proszę się oswoić z tym słowem, Pani Igorze Janke, który to Ketman nie istnieje od czasów Miłosza i to nie Miłosz stworzył Ketman lecz islam. Pana Lesława Maleszkę widziałem kilka razy z ukrytej kamery, Pan Lesław Maleszka mnie nie wiedział w ogóle. Rozumiem, że człowiek ze szkarłatną literą jest wdzięcznym obiektem do kopania w dupę, to się może ludziom podobać, ale jeśli już Maleszka wziął na siebie wszystkie grzechy agentury, to przynajmniej niech mu Pan oszczędzi przypisywania moich grzechów. Teraz Pan ma przewagę, ja bronię gnidy, za to czego nie zrobił, Pan gnidę chcę zgnieść za wszystko zło(...)".

poczytajcie co o całej sprawie sądzą dolnośląscy blogerzy z "nazapleczu". Ich tezy są naprawdę ciekawe!

Ciekawe jak się cała historia zakończy... Jednak jak się nie zakończy niesmak pozostanie...

Ketman zapowiada, ze buduje nowy portal www.salun.24 8-)

Etykiety: , , , , , , , , , ,

13.9.08

Bartosz Węglarczyk w Dzień dobry TVN

Bartosz Węglarczyk prowadzi poranny program Dzień dobry TVN z Kingą Rusin. Szef działu zagranicznego Gazety Wyborczej zastąpił Marcina Mellera.

Ta informacja kilka dni temu obiegła plotkarskie portale i brukowce. Wszyscy zastanawiają się po co poważnemu dziennikarzowi udział w śniadaniowej telewizji. Tym bardziej, że wiele osób mówi, że Kinga Rusin nie jest łatwa we współpracy, a Marcin Meller miał jej po prostu dosyć. Zresztą byłą żonę Tomasza Lisa możecie zobaczyć co weekend w TVN i sami sobie wyrobić zdanie. Moje jest nie najlepsze. Dzisiaj Bartosz Węglarczyk debiutował i komentarze internautów nie były zbyt pozytywne.


Piszę o Bartoszu Węglarczyku bo oprócz pracy w Gazecie Wyborczej ma też swojego bloga Endgame (o jego początkach pisał kiedyś Łukasz). Wszyscy, którzy interesują się tym co się dzieje na świecie, koniecznie muszą tam zajrzeć, jest to jedna z najlepszych tego typu blogerskich stron w sieci. Niektórych internautów zaniepokoiło czy zapracowany dziennikarz nie przerwie blogowania, ale Bartosz Węglarczyk uspokaja:
"Dziękuję za wszystkie miłe i mniej miłe komentarze do decyzji o prowadzeniu Dzień Dobry TVN. Nie mam zamiaru rezygnować z blogu, będę się pojawiał w TVN i TVN24 komentując politykę no i przede wszystkim pozostaję szefem działu zagranicznego GW. To była i jest moja główna i ukochana praca".

Wracając do Dzień dobry TVN – nie wiem czy poważny dziennikarz powinien się godzić na prowadzenie telewizji śniadaniowej. Rozumiem wcześniejsze prowadzenie przeglądów prasy, ale rozmowy z Dodą, Mandaryną, Feel, kobietą z wąsem czy siłaczem, który ciągnie samolot to chyba jednak przesada... Tak czy siak 5W życzy powodzenia 8-)

Etykiety: , , , , , , , , , ,

12.9.08

GIODO: Na Naszej Klasie nie ma danych osobowych !

Na Naszej Klasie nie ma żadnych danych osobowych. Taką "rewelacyjną" informację cichaczem opublikował Główny Inspektor Danych Osobowych. Ponad pół roku temu Gazeta Wyborcza alarmowała, że dane osobowe zamieszczane przez użytkowników na najpopularniejszym portalu społecznościowym nie są bezpieczne. Na przełomie roku dziennik Agory negatywnie pisał o wrocławskim serwisie wiele razy. Tyle, że jak wiadomo, wydawca GW sam pracował nad swoim portalem społecznościowym.

Nad tym komu przeszkadza Nasza Klasa zastanawiał się w styczniu Łukasz:
„(...) w czasie, gdy Nasza Klasa tak imponująco kwitnie, w internecie mnożą się krytyczne teksty na temat tego serwisu. Celuje w tym choćby Gazeta.pl, która chętnie nagłaśnia informacje w rodzaju "Nasza-klasa.pl wśród najgorszych stron www" czy "Nasza-klasa.pl ma problemy z prywatnością". Dzięki tego typu tekstom mogliśmy dowiedzieć się, że Nasza Klasa właściwie nie działa, a gdy działa to jest jeszcze gorzej, bo buszują w niej przestępcy.
Ten trend osiągnął apogeum w środę rano, gdy Nasza Klasa
trafiła na czołówkę "Gazety Wyborczej" - papierowej "starszej siostry" portalu Gazeta.pl. Czytelnik owego tekstu w "GW" może się naprawdę przestraszyć: oto dane, które zamieszczamy na swój temat w Naszej Klasie nie są bezpieczne. Mogą dostać się w ręce złych ludzi. Dlatego do akcji wkracza Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, który sprawdzi stan bezpieczeństwa informacji publikowanych w Naszej Klasie. Tekstowi towarzyszy sugestywny nadtytuł: "Dobrze, że nie zdążyłam zamieścić zdjęcia córki"(...)”.
Cały komentarz możecie przeczytać tutaj.

Kilka dni później po doniesieniach Wyborczej Główny Inspektor Danych Osobowych ogłosił, że wchodzi do Naszej Klasy: „Lekkomyślność, z jaką publikujemy w internecie informacje o sobie, jest zatrważająca"- powiedział Michał Serzycki zapowiadając kontrolę portalu. Dwa tygodnie później (luty 2008) pojawiła się kolejna informacja. Rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Jasak-Kałużyńska powiedziała PAP, że po kontroli inspektorzy stwierdzili, że obecnie funkcjonujące mechanizmy zabezpieczające dane na tym portalu "nie są wystarczające i wymagają uzupełnienia". Kolejne kilka dni i kolejna konferencja prasowa. Generalny Inspektor Michał Sarzycki stwierdza, że Nasza Klasa spełnia wymogi dotyczące bezpieczeństwa danych.

Od tego czasu minęło siedem miesięcy. W serwisie Vagla.pl Piotra Waglowskiego pojawia się informacja: "imię, nazwisko, zdjęcie, szkoła, klasa i rocznik - łącznie - nie są danymi osobowymi...".
Szczegóły decyzji i komentarz możecie przeczytać tutaj.

O decyzji GIODO dowiedziałem się z zaprzyjaźnionego z 5W blogu Lege Artis Olgierda Rudaka. Pisze on w swoim komentarzu:
„(...) nie sądziłem, że ten organ (GIODO – dopisek 5W) może zabrnąć aż tak głęboko w absurd. Dziś dochodzę do przekonania, że dla zatuszowania jednego błędu organ ten jest w stanie dopuścić się błędu kolejnego(...)".

Ciekawe, że cała ta historia nie zaszkodziła Naszej Klasie. Jak już pisaliśmy (nie tylko my:) portal bije rekordy, a administratorzy serwisu wzięli się za ściganie spamerów - o czym również niedawno informowaliśmy.

„Dział Bezpieczeństwa Naszej Klasy Sp. z o.o. współpracując z Komendami Wojewódzkimi Policji w Katowicach i Łodzi pomógł w ujęciu przestępców zajmujących się rozsyłaniem niezamówionej informacji handlowej. Zarzuty przedstawiono 4 osobom. Przestępcom może grozić nawet do 10 lat więzienia. Nasza-klasa.pl w trosce o Wasze bezpieczeństwo i komfort korzystania z serwisu, nie będzie tolerować tego typu działalności.zespół nasza-klasa.pl"
Straty spowodowane atakami spamerów obliczono na 60 mln. zł.!!! O szczegółach poczytajcie tutaj.

Etykiety: , , , , , , , , ,

27.8.08

NOP kontra prezydent Wrocławia

NOP atakuje prezydenta Wrocławia. Tradycyjnie już wybiera wojnę plakatową. W mieście pojawiły się wlepki "Wrocław nie dla idiotów - Dutkiewicz won". Stylizowane są na ogłoszenia Mediamarkt.

O pojawieniu się wlepek poinformował serwis wroclawianie.info, zaprzyjaźniony ze skrajnie prawicowym Narodowym Odrodzeniem Polski.To nie pierwsze prowokacyjne afisze NOP. Wcześniej działacze ugrupowania wywieszali już plakaty dotyczące Tomasza Grossa, Gazety Wyborczej, Simona Mola i posłów, którzy głosowali za eurokonstytucją. Częścią z afiszy zajmuje się prokuratura. Prawdopodobnie jednak śledztwa zakończą się umorzeniem, bo treść plakatów nie jest jednoznaczna. Wrocławscy działacze skrajnej prawicy, wywodzący się m.in. ze środowiska "kiboli" Śląska Wrocław nie lubią (pochodzącego z Poznania) prezydenta Dutkiewicza. Wiele razy krytyczne wpisy na temat prezydenta można było znaleźć na portalu Fan Śląska. Kibolom Rafał Dutkiewicz zalazł za skórę, m.in. próbując sprzedać wrocławski klub Zbigniewowi Drzymale - biznesmenowi z Wielkopolski (5W pisała na ten temat tutaj). Jak wiemy - nic z tego nie wyszło, ale niechęć "kiboli" do prezydenta i miejskich urzędników pozostała.

Sam NOP (w osobie Dawida Gaszyńskiego) zapewniał Radio Wrocław, że to nie to ugrupowanie jest autorem wlepek. Dodaje, że organizacja krytykuje prezydenta m.in. za nieudane starania o EXPO i EIT.

p/s zdjęcie pochodzi z serwisu www.wroclawianie.info

Etykiety: , , , , , , , , ,