Antoni Gucwiński uniewinniony od zarzutu znęcania się nad niedźwiedziem
Mago. O tej sprawie
pisałem kilka razy. Dzień po wyroku (
tu możecie zobaczyć i posłuchać nagrań video i audio) czas na podsumowanie. Zwłaszcza, że wydaje mi się, że nie był on prowadzony w równy sposób dla obu stron.
Sąd wczoraj uznał, że co prawda niedźwiedź żył w złych warunkach (
tu zobaczycie film) ale ówczesny dyrektor robił wszystko żeby to zmienić. Ale mu nie wyszło. Niedźwiedź miał pecha więc niemal 10 lat spędził w betonowym bunkrze. Argumenty sądu-
Antoni Gucwiński nie miał pieniędzy na stworzenie bezpiecznego wybiegu, te istniejące nie nadawały się – nie gwarantowały bezpieczeństwa zwiedzającym. Dodatkowo żaden z europejskich ogrodów nie chciał niedźwiedzia wziąć za darmo. Ale sędzia
Anna Orańska - Zdych nie wzięła pod uwagę koronnego argumentu oskarżyciela –
Fundacji Viva – możliwości
wazektomii niedźwiedzia. W takim przypadku
Mago przestałby być agresywny i mógłby mieszkać ze swoim rodzeństwem (wcześniej była obawa kazirodztwa). Dla pani sędzi ważniejsze od wolności (noo powiedzmy jakiejś namiastki wolności) i godnego życia zwierzęcia był
rezerwuar genów. Mówiąc wulgarnie - potraktowała żywe zwierzę jak magazyn spermy, tak jak wcześniej zrobił
Antoni Gucwiński.
Takie staroświeckie myślenie, gdzie zwierzę jest zawsze na drugim miejscu. Poczytajcie jednak co pisze o tym
Wojtek Szymański z
Gazety Wyborczej Wrocław:
"Wyrok sądu smuci (...) Swoim werdyktem (sąd) usankcjonował anachroniczne i nigdzie już w cywilizowanym świecie nietolerowane podejście do zwierząt"Warto też zajrzeć na blog
Oni Maltretują Zwierzęta.
Ja skupię się na samym procesie. Nie wydaje mi się by był on prowadzony sprawiedliwie. Pozwalam sobie na taką uwagę bo chodzę na procesy od wielu, wielu lat i wiele widziałem. Byłem na każdej rozprawie
Antoniego Gucwińskiego bo wydaje mi się, że to jego stronę brał sąd. Już samo odrzucenie ostatnich wniosków
Fundacji Viva o ponowną wizję lokalną i sprawdzenie ile w rzeczywistości wysokości miała klatka i czy niedźwiedź mógł się tam wyprostować było skandaliczne. Przecież to była jedna z najważniejszych kwestii. Sędzia stwierdziła, że to jest jasne (mimo sprzecznych zeznań świadków – pracowników zoo), a sam wniosek zamierza do przedłużenia procesu. A dlaczego
Viva miałaby przedłużać ? Fundacji zależało na wyjaśnieniu tej sprawy, nie czerpie żadnych korzyści z przedłużania procesu. A teraz jeszcze po porażce musi zwrócić
Antoniemu Gucwińskiemu koszty jego obrony – 3 tys. zł. Niezły pstryczek w nos, prawda ? Podobnie sąd nie reagował na skandaliczne zachowanie biegłego profesora
Andrzeja Dubiela, który mrugał okiem w czasie składania zeznań do oskarżonego i co powiedział, szukał u niego akceptacji.
Pisałem o tym zresztą kilka tygodni temu. Nieuznanie zeznań głównego świadka – zwolnionego z zoo pracownika też było kontrowersyjne. Przecież ci świadkowie, którzy nie pracują już w ogrodzie, jasno mówili, że bali się mówić prawdę w czasie gdy byli tam zatrudnieni. Ech ...
Obawiam się, że gdyby nie
Kasia Lubiniecka z
Gazety Wyborczej Wrocław, która jako pierwsza
ujawniła losy niedźwiedzia,
Mago do tej pory siedziałby w bunkrze, a
Antoni Gucwiński dalej byłby dyrektorem. Zresztą trzeba zaznaczyć, że były dyrektor (i jego żona) kochał zwierzęta, zrobił bardzo dużo dobrego dla zoo. Tylko w naszych czasach zoo potrzebuje nowoczesnego menadżera. I takim jest nowy dyrektor
Radosław Ratajszczak. Wystarczy zresztą
przeczytać o jego dokonaniach.
Niewątpliwie na wczorajszym wyroku ta sprawa się nie skończy.
Viva już zapowiedziała apelację ...