31.7.08

Wolta Siemińskiego

W co gra Waldemar Siemiński ? Czy szef ASCO i właściciel koszykarskiego Śląska Wrocław obawia się, że został na lodzie ? Dzisiaj znowu zaskoczył kibiców i zgłosił niespodziewanie drużynę do rozgrywek ligowych.

O takiej możliwości mówiło się już od dwóch dni. Niewątpliwie Waldemar Siemiński ma ważny argument – pierwsza decyzja PLK mówiła, że termin zgłoszenia klubu mija 31 lipca. I dzisiaj jest właśnie ten dzień. Dlaczego kilka dni temu władze koszykarskiej ekstraklasy termin skróciły o dwa dni ? No cóż , tego tak naprawdę nie wiadomo. Dwa dni temu PLK zdecydowało, że skoro zgłoszenie Śląska nie ma to nie zagra on w rozgrywkach, no chyba, że tzw. dziką kartę wykupi Wojskowy Klub Sportowy Śląsk Wrocław, który należy tak naprawdę do gminy. Poczytaj mój komentarz na ten temat. Wczoraj już Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia zapowiadał, że pomoże koszykarskiemu klubowi. To mogło spowodować, że Waldemar Siemiński poczuł, że zostaje z niczym i zdecydował się na grę va bank.

Oczywiste jest, że PLK odrzuci jego zgłoszenie. Pytanie tylko co będzie jak Siemiński odda sprawę do sądu ? Jakie będzie rozstrzygnięcie ? Ile potrwa ewentualny proces do prawomocnego wyroku i co wtedy ze Śląskiem ?

Dramatyczne jest, że jeden biznesmen doprowadza istniejący od 61 lat klub do ruiny. Jego niespodziewana rezygnacja z prowadzenia klubu, próba wymuszanie na gminie by przejęła Śląsk czy ostatnio „szopka” ze zgłaszaniem drużyny do rozgrywek ligowych powodują, że ludzie nie pamiętają o 17 tytułach mistrza, 6 wicemistrza ... Mówi się tylko o żenujących przepychankach ...

30.7.08

Samobójcza próba dziennikarza

Wojciech Sumliński próbował popełnić samobójstwo. W kościele w Warszawie dziennikarz podciął sobie żyły. To efekt decyzji sądu, który postanowił aresztować go na trzy miesiące.

Według ABW i prokuratury dziennikarz jest podejrzewany o korupcyjne propozycje wobec żołnierzy WSI. W jego mieszkaniu znaleziono setki dokumentów z adnotacją "ściśle tajne". Więcej na ten temat oczywiście możecie poczytać na portalach informacyjnych, m.in. tutaj. Mną wstrząsnął list otwarty opublikowany przez niektóre portale, m.in. salon24. Znajdziecie jego treść tutaj.

"Zdarzają się sytuacje, które diametralnie odmieniają los człowieka, po których nic nie jest – i nigdy już nie będzie – takie same, jak wcześniej. Zdarzają się takie dni, które dzielą życie na „do” i „po”, które powodują, że człowiek umiera - chociaż żyje. Dla mnie ten dzień, najbardziej tragiczny dzień mojego życia, nadszedł 13 maja br. Tego dnia o godzinie 6 rano w moim warszawskim mieszkaniu obudził mnie cichy dzwonek do drzwi (...)"

"(...) Jeden z kolegów dziennikarz i dokumentalista filmowy powiedział mi, że w ABW opracowano mój portret psychologiczny. Miało z niego wynikać, że kluczem do sukcesu jest osadzenie mnie w areszcie wydobywczym. Za wszelką cenę. Według informatorów tego dziennikarza skonstatowano, że jestem człowiekiem wrażliwym, który kocha rodzinę i zrobi wszystko, powie wszystko – nie tylko to, co wie, ale także to, czego się domyśla i czego będą chcieli prokuratorzy – by wrócić do żony i dzieci. Trzeba tylko wsadzić mnie do aresztu wydobywczego, na kilkanaście miesięcy, bądź dłużej - i nie spieszyć się (...)."

Przerażająca lektura.
(Tu możecie znaleźć oświadczenie ABW).

Sąd po kilku miesiącach po pierwszej, odmownej decyzji ws. aresztu uznaje zażalenie prokuratury. Kilka godzin później reżyser Sylwester Latkowski pisze na swoim blogu:

"(...) postanawiam zadzwonić do rzecznika Centralnej Służby Więziennej Luizy Sałapy. Jedna z osób, która od lat pokazuje ludzką twarz a nie bezmyślnego klawisza. O czym rozmawialiśmy? Przekazałem jej kilka refleksji o stanie psychicznym Wojtka, który poddany został presji psychicznej od chwili zatrzymania przez ABW. O jego próbie samobójczej w policyjnej izbie zatrzymań na Mokotowie. Dziwne, że funkcjonariusze ABW, prokuratorzy, przesłuchując go nie spostrzegli śladów na przegubie dłoni. Czy sporządzono protokół z tego zdarzenia? Aresztowanie ma jeszcze bardziej spotęgować oddziaływanie na niego, złamać go. Służby doskonale wiedzą o tym, że Sumliński nie jest w najlepszym stanie psychicznym.Ten areszt jest aresztem wydobywczym (...).

I rzeczywiście po kilkunastu godzinach Sumliński próbuje się zabić w warszawskim kościele. Jego życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo. Uratowała go osoba, która wezwała pomoc widząc krwawiącego mężczyznę.

Dziś po południu obudziło się i wydało oświadczenie SDP:

"Zarząd Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich protestuje przeciwko brutalnej formie naruszenia zawodowej godności dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego. Okoliczności sprawy rodzą podejrzenie, że w grę może wchodzić zemsta służb specjalnych wobec tropiącego ich nieprawidłowości dziennikarza. Zwracamy uwagę, że dziennikarstwo śledcze często zastępuje w Polsce działania powołanych do tego urzędów, ale w przeciwieństwie do urzędników, sędziów i prokuratorów, dziennikarzy nie chroni immunitet. Działanie przeciw dziennikarzowi o tak znaczącym dorobku w dziennikarskich śledztwach może być uważane za próbę ograniczenia wolności słowa."

Prokuratury coraz częściej w absurdalnych przypadkach występują z wnioskami o areszty czy też wydają nakazy zatrzymania osób, którym można wysłać wezwania do stawienia się. Chęć aresztowania np. Piotra Świerczewskiego, byłego reprezentacyjnego piłkarza podejrzanego o pobicie policjanta była bzdurą. Dobrze, że sąd ten wniosek odrzucił. Kilka dni temu pisałem, że (rzekomo) pobici dwaj wrocławscy policjanci poszli na ugodę z dwoma byłymi działaczami PO i nie dojdzie do procesu.... Tu ugoda, tam wniosek o areszt ...

Budrewicz o RPA i Mandeli: Havel i Wałęsa z kęsem Guevary

Jeszcze nie ucichły echa rocznicy urodzin sędziwego Nelsona Mandeli, a już jeden z jego następców w obecnym rządzie RPA przyznał, że jesteś coś takiego jak biała biedota w obecnej Południowej Afryce.

Nic nie jest proste, a każde ludzkie działanie ma dwa skutki przewidziane i trzy nieprzewidziane. Jestem dumny z tego, że kiedy u nas była już świeża wolność, a Mandela nadal i to od wielu lat siedział w więzieniu, Ruch Wolność i Pokój w którym byłem, występował o wolność dla niego. Mimo wieloletniego uwięzienia zachował rozsądek i był przeciwny rewanżowi na białych wiedząc, że może on doprowadzić tylko do nieszczęścia.

Kiedy dziś weźmie się do ręki książkę Noela Carlsona (anglojęzycznego południowoafrykańskiego adwokata* broniącego Mandelę w pierwszych procesach sądowych) to widać powoli drogę Mandeli od oporu wewnątrz systemu do wyjścia poza ten system, włącznie z podjęciem tej linii przez Afrykański Kongres Narodowy (nazwa wzięta od ruchu Mahatmy Gandhiego). Bo Mandeli, mimo więzienia i odcięcia od wielu informacji, udało się zachować wpływ na ruch. To właśnie Mandeli można zawdzięczać, że po zabójstwie czarnego studenckiego działacza Stevea Biko (zginął w 1977 roku mniej więcej wtedy co Stanisław Pyjas) czy po zamordowaniu potencjalnego następcy Mandeli, Chrisa Haniego (przypomnijmy, że jednym z zabójców był tamtejszy Polak) nie rozpętała się krwawa jatka jaka mogła być pokłosiem tych tragicznych wydarzeń.

Trzeba też pamiętać, że Ruch Na Rzecz Praw Czarnych w RPA był początkowo ruchem no violence i jako taki został uhonorowany pokojową Nagrodą Nobla (otrzymał ją biskup Luthuli). Ale masakra w Sharpeville pchnęła Afrykański Kongres Narodowy do walki partyzanckiej, która ustała dopiero, gdy upadł Związek Sowiecki i skończył się dopływ pieniędzy na broń.

Mandela wytrzymał więzienie, ale unicestwił swoje życie osobiste. Pierwsza dama i matka rewolucji - Winnie Mandela piękna kobieta - nie wytrzymała, ani jeśli chodzi o wierność, ani jeśli chodzi o pieniądze. Załatwiając też rozgrywki z politycznymi rywalami drogą samosądów ("słynne" naszyjniki z płonących opon).
Dlatego to, co stało się po 1992 roku może być przykładem i na porażkę i na zwycięstwo.

Z jednej strony jest komisja zajmująca się zbrodniami czasów apartheidu, z drugiej dość zaskakująca historia o tym jak przy whisky czarny związkowiec i biały polityk na serwetce nakreślili nową flagę RPA. Tyle, że jej układ i barwa nie zawsze są harmonijne.
Czarni z RPA organizują pogromy imigrantów przyjeżdżających za pracą.
RPA po 1992 roku najlepiej jest pokazana w prozie noblisty J. M Coetzeego: nadzieja, lęk, rozpad, wrażenie kulawej sprawiedliwości oraz wielka niewiadoma.

Dla odmiany warto też zobaczyć jak to wygląda na przykładzie południowoafrykańskiej reprezentacji rugby - grają prawie sami biali (bo czarni grają raczej w piłkę nożną).
Hymn RPA to najpierw Nkosi Sikelele Afrika (Boże chroń Afrykę w narzeczu dorzecza), potem idzie część po bursku z zupełnie inną melodią, a w końcu zwrotka po angielsku.
Zupełnie jak kiedyś hymn Czechosłowacji

A co nam w ogóle do tego? - można zapytać.
A to, że piloci z RPA latali na pomoc Powstaniu Warszawskiemu, a jeden z uczestników słynnej wielkiej ucieczki z obozu w Żaganiu właśnie pilot z RPA znalazł się wśród sześciu jej uczestników zamordowanych w siedzibie gestapo na dzisiejszej wrocławskiej ulicy Podwale.

I teraz przyszłość. W RPA odbędą się najbliższe piłkarskie mistrzostwa świata, nadal mieszkają tam Polacy z emigracji "akowskiej" i tej z lat 80.
Ale najważniejszy jest Nelson Mandela, wzór odpowiedzialności, były marksista, który umiał wybaczyć w imię spraw społecznych i który nie dał z siebie zrobić światka przy drodze, co niektórzy (włącznie z jego współpracownikami) zrobić chcieli.
Leszek Budrewicz

* w tej kwestii nie ma neutralności bo co najmniej polowa białej ludności to potomkowie holenderskich chłopów, mówiący miejscowym dialektem flamandzkiego zwanym afrikaans, reszta to Anglicy i inni.

29.7.08

Waldemar Siemiński grabarzem wrocławskiego Śląska

Dwa lata temu Grzegorz Schetyna sprzedał klub koszykarski Śląsk Wrocław. Nowy właściciel – Waldemar Siemiński doprowadził dziś do upadku drużynę 17-krotnego mistrza Polski. Nie zgłosił klubu do rozgrywek ekstraklasy.

Grzegorz Schetyna początkowo uwielbiany był przez kibiców koszykówki: doprowadził Śląsk do kilku tytułów mistrza Polski, później jednak - po konflikcie z kibicami - postanowił klub sprzedać. Bliski współpracownik Donalda Tuska zdecydował się postawić na politykę, jak wiemy, później został szefem MSWiA. Ale nie o Schetynie miało być. Klub kupił szef firmy ochroniarskiej ASCO, którego w przeszłości prokuratura oskarżyła o próbę skorumpowania policjantów kontrolujących jego firmę, a którego sąd z zarzutów oczyścił. Od początku Siemiński nie był lubiany przez kibiców, szybko wdał się w konflikt z mediami, zwłaszcza Gazetą Wyborczą, której wytoczył (przegrany później) proces. Niespodziewanie kilka tygodni temu Siemińskiemu znudziła się działalność sportowa, skarżył się na media i zapowiedział, że wycofuje się z finansowania klubu. Zaproponował oddanie drużyny (za 1,5 miliona złotych) miastu. "Zaproponował" to ładnie powiedziane. Niektórzy mówili wprost, że zaszantażował prezydenta Rafała Dutkiewicza:

"Chcę ogłosić, że zrzekam się prawa do zarządzania Śląskiem w formie przekazania Spółki mieszkańcom Wrocławia. Ponieważ mieszkańcy Wrocławia są reprezentowani przez zarząd miasta, to jemu zostanie złożona oferta przejęcia Śląska (...)"

Później doszło do zakończonych fiaskiem negocjacji z Tomaszem Kurzewskim, właścicielem ATM. I kuriozalnym oświadczeniem:

"W związku z publikacją GW z dnia 17.07.2008, negocjacje w zakresie sprzedaży akcji Śląsk Wrocław SSA, zostały przed ich zakończeniem zerwane.
Tomasz Kurzewski i Waldemar Siemiński solidarnie oświadczają, że wycofują się z oferty kupna/sprzedaży akcji Śląsk Wrocław SSA (...)"


Dziś w południe mijał kolejny termin zgłoszenia Śląska do rozgrywek ligowych. Siemiński tego nie zrobił, a kibicom nie był łaskaw wytłumaczyć swojej decyzji. Jego komórka milczała...
PLK zdecydował, że Śląsk nie zagra w lidze:

"Zarząd PLK S.A. informuje, iż Klub Sportowy Śląsk Wrocław S.S.A. nie zgłosił zespołu do rozgrywek ekstraklasy koszykarzy w sezonie 2008/2009 w terminie określonym przez Radę Nadzorczą PLK S.A. tj. do godziny 12.00 w dniu 29.07.2008.
W związku z powyższym Klub Sportowy Śląsk Wrocław S.S.A. nie będzie uczestniczył w sezonie 2008/2009 w rozgrywkach ligowych ekstraklasy koszykarzy.
Jednocześnie Zarząd PLK S.A. informuje, iż istnieje możliwość skorzystania z zaproszenia do ligi w sezonie 2008/2009 przez Wojskowy Klub Sportowy Śląsk Wrocław zgodnie z obowiązującymi regulaminami"


Oczywiście istnieje furtka od tej decyzji, o czym świadczy ostatnia część komunikatu PLK. Tylko, że tzw. dzika karta kosztuje 200 tysięcy złotych.

Waldemar Siemiński to teraz dla kibiców koszykówki wróg numer jeden we Wrocławiu. Wielu z nich to właściciele firm. Czy teraz którykolwiek zechce robić interesy z ASCO - firmą Siemińskiego? A może ogłoszą jej bojkot ?

Istniejący 61 lat klub, zdobywcę 17 tytułów Mistrza Polski, 6 tytułów wicemistrza, 14 brązowych medali, 12 Pucharów Polski i 2 Superpucharów doprowadził do upadku znudzony sportem prywatny przedsiębiorca: Waldemar Siemiński, właściciel firmy ochroniarskiej ASCO, o którego dokonaniach nic nie słyszałem ...

27.7.08

Po co gmina Wrocław pozywa CBA ?

Wrocław pozwał w piątek CBA do sądu. Miasto uważa, że narażone zostało jego dobre imię przez agentów, którzy analizowali jedną z inwestycji – aquapark.

To chyba pierwszy taki przypadek w Polsce, by CBA zostało pozwane. Wcześniej nie zrobiły tego dziesiątki osób, samorządów i instytucji, które badało Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Agenci przez niemal rok sprawdzali jedna z najbardziej kontrowersyjnych inwestycji we Wrocławiu. Pisałem o tym niedawno na 5W. Ostateczne wyniki raportu można poznać tutaj. Agenci zarzucili urzędnikom m.in.:

"(...)przekroczenie uprawnień, naruszenie zasad dobrego gospodarowania finansami publicznymi i w konsekwencji działanie na szkodę Gminy Wrocław, zlecenie doradztwa firmie zewnętrznej i powielanie pracy już wykonanej przez pracowników Urzędu Miejskiego Wrocławia, co przyczyniło się do nieracjonalnego wydania publicznych pieniędzy(...)"

Za te nieprawidłowości ma odpowiadać Rafał Guzowski – szef departamentu inwestycji, któremu podlegała ta inwestycja. Próbowałem z nim kilka razy na ten temat rozmawiać, bezskutecznie. Agenci sugerują, że gmina powinna wszcząć wobec dyrektora postępowanie dyscyplinarne. Miasto od czasu gdy dostało pierwszy protokół pokontrolny zapowiadało, że skieruje sprawę do sądu. I rzeczywiście kiedy oficjalny raport trafił do magistratu, przygotowano pozew cywilny, który trafił do sądu. Urzędnicy chcą przeprosin za naruszenie dobrego imienia gminy i 100 tysięcy złotych na dzieci chore na raka.

Ciekawy jestem po co miasto skierowało sprawę do sądu, przecież wiadomo, że do czasu rozstrzygnięcia procesu, a zapewne i po prawomocnym wyroku będzie się mówiło o aquaparku w kontekście nieprawidłowości i CBA. Temat będzie powracał. A pewności co do pozytywnego dla miasta wyniku procesu nie ma żadnej. Więc to dobre imię będzie co rusz narażane. Dodatkowo wrocławska Prokuratura Okręgowa także bada sprawę inwestycji, i zapewne do zakończenia śledztwa proces cywilny zostanie zawieszony (co jest normalną praktyką). Radnych SLD, którzy złożyli zawiadomienie w sprawie rzekomych nieprawidłowości miasto jednak jakoś nie pozywa, nie martwi się o swoje dobre imię. A przecież od nich się zaczęło. Czy w takim razie rzeczywiście z CBA miasto chce walczyć o dobre imię? A może chodzi o ujawnienie dowodów, które agenci zgromadzili w tej sprawie, a które w czasie procesu zapewne musieliby ujawnić żeby walczyć o swoje dobre imię? To oczywiście tylko przypuszczenia, ale niczego przecież nie można wykluczyć...

A wrocławski aquapark to wyjątkowo pechowa inwestycja, otwarty kilkanaście miesięcy po planowanym terminie i zarządzany przez byłego listonosza, rzecznika prasowego ZdiK i nadzorcy pracy kontrolerów MPK. Poczytajcie co rok temu pisał o tym Łukasz.

Ciekawe jest także żądanie 100 tysięcy złotych na cele społeczne, zwraca na to uwagę jeden z forumowiczów portalu gazeta.pl. Przecież przy ewentualnym wyroku skazującym to nie agenci wyłożą pieniądze z własnej kieszeni, ale zapłaci za to instytucja finansowana z pieniędzy podatników.

Tak czy siak szykuje się bardzo ciekawe starcie dwóch instytucji. Kto wygra czas pokaże ...

26.7.08

Powraca Z Archiwum X...

10 lat po pierwszej, kinowej wersji serialu „Z Archiwum X” na ekrany wchodzi jej druga część. Spokojnie mogłaby być nakręcona pod zupełnie innym tytułem i zrobić świetne wrażenie. Ale nie na fanach agentów Muldera i Scully. Czy naprawdę twórcy filmów muszą niszczyć legendę swoich poprzednich dzieł ?

Po obejrzeniu tego filmu wiele myśli chodziło mi po głowie, zwyciężyła ta, że to film dla ludzi ttakich jak ja, którzy w latach 90. oglądali serial. Teraz dorośli i są o kilkanaście lat starsi. Tak jak Fox i Dana. Oboje tworzą związek zmęczonych życiem ludzi, którzy mają w pamięci utratę dziecka. W tym filmie nie ma tak naprawdę nic nieprawdopodobnego. To, że jednym z bohaterów jest jasnowidz – a kogo to dzisiaj zdziwi. Ale to, że jasnowidzem jest ksiądz skazany za pedofilię już robi wrażenie. Wrażenie robi oczywiście to, że jasnowidzem jest ksiądz pedofil, a nie ksiądz pedofil. Sama fabuła jest taka sobie, może nudzić chwilami i radzić naiwnością. Mnie zaskoczył wątek wiary i pojawiające się pytania o Boga. O to dlaczego jest taki okrutny, dlaczego stworzył niedoskonałym człowieka. Oczywiście to żadna jakaś tam nowość, ale w tym filmie zrobiło to na mnie wrażenie...


Ale wracając do filmu. Nie wydaje mi się by powinien on powstać jako druga, kinowa część „Z Archiwum X”. Wykorzystano serial tylko dla celów komercyjnych, by przyciągnąć fanów...


Swoją drogą zebrałem już w domu 50 płyt z serialem, które czekają na wolną chwilę, w której będę mógł rozpocząć oglądanie. To będzie prawdziwa uczta ...


p/s więcej na temat nowego "Z archiwum X" czytaj tutaj.

Porażka PO ws. ustawy medialnej. SLD i PiS silniejsze

Prestiżowa porażka Platformy Obywatelskiej w Sejmie. SLD tak jak zapowiadał wstrzymał się od głosu i prezydenckie wotum nieufności wobec nowelizacji ustawy medialnej nie zostało odrzucone.

W wieczornym głosowaniu udział wzięło 447 posłów. Do odrzucenia weta Sejm potrzebował większości 3/5 głosów, która w tym wypadku wynosiła 269 głosów. Za odrzuceniem weta głosowało 245 posłów, 160 było przeciw, 42 wstrzymało się od głosu. Wstrzymali się m.in. byli posłowie PiS: Jerzy Polaczek, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski. W głosowaniu nie brali natomiast udziału: Ryszard Kalisz i Wojciech Olejniczak.

Jeszcze wieczorem działacze PO spotkali się z SLD aby prekonać ich do zmiany decyzji, bezskutecznie. Przed północą wszystko stało się jasne. PO chciało koniecznie odrzucić weto bo szykowało się do zmian personalnych w mediach publicznych, jak to nazywała po wygranych wyborach "uwalniania" dziennikarzy publicznych mediów. Cały czas mówili o mediach Czabańskiego i Urbańskiego. Cóż widocznie PO tylko te dwa nazwiska (może i Targalskiego) kojarzą się z mediami publicznymi, bo jakoś o regionalnych rozgłośniach i ośrodkach telewizyjnych milczeli. Podobnie jak powstrzymywali się od komentarzy na temat obcinanego abonamentu. Dochody spadają już a alternatywnych sposobów finansowania mediów publicznych jeszcze nie ma. Przepraszam są ...na papierze.

Trudno mi jednak oczywiście wierzyć w dobrą wolę SLD i PiS, które krytykowały PO i zarzucały jej skok na stanowiska. Coż zapomniał wół jak cielęciem był ... W tym wszystkim brakuje jakoś poważnej, powszechnej debaty na temat przyszłości mediów publicznych ....

25.7.08

B. działacze PO nie zostaną skazani

Rok temu pisałem na 5W o zadymie w restauracji w centrum Wrocławia, w której uczestniczyli dwaj byli działacze Platformy Obywatelskiej. W awanturze uczestniczyli były szef komisji nkultury Rady Miejskiej, później skazany za jazdę po pijanemu i próbę przekupienia zatrzymującego go policjanta, znany w latach 80. działacz opozycji Paweł K. Ż. oraz ówczesny szef klubu radnych PO Marek I. Był jeszcze Jan I. nazywany "adwokatem".
O szczegółach zajścia nie będę pisał, poczytajcie co napisał o nich Łukasz.

Mnie zastanawia co innego. Czy rzeczywiście w takich sprawach karnych, dotyczących pobicia policjantów, powinno się stosować mediacje? Czy powinno obejść się bez kary ? Mężczyźni bowiem musieli jedynie wyrazić skruchę i wpłacić 10 tys. zł. na cele społeczne (posłuchajcie co mówi o warunkach ugody obrońca jednego z oskarżonych, mecenas Henryk Rossa).

Czy teraz każdy będzie mógł po pijaku zwyzywać i pobić policjantów na służbie ? Czy w ten sposób budujemy szacunek dla stróżów prawa ?

Leszek Budrewicz o ENH

Nyman "nie dyryguje" nad wszystkim. Celebrowany na "Erze Nowe Horyzonty" brytyjski kompozytor przedmiotem kobiecej zemsty.

Brytyjczyk Michael Nyman i jego band zagrali w sobotę 19 lipca na wrocławskim festiwalu Era Nowe Horyzonty jako "żywa ścieżka dźwiękowa" do klasycznego filmu "Człowiek z kamerą" Dzigi Wertowa ( jeden ze stylistycznych twórcow socrealizmu, sam film to głównie "klasyk" warsztatowy). Nyman jest wieloletnim bliskim współpracownikiem reżysera Petera Greenawaya. W tym samym mniej wiecej czasie (tygodnik "Wprost" datowany na 27 lipca ukazał się w poniedziałek, dwa dni po jego wrocławskim koncercie) opisał zemstę, jakiej dokonała na Nymanie za jego wiarołomstwo jego partnerka. Według "Wprost" (artykuł "Pani zemsta" opisujący szereg podobnych przypadków). Aktorka Jane Slavin po tym, jak została przez Nymana porzucona, nawiązała z nim kontakt w internecie jako "Piękna Lucia". Zrobiła to na tyle sugestywnie, że Nyman umówił się z nią. Jane przyszła na spotkanie i następnie opisała je w swoim poczytniejszym oczywiście natychmiast blogu.

Nyman wspólpracował z Greenawayem przy jedenastu filmach, także z Jane Campion ( przy słynnym "Fortepianie"), Volkerem Schloendorffem, Neilem Jordanem i Michalem Winterbottomem. We Wrocławiu oprócz utworów ze swojej płyty "Mozart 252" wykonał z zespołem także utwory przygotowane z inspiracji... "Sonetów kobiet lubieżnych" Pietro Aretino, renesansowego prekursora erotyki literackiej.

Leszek Budrewicz

24.7.08

Poszukiwania odpowiedzi ...

Rzadko pozwalam sobie na osobiste sprawy na 5W. Tym razem jednak proszę Was o ewentualną pomoc. Na portalu 997 znajdziecie sprawę Romana Mańkowskiego, który zaginął w 2000 roku. Prawdopodobnie został zamordowany. Może przypadkiem coś wiecie ... Wtedy proszę o pomoc. Jak nie chcecie/nie możecie zgłaszac się do policji, możecie napisać do mnie. Za każdy sygnał będę niezmiernie wdzięczny.

Etykiety:

23.7.08

Bulwersująca rozrywka we włoskim lunaparku

Kretynów nie brakuje. Żądnych pieniędzy kretynów jest jednak zawsze sporo, jeszcze więcej tych, którzy niestety chcą je w sposób niegodny wydawać.

Dawno nic mnie tak nie wkurzyło (nie licząc dzisiejszych decyzji ws. afery korupcyjnej w polskim futbolu). Jeden z lunaparków w Mediolanie proponuje krwawą „rozrywkę” - egzekucję na krześle elektrycznym. Za euro można obejrzeć jak wygląda zamordowanie kogoś na krześle elektrycznym – pisze włoska La Repubblica. Podobno cieszy się ta „atrakcja” dużym zainteresowaniem, a niektórzy nawet robią filmy i zdjęcia. Według gazety nagrania pojawiły się na youtubie.

Wyjątkowo ohydna sprawa. Pokazy egzekucji powinny zostać przerwane, a właściciel lunaparku ukarany, a jego chory interes zamknięty.
p/s zdjęcie pochodzi z portalu La Repubblica.

Czarny dzień walki z korupcją w polskim futbolu

Trybunał Arbitrażowy PKOl odpuszcza zamieszanym w korupcję w polskim futbolu. Uznaje, że wszystkie ich przestępstwa, od których minęły już dwa lata przedawniły się. Topi walkę z korupcja w bagnie.

Takiego rozwiązania chyba nikt się nie spodziewał. Trybunał dzisiaj uchylił karę degradacji i umorzył postępowanie wobec Widzewa Łódź, który tym samym wrócił z drugiej do pierwszej ligi. Ogłoszenie orzeczenia w sprawie Zagłębia Lubin zostało odroczone do 22 sierpnia, a kara degradacji zawieszona. To z kolei oznacza, że klub miedziowy wraca do ekstraklasy, a (zdegradowana niedawno) Arka Gdynia do pierwszej ligi. I wątpliwe jest by został ponownie zdegradowany, a na pewno w tym sezonie zagra w ekstraklasie. PZPN szybko ukorzyło się i samo uznało, że na pewno zapadnie taka sama decyzja w sprawie Korony Kielce i uznano, że Jagiellonia Białystok musi zagrać o miejsce w ekstraklasie baraż z Piastem Gliwice.

To kompletna kompromitacja struktur sportowych w naszym kraju. W biały dzień odpuszczają winy klubom, które stworzyły całą sieć korupcyjnych powiązań z sędziami, obserwatorami PZPN, piłkarzami, działaczami i trenerami. Ludzie z korupcyjnymi zarzutami mogą śmiać się teraz nam prosto w oczy i wracać do działalności w futbolu. Bo kto im zabroni ? Jakby coś „dobry dziadek” PKOl uchyli ewentualne sankcje.

Oczywiście nie zmienia to ich sytuacji karnej. Prokuratura pracuje cały czas pełną karą, stawiając cały czas zarzuty. Już ponad 120 osób z zarzutami, a ponad 30 klubów w kręgu podejrzeń. Podejrzewam jednak, że śledczy już nie będą dzielić się dowodami w tych sprawach z Wydziałem Dyscypliny PZPN bo po co ?

22.7.08

Palikot znowu obraża prezydenta

Znowu nie wytrzymał. Janusz Palikot znowu obraża prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Tym razem w TVN 24 poseł PO powiedział, ze uważa prezydenta za chama:

"Uważam prezydenta za chama. Te wypowiedzi przytaczane przez "Dziennik" dyskredytują go. Nie można z ministrem rozmawiać tak jak z agentem obcego wywiadu. Nie można mieć za nic najważniejszych racji danego narodu".

Oczywiście sprawa dotyczy opisanej przez Dziennik rozmowy ministra Sikorskiego z prezydentem. Ciekawe jak zachowa się PO po tej wypowiedzi Palikota. Czy dalej będzie przymykać oko i zachwalać jego komisję walczącą z biurokracją ? Być może nie. Zaraz po wypowiedzi Palikota poseł PO Jarosław Gowin, takze w TVN 24 stwierdził:

"Jedyne, co mogę powiedzieć, to "przepraszam". Przepraszam pana prezydenta".

Co na to władze partii ?

Internauci silniejsi od faszystów

Policja i prokuratura są bezsilne. Za walkę z nazistowską witryną redwatch zabrali się znowu internauci. Pisze o tym dzisiaj gazeta.pl.

Witryna prowadzona przez organizację Krew i Honor została zastąpiona inna, humorystyczną. Znajdują się na niej nie wizerunki organizacji lewackich, ekologicznych, antyfaszystowskich czy homoseksualnych a bohaterowie kreskówek. O tym, że internauci sami walczą z faszystami pisałem już tutaj. Tym razem nie tylko blokują witrynę ale i zastępują ją swoją. Pokazują też policji i prokuraturze, że można działać skutecznie. Funkcjonariusze od dawna płaczą, że portal znajduje się na serewerze poza granicami Polski. A dane ludzi narażonych na niebezpieczeństwo widniały na nim przez wiele miesięcy... No ale skoro ważniejsze są problemy prawne ... Na szczęście nikt nie zginął ...

18.7.08

Giertych chce dożywocia dla Mola

Simon Mol - niegdyś znany działacz antyrasistowski, przedstawiający się jako dziennikarz, pisarz, poeta, bojownik o prawa człowieka, który musiał uciekać ze swojego kraju - Kamerunu przed prześladowaniami politycznymi. W PZPN był specjalistą od walki z rasistowskimi kibicami. Stowarzyszenie Nigdy Więcej przyznało mu tytuł "Antyfaszysty roku 2003". Teraz przed sądem odpowiada za zarażanie kobiet wirusem HIV. Dzisiaj rozpoczął się jego proces.

Oczywiście tę sprawę znają niemal wszyscy więc nie będę pisał o oskarżeniach. Bardziej mnie interesuje postać Romana Giertycha, który teraz przedstawia się jako adwokat i reprezentuje poszkodowane kobiety. Zaskakujące, że to on, nieprawdaż ? Od wielu miesięcy działacze skrajnie prawicowych polskich organizacji, np NOP nie ukrywają tego co myślą o Kameruńczyku. Przygotowali nawet specjalny plakat "Kara śmierci dla Simona M. Powstrzymać HIV terroryzm".

No tak NOP-owcy domagają się kary śmierci, a Giertych dożywocia. Twierdzi, że Mol chciał zabić kobiety, z którymi współżył. Domaga się zmiany kwalifikacji czynów. Jakaś ciągłość żądań tu zapewne jest. Nie bronię Mola. Jeżeli jest winny, to powinien zostać skazany jak najsurowiej. Skrzywdził wiele kobiet. Natomiast śmieszą argumenty rasistów, którzy wykorzystują jego kolor skóry. A ten ma najmniejsze znaczenie w tej sprawie.

Sam Mol twierdzi, że to sprawa polityczna. Podobnie uważa Giertych. Choć obaj zapewne mają coś innego na myśli. Ciekawe były (w dzisiejszych relacjach) sugestie jednej z zakażonych kobiet, która w TVN 24 sugerowała powiązania Mola z Arabami. Opowiadała o spotkaniach, radości z jaką Kameruńczyk mówił o zamachach z 11 września. I pieniądzach, które wydawał na lewo i prawo ...

Budrewicz o Pistoriusie: zderzenie niejednej poprawności

Oscar Pistorius nie pobiegnie indywidualnie na 400 metrów na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, ale może jeszcze pobiec w sztafecie.

Ten "człowiek o sztucznych nogach" wprawia sportowy świat w coraz większe zakłopotanie.
Do tartanowej i rekotranowej bieżni, sztucznego wywoływania ciąży u zawodniczek, przetaczania krwi, dodał "nowość": zmianę ludzkiego ciała – a to już coś zupełnie innego niż najbardziej opływowy kostium pływaka.
Ludzkie względy, którymi kierowały się władze sportowe dopuszczając biegacza z RPA do konkurencji z pełnosprawnymi są jasne, ale decyzja ta rodzi wiele trudnych do przewidzenia problemów.
Nie wiadomo w ogóle, czy sztuczne nogi są przeszkodą, czy nie podlegającą zmęczeniu technologiczną pomocą. Nie wiadomo też czy – jak kiedyś Niemiecka Republika Demokratyczna – nie znajdzie się kraj (kandydaci są), który pragnąc medali zacznie chirurgicznie poprawiać sobie zawodników.

Teraz wszyscy (raczej) chcieliby, żeby Pistorius nie wystąpił.
Ale zderza się tu się niejedna poprawność. To jednak inwalida, biały z rasistowskiej jeszcze niedawno Republiki Południowej Afryki, w dodatku biegający na dystansie zdominowanym przez dziesięciolecia przez Czarnych (choć w ostatnich latach najlepszy na świecie - Amerykanin - jest Biały).

Trudno nawet wyobrazić sobie ile trudów i upokorzeń musiał przejść ten 29-letni zawodnik, żeby osiągnąć światowy poziom i ile razy go zniechęcano. Może dlatego odpowiada swoim oponentom: jeśli ktoś uważa, ze protezach biega się lepiej, to niech je założy i spróbuje.
Leszek Budrewicz

17.7.08

Leszek Budrewicz o Maleszce

Kolegowali się. I to dość blisko. Gdy w dawnych czasach Lesław Maleszka przyjeżdżał do Wrocławia - spał u Leszka Budrewicza. Po latach okazało się, że także na niego donosił. Przeczytaj tutaj cały tekst o tzm co o Maleszce pisze dziś Budrewicz. Na 5 Władzy fragmenty świetnego tekstu:

"(...) W latach 80. przestał mówić "po lewacku". Głosił, że Amerykanie w Wietnamie mieli rację. Kiedy mówił, nie patrzył w oczy. Miał pochyloną głowę, a zawsze za długie włosy spadały mu na czoło. Gdy przyjeżdżał do mnie do Wrocławia i kąpał się w mojej wannie, wszyscy żartowali, żeby szczególnie dziewczynom nie pokazywać pałąkowatego Maleszki w wannie, bo się wypiszą z opozycji (...)".

"(...) Pamiętam: idziemy przez Gorce nieopodal byłej kwatery antykomunistycznego partyzanta z lat 40. "Ognia"-Kurasia. Rozmawiamy o Camus. I ten bydlak to wszystko później opowiadał na SB, włącznie z biednym Camus. Ale coś powinno mnie tknąć już wtedy (....)".

"(...) Maleszka był z Zakopanego. Powiedział mi, że nigdy nie był tam w górach, bo nie lubi gór. Coś powinno mnie tknąć... Jak taki ktoś może nie budzić podejrzeń? - myślę dziś".

Cały tekst na portalu Radia Wrocław.

16.7.08

PiS bojkotuje TVN i TVN 24 ?

Tę intrygującą wiadomość podała wieczorem PAP:

Członkowie PiS zamierzają bojkotować telewizję TVN i TVN24 - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do komitetu politycznego PiS. Jak dowiedziała się PAP z kilku źródeł zbliżonych do kierownictwa partii, taką uchwałę przyjął obradujący w środę komitet polityczny PiS. Uzasadnienie tej decyzji ma być przedstawione w czwartek na specjalnej konferencji prasowej. Nieoficjalnie wiadomo, że PiS zarzuca TVN stronniczość i brak obiektywizmu.

I rzeczywiście wieczorem w TVN 24 nie pojawili się zaproszeni goście: Krzysztof Putra i Paweł Poncyljusz. W programie Bogdana Rymanowskiego dotyczącym ustawy medialnej byli w tym czasie posłowie: Chlebowski i Szmajdziński. Wiadomość o bojkocie przyjęli ironicznym uśmiechem. Widać było zresztą, że PO i SLD dogadały się chyba ws. weta prezydenta dotyczącego ustawy medialnej... A czy PiS popełnia medialne samobójstwo ??

A w czwartek Jarosław Kaczyński w Polskim Radiu powiedział:
"Nie możemy sprowadzać polskiego życia publicznego do rynsztoka, a dziennikarze TVN-u na to pozwalają. Nie tylko pozwalają, ale wręcz się do tego przyłączają"

Wieczorem oświadczenie wydał TVN:
rzecznik stacji Karol Smoląg zaznaczył, że stacja "z niepokojem i ze smutkiem przyjęła tę informację. Świadczy ona o tym, że jedna z największych partii politycznych w Polsce nie rozumie roli i zasad, którymi kierują się wolne media"

Niedźwiedź Mago kontra Antoni Gucwiński. Do przerwy 0 - 1

Antoni Gucwiński uniewinniony od zarzutu znęcania się nad niedźwiedziem Mago. O tej sprawie pisałem kilka razy. Dzień po wyroku (tu możecie zobaczyć i posłuchać nagrań video i audio) czas na podsumowanie. Zwłaszcza, że wydaje mi się, że nie był on prowadzony w równy sposób dla obu stron.

Sąd wczoraj uznał, że co prawda niedźwiedź żył w złych warunkach (tu zobaczycie film) ale ówczesny dyrektor robił wszystko żeby to zmienić. Ale mu nie wyszło. Niedźwiedź miał pecha więc niemal 10 lat spędził w betonowym bunkrze. Argumenty sądu- Antoni Gucwiński nie miał pieniędzy na stworzenie bezpiecznego wybiegu, te istniejące nie nadawały się – nie gwarantowały bezpieczeństwa zwiedzającym. Dodatkowo żaden z europejskich ogrodów nie chciał niedźwiedzia wziąć za darmo. Ale sędzia Anna Orańska - Zdych nie wzięła pod uwagę koronnego argumentu oskarżyciela – Fundacji Viva – możliwości wazektomii niedźwiedzia. W takim przypadku Mago przestałby być agresywny i mógłby mieszkać ze swoim rodzeństwem (wcześniej była obawa kazirodztwa). Dla pani sędzi ważniejsze od wolności (noo powiedzmy jakiejś namiastki wolności) i godnego życia zwierzęcia był rezerwuar genów. Mówiąc wulgarnie - potraktowała żywe zwierzę jak magazyn spermy, tak jak wcześniej zrobił Antoni Gucwiński.

Takie staroświeckie myślenie, gdzie zwierzę jest zawsze na drugim miejscu. Poczytajcie jednak co pisze o tym Wojtek Szymański z Gazety Wyborczej Wrocław:

"Wyrok sądu smuci (...) Swoim werdyktem (sąd) usankcjonował anachroniczne i nigdzie już w cywilizowanym świecie nietolerowane podejście do zwierząt"

Warto też zajrzeć na blog Oni Maltretują Zwierzęta.

Ja skupię się na samym procesie. Nie wydaje mi się by był on prowadzony sprawiedliwie. Pozwalam sobie na taką uwagę bo chodzę na procesy od wielu, wielu lat i wiele widziałem. Byłem na każdej rozprawie Antoniego Gucwińskiego bo wydaje mi się, że to jego stronę brał sąd. Już samo odrzucenie ostatnich wniosków Fundacji Viva o ponowną wizję lokalną i sprawdzenie ile w rzeczywistości wysokości miała klatka i czy niedźwiedź mógł się tam wyprostować było skandaliczne. Przecież to była jedna z najważniejszych kwestii. Sędzia stwierdziła, że to jest jasne (mimo sprzecznych zeznań świadków – pracowników zoo), a sam wniosek zamierza do przedłużenia procesu. A dlaczego Viva miałaby przedłużać ? Fundacji zależało na wyjaśnieniu tej sprawy, nie czerpie żadnych korzyści z przedłużania procesu. A teraz jeszcze po porażce musi zwrócić Antoniemu Gucwińskiemu koszty jego obrony – 3 tys. zł. Niezły pstryczek w nos, prawda ? Podobnie sąd nie reagował na skandaliczne zachowanie biegłego profesora Andrzeja Dubiela, który mrugał okiem w czasie składania zeznań do oskarżonego i co powiedział, szukał u niego akceptacji. Pisałem o tym zresztą kilka tygodni temu. Nieuznanie zeznań głównego świadka – zwolnionego z zoo pracownika też było kontrowersyjne. Przecież ci świadkowie, którzy nie pracują już w ogrodzie, jasno mówili, że bali się mówić prawdę w czasie gdy byli tam zatrudnieni. Ech ...

Obawiam się, że gdyby nie Kasia Lubiniecka z Gazety Wyborczej Wrocław, która jako pierwsza ujawniła losy niedźwiedzia, Mago do tej pory siedziałby w bunkrze, a Antoni Gucwiński dalej byłby dyrektorem. Zresztą trzeba zaznaczyć, że były dyrektor (i jego żona) kochał zwierzęta, zrobił bardzo dużo dobrego dla zoo. Tylko w naszych czasach zoo potrzebuje nowoczesnego menadżera. I takim jest nowy dyrektor Radosław Ratajszczak. Wystarczy zresztą przeczytać o jego dokonaniach.

Niewątpliwie na wczorajszym wyroku ta sprawa się nie skończy. Viva już zapowiedziała apelację ...

Manu Chao powala na kolana

Dwie i pół godziny minęły jak chwila. Kiedy po raz ostatni Manu Chao i jego przyjaciele schodzili ze sceny, chciało mi się krzyczeć: wróćcie i grajcie jeszcze! Nie przerywajcie, niech ten koncert trwa i trwa ...

Na Manu Chao czekałem prawie 20 lat. Od lat 80. kiedy pierwszy raz usłyszałem Mano Negrę, wspaniały francuski zespół, który szybko stał się kultowy w towarzystwie, w którym spędziłem piękne lata 80. i 90. Gdy w połowie lat 90. zespół rozpadł się - nie wiedziałem, że za kilka lat Manu Chao wróci i znów dawał będzie radość swoją muzyką, a tekstami zwracał uwagę na ważne sprawy. Wtorkowy koncert był niesamowity. Pełen energii, emocji, niespodzianek, nowych wersji i politycznych deklaracji:

„Free Czeczenia, Free Palestina!”

Do tej pory te słowa brzmią mi w uszach. Mój przyjaciel Manolo, wielki fan Manu Chao i Mano Negry (przekonacie się o tym zaglądając tutaj) powiedział mi przed koncertem:

„Mam nadzieję, że po tym koncercie, gdy ludzie usłyszą najważniejszy przekaz Manu Chao, świat będzie chociaż trochę lepszy”.

Podpisuję się pod tymi mądrymi słowami i też mam taką nadzieję. Bo muzyka to także, a może przede wszystkim, przekaz. Rozmawiałem z Mańkiem o tym, że trochę czujemy się tak, jakby odebrano nam Manu i dano wszystkim: że już nie należy do tych niewielu (jak kiedyś), a do każdego. I to na dzisiejszym koncercie było widać.
Nowe wersje utworów Mano Negry były niesamowite, powalały na kolana: „King of the bongo” krzyczałem razem z Manu ile sił. Bisowali czterokrotnie, ale po ostatnim razie wiedzieliśmy, że to już koniec.

Szkoda tylko, że wrocławscy organizatorzy zawiedli: od strony organizacyjnej, koncert był na poziomie żenującym. Tłumy ludzi czekających na wejście, agresywni bramkarze nie pozwalający przejść z aparatami fotograficznymi, wąskie bramki, kiepskie nagłośnienie, trzy marne stoiska gastronomiczne, tabun ochroniarzy paradujący wśród publiczności. Znowu okazało się, że Wrocław aspiruje do wielkich rzeczy i tradycyjnie naszemu miastu nie wychodzi ...

poczytajcie co o koncercie pisze Marek.

foto. Pat

14.7.08

Budrewicz o Geremku: od siebie

Żywot człowieka nieprzeciętnego

Był jednym z najwybitniejszych i najbardziej atakowanych polskich polityków. Zaczął jak wielu powojennych polskich inteligentów od aprobaty PRL jako jedynego antidotum na polską ksenofobię i słabość niepodległego państwa, która doprowadziła do klęski i wymordowania milionów Polaków.
Potem stopniowo zrywał z ustrojem, aż do otwartego przeciwko niemu wystąpienia.
Najpierw znany jako wybitny historyk średniowiecza, szczególnie ceniony we Francji za swoją pracę o prostytucji w średniowiecznym Paryżu. Potem współtwórca Towarzystwa Kursów Naukowych, jeszcze popularnonaukowej, ale już nielegalnej, choć zupełnie nie politycznej organizacji. Nie miał wahań, żeby zostać promotorem pracy doktorskiej Barbary Labudy, gdy ta była już "na widelcu" SB.
Potem doradca strajkujących robotników na Wybrzeżu w 1980 roku. Doradca pierwszy wielkiej "Solidarności", rządzący twarda ręką szef pierwszego klubu parlamentarnego Solidarności (OKP), kozioł z "Polskiego ZOO".
Świetny Minister Spraw Zagranicznych, nieudany kandydat na prezydenta, europoseł nieistniejącej już prawie partii kontestujący lustrację.

Pamięć pierwsza: stoi ze wszystkimi w kolejce po obiad na pierwszym zjeździe "Solidarności" w 1981 roku w Gdańsku. Pytam go, kto powinien wygrać wybory w związku – odpowiada: "Wałęsa".

Pamięć druga: pytanie o to, czy przystępując do Okrągłego Stołu nie ładujemy z takim trudem ocalonego społecznego autorytetu w "niepewne". Ten w gruncie rzeczy choleryk czerwienieje i mówi: "...no pewnie, że się boję. Przecież albo wygramy wszystko, albo nas oskarżą o kolaborację. A to różnica…".

Pamięć trzecia: tak jak nic dla siebie nigdy nie załatwiał dzwoni zrozpaczony do "Gazety Wyborczej" czy nie mogą załatwić wejściówki na koncert Boba Dylana w Sali Kongresowej.

Człowiek przygotowany do bycia premierem jak Winston Churchill, wiedział, że jako ateista, były członek PZPR o żydowskich korzeniach może być w Polsce co najwyżej wybitnym doradcą.
Jeden z najinteligentniejszych polityków, który często się mylił: radząc robotnikom, żeby zrezygnowali z postulatu Wolnych Związków Zawodowych, nie otrzymując z rąk Wałęsy stanowiska premiera, przegrywając walkę o prezydenturę.

Nie mylił się gdy występował w sytuacjach takich jak Okrągły Stół, czy polska dyplomacja.
Zginął w wypadku samochodowym jak idole jego pokolenia, Albert Camus i James Dean, jak Antoni Słonimski: w pędzie.
Leszek Budrewicz

Zarzuty dla znanego publicysty

W kwietniu pisałem o tym, że Grzegorza B. mogą czekać problemy z prawem. Chodziło o awanturę z policjantem podczas manifestacji nacjonalistycznej we Wrocławiu. Jeden z oburzonych czytelników - Wojtek napisał wówczas, że rozprawiam się z nielubianym dziennikarzem (dlaczego miałbym lubić lub nie lubić B. nie napisał):

"5wladza jak Radio Erewan:
Nie jeden kciuk tylko dwa.I nie Braun wybil, tylko Braunowi wybili.
Reszta mniej wiecej sie zgadza.
Natomiast mowiac jeszcze powazniej to jest to bardzo przykre, ze 5wladza zaczyna uzywac takich raczej odrazajacych metod do rozprawy z nielubianym dziennikarzem.
wojtek"

Ponieważ okazało się, że jednak zarzuty publicyście postawiono - śpieszę by Was o tym poinformować. Dwa zarzuty - użycia przemocy wobec policjanta i znieważenia go. Publicysta nie przyznaje się do zarzutów. Twierdzi, że to on został napadnięty przez policjantów. Jak było w rzeczywistości orzeknie zapewne sąd. Tradycjnie już w takich sytuacjach pojawia się wątpliwość czy używać pełnego nazwiska czy inicjału. Jednak przepisy są w tym wypadku jednoznaczne - osoba po zarzutach ma prawo do (ograniczonej) anonimowości. Dlatego piszę Grzegorz B. a nie ...

13.7.08

Bronisław Geremek nie żyje

Bronisław Geremek nie żyje. Były minister spraw zagranicznych, a teraz europarlamentarzysta zginał po południu w wypadku drogowym w Wielkopolsce. Z nieznanych przyczyn jego mercedes zjechał na drugi pas drogi i zderzył sie czołowo z samochodem dostawczym. TVN 24 pokazywało, że auto profesora zostało niemal doszczętnie zmiażdżone. To mogłoby wkazywać na to, ze Bronisław Geremek zasłabł i dlatego nie hamował.

Ale na ten temat od kilku godzin mówią wszystkie media. Mnie ucieszyło to, że jest to moment kiedy politycy wszystkich opcji zjednoczyli się i wymieniają zasługi profesowa. Także politycy PiS, którym ostatnio nie po drodze było z Bronisławem Geremkiem, zwłascza w sprawie lustracji. Pozytywnie o profesorze wypowiadał się m.in. Krzysztof Putra w TVN 24, a prezydent Lech Kaczyński, który jest w Paryżu poprosił prezydenta Francji o uczczenie b. ministra minutą ciszy.

W tym wszystkim trochę jak zgrzyt zabrzmiało przypominanie przez Jacka Żakowskiego tego, że Bronisław Geremek był zdecydowanym przeciwnikiem lustracji. Może w takie chwili publicysta powinien zapomnieć o takich sprawach ...

Komentarze ws śmierci profesora Geremka m.in. na portalu TVN24

11.7.08

Bilety na Manu Chao wyprzedane ?

Już tylko dni odliczają fani Manu Chao do wtorkowego koncertu we Wrocławiu. Niestety rozczarować się mogą ci, którzy mają nadzieję, że kupią bilety tuż przed koncertem.

Jak informują organizatorzy - biletów w sprzedaży bezpośredniej we Wrocławiu już nie ma. Można je kupić jeszcze na portalu eventim.pl ale są do odbioru jedynie osobistego we Wrocławiu. Podobno sprzedało się do tej pory 7,5 tysiąca wejściówek i organizatorzy obawiają się, że na Wyspie Piaskowej zabraknie miejsca. To już drugi taki przypadek, że bilety kończą się przed czasem. Ostatnio tak było na koncercie Gogol Bordello (pisałem o nim tutaj). Czy naprawdę nie można było zrobić tego koncertu na Polach Marsowych, gdzie zmieści się nawet i kilkanaście tysięcy ludzi ? Cóż po ubiegłorocznych przygodach z Iggy Popem (czytaj tutaj) widocznie organizatorzy dmuchali na zimne . I wydmuchali ...

A Manu Chao cieszy się niesamowitą popularnością w naszym kraju. Zagra u nas po raz trzeci (wcześniej Warszawa i Open'er). Zaczynał w Mano Negrze w latach 80., niesamowitym zespole. Później wybrał karierę solową, ale co ja tu będę pisał o Mano, przecież wszyscy wszystko wiedzą 8-) Ci , którzy niewiedzą , mogą poczytać więcej tutaj.

Budrewicz o pewnym wywiadzie: dziury w niemieckim serze

W przeddzień kolejnej bitwy pod Grunwaldem, którą - tu chyba możemy być spokojni - jednak wygramy - stwierdziłem, że chyba po raz pierwszy w życiu zgadzam się z posłem Dawidem Jackiewiczem.
Niemiec, 35-letni, czyli jak dla mnie gówniarz, który przyjechał z ekipą szwajcarskiej telewizji, zaczął w czasie wywiadu dla telewizji z posłem Jackiewiczem na temat relacji polsko-niemieckich wykrzykiwać, że II wojnę światową zaczęli Polacy i że mordowaliśmy wypędzonych.
To kolejny niemiecki debil, a może krypto-nazista, a może tylko zimny kutafon, co chce wygrać przed sądem mienie.
Jackiewicz przerwał wywiad, w czasie którego Niemiec, bohater filmu, powtarzał coś, co nazywało się kiedyś "prowokacją gliwicką" (czytaj tutaj), bo ... ja też uważam że z ludźmi, którzy twierdzą, iż księżyc jest zrobiony z żółtego sera nie dyskutuje się.
Ten przypadek utwierdził mnie po raz kolejny w opisanym już kiedyś przekonaniu: Polska może zgodzić się na wszelkie centra wypędzonych pod dwoma warunkami:
1. że będzie przed centrum Eriki bilbord 20x20, na którym Marlena Dietrich śpiewa dla amerykańskich żołnierzy i żeby tam było napisane, kiedy i dlaczego wyjechała z Niemiec.
2. że będzie tam codziennie wyświetlany - z niemieckim dubbingiem - film Sami swoi.
Leszek Budrewicz

10.7.08

Labirynt młodego stulatka

"Młodość stulatka", powieść religioznawcy Mircei Eliadego trafiła na warsztat amerykańskiego reżysera Francisa Forda Coppoli. Owoc jego pracy można już od piątku zobaczyć w kinach. To interesujący eksperyment, bo proza Eliadego jest trudnym do zgryzienia orzechem.

Powieści Eliadego (dotyczy to nie tylko "Młodości stulatka", ale też i "Wesela w niebie", "Majtreji" czy "Dajana" choćby) są historiami wielowarstwowymi. Za każdym razem fabuła nie jest obszarem, w którym autor chce zaskoczyć bogactwem wątków, sposobem i strukturą narracji. Nie używa też jakiegoś szczególnego języka, nie zadziwia nowatorstwem. Czyta się te książki lekko. Zawsze jest miłość, tęsknota, brak i poszukiwanie zrozumienia sensu wydarzeń, które przytrafiają się jego bohaterom. Jednak jest to tylko pierwszy poziom gry jaką oferuje czytelnikom Eliade. Bo pod pozorną prostotą przypadków, Eliade starał się zawsze przekazać coś więcej: układał swoje historie jak mity. Czasem odnosząc się do pradawnych mitycznych konstruktów, ale też (a może przede wszystkim) tworzył opowieści oparte na mitach codzienności, które zgodnie z jego koncepcją mają nam pokazywać, że choć żyjemy w "czasie", który nie sprzyja religijności i duchowości, to jednak te aspekty - czy tego chcemy czy nie - są obecne w naszym życiu. Bo dla Eliadego człowiek - to istota religijna i przejawia się to w każdym skrawku jego podejścia do życia, świata itp.
W tym kontekście "Młodość stulatka" to wyjątkowy kąsek dla fanów Eliadego (może "Wesele w niebie" byłoby bardziej poruszającym przykładem, ale mówi się trudno:).

Jak na razie - "Młodość stulatka", mimo znanego reżysera i dobrej obsady (rolę główną gra Tim Roth) budzi lekki dystans. Zajawka scenariusza niestety zapowiada daleko idące uproszczenia i osadzenie całej historii w stylu: dobry naukowiec - źli faszyści, a w tle szkic mitu o wiecznej młodości. O filmie nie napisał ani jednego dobrego słowa Rafał Świątek z "Życia Warszawy", który stwierdził wprost: "Młodości stulatka" nie da się nazwać nawet wpadką przy pracy – to po prostu artystyczna klęska.
Szkoda, ale może warto samemu ocenić ten obraz - do czego zachęcam. Eliade jako pisarz powieści nie jest szczególnie znany w Polsce. Pozycje, które miały szczęście ukazać się na polskim rynku, nie doczekały się nawet wznowień i nie zalegały na półkach księgarni. Natomiast Eliade religioznawca i jego związki z Legionem Michała Archanioła i Corneliu Zelea Codreanu budzi większe zainteresowanie. I właśnie w tym kontekście warto zobaczyć Eliadego pisarza, z jego miłostkami, upodobaniem do literatury fantastycznej i ciekawymi obserwacjami obyczajowymi. Niezła próba labiryntu :)

Z Eliadem i jego labiryntem zmierzyli się m.in.: Zbigniew Mikołejko w tekście Niewidomy w Jassach oraz Krzysztof Czyżewski w swoim eseju Sacrum, faszyzm, Eliade.

Budrewicz o stoczniach i strajkach: Stoczniowe maszty z Brukseli

Dziś polskie stocznie (Gdańska, Gdynia Szczecin i inne) mają na gardle nie tyle brzytwę, co żyletkę (jak pamiętam złomowane statki szły „na żyletki”). Pewnie już niewielu pracuje ludzi, którzy w nich strajkowali w 1980 czy w 1988 roku, a już na pewno nie ma nikogo z lat 1970 i 71.
Więc może trudno tu mówić o zasługach.

Poza tym trudno już dziś powiedzieć, na ile dzisiejsze kłopoty Stoczni Gdańskiej są spowodowane zemsta Rakowskiego, który jesienią 1988 roku ogłosił jej zamkniecie, ale wtedy one się na pewno zaczęły.

Wiadomo natomiast, że kiedy Polska i inne kraje były przyjmowane do instytucji europejskich, to maszty dla tych krajów zrobiono symbolicznie w Stoczni Gdańskiej.
Na nich do dziś wiszą.

Jeśli obecne kłopoty polskich stoczni skończą się źle, chłopaki powinni te maszty przepiłować i zabrać. Bo akurat robotnicy nie są winni temu, że dziś na nabrzeżach jest "zima". A winni mają się dziś na pewno lepiej od niewinnych. Nie tylko w stoczniach. I nie zawsze dzięki swoim talentom i pracy, bo to by można było jeszcze jakoś wytłumaczyć.
Leszek Budrewicz

Czesław Kiszczak winny ale nieumyślnie ...

I znowu wraca sprawa karania za zbrodnie PRL. Tym razem Czesław Kiszczak usłyszał „winny”, ale zaraz potem jego wina została uznana za nieumyślną, a tym samym sprawa umorzyła się w 1986 roku. Chodzi oczywiście o masakrę górników z kopalni „Wujek”.

Kilka dni temu pisałem o akcie oskarżenia ws. wprowadzenia stanu wojennego, wśród oskarżonych jest właśnie Czesław Kiszczak. Pisałem, że wisi mu nad głową jeszcze proces ws. „Wujka”. I zapewne ta sprawa szybko się nie skończy, bo prokuratura nie wyklucza apelacji. Wiele osób zastanawia się czy Kiszczak mógł się nieumyślnie przyczynić do śmierci górników. Brzmi to absurdalnie. Może trzeba było sprawę umorzyć lub uznać generała za „umyślnie” winnego.

Od dawna powtarzam, że wszyscy winni zbrodni z czasów PRL powinni być sądzeni i skazywani. Choć niekoniecznie wsadzani do więzienia. Taki Kiszczak np. ma 85 lat. Jaki jest sens pakować go za kratki ? Ważne by usłyszał "WINNY". Z drugiej strony jak patrzę na arogancję skazanego w procesie lubińskim byłego wicekomendanta miejskiego MO w Lubinie to otwiera mi się nóż w kieszeni i chcę widzieć go w więziennej celi. Jego postawa chyba najbardziej bulwersowała w czasie wieloletnich procesów... Tym bardziej, że po 1989 roku „ustawił” się i żyje mu się bardzo dobrze... Po wakacjach sąd ma ponownie zająć się sprawą odroczenia mu kary ze względu na stan zdrowia ...

Przy prędkości polskich sądów obawiam się jednak, że większość oskarżonych o zbrodnie z czasów PRL nie doczekają prawomocnych wyroków. Większość z nich to już bardzo starzy, schorowani ludzie, a procesy ciągną się latami ...Cóż, powiem banalnie, kiedyś osądzi ich historia ...

Budrewicz o PZPN: Reprezentacja dla niektórych

Ceny biletów na międzypaństwowy, wrześniowy, mecz ze Słowenią we Wrocławiu są kolejnym dowodem, że PZPN jest organizmem żyjącym jak "sam dla siebie". Samo umiejscowienie meczu, w nieprzygotowanym do takich rozgrywek Wrocławiu, to wizytówka tej organizacji.

Tłumacząc wysokie ceny biletów (od 50 do 300 złotych) rzecznik PZPN Grzegorz Koźmiński powiedział, że przecież "walczyliśmy o kapitalizm". Nie pamiętam gdzie i kiedy walczył o niego pan rzecznik, bo jeśli chodzi o to, o co mu chyba chodziło, to go naprawdę nie pamiętam i nie przypominam sobie, żeby to była walka o tak rozumiany kapitalizm :)
Drugi "geniusz" PR, wiceszef wrocławskiego PZPN pan Andrzej Padewski dodał - jak donosi "GW", że za dobry towar trzeba dobrze płacić.
Nie wiem, co ma być tu dobrym towarem. Ale jeśli - na co się zanosi, najlepszym zagraniem meczu może być Hymn odegrany przez orkiestrę, to może trębaczom należy podwyższyć stawki, bo co do PZPN, to żeby im tak w piersiach grało.

Dodałbym jedno: zrobić droższe miejsca na górze i tam położyć białe kartki (papier kredowy), a na dole, na tańszych miejscach czerwone (mogą być z papieru ściernego). Taka biało-czerwona flaga oddaje sposób myślenia i to, że była kiedyś rewolucja francuska (a błękit nieba jest na początku września za darmo).
Leszek Budrewicz

Austria legalizuje konopie indyjskie

Polscy zwolennicy legalizacji marihuany mają nowe argumenty. Parlament austriacki zalegalizował jej uprawę w celach leczniczych i naukowych pod kontrolą Ministerstwa Zdrowia.
"Konopie są ważnym czynnikem w terapiach przeciwbólowych" - podkreśliła w PAP anestezjolog Andrea Kdolsky.

Więcej na ten temat możecie poczytać tutaj.




9.7.08

Wierny ogrodnik

Są czasami takie filmy, które poruszają i pozostają w głowie na długi, długi czas. Takim filmem jest niewątpliwie „Wierny ogrodnik”. Co prawda Fernando Meirelles (jego najnowszy film to „ Miasto ślepców” na postawie powieści noblisty Jose Saramago) nakręcił go trzy lata temu ale dopiero ostatnio miałem okazję go zobaczyć.

Film powstał na podstawie powieści autora świetnych powieści szpiegowskich Johna Le Carre. Opowiada o żonie brytyjskiego dyplomaty, która w Kenii wpada na trop afery, w którą zamieszane są koncerny farmaceutyczne i dyplomaci z Wielkiej Brytanii. Chodzi o testowanie na ludziach nowego lekarstwa przeciwko grypie. Nielegalne testy kończą się śmiercią wielu osób. Sama Tessy (gra ją świetna Rachel Weisz) i jej kenijski przyjaciel – lekarz giną , zabici w okrutny sposób. Mąż Tessy (Ralph Fiennes) szuka informacji na temat przyczyn śmierci swojej żony. Jeżeli nie widzieliście tego filmu to nie będę Wam zdradzał końcówki. Naprawdę to film poruszający, pokazujący straszną biedę w jakiej żyją Afrykańczycy i bezwzględność lokalnych rządów, które wszędzie szukają zarobku. Dodatkowo znakomite zdjęcia Cesara Charlone. I takie smaczki jak dyskusja Justina i jego przyszłej żony Tessy na temat motywów udziału brytyjskich żołnierzy z amerykańskimi w Iraku. Nic dziwnego, że film zdobył wiele nagród: Oscary dla Rachel Weisz za drugoplanową rolę, Jeffreya Caine za adaptowany scenariusz, Alberto Iglesiasa za muzykę i Claire Simpsone za montaż. Rachel Weisz (znana m.in. z Constantine, Wroga u bram i Mumii) dostała też Złotego Globa.

Ten film przeraża bo wydaje się bardzo prawdziwy ...

Etykiety: , , , , , , ,

8.7.08

Zbigniew Ziobro na celowniku

Czy Zbigniew Ziobro usłyszy zarzuty , a jego adwersarze powiedzą: ten Pan już nigdy nikomu nie pokaże żadnych akt prokuratorskich? Wydaje się, że PO znalazło wreszcie coś co pozwoli na postawienie zarzutów byłemu ministrowi sprawiedliwości.

Na Zbigniewa Ziobro PO poluje niemal tak samo jak PiS na ministra Ćwiąkalskiego. Na razie górą wydają się być ci pierwsi. No ale mają i większe możliwości. PiS pozostaje jedynie krytyka. Czy rzeczywiście Ziobro złamał prawo pokazując akta ze śledztwa paliwowego ? Tego nie wiem, ale coś jest na rzeczy, skoro Jarosław Kaczyński był wtedy „tylko” przewodniczącym partii. Zresztą na ten temat wypowiadają się niemal wszyscy, szkoda więc Waszego czasu bym pisał na ten temat. Spodobała mi się postawa Ziobry, który zapowiedział, że sam się zrzeknie immunitetu i nie będzie się za nim krył. Ale z drugiej strony szanse na jego obronienie w Sejmie miałby niewielkie ... Tak czy siak mam nadzieję, że ewentualne zarzuty będą miały charakter merytoryczny a nie rozliczeniowy.

Ciekawe, że w dniu, w którym pojawiła się informacja o wniosku o uchylenie immunitetu politykowi PiS Dziennik zaczął publikację zeznań Krzysztofa Baszniaka (miałem okazję go poznać gdy był prezesem Jedynki Wrocławskiej – firmę budowlaną , którą doprowadził do upadku i ostrego sporu ze związkami zawodowymi) – naprawdę bardzo ciekawych. Możecie je poczytać tutaj (o ile nie czytaliście w papierowym wydaniu).

I jeszcze jedna sprawa. Dzisiaj też pojawiły się informacje (także w Dzienniku), że byłego senatora PiS z Opolszczyzny Jarosława Ch. zatrzymano dopiero rok po tym jak śledczy dowiedzieli się o jego rzekomych korupcyjnych powiązaniach. Polowanie na CBA i prokuraturę trwa więc dalej. Nikt już nie chwali tego, że byłego polityka PiS zatrzymano a doszukuje się podtekstów. No ale nic mnie już nie zdziwi, po tym jak Gazeta Wyborcza określa sprawę byłej posłanki Sawickiej „prowokacją polityczną” a nie „sprawą korupcyjną” ....

5.7.08

Siekiera na szczytach sprzedaży płyt w Polsce

Płyta Siekiery „Na wszystkich frontach świata” sprzedaje się znakomicie. W ciągu kilku miesięcy rozeszło się (wg wydawcy) 6 tysięcy egzemplarzy. To znacznie więcej niż niektórych komercyjnych wydawnictw.

Ale nie ma się co oszukiwać – na tę płytę miłośników punk rocka czekali 23 lata ! Siekiera to jedna z najważniejszych grup lat 80. i tego rodzaju muzyki wogóle. Istnieli tylko 11 miesięcy i zagrali siedem koncertów. Niby niewiele, ale wystarczyło by stać się legendą. Oczywiście piszę o tzw. starej Siekierze jeszcze z Tomkiem Budzyńskim, choć i tę nową, zimnofalową bardzo lubiłem, Nic więc dziwnego, że zapowiedzi wydawnictwa „W moich oczach” Sławka Pakosa były elektryzujące. Na płycie znalazły się materiały z amatorskiej sesji studyjnej oraz koncertów w Jarocinie i we Wrocławiu. O samej płycie nie będę się rozpisywał bo genialny materiał napisał o niej niedawno Łukasz. Oprócz cd Siekiera wyszła też w limitowanym nakładzie niecałego tysiąca egzemplarzy na winylu pod tytułem „1984”. Zawiera on materiał z prób.

Bardzo cieszy, że płyty z punk rockiem sprzedają się tak dobrze. Sam wydawca był zaskoczony przygotowując trzy tysiące egzemplarzy. Już za niedługo złota płyta 8-) CD znalazło się w czołówkach sprzedaży polskich sklepów i ZAIKS-u.
Na fali sukcesu Siekiery pojawią się kolejne wydawnictwa z muzyką z Jarocina. Wydawcy zapowiadają już Made in Poland – świetną zimnofalową krakowską odpowiedź na Joy Division czy wczesne The Cure. Wydawcy zapowiadają dwie płyty cd plus dvd.
A w kolejce czeka pięciopłytowy album z jarocińskich festiwali z 1980 -85.
Z kolei Pasażer wydał jakiś czas temu archiwalne nagrania Post Regimentu. Pamiętam jak długo się bronili Nika, Smok i Maks przed wydaniem tego materiału. A namawialiśmy ich w latach 90. dosyć długo. Teraz udało się to Bezkocowi. Na płycie znalazły się 33 kawałki z lat 1988-90.
A kolejne nowości punkowe pojawiają się na youtubie: Siekiera, Dezerter, Armia, Kryzys, Post Regiment, Moskwa, Rejestracja i inni ...

3.7.08

Jan Miodek wygrywa w sądzie z Grzegorzem Braunem

Jan Miodek wygrał proces cywilny z Grzegorzem Braunem. Wrocławski publicysta (autor filmów m.in. o Lechu Wałęsie) nie udowodnił, że słynny językoznawca rzeczywiście był tajnym informatorem politycznym PRL. Dziś taki wyrok ogłosił wrocławski sąd okręgowy.

Grzegorz Braun musi zapłacić 20 tysięcy złotych na cele społeczne i przeprosić profesora. Sędzia Sławomir Urbaniak w uzasadnieniu mówił m.in., że w IPN nie znaleziono żadnych dowodów obciążających Jana Miodka. Sam profesor nie chciał komentować wyroku: -Nie będzie komentarza. - To że został umieszczony na liście tajnych współpracowników o niczym nie świadczy – skomentował jego pełnomocnik mecenas Henryk Rossa.

Sam Grzegorz Braun był o wiele bardziej rozmowny. Zapowiedział już apelację. Powtórzył, że Jan Miodek był informatorem policji PRL i tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Jam”. Zaznaczył, że nie zamierza nikogo przepraszać. Ujawnił, że złożył dzisiaj w prokuraturze doniesienie o przestępstwie przeciwko byłemu funkcjonariuszowi SB, który miał usunąć z archiwów teczki TW Jama.

Cała sprawa zaczęła się ponad rok temu kiedy Grzegorz Braun powiedział, że Miodek to tajny współpracownik policji PRL. 5 Władza pisała o tym szeroko (teksty na ten temat możecie znaleźć tutaj).

Proces Grzegorzowi Braunowi chce wytoczyć też były prezydent Lech Wałęsa za film „TW Bolek”, który kilka tygodni temu wyemitowała TVP. Padają jakieś absurdalne kwoty rzędu dwóch milionów złotych.

Nagrania z dzisiejszego wyroku możecie obejrzeć tutaj.

Ekologiczne wino czyli myśl globalnie - działaj lokalnie

Każdy sposób na ochronę przyrody jest warty propagowania. Wczoraj pierwszy raz zetknąłem się z akcją „drink green!” i postanowiłem o niej napisać.

Otóż w Almie (sklep w Arkadach Wrocławskich) sprzedawane jest chilijskie wino Isla Negra opatrzone taką właśnie adnotacją. Sam nie gustuję w tego typu trunkach, ale słyszałem, że nie jest złe. Ale wracając do tematu – Wino to otrzymało status CarbonNeutral delivery. Jest to jeden z elementów walki o redukcję gazów cieplarnianych. Jest transportowane tylko drogą morską. Poczytajcie więcej na ten temat tutaj.

Myślę , że warto z takich pomysłów korzystać. Jak to mówią – myśl globalnie - działaj lokalnie 8-)

1.7.08

Miliarder Leszek Czarnecki współpracował z SB ?

Znany wrocławski miliarder Leszek Czarnecki był tajnym współpracownikiem SB - pisze dzisiaj Rzeczpospolita. Biznesmen miał zostać zwerbowany w 1980 roku w wieku 18 lat. Miał przekazywać informacje na temat NZS i strajku na Politechnice Wrocławskiej. Najpierw dla SB – jak pisze Rzeczpospolita – za pieniądze miał donosić jako TW Ernest, a potem, przejęty przez wywiad (miał wyjechać do USA) jako KO Ternes.

(...) Składał m.in. relacje ze spotkań, zebrań i działalności Niezależnego Związku Studentów, z przebiegu strajków na terenie Politechniki Wrocławskiej, w których osobiście uczestniczył" - czytamy w jednym z zachowanych raportów funkcjonariusza SB. Znajduje się w nim również informacja, że podczas niespełna trzyletniej współpracy Czarnecki przekazał SB ponad 90 informacji "wykazując dużą aktywność i inicjatywę operacyjną" (...).

Po publikacji tekstu Rzeczpospolitej o Leszku Czarneckim, miliarder wydał oświadczenie, które ukazało się na portalu gazety:

Epizod z młodości nigdy nie miał wpływu ani na moje późniejsze działania, ani na karierę zawodową. Żadna z podejmowanych decyzji nie była wynikiem oddziaływania kogokolwiek związanego ze służbami - polskimi lub zagranicznymi. Jestem prywatnym przedsiębiorcą, który całą swoją aktywność koncentrował na projektach nie związanych ze stykiem państwa, polityki i biznesu.

Całość możecie przeczytać tutaj.

Czy ten artykuł to początek prześwietlania biznesmenów ?

Leszek Czarnecki to jeden z najbogatszych Polaków. We Wrocławiu buduje najwyższy w Polsce biurowiec Sky Tower, tworzył EFL i Getin Holding. Nigdy nie udzielał się w sferze publicznej, głośno o nim było po tym jak zadeklarował, że chce lecieć w kosmos, a tabloidy pisały o jego związku z Martyną Wojciechowską czy Jolantą Pieńkowską.

O Ryszardzie Krauzie i jego rzekomych powiązaniach z Nikosiem i kradzieżami samochodów w latach 80. w zachodniej Europie pisał niegdyś Wprost. Przeszłość biznesmena usiłował prześwietlić też Michał Matys w Gazecie Wyborczej.

Życie Warszawy z kolei pisało o Zygmuncie Solorzu i jego rzekomej współpracy z SB.

Dwie ostatnie sprawy jednak ostatnio przycichły, ciekawe jak zareaguje Leszek Czarnecki i czy te informacje mogą mieć jakiś wpływ na jego interesy.

Interesujący jest felieton Rafała Ziemkiewicza z wczorajszej Rzeczpospolitej, który pisze o zasługach Lecha Wałęsy:

"(...)kto na transformacji ustrojowej zyskał? Ludzie tacy jak Anna Walentynowicz czy tacy jak Edwin Myszk? Ludzie prawi, pobożni, którzy jak bezimienne mrówki nieśli na sobie codzienny ciężar uosabianego przez Wałęsę oporu przeciwko komunizmowi, czy karierowicze, krętacze i gnidy, na których komunizm się opierał? Rzetelni pracownicy czy kombinatorzy? Uczciwi przedsiębiorcy czy cyniczni cwaniacy z nomenklaturowymi i ubeckimi rodowodami, zbijający fortuny na rozkradaniu majątku publicznego i na oszukiwaniu "leszczy"?".