Tak jak zapowiadaliśmy piszemy o sobotnim wywiadzie z
Michałem Cichym, opublikowanym w
Dzienniku. W poniedziałek napisała o nim
Gazeta Wyborcza, a we wtorek odpowiedział jej
Dziennik!
(Pat)Zacznijmy tak: to nie jest pierwsza dyskusja o
Gazecie Wyborczej, jej dziennikarzach czy szefach.
Jednak wywiad Cezarego Michalskiego z Michałem Cichym w dziennikowym dodatku
Europa jest pewnego rodzaju wisienką na torcie interpretacji i analiz środowiska
"Wyborczej" z jakimi mamy do czynienia mniej więcej od
"Afery Rywina", a w sumie i wcześniejszych. To, że będzie z tego
"bomba" można było się spodziewać. Choć, akurat dość stereotypowa
reakcja Jarosława Kurskiego w stylu: podłość atakuje wielką redakcję, szlachetność i Helenkę naszą kochaną - nieco rozczarowuje (czekałam na zdystansowaną i chłodną replikę).
Podobnie dziwne są sugestie o antysemickim wydźwięku niektórych fragmentów rozmowy z
Michałem Cichym. W tym kontekście
"diagnoza" Jarosława Kurskiego na temat wyżej wymienionego:
Perwersja tego wywiadu polega na tym, że został przeprowadzony z osobą, której - co w środowisku dziennikarskim nie jest tajemnicą - nie można obciążać odpowiedzialnością za słowa i czyny. Polemika z opiniami tej osoby byłaby czymś niestosownym.
(
Podłość,
Jarosław Kurski,
Gazeta Wyborcza 2009/02/23)
...jest ryzykownym zagraniem (chyba, że istnieją jakieś prawno-medyczne podstawy do takiego stwierdzenia, ale nic takiego z wypowiedzi
Kurskiego nie wynika).
W sumie na tym tle fragment o oksymoronach opisujących
Adama Michnika z czołowym
"tłustym dietetykiem" wypada jak literacka dyskusja kontekstowa w stylu
Party pod wojennym niebem, które powstało na bazie zapisków jakie sporządził
Elias Canetti.
(
Pinio)
Dzisiaj
Jarosławowi Kurskiemu odpowiada na łamach
Dziennika autor wywiadu. Nie ma co ukrywać, to już wojna na całego. Ale w tej wojnie to nie
Cezary Michalski reaguje emocjonalnie. On spokojnie odpiera argumenty wicenaczelnego
Gazety:
"(...) Tekst Kurskiego nie jest polemiką z wywiadem, ale próbą jego zdezawuowania. Cichy zostaje zdezawuowany, tezy wywiadu przekręcone, a czytelnicy "Gazety Wyborczej" nawet się nie dowiedzą, jak ta rozmowa wyglądała naprawdę".
Historia zażartego sporu między tymi gazetami trwa już od wielu miesięcy. Dochodzi już do tak kuriozalnych sytuacji, że
Wyborcza zamieszcza sprostowania do artykułów zamieszczonych w
Dzienniku, a których ten z kolei nie chce opublikować. Cóż. Wywiad z
Michałem Cichym dla miłośników gazety
Adama Michnika (do których przez wiele lat się zaliczałem) może być porażający. Po raz pierwszy ktoś z samego środka Wyborczej ujawnia takie informacje, to już nie są wypowiedzi kogoś z zewnątrz, to człowiek, który siedział w tej redakcji od samego początku.
Wśród tzw.
"cyngli" Cichy wymienia
Agnieszkę Kublik. Ciekawe. Dlaczego o tym piszę i ją wymieniam? Bo już od jakiegoś czasu moi znajomi zwracają uwagę na jej teksty dotyczące mediów publicznych. Pisane niemal codziennie. Stawiające media państwowe niemal zawsze w negatywnym świetle. W kontekście tego, że
Agora ma swoje własne stacje radiowe, naprawdę jest to sytuacja dwuznaczna.
Oczywiście miłośników
Gazety Wyborczej ten wywiad nie zmieni - bo to nie oni są jego adresatami. To kolejny kamyczek wrzucony do ogródka dziennikarzy, którym
"nie jest wszystko jedno"...
(
Pat)
Czytałam w weekend cały numer
"Europy" - swoją drogą jeden z lepszych w ostatnich tygodniach. Trochę nawet szkoda, że rozmowa
Michalski-Cichy przyćmi inne materiały, na przykład wywiad z
Agatą Bielik-Robson czy
Tadeuszem Bartosiem o
"zimie" w polskim Kościele. Jednak widać -
"kwestia Wyborczej" bardziej elektryzuje. Tylko kogo? Czy sprawa
"demaskacji" Gazety jest jeszcze jakimś
novum? Czy kolejne pisanie
Kurskiego "
atakują, mają obsesję, zbliżają się antysemityzmu" jest klarownym i nowym argumentem? Jak dla mnie nie. Choć - oczywiście wywiad z
Cichym przeczytałam z ciekawością i dobrze, że powstał (podobnie jak dobrze się działo, że
Gazeta często podejmowała tematy, które najchętniej zamieciono by pod dywan).
Gazeta Wyborcza "płaci rachunek" za coś w rodzaju pychy bycia jedynym słusznym głosem współczesnej, nowoczesnej
Polski. Nie pamiętam dokładnie kiedy odechciało się mi
"czytać Gazetę" i w którym momencie przestałam traktować
ex cathedra pewne myśli i wnioski pojawiające się na łamach wydawnictwa
Agory. Na szczęście publicystyka i informacja są na tyle pluralistyczne (ha, niegdyś to słowo robiło karierę:-), że nie trzeba być skazanym na wybór jednej określonej opcji, interpretacji czy po prostu stylu pisania i redagowania. Z przyjemnością wspominam stare wydania Magazynu
GW, obszerne i pełne ciekawych reportaży, wywiadów i zdjęć. Ale to już przeszłość. I tyle.
Dość kąśliwie (z perspektywy niechęci do
Wyborczej) na temat całej sprawy napisał na swojej stronie
Szczepan Twardoch:
Strasznie dużo satysfakcji przynoszą mi czasy, w których trudno się już bać Michnika z przydupasami, natomiast bardzo łatwo się z nich śmiać. A wywiad Michalskiego z Cichym bardzo fajny, parę scenek rodzajowych z dużym potencjałem literackim.(Autoparodia, Szczepan Twardoch)
Nic to. Czasy się zmieniają. Imperia upadają. Idee umierają:-) Choć dziwi tak wielkie zafiksowanie, że należy się jakiejś grupy bać.
Sumując, w niedzielny poranek siedziałam z przyjaciółką na kawie i nomen omen zagaiłyśmy między sobą taki dialog:
Ona: A czytałaś Baumana w Dużym Formacie? Fantastyczny!
Ja: No nieeee. Wiesz, że nie czytam Wyborczej (z przymrużeniem oka:-). Ale przyślij mi koniecznie na maila!!!
Ona: Jasne! Polecam.
Ja: A, by the way gazet, czytałaś Bielik-Robson w Europie? Niezłe.
Ona: No jak? Przecież nie czytam Dziennika!!! :-)
Ja: To też ci wrzucę na skrzyneczkę...
END
P.S. (Łukasz)
Atak "Dziennika" na "GW" nie jest ani czymś nowym, ani skutecznym.
Nie jest nowy - no bo "to wszystko już było". "GW" jest atakowana od kilkunastu lat, a argumenty są zawsze te same: rzekoma monopolizacja tzw. dyskursu publicznego, blatowanie się z komunistami, "samouwłaszczenie" twórców gazety, agresja wobec oponentów itd. itp. To wszystko czytaliśmy już w gazetach konkurencyjnych wobec "GW", czy choćby w książce Stanisława Remuszki. Środowisko "Gazety" słusznie ripostuje, że jej oponenci mieli dziesiątki okazji, by stworzyć realną, silną konkurencję dla niej. I z jakiegoś powodu zawsze przegrywali.
Nie jest skuteczny - no bo czytelnicy "GW" nie zwrócą uwagi na ten atak. Wręcz dziwię się, że Jarosław Kurski wszedł w otwarte starcie z "Dziennikiem". Gdyby nie odniósł się do wywiadu Michalskiego z Cichym - znakomita większość fanów "GW" zapewne nawet nie wiedziałaby, że coś się stało.
Nie przeczę, że rozmowa z Cichym jest ciekawa. Czyta się ją znakomicie. Ale to raczej tylko przyczynek do analiz życia wewnętrznego polskich mediów. A więc coś, co "kręci" wąskie grono koneserów i ekspertów.
Obawiam się, że z punktu widzenia tzw. zwykłego czytelnika wojna prowadzona przez "Dziennik" przeciwko "GW" jest niezrozumiała. I może w tym tkwi jedna z przyczyn słabej sprzedaży tego tytułu.
A szkoda, bo to naprawdę znakomita gazeta. Zaś "Europę" uważam od lat za najlepszy taki dodatek w polskiej prasie.
I jeszcze jedno. Biorąc pod uwagę kryzys prasy i rosnącą rolę internetu - publiczne nawalanki Michalskiego z Kurskim wydają się coraz bardziej anachroniczne.
Etykiety: Adam Michnik, Agnieszka Kublik, Agora, Cezary Michalski, Duży Format, Dziennik, Elias Canetti, Gazeta Wyborca, Jarosław Kurski, media publiczne, Michał Cichy, Szczepan Twardoch