Po kilku dniach milczenia premier zabrał głos w sprawie ostatnich artykułów prasowych na temat senatora
PO Tomasza Misiaka i wicepremiera
Waldemara Pawlaka z
PSL.
Donald Tusk nie owijał w bawełnę i jasno powiedział co sądzi o takich praktykach. Jest jednak małe ale...
No właśnie. Małe ale. Premier podczas konferencji prasowej powiedział, że przez kilka ostatnich dni sprawdzał sprawę
Tomasza Misiaka i nie stwierdził złamania prawa. Dlatego nie zawiadomił prokuratury. W mało komfortowej sytuacji postawił tym samym... prokuraturę, do której dzisiaj wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie. Złożyło je
Stowarzyszenie "Stop Korupcji" -
poinformowało Polskie Radio. Ciekawe jak zachowają się teraz śledczy.
No bo przecież skoro sam premier mówi, że nie było przestępstwa... Będzie to na pewno test na niezależność prokuratury, choć oczywiście nie będzie ona pewnie stawiać zarzutów na siłę by udowodnić swoją niezależność. Zobaczymy.
Zamieszanie w koalicji rozpoczęło się w ubiegłym tygodniu od
artykułu Dziennika o Waldemarze Pawlaku. Można było w nim przeczytać m.in.:
"Wicepremier zbudował wokół siebie towarzysko-biznesowy układ. Zaufani Pawlaka żyją dzięki temu, że mogą uszczknąć trochę publicznego grosza. Czy to przypadek, że spółka 3i - przez ostatnich 5 lat zarządzała nią Iwona Katarzyna Grzymała, konkubina Pawlaka - buduje strażackie strony internetowe, wgrywa oprogramowanie do strażackich komputerów, a nawet prowadzi portiernię w Domu Strażaka?".
Komentowali ten artykuł niemal wszyscy. Oprócz premiera.
Donald Tusk nabrał wody w usta i unikał dziennikarzy, co rzadko mu się zdarza. Tłumaczył swoje zachowanie wyjaśniając, że nie chciał zabierać głosu w obu sprawach (także
Misiaka) dopóki dobrze ich nie poznał. Ma to zresztą (chyba) sens. Inni stwierdzą, że czekał na to co słupki w sondażach powiedzą.
Jednym z broniących lidera
PSL był
Tomasz Misiak. W
TOK FM i
TVN24 przekonywał, że skoro dziennikarze nie podali konkretnych kwot, jakie dzięki zleceniom strażaków zarabiali bliscy wicepremiera, to nie ma o czym mówić. Sugerował, że o nepotyzmie i konflikcie interesów można mówić dopiero od pewnej sumy w górę.
Minęło kilka dni i
Gazeta Wyborcza napisała o senatorze
PO. Oto fragment:
"Tomasz Misiak, senator i koordynator europarlamentarnej kampanii PO, pracował w Senacie nad stoczniową specustawą. Później firma Work Service, której jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano".
I znowu premier milczał.
Dzień po artykule
Paweł Piskorski, jeden z założycieli
PO pyta na swoim blogu:
"Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały? A może wpływ na milczenie premiera ma fakt, że jednym z podwykonawców firmy senatora Misiaka jest firma należąca wcześniej do żony wicepremiera Schetyny, a obecnie do szefa klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław z czasów kiedy jego właścicielem był obecny wicepremier?".
W mediach znowu wybucha wrzawa.
Grzegorz Schetyna zamieszany w aferę? pytają niektórzy dziennikarze. Dzisiaj, już po konferencji premiera,
Piskorski kontynuuje:
"Nie mam jednak wątpliwości, że został on poświęcony na ołtarzu medialnej afery i możliwości dalszych powiązań jego firmy z innymi czołowymi politykami Platformy. Dowodem tego były niezwykle nerwowe reakcje polityków PO na powiązania firmy byłego już senatora PO z firmą należącą wcześniej do żony sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny".
A
Zbigniew Ziobro mówi:
"Schetyna jest, niestety, taką ciemną postacią, nie chcę powiedzieć szarą eminencją, ale ciemną postacią tego rządu. To jest człowiek, o którym mówi się, że odpowiada za wszystkie takie ciemne sprawki, które są związane m.in. z nadużywaniem władzy, nadużywaniem służb specjalnych przeciwko opozycji".
No ale zostawmy
Grzegorza Schetynę, a wróćmy
do
Tomasza Misiaka.
Michał Syska na portalu
DolnyŚląsk24 przypomina artykuł Trybuny sprzed czterech lat o obecnym senatorze
PO.
Na
ciekawy komentarz pod artykułem o Misiaku na portalu Wyborczej zwracają uwagę koledzy z blogu "Na zapleczu":
"Byłem kiedyś nawet w zarządzie krajowym KLD z racji funkcji we władzach wojewódzkich tej partii. (...) Nie napisałem jeszcze jak to zgodnie z zaleceniem władz partii fałszowaliśmy podpisy na listach wyborczych korzystając z bazy danych osobowych z Urzędu Wojewódzkiego.To było działanie na wielką skalę. I zwykłe przestępstwo. (...)".
I sugerują, że powinna zająć się tym prokuratura.
Oczywiście w czasie dyskusji na temat
Waldemara Pawlaka i
Tomasza Misiaka jednym z czołowych ich obrońców był
Stefan Niesiołowski. Muszę przyznać, że polityk ten stracił już kompletnie kontakt z rzeczywistością. Zatracił się w nienawiści do
PiS. Jego wystąpienie w niedzielnym programie
TVN:
"Kawa na ławę" były żenujące. Dzisiaj po konferencji
Tuska i ostrych słowach wobec bohaterów obu artykułów mówił więc zakłopotany:
"To bardzo mocna decyzja. No ale co ja mogę powiedzieć. To premier jest szefem partii".No ale postawa
Stefana Niesiołowskiego to temat na osobny wpis. Moim zdaniem nie jest to już wiarygodny polityk, którego dziennikarze powinni zapraszać do dyskusji i pytać o komentarze. Świetnie to zobrazował w
swoim wpisie na DolnyŚląsk24 Rybitzky.Kończąc temat
Tomasza Misiaka. Cóż było trochę zamieszania, senatora z partii wyrzucono, a raczej sam wyprzedził decyzję i złożył rezygnację. Szybko wszyscy zapomną. Większy problem jest z
Waldemarem Pawlakiem. Premier tak oto skomentował doniesienia
Dziennika o swoim wicepremierze:
"Uważam, że sytuacja opisana w odniesieniu do wicepremiera Pawlaka jest poza standardami, które chciałbym krzewić w życiu publicznym. Na pewno jeśli chodzi o Platformę Obywatelską uznałbym taką sytuację za naruszenie standardów".
Czy to nie wywoła zgrzytu w koalicji ze strony
PSL? Sam premier zapewniał:
"Nie mamy obaj wątpliwości, że koalicja PO-PSL - nie idealna, ale optymalna - powinna dalej pracować i nie ma, w mojej ocenie, dzisiaj takich spraw między PO i PSL, które by stawiały znak zapytania nad sensem współpracy koalicyjnej".
No cóż wcześniej o tym, że
PiS nie miał innego wyboru niż koalicja z
LPR i
Samoobroną mówił
Jarosław Kaczyński.
I na koniec jeszcze rzecz, która najbardziej mnie poruszyła podczas konferencji
Donalda Tuska. Wcześniej nie czytałem o tym i informacja, że prezydent
Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz przyznała swoim urzędnikom
58 milionów złotych premii spowodowała, że szlag mnie trafił! To jest ta idea taniego państwa
Platformy Obywatelskiej?? Dla kogo taniego?
Etykiety: Donald Tusk, Dziennik, Gazeta Wyborcza, Grzegorz Schetyna, Paweł Piskorski, Platforma Obywatelska, Polskie Radio, PSL, Stowarzyszenie Stop Korupcji, Tomasz Misiak, Waldemar Pawlak, Work Service