29.8.08

Większe i mniejsze wpadki prokuratury i policji

Indolencja organów ścigania w niektórych sprawach jest przerażająca. Dzisiaj do białej gorączki doprowadziły mnie śledztwa i proces dotyczące skrajnej prawicy (NOP, Zadruga i redwatch).

Dzisiaj zeznawali kolejni świadkowie w procesie działaczy Narodowego Odrodzenia Polski i neopogańskiej Zadrugi dotyczącym ubiegłorocznej manifestacji w centrum Wrocławia. Legalny wiec szybko przerodził się w demonstrację rasistowską (pisaliśmy o tym na 5 Władzy kilka razy). Jednym ze świadków był Henryk Zieliński – dyrektor wydziału spraw obywatelskich Urzędu Miasta we Wrocławiu. On i jego pracownica odpowiadali za udzielenie zgody na manifestację. Urzędnik przyznał dzisiaj, że miał wątpliwości co do organizatorów i celu ich demonstracji (NOP chciał demonstrować, według wniosku, w obronie czarnoskórych mieszkańców Wrocławia!!!), ale nie odmówił zgody (jego wypowiedzi możecie posłuchać tutaj). Później zeznawał naczelnik sztabu policji Komendy Miejskiej we Wrocławiu. Nadkomisarz Józef Cygan był jednym z oficerów odpowiadających za zabezpieczanie demonstracji. Sędzia zapytała się czy słyszał hasła wykrzykiwane przez demonstrantów lub widział plakaty. I co nasz policjant odpowiedział ? „Stałem w takim miejscu gdzie nic nie widziałem i nic nie słyszałem” - rzekł dzielny stróż prawa, który odpowiadał za zabezpieczanie demonstracji. Zaprawdę kuriozalna wypowiedź. Dziwne, że nadkomisarz Cygan pełni jeszcze swoje stanowisko. Na szczęście zdymisjonowany został jego przełożony (czytaj tutaj)
Trudno się dziwić, że dwaj pozostali świadkowie, uczestnicy demonstracji twierdzili, że oczywiście nie widzieli i nie słyszeli rasistowskich haseł. Swoją drogą jeden z nich mówił w sądzie, że uczestniczył w demonstracji Zadrugi, a z odczytywanych zeznań ze śledztwa wynikało, że sympatyzuje z NOP. Cóż. Co na to pani prokurator ? Nic, ani jednego pytania, najwyraźniej przebieg rozprawy jej nie zainteresował. Pewnie, po co się męczyć ... Pani sędzia Talaga co prawda dzielnie drążyła, ale już uwagi skandalicznie zachowującym się (śmiejącym się z zeznań świadków i komentującym je) niektórym, tym młodszym wiekiem oskarżonym, nie zwróciła...

Kolejna historia związana z tą demonstracją dotyczy śledztwa ws. wątku urzędniczego. Prokuratura od 1,5 roku bada czy dwaj urzędnicy z wydziału spraw społecznych nie złamali prawa przy wydawaniu decyzji. I do tej pory jej nie udało się ustalić... 1,5 roku!!!
W tym samym śledztwie zresztą badany jest wątek czy NOP i Zadruga nie propagowały na swoich stronach internetowych faszyzmu. Osobno jednak toczą się dwa śledztwa w sprawie (także zamieszczonych w internecie) plakatów NOP dotyczących Tomasza Grossa i posłów, którzy głosowali za eurokonstytucją. Nikt nie wpadł na pomysł by te sprawy połączyć... A skoro jesteśmy przy internetowym faszyzmie. Jak krew z nosa toczy się kolejne śledztwo ws. witryny redwatch. Dzisiaj dowiedziałem się, że biegły nie może wykonać opinii bo strona zniknęła z sieci!!!! Hmm, owszem, zniknęła ale wiele miesięcy temu i miesiąc temu pojawiła się na nowo. No cóż ... Tak to działają te nasze organa ścigania ...
Zresztą pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie, autorstwa warszawskiej prokuratury, sąd zwrócił do uzupełnienia. A wrocławska prokuratura teraz zastanawia się jak „opchnąć” swoje śledztwo stolicy. A strona z danymi lewicowych, ekologicznych czy homoseksualnych działaczy jak sobie wisiała tak wisi ... Pewnie jak znowu coś się komuś stanie (jak w Warszawie, gdzie jeden z lewaków został zaatakowany nożami) to znowu usłyszymy przechwałki stróżów prawa. I znowu im wystarczy zapału na krótki czas ....

Etykiety: , , , , , , ,

28.8.08

[rec] - godny naśladowca kultowego Blair Witch Project ?

Od czasu do czasu pisałem na 5 Władzy także o horrorach, moim ulubionym gatunku filmowym. Ostatnio nie było okazji, ale myślę, że znowu warto! Bowiem obejrzany dzisiaj przeze mnie [rec] robi niesamowite wrażenie. Bez chwili wytchnienia pędzi zbliżając się do koszmarnego finału. Jego twórcy świetnie odrobili lekcję z Blair Witch Project i Project Monster.

Na ten film miłośnicy horrorów czekali od dawna. Niesamowite wrażenie robiły świetne zwiastuny, które w większości składały się z reakcji widowni oglądającej ten film. Zresztą zobaczcie sami ten zwiastun na portalu kulturaonline. Film zaczyna się niewinnie. Ekipa telewizyjna szykuje program o pracy strażaków. Dziennikarka wraz z kamerzystą towarzyszą strażakom w ich remizie, a potem z dwoma z nich zabierają się na akcję. Wezwanie brzmi niewinnie – ktoś został uwięziony w mieszkaniu. Strażacy i ekipa telewizyjna na parterze barcelońskiej kamienicy dowiadują się, że pomocy wołała jedna z lokatorek. Wszystko to kręcone jest w konwencji „na żywo”, podobnie jak kultowy już Blair Witch Project. Niemal wszystko dzieje się w ruchu. Świetnie widać to w scenach, gdy akcja rozgrywa nabiera tempa i okazuje się, że w kamienicy grasują zombi! Niemal wszystkie sceny robią wielkie wrażenie, zwłaszcza ta gdy kamerzysta przez uchylone okno obserwuje jak poranieni strażak i policjant atakują swoich kolegów i przysłanego na pomoc inspektora sanitarnego. Wtedy już budynek odizolowany jest od świata, otoczony przez policję.

Wychodząc z kina byłem po prostu fizycznie zmęczony. Może ten film nie jest aż taki straszny, ale twórcom udało się zrobić niesamowity klimat. Zaciskając nerwowo pięści czekamy na koniec i chcemy żeby nastąpił on jak najszybciej! Udziela się tak silne zdenerwowanie, że aż fizycznie męczy. Dobrze, że po finałowej scenie pojawia się jakaś radosna hiszpańska piosenka punk- rockabilly, która pozwala głęboko odetchnąć. Zawsze po takich filmach zadaję sobie pytanie – czy to jest możliwe ? Co by było gdyby mi się coś takiego przytrafiło ? Ale łatwo sobie zadawać takie pytanie siedząc w knajpce z piwkiem w dłoni ...

Reżyser [rec] Jaume Bauaglero (znany ze świetnych filmów: Bezimienni i Ciemność oraz nieco gorszego Apartamentu) szykuje tymczasem drugą część filmu. Premiera zapowiadana jest na przyszły rok. 40 letni Jaume wyrasta zresztą na czołowego twórcę hiszpańskiego horroru. Teraz każdy jego film będzie niewątpliwie oczekiwany z niecierpliwością i dużymi nadziejami. Tymczasem Amerykanie już przerobili pierwszą część [rec] i w tym roku pojawił się film Quarantine.

Więcej o horrorach czytaj na moim blogu.

Etykiety: , , , , , , , , ,

27.8.08

NOP kontra prezydent Wrocławia

NOP atakuje prezydenta Wrocławia. Tradycyjnie już wybiera wojnę plakatową. W mieście pojawiły się wlepki "Wrocław nie dla idiotów - Dutkiewicz won". Stylizowane są na ogłoszenia Mediamarkt.

O pojawieniu się wlepek poinformował serwis wroclawianie.info, zaprzyjaźniony ze skrajnie prawicowym Narodowym Odrodzeniem Polski.To nie pierwsze prowokacyjne afisze NOP. Wcześniej działacze ugrupowania wywieszali już plakaty dotyczące Tomasza Grossa, Gazety Wyborczej, Simona Mola i posłów, którzy głosowali za eurokonstytucją. Częścią z afiszy zajmuje się prokuratura. Prawdopodobnie jednak śledztwa zakończą się umorzeniem, bo treść plakatów nie jest jednoznaczna. Wrocławscy działacze skrajnej prawicy, wywodzący się m.in. ze środowiska "kiboli" Śląska Wrocław nie lubią (pochodzącego z Poznania) prezydenta Dutkiewicza. Wiele razy krytyczne wpisy na temat prezydenta można było znaleźć na portalu Fan Śląska. Kibolom Rafał Dutkiewicz zalazł za skórę, m.in. próbując sprzedać wrocławski klub Zbigniewowi Drzymale - biznesmenowi z Wielkopolski (5W pisała na ten temat tutaj). Jak wiemy - nic z tego nie wyszło, ale niechęć "kiboli" do prezydenta i miejskich urzędników pozostała.

Sam NOP (w osobie Dawida Gaszyńskiego) zapewniał Radio Wrocław, że to nie to ugrupowanie jest autorem wlepek. Dodaje, że organizacja krytykuje prezydenta m.in. za nieudane starania o EXPO i EIT.

p/s zdjęcie pochodzi z serwisu www.wroclawianie.info

Etykiety: , , , , , , , , ,

26.8.08

Czy Latkowskiemu grozi zemsta za książkę o zabójstwie Papały ?

„Zabić Papałę” - od dawna oczekiwana książka Sylwestra Latkowskiego 1 września ma trafić do sprzedaży. Trzy tygodnie później ma mieć premiera filmu o tym samym tytule. Dziennikarz zapowiedź taką złożył na swoim blogu.

Latkowski od wielu miesięcy opisuje na swoim blogu prace nad filmem. Nic więc dziwnego, że budzi on wielkie zainteresowanie. Tak szczegółowej analizy sprawy zabójstwa komendanta głównego policji nikt jeszcze (oprócz prowadzących śledztwo zapewne) nie zrobił. Książkę na temat śmierci Marka Papały napisała także Anna Marszałek. Nie czytałem jej więc nie będę się na jej temat wypowiadał. Wracając do książki Sylwestra Latkowskiego. Dziennikarz zastanawia się czy spowoduje ona jakieś reakcje ze strony niektórych z opisywanych osób. Pod jego wpisem już rozgorzała dyskusja. Komentatorzy podzielili się na dwa obozy: tych, którzy wieszczą zemstę na autorze i tych, którzy uważają, że nic się nie stanie. Osoba podpisująca się jako Obserwatorka pisze m.in.:

"Próby zemsty będą wcześniej lub później, bo zadżumione kadry nie odpuszczają nigdy, taki już mają styl. Tak zostały wyszkolone. Wyznają zasadę, że unieszkodliwiony przeciwnik, to martwy przeciwnik. Niewiadomy jest tylko moment, kiedy zaatakują, siła z jaką to zrobią oraz metoda, którą wykorzystają . Będzie to zależało od powodzenia księżki i filmu na rynku oraz od prognozowanej przez kadry skali obywatelskiego oburzenia w razie represji, nieszczęśliwych wypadków , niezasadnych procesów, fałszywych prokuratorskich zarzutów, etc. /wobec autora publikacji i innych osób/(...)"

Znana blogerka Kataryna odpowiada:

"Anna Marszałek wydała książkę o zabójstwie Papały i nic jej się nie stało".

Oczywiście cała zamieszanie spowoduje wzrost zainteresowania książką i filmem. Z kolei zainteresowanie mediów, czytelników czy widzów może dać gwarancje bezpieczeństwa Latkowskiemu (o ile oczywiście coś mu zagraża), kto bowiem ruszy znana osobę. Z drugiej strony Papałę jakoś ktoś odważył się zabić, ktoś odważył się wydać zlecenie ...
Bardzo jestem ciekawy tej książki. Dopiero po jej przeczytaniu będziemy wiedzieć czy rzeczywiście zawiera ona takie informacje, które mogą zagrażać bezpieczeństwu autora...

Etykiety: , , , , ,

17.8.08

Srebrny medalista Szymon Kołecki pamięta o Tybecie

Dziś kolejne medale zdobywali polscy sportowcy na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Wioślarze złoto i srebro, Szymon Kołecki srebro w podnoszeniu ciężarów i brąz Agnieszka Wieszczek w zapasach.

Zwycięstwa polskich sportowców przynoszą wielką radość, nawet te zdobywane w Pekinie - w miejscu, gdzie igrzysk nie powinno być. Jeszcze bardziej cieszy, że niektórzy nie zapominają o prześladowaniach w Tybecie. Szkoda, że MKOl zabrania oficjalnych wypowiedzi na ten temat i grozi odebraniem medali. Gest Szymona Kołeckiego, który ogolił się dzisiaj na łyso, by przypomnieć o tybetańskich mnichach powoduje, że nabieramy do niego jeszcze większego szacunku. Szymona znamy z różnych fryzur, nierzadko nieogolonego. Dziś po zawodach, w TVP1 zapytany, skąd jego nowa fryzura wyjaśnił, że nie ma to związku ze sportem. Zaznaczył jednak, że nie może powiedzieć skąd pomysł, bo byłoby to wbrew kodeksowi olimpijskiemu i mógłby zostać ukarany przez MKOl. Trudno inaczej zinterpretować jego wypowiedź, niż jako gest poparcia dla Tybetu. Oby było ich więcej...

Kiedy piszę o Tybecie, zawsze mam w głowie pewien tekst Guerniki Y Luno, popularnej w latach 90. kapeli punkowej ze Słupska, "Modlitwa o Tybet":

Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi
Szukamy miłości unikamy cierpienia
Jest to nasze prawo i cel naszego życia
Gdy miłość i współczucie leżą u źródeł pokoju
Ludzie mieszkający na naszej planecie
Powiązani są ze sobą i od siebie są zależni
Na naszych oczach rodzi się epoka wolności
Uciskane narody walczą o swoją tożsamość
Bez wzajemnego zrozumienia i szacunku
Nasz świat nie przetrwa tej krytycznej chwili
A miłość i współczucie leżą u źródeł pokoju
Gdy uczymy się żyć razem pielęgnując swobody
Na Dalajlamie leży odpowiedzialność
Za żyjących pod okupacją mieszkańców Tybetu
Oni patrzą na niego i patrzą na świat
Znajdźcie w swoich modlitwach miejsce na Tybet


PS. Zdjęcie Szymona Kołeckiego pochodzi ze strony internetowej sportowca.

Etykiety: , , , , , , ,

15.8.08

Pekin: mamy złoto!!!

Polak złotym medalistą olimpijskim. Za chwilę Mazurek Dąbrowskiego usłyszy Tomasz Majewski. W pchnięciu kulą był zdecydowanie najlepszy!

Na ten dzień czekaliśmy od tygodnia. Kiedy rano siatkarki pokonały Wenezuelę 3-0, a szpadziści wygrali z Chinami 45-44, chyba wszyscy polscy kibice mocniej zacisnęli kciuki. Co prawda, w finale nasi szpadziści przegrali z Francuzami, ale w pamięci zostanie postawa fair play Radosława Zawrotniaka. Polak po kontuzji przeciwnika nie zdecydował się na zadanie żadnego uderzenia.

Godzinę później rozpoczęło się show jednego aktora. Wielki (a jednak mały gabarytami, w porównaniu z przeciwnikami) Tomek Majewski wygrał bezdyskusyjnie. Pchnięcie kulą na 21.51 m dało mu złoto! To sześćdziesiąty złoty medal olimpijski Polaków w historii.

Oby kolejne dni były dla nas w Pekinie pomyślne. I... cieszmy się tym, co mamy.

Etykiety: , , , , , , ,

Kampania antywojskowa

Kiedy w polskich miastach pojawiły się billboardy reklamujące armię, zacząłem zastanawiać się kiedy „zaatakują” je pacyfiści. Nastąpiło to błyskawicznie. Na stronie Centrum Informacji Anarchistycznej pojawiły się pierwsze zdjęcia. Jedno z nich zamieszczamy na 5W.

Oczywiście nie dziwi, że tego typu akcja promocyjna budzi sprzeciw pacyfistów. Mam takie same poglądy i tylko dzięki wyjątkowej wytrwałości - uniknąłem służby wojskowej. Co oczywiste, czym innym jest armia z przymusowego poboru, czym innym wojsko zawodowe. Kwestia potrzeby istnienia tego ostatniego nie budzi wątpliwości. Sprawa jest jasna: kto chce, zaciąga się do armii i zawodowo służy ojczyźnie. Dla niektórych jest to nawet dobry sposób na życie. Inaczej wyglądała kwestia przymusowego poboru w latach 80. i 90. Wtedy nie stawienie się do wojska było naprawdę godnym szacunku czynem. Niektórzy pacyfiści jeszcze w latach 90. siedzieli w więzieniach... Na szczęście teraz wszystko się zmienia i miejmy nadzieję, że prezydent nie zawetuje ustawy o zawodowej służbie wojskowej.

Inna sprawa czy rzeczywiście jej założenia uda się wcielić w życie. Tylko Śląski Okręg Wojskowy potrzebuje 35 tys. nowych żołnierzy. Cała armia będzie liczyć ponad 100 tys. zawodowych wojskowych. Dla większości z nich niezbędne będą służbowe mieszkania. Niewątpliwie budżet Wojska Polskiego poniesie w związku z tym ogromny wydatek. A przeznaczone zostaną na to pieniądze, które można byłoby spożytkować na przykład na unowocześnienie armii (niekoniecznie uzbrojenie). Ale to już nie 5W, na szczęście, problem...


14.8.08

Trener Niemczyk żartuje z braci Kaczyńskich w publicznej telewizji

Trener reprezentacji polskich siatkarek ma ciężki dowcip. Wszyscy, którzy znają Andrzeja Niemczyka o tym wiedzą. A jednak żartem o braciach Kaczyńskich szkoleniowiec zaskoczył prowadzącego program olimpijski w TVP 1, Macieja Kurzajewskiego.

Po porażce polskich siatkarek z Japonią, trener zapytał dziennikarza czy wie co bracia Kaczyńscy robią na korcie tenisowym. Maciej Kurzajewski próbował oponować, ale Niemczyk sam sobie odpowiedział: grają w siatkówkę. Przyciężkawy dowcip miał zapewne rozluźnić atmosferę, ale zrobiło się jeszcze mroczniej i duszniej.

Wiele osób zastanawiało się czy dziś jeszcze Niemczyk pojawi się w olimpijskim studiu TVP. Na szczęście, nie nałożono na niego żadnego "szlabanu" i trener komentuje mecz polskich siatkarzy z Serbią. Miejmy nadzieję, mecz wygrany...

Etykiety: , , , , , ,

13.8.08

Neurosis w Warszawie

Neurosis jutro w Warszawie. To kolejna gwiazda, którą w tym roku możemy zobaczyć w Polsce.

Neurosis to dla mnie przede wszystkim zespół dwóch płyt: Souls at Zero i Enemy of the Sun. Dwie niesamowicie ciężkie płyty, które w legendarnym mieszkaniu przy Kilińskiego we Wrocławiu (gdzie mieszkaliśmy wspólną grupą wielbicieli punk rocka i sceny niezależnej) rozbrzemiewały przez wiele wieczorów z niesamowitą mocą. Wtedy każdy z nas marzył, by zespół przyjechał do Polski. Później jeszcze wsłuchiwałem się w Trough Silver in Blood, ale już z mniejszą fascynacją. Do dziś dziwi mnie, jak kogoś kto fascynował się mieszankami folku, ska, reggae, hc i punka mogła zafascynować także i taka muzyka. Pamiętam dokładnie jeden z utworów: trwający chyba ze trzydzieści minut, nieustanny łomot bębnów...

A jutro Neurosis usłyszeć można będzie live w klubie Stodoła w Warszawie (początek koncertu o godz. 19.00). Jeszcze dziś lidera Neurosis - Scotta Kellyego zobaczymy (od 22.00) w Hard Rock Cafe w Warszawie).

Etykiety: , , , , , , , ,

Polscy olimpijczycy czytali Vonneguta ?

W klasycznej powieści Kurta Vonneguta jr "Rzeźnia numer pięć" narrator raz po raz kwituje kolejne, fatalne przypadki spotykające bohaterów (na przykład po alianckim nalocie, ktory zmiótł z powierzchni ziemi Drezno, amerykański jeniec skazany został na śmierć za kradzież czajnika) sentencją: "bywa i tak". Taka samo odpowiadają polskie zawodniczki i polscy zawodnicy na pytania, dlaczego im - mimo, że czasami chociaż miało "pójść" - nie poszło. Żeby coś "poszło" potrzebny jest naszym "asom" i "alom" wolny los, bokser z Sierra Leone, mogą też być chińscy nomen omen "szczypiorniści". Wiemy już, że zawodniczki i zawodnicy nie mają pojęcia co mogło się stać, albo już mają inne, ważniejsze cele w życiu, albo opowiadają, na jakie teraz jadą wakacje. Najczęściej mówią też o "specyfice dyscypliny" i "specyfice Igrzysk" - nie zauważając, że porażki stają się z dnia na dzień polską specyfiką w Pekinie. Generalnie wieje od tego wszystkiego absolutnym brakiem ambicji, który nie przeszkadza pytaniu: brak aklimatyzacji czy błąd żywieniowy, a może za niskie premie za medale (Sylwia Gruchała ubolewała nad przeżyciami dietetycznymi...)? Bo trudno uwierzyć, żeby cała nasza ekipa zaliczała tak totalną klapę bez jakiegoś wspólnego powodu...

Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , ,

Spektakularne porażki polskich olimpijczyków

Jakie są wyniki polskich olimpijczyków wszyscy widzą. Nie zdobyliśmy żadnego medalu. Można powiedzieć, że sytuacja jest tragiczna i tak złego startu Polaków chyba nikt się nie spodziewał. Medale wywalczyli już przedstawiciele 48 państw...

Zawodzą niemal wszyscy. O dwóch porażkach Otylii Jędrzejczak pewnie zapomnimy, jeżeli zdobędzie medal na 200 metrów (swoim koronnym dystansie), ale Pawłowi Korzeniowskiemu nie pomoże już nic. Dzisiejsze szóste miejsce w finale na 200 metrów pokazało, jak daleko odpłynęła mu światowa czołówka. Tragicznie wypadli także niemal wszyscy inni startujący polscy pływacy. Co ciekawe, osiągali dobre wyniki, bijąc nawet rekordy Polski. Niestety świat poszedł w tej dyscyplinie tak do przodu, że nasi nie liczą się w rywalizacji. Kolejny zawód to postawa Sylwi Gruchały, która odpadła już w 1/16 finału. Florecistka przyznała, że nie ma już w sobie takiej woli walki jak przed laty. Wczorajsza porażka szczypiornistów z Hiszpanią także martwi. Co prawda, Hiszpanie są wysoko notowani w światowych rankingach, ale mecz był do wygrania. A tłumaczenia trenera Wenty, że sędziowie źle sędziowali - niepotrzebne... Dwie porażki poniosły też siatkarki, ale spotkały się z naprawdę świetnymi drużynami Kuby i Chin. Miejmy nadzieję, że dziś karta odwróci się i po wygranej z Japonią, Polki wygrają kolejne mecze. O przedstawicielach innych dyscyplin nie chce się pisać... Porażka za porażką.
Cieszy za to postawa siatkarzy. Dzisiaj zaimponowała także Natalia Partyka (która gra w ping ponga mimo amputowanej części prawej ręki). Toczyła świetny, wyrównany mecz z zawodniczką z Hongkongu, przegrywając po pasjonującej grze 2-3.

Oby kolejne dni zaskoczyły nas w pozytywny sposób :)

Etykiety: , , , ,

12.8.08

"Kaczor" - mąż stanu, Donald - ciepła kluska

Wspólna podróż prezydentów Polski, Litwy i Ukrainy oraz premierzy Łotwy i Estonii do Tibilisi jest nie tylko odważnym gestem, ale najlepszym, co można było w tej sytuacji zrobić. Lech Kaczyński zachowuje się tym razem jak mąż stanu, Donald Tusk jak polityk.

Różne rzeczy można powiedzieć o byłym prezydencie Francji, nieżyjącym już Francois Mitterandzie, ale na pewno trzeba przyznać, że jego lądowanie w oblężonym Sarajewie, praktycznie pod ostrzałem, było aktem godnym męża stanu, który chciał naprawdę powstrzymać masakrę miasta. Nie możemy do Gruzji posłać wojska, trzeba tam wysłać tyle pomocy humanitaranej i logistycznej, ile się da. Natomiast trudno sobie wyobrazić bardziej czytelny sygnał dla Rosji, niż przylot głów państw do Tbilisi w momencie, kiedy część światowych agencji podaje wiadomości, że Gruzini szykują się do obrony miasta przed nadciągającymi Rosjanami.

Prezydent Kaczyński oczywiwiście prowadzi przy okazji swoją politykę zagraniczną, nie od wczoraj wspiera Gruzję i chce sformować koalicję krajów obciążonych obawą przed Rosją (rząd i MSZ woli raczej postępowac nogę w nogę z Zachodem w tych sprawach). Rząd, choć generalnie zaregował dobrze, nie chce wychodzić przed szereg i zamierza prawdopodobnie zrobić tyle, ile sojusznicy z NATO i UE, nie więcej. Dla Gruzinów oznacza to na razie jednak nic konkretnego, co Rosja "jasno czyta". Tarcza z prezydentów może obronić Tbilisi, któremu Amerykanie na razie zaproponowali tarczę z "papierowych rakiet".

Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , , , , , , , , , , , ,

11.8.08

Skandaliczny artykuł na gazeta.pl

Nie wiem jak daleko w walce o czytelnika pójdą portale internetowe. Ale poczułem obrzydzenie po tym, co przeczytałem i zobaczyłem dziś na gazeta.pl.

Wiadomo, że fortuna kołem się toczy, a łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Wynoszona pod niebiosa Otylia Jędrzejczak po ostatnich porażkach w Pekinie szybko stała się celem ataków różnego rodzaju oszołomów. Świetne miejsce dla nich znalazło się na portalu gazeta.pl i artykule o złym stroju naszej pływaczki. Ilustracją tekstu były zdjęcia Oti w ociekającym wodą, prześwitującym na piersiach kostiumie. Oczywiście w zbliżeniu. I tak wszyscy mogli zobaczyć sterczące sutki pływaczki. Nie wiem co kierowało autorem i osobą odpowiadającą za publikację tekstów. Szkoda, że zabrakło choć odrobiny wyobraźni. Natychmiast pojawiły się ostre komentarze dotyczące... piersi Otylii. Chamskie i niewybredne. Komentarzom trudno się dziwić: wszak wiadomo, że w większości ich autorami są anonimowi debile, ale od zawodowych dziennikarzy można wymagać więcej.

Kiedy siadałem do pisania, próbowałem odnaleźć w sieci artykuł o stroju Otylii. Chyba ktoś przytomny poszedł mimo wszystko po rozum do głowy i... zdjął tekst z gazeta.pl. Wciąż jednak można przeczytać go na portalu pobandzie.pl.

Zapewne nie zająłbym się tym tematem na 5W, gdyby artykuł i zdjęcia znalazły się na Plotku, Pudelku czy Pomponiku. Ale oto mamy przykład na to, jak daleko w wyścigu o czytelnictwo może pójść po bandzie redakcja gazeta.pl - jeden z największych, informacyjnych portali w Polsce. Bo może gazecie nie jest potrzebny czytelnik poszukujący informacji ważnych, rzetelnych, ciekawych. Ale zawsze trzymających pewien poziom....

Etykiety: , , , , , ,

Budrewicz: upuścić krwi dla Gruzji

Namawiam, żeby – skoro nie można pomóc Gruzinom zbrojnie – natychmiast wspomóc Gruzję transportami krwi i tego wszystkiego, czego potrzebują w tej chwili, Zwłaszcza, że w chwili, kiedy to piszę, oddziały rosyjskie już są na terenie Gruzji poza zbuntowanymi przeciwko rządowi w Tbilisi enklawami.

Niezależnie od tego, kto zaczął teraz to jest już wojna, której wynik będzie odpowiedzią na pytanie, na ile Rosja chce wrócić do swojej roli mocarstwowej i - przy okazji – na ile Polska będzie uzależniona od rosyjskich źródeł surowców. A pogróżki ze strony jednego z rosyjskich ambasadorów pod adresem Polski wskazują jedynie na to, ze względów demograficznych i historycznych Rosja nie rozumie, że utrata imperialnych „konfitur” jak Estonia, Gruzja, Bułgaria, czy choćby Polska jest trwała.

Trudno sobie wyobrazić, żeby do Gruzji poleciało w tej chwili polskie wojsko. Dotąd poza papierowymi deklaracjami jedynym konkretnym głosem była wypowiedź Janiny Ochojskiej, która zapowiedziała akcje Polskiej Akcji Humanitarnej. PAH chce traktować jednakowo wszystkie strony konfliktu, choć na razie żadna ze stron, jak się zdaje nie chce uruchomić korytarza humanitarnego.

Zawsze w takim momencie pojawia się pytanie „co robić”.
Polska może pomóc krwią jak w przypadku Węgier w 1956 roku. Wiem, że u nas jest jej ostatnio mało, ale jednak chwilowo najbardziej potrzebna jest Gruzinom ( jeśli aż tylu obywateli rosyjskich jest w Południowej Osetii, to chyba wielka Rosja znajdzie dla nich krew).
I na początek powinna tam polecieć cywilnym rządowym samolotem, żeby Rosjanie go nie zestrzelili „przez pomyłkę”. Jak, ile, w jakich warunkach ja przechować, jak ja zebrać – od tego są instytucje które się na tym znają. Ale publiczne oddanie krwi i jasne wysłanie jej jako pomoc od polskiego społeczeństwa i od polskich władz. Ja jestem gotów zrobić to zaraz. Kto jeszcze ?

Leszek Budrewicz

Dolny Śląsk. Czy promocja to tylko kiełbasa na festynie?

Dziś będzie promocja naszego heimatu.
Wakacje to dobra okazja żeby odwiedzić Dolny Śląsk :-), zwłaszcza nie skupiając się tylko na mieście spotkań - Wrocławiu. Dlatego poprosiliśmy Martę Zieleń (goszczącą już na 5W wielokrotnie) o sprawdzenie co w regionie piszczy, a dokładnie w jaki sposób - wybrane samorządy - traktują kwestię promocji.

Czy promocja to tylko kiełbasa na festynie?

Festyny, pikniki rodzinne, przeciętne gadżety i miejsca tak piękne, że nie trzeba o nich trąbić na prawo i lewo, bo każdy powinien je znać - czy tak naprawdę wygląda promocja Dolnego Śląska?

O promocji dużo się mówi. Szczególnie od czasu, kiedy samorząd województwa postanowił większy nacisk położyć na turystykę. Słyszy się hurraoptymistyczne opinie, że tylko ona może wypromować region, który jest niezwykle urokliwy. Problem w tym, że są miejsca, w których promocja kojarzy się tylko z dożynkami, festynami, kiełbasą, kiepską muzyką i złym humorem prowadzącego. A to, co naprawdę cenne, niszczeje.

Najbardziej chyba kuriozalnym przykładem jest Kamieniec Ząbkowicki . Od lat mówi się o inwestorze, który zainwestuje w pałac, uratuje go przed ruiną, a jako bonus wypromuje gminę. Samorząd nie ma środków na renowację neogotyckiej budowali. Od roku o gminie mówi się tylko w świetle głodzonych psów.
Zamiast inwestycji na zamku mieszkańcy mają dożynki, majówkę. Wszystko za 50 tysięcy złotych, bo tyle w budżecie gminy jest pieniędzy na promocję.

Zupełnie innym przykładem jest Świdnica. Miasto o wiele większe, bogatsze, z rozwijającym się przemysłem. Co roku samorząd przeznacza ogromne kwoty na promocję. Nie są to tylko festyny, ale przedsięwzięcia kulturalne z prawdziwego zdarzenia. Festiwal Bachowski rozpoczęła opera "Wesele Figara" w reżyserii Jana Peszka. Do tego: piękny, zadbany rynek, dużo ludzi, bogata tradycja - jednym słowem ważne miejsce na mapie Dolnego Śląska.

Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się o Kłodzku. Organizuje się tam wiele imprez na twierdzy, wizytówce miasta, miejscu najbardziej charakterystycznym, tajemniczym, a nawet nieco mrocznym. Kłodzko chce ściągnąć jak najwięcej turystów, dlatego imprezy mają szerokie spectrum: od masowych i popularnych aż do awangardowych eksperymentów. Chociaż nie obywa się bez wpadek. Niestety brakuje też bazy noclegowej, tak samo jak i lokalnych potraw. Mimo tego samą twierdzę odwiedza 130 tysięcy turystów rocznie. Są to przede wszystkim wycieczki szkolne, Niemcy i Czesi.

Dzierżoniów nie promuje się zabytkami choć ma ich wiele. Dla odmiany miasto stawia na sport. Tamtejszy samorząd zdaje sobie sprawę, że pod względem historii nigdy nie dorówna Bardu czy Ząbkowicom - mieście Frankensteina. Bardo z kolei żyje z kultu Maryjnego i pielgrzymów. Od kilku lat w miasteczku odbywa się Bike Challange. Wyścigi rowerowe organizowane są także między innymi w Jeleniej Górze, Sobótce i Zieleńcu.

Milicz promuje się Doliną Baryczy. Aby podglądać ptactwo zjeżdżają się turyści z Holandii, Niemiec i Francji. Urokliwym krajobrazem może się też pochwalić Sobótka, miasto rodzinne misia w tęczowym futerku :)
Strzelin ma ambicje, aby być weekendowym zapleczem dla Wrocławia. Przemawia za tym niewielka odległość od stolicy Dolnego Śląska - 30 kilometrów. Miejscowy samorząd wie, że najbardziej atrakcyjne miejsca znajdują się nieopodal Białego Kościoła (trasy spacerowe i rowerowe po okolicznych wzgórzach, jeziorka i urokliwe wioski).

Wszystkie wspomniane miejscowości wydają ulotki, foldery, książki, koszulki
. Tylko po to, aby zainteresować turystów. Czy to wystarczy? Zamiast powielania pomysłów sprzed dziewięciu lat, może warto by było wymyślić coś nowatorskiego? Coś, czego nie ma nikt inny.

Jakiego potencjalnego turystę zainteresują gminne dożynki? Chyba tylko miłośnika folkloru, który po jednym festynie pojedzie do domu i już nie wróci. Powód: zobaczy pijanych "tutejszych", wypije piwo, posłucha zespołu z niezapomnianym repertuarem Vox czy Krzysztofa Krawczyka i będzie miał dość.

Innym typem imprez są pikniki rodzinne. Ich miłośnikiem jest mój redakcyjny kolega, Piotrek Szafran. Dla niego są one pretekstem do spotkania się, zacieśnienia więzi przyjacielskich. Uważa je za doskonały pomysł na wypromowanie lokalnych, nikomu nieznanych zespołów. Chociaż, ja dla odmiany, sądzę że z promocją pikniki nie mają nic wspólnego. Nie przyciągają turystów, co najwyżej osoby z okolicznych wsi. Są szeroko pojętą rozrywką dla mieszkańców.

Przyglądając się z bliska naszemu regionowi, widać że ciągle za mało wysiłku wkłada się w promocję. Są oczywiście wyjątki potwierdzające regułę, ale na ogół samorządy trzymają się oklepanych reguł i stronią od nowości. Trudno. Przy takim podejściu pozostaje tylko zacytować ponownie Piotrka: Trzeba wiedzieć, o której uciekać z festynu. Przed mordobiciem.

Marta Zieleń

10.8.08

"Czyszczenie" prokuratur

Kolejne wybory i zmiany rządów wiążą się oczywiście ze zmianami personalnymi niemal wszędzie . Kolejne ekipy przyzwyczajają nas do kolejnych skoków na stanowiska, już nie tylko w ministerstwach, instytucjach i spółkach skarbu państwa. Nie dziwi już nawet nikogo, że na stanowiskach w klubach sportowych dochodzi do zmian (przykłady to piłkarskie Zagłębie Lubin i zmiana prezesa klubu oraz koszykarski Turów Zgorzelec i także stanowisko prezesa – objął je Piotr Waśniewski – dawny współpracownik Grzegorza Schetyny ze Śląska Wrocław). Oczywiście nikogo nie obchodzą kwalifikacje, działacze kolejnych partii postanawiają się sprawdzić w nowych dla siebie zawodach. Stanowiska obejmują krewni, znajomi czy po prostu koledzy patryjni. Najskuteczniejsze od lat w tym jest PSL.

Ja od dłuższego czasu mam okazję obserwować zmiany w dolnośląskich prokuraturach. Niektóre cieszą inne bulwersują, ale to środowisko jest szczególnie upolitycznione. Szczególnie kuriozalna była ostatnio historia stanowiska szefa prokuratury apelacyjnej. Nominowany przez PiS Mieczysław Śledź, młody, zdolny, sprawdzony w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej prokurator podpadł szybko swoim zwierzchnikom i po roku został w lutym 2007 roku zdymisjonowany (o szczegółach czytaj tutaj). Stanowisko stracił także jego zastępca Waldemar Kawalec. Powodem dymisji był oficjalnie konflikt z podległymi mu prokuratorami (rzeczywiście próbował zdymisjonować prokuratora okręgowego we Wrocławiu Janusza Jarocha, który jest bratem ówczesnego senatora PiS). Nieoficjalnie jednak mówi się, że Śledź podpadł dwoma prowadzonymi w jego prokuraturze śledztwami – dotyczącymi Bestcomu (poznańskiej firmy komputerowej, w której obronę zaangażował się Nasz Dziennik) oraz finansowaniu LPR-u (ówczesnego współkoalicjanta PiS).
Oczywiście nie przysporzyły mu zwolenników też szybkie zmiany personalne na najważniejszych stanowiskach w dolnośląskich prokuraturach, czym przysporzył sobie wielu wrogów.
Stanowisko wrocławskiego prokuratora apelacyjnego zyskał Robert Hernand, spadochroniarz z Gliwic. Nie znalazł by się chyba nikt na Dolnym Śląsku kto by powiedział o nim coś dobrego. „Zasłynął” m.in. odwołaniem przebywającego na zwolnieniu lekarskim szefa opolskiej „okręgówki” Józefa Niekrawca. Sam też został odwołany po wyborach i zmianie na stanowisku ministra sprawiedliwości. Nowy rząd od razu zapowiadał bowiem, że będą zmiany w prokuraturach, które prowadziły tzw. śledztw polityczne. Wtedy jednak chyba nie spodziewałem się , że będzie „czyszczenie do spodu”. Szybko zdymisjonowany szef wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej Marek Kuczyński został dodatkowo wyrzucony z W11 i przeniesiony do wydziału sądowego, jego starania o pracę w wydziale śledczym zostały zignorowane. Był to jeden z najlepszych śledczych jakich poznałem w czasie swojej pracy. Nikt nie stanął w jego obronie. Przychylny komentarz napisał jedyni Marcin Rybak w (Polska The Times) Gazecie Wrocławskiej. Teraz pracę w tzw. pezetach traci sam Śledź. Także on nie dostał szansy pracy przy śledztwach i trafia do „sądówki”. O stanowisko może się obawiać Krzysztof Schwartz, rzecznik dwóch były prokuratorów apelacyjnych. Także on jest postrzegany jako człowiek byłej władzy. Stanowisko traci też szef Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, także uważany za dobrego prokuratora (prowadził m.in. śledztwo ws. zabójstwa 9 letniego Sebastiana w Boguszowie Gorcach). To spowodowało, że podlegli mu prokuratorzy napisali oficjalny list protestacyjny do ministerstwa, wyrażając niepokój o sytuację w polskich prokuraturach.

A zmiany idą dalej, o wielu z nich nie mówi się wcale. Fachowców zastępują swoi, bo przecież liczą się „mierni, bierni ale wierni”, a po kolejnych wyborach kolejne zmiany ...

Etykiety: , , , , , , , , , , , ,

9.8.08

Wojna trwa - ONZ, NATO i UE milczą

Druga doba konfliktu ws. Osetii Południowej a ONZ milczy, nie zbiera się Rada Bezpieczeństwa. A rosyjskie wojska coraz śmielej atakują gruzińskie cele. Do działań wojennych włącza się także Abchazja.

ONZ to rachityczna organizacja, która nie jest w stanie podjąć samodzielnie jakiejkolwiek decyzji. Jej członkowie kierują się interesami swoich państw i gdzieś mają międzynarodowy pokój. Niedawno czytałem zresztą książkę „Kryzys” Henry Kissingera, który opisywał swoje naciski i gierki z Radą Bezpieczeństwa podczas żydowsko – arabskiej wojny Jom Kippur. Doskonale pokazuje to kulisy działań tej międzynarodowej organizacji. Zresztą nie tylko ONZ milczy - podobnie nie ma żadnej stanowczej reakcji NATO czy Unii Europejskiej. Milczy też Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czemu miałby zabrać głos ? A to dlatego, że strony wojen nie mogą brać udziału w zmaganiach olimpijskich. Ale kto odważyłby się wyrzucić z igrzysk Rosję, która dodatkowo ma organizować za dwa lata zimowe igrzyska w Soczi. Możliwość wycofania się z igrzysk rozpatruje natomiast Gruzja. A podobno w trwającym od kilkudziesięciu godzin konflikcie zginęło już dwa tysiące osób ...

Etykiety: , , , , , , , , ,

8.8.08

Prokuratura nie odpuszcza: Sumliński ma iść do aresztu

Prokuratura nadal uważa, że (podejrzany o protekcję) dziennikarz Wojciech Sumliński ma iść do aresztu. W natłoku dzisiejszych informacji mało kto zauważył depeszę PAP o stanowisku śledczych. Tydzień temu wszyscy (w tym 5W) pisali o jego próbie samobójczej...

Kto by zauważył taką informację, gdy w Czechach rozbił się pociąg z Polakami, w czerwonym (od krwi Tybetańczyków) Pekinie rozpoczynają się igrzyska olimpijskie, Rosjanie bombardują Gruzinów, a w centrum Sopotu wieczorem ABW zatrzymuje Dochnala. Najbliższe dni przynosić będą kolejne newsy, a niezauważony przez nikogo Sumliński spakuje swoje rzeczy i w imię absurdalnego podejrzenia "mataczenia w śledztwie" (jak absurdalne były obawy ucieczki Wąsacza czy zapewne Dochnala) stawi się w areszcie...

A niektórzy jak Latkowski czy Kataryna będą mogli protestować jedynie na swoich blogach, tylko co to da...
I nie bronię Sumlińskiego tylko dlatego, że jest dziennikarzem, ale też dlatego, iż na odległość czuć, że w tej sprawie coś śmierdzi... List dziennikarza, w którym opisuje całą swoją historię możecie znaleźć tutaj. Tu z kolei można podpisać apel w jego obronie, a tu finansowo pomóc.


Etykiety: , , , , , , , , , , ,

Budrewicz o Gruzji: próba dla Rosji, kanał dla Gruzji

Ponieważ sytuacja na Wschodzie się rozwija, a do Osetii Płd. wjechało 150 rosyjskich czołgów wracamy do tematu, tym razem piórem Leszka Budrewicza.

W tej chwili trudno powiedzieć kto kogo w konflikcie w Gruzji bardziej zestrzelił, ale trzeba zaledwie godzin, żeby kandydatka do NATO i faworytka Amerykanów oraz prezydenta Kaczyńskiego znalazła się w ogniu regularnej wojny z wyliniałym nieco, ale jednak ciągle niedźwiedziem. Jakiekolwiek aspiracje lokalne na terenie państw odłączonych od Sowietów po 1991 roku, po rozpadzie imperium nie mogą się zmaterializować bez inspiracji, udziału i wsparcia Rosji, która zwłaszcza teraz może chcieć podkreślić, gdzie są granice jej strefy wpływów. Gruzja, która dała Sowieckiej Rosji takich przywódców jak Ordżonikidze czy sam Stalin, ma głęboką rosyjską zadrę w sercu, mimo, że komuniści tacy jak Szewardnadze, robili też wielką polityczną karierę w Sowietach.
Każdy, kto trochę interesował się rewolucją rosyjską w 1917 roku wie, jak ważną rolę w okresie między obaleniem cara a dojściem do władzy bolszewików odgrywali tacy robotniczy przywódcy mieńszewiccy jak Czcheidze i Cereteli. Wyjechali oni następnie do Gruzji, gdzie powstało niepodległe państwo, rządzone przez demokratycznych socjalistów (coś jak PPS czy SPD), któremu Liga Narodów, ówczesny odpowiednik ONZ, gwarantowała tę niepodległość. Jak wiele takich gwarancji i te okazały się papierowe i bolszewicy niepodległość Gruzji utopili we krwi. To dlatego Piłsudski zagwarantował gruzińskim oficerom pobyt i służbę w Polsce (jednym z nich był ojciec amerykańskiego generała Shalikashvili).

Najbliższe godziny pokażą, jak (nie)bezpieczne jest igranie z rosyjskim ogniem i na ile bombardowanie celów cywilnych przez Gruzję - o ile jest faktem - zaszkodzi krętej drodze jednego z pierwszych chrześcijańskich krajów do Europy. Czy zbuntowani przeciw Gruzji Osetyńcy chcą do Europy, czy do Rosji?

Na pewno potwierdza teorię "przekładańca" słynnego amerykańskiego politologa Samuela Huntingtona: mocarstwa walcząc z państwami średniej wielkości wspierają małe separatyzmy. Sama Rosja, jeśli się zaangażuje, musi to starcie wygrać środkami politycznymi, jak się nie da, także wojskowymi, jeśli nie chce stać się "mocarstwem kieszonkowym".

Leszek Budrewicz

Etykiety: , , , , , , , , , ,

Budrewicz o "rowerze": odnawianie Chin

To, że Stowarzyszenie Młody Wrocław (chwała im za to) odnowił napis "Chiny-Wrocław" na wrocławskim placu Dominikańskim z roku 1989 to tylko wstęp. Napis ten nie został nigdy zamalowany i to wyróżnia Wrocław, gdzie obok Hongkongu jest drugi na świecie pomnik pamięci ofiar masakry na placu Tiananmen w Pekinie. Zmiażdżony rower rdzewieje, ludzie siadają na pomniku i tak ma być. To ma być żywe. Nawet jeśli po jego odbudowie przechodząca staruszka zapytała "a czy ten rowerzysta jest tu pochowany". Widziałem nawet jak kiedyś ktoś przypiął sobie na jakiś czas swój rower do tego "pomnikowego".

Pierwotny pomnik powstał spontanicznie na zakończenie namiotowego obozu protestu na ówczesnym placu Feliksa Dzierżyńskiego (była to wtedy łąka, podobne obozowiska powstały w całej Polsce). Uczestniczyli w nim głównie studenci, zwłaszcza związani z PPS, NZS,Pomarańczową Alternatywą. Masakra chińskich studentów w Pekinie miała miejsce tej samej nocy, kiedy w Polsce liczono głosy w druzgocąco wygranych przez "Solidarność" pierwszych wyborach.
Większość młodzieży obozującej wtedy w centrum Wrocławia źle przyjmowała ewolucyjną strategię "Solidarności". Na zakończenie obozu-protestu zostawiono wbity w beton rower. Jak te w Chinach. Ojców-Pomysłodawców dziś jest wielu, ale najbliższe prawdy jest, że byli nimi Grzegorz Braun, Joanna Czarnecka i Robert Jezierski "Robespierre". Inicjatywa wywołała entuzjazm, a przechodzący podchorążowie ze szkoły oficerskiej salutowali.

SB jeszcze działała i jednej z kolejnych nocy pomnik został zniszczony. Na jego miejscu 10 lat później stanęła replika przygotowana przez wrocławskiego plastyka Marka Stanielewicza.
Największą zasługę w jego wzniesieniu mają: Andrzej Łoś, Paweł Kocięba-Żabski i Krzysztof Jakubczak. Ale nie było z tym problemu, bo dla wszystkich - także wielu urzędników - sprawa ta stanowiła część "przeżycia pokoleniowego".
Szkoda natomiast, że nie przetrwał napis przy IX LO na dzisiejszym placu Dominikańskim. Kiedy w wyzwolonej z komunizmu, a jeszcze nie przyłączonej do Zachodu NRD ludność spaliła dom dla azylantów (były ofiary), ktoś napisał "Rostock pomścimy".
Ten napis też może trzeba odnowić.
Leszek Budrewicz

Rosja bombarduje Gruzję (?) a świat ogląda igrzyska olimpijskie

Kiedyś czas igrzysk olimpijskich to był czas pokoju. Zawieszano konflikty, a wszyscy skupiali się na zmaganiach sportowych. Dziś w dniu otwarcia igrzysk w Pekinie Rosja wysyła swoje bombowce na Gruzję.

Oczywiście nie wysyła ich ot tak sobie. Gruzińskie wojska wkraczają bowiem do Osetii Południowej. Czy może to doprowadzić do działań wojennych na szeroką skalę ? Miejmy nadzieję, że nie. Potencjał militarny Moskwy pozwoliłby zniszczyć Gruzję w ciągu kilku - kilkunastu dni. Pytanie jak wówczas zachowałoby się NATO czy sama Polska ? Nie dziwię się Gruzji, że walczy o terytoria, które uważa za swoje. Dziwi natomiast sytuacja, że Rosja broni Osetii jakby zapominając o tym jak zdeptała prawa do niepodległości Czeczenii.

Wojenka, wojenką, a igrzyska będą się toczyć. Kto by się tam martwił o Gruzinów, Rosjan czy Osetię (ilu wie w ogóle, że taki kraj istnieje...)

Etykiety: , , , , , ,

Spektakularna akcja ABW

Spektakularne akcje CBA czy ABW w czasie rządów PiS wielokrotnie były krytykowane przez media. Wielokrotnie podawano przykłady doktora G. czy innych lekarzy. Wczoraj w spektakularny sposób (już za rządów PO) na tzw Monciaku w Sopocie funkcjonariusze ABW zatrzymali Marka Dochnala (który przesiedział w areszcie 3,5 roku!).

„(...) Dochodziła godz. 22, gdy najpopularniejszym miejskim deptakiem na ulicy Monte Cassino zjechała w stronę morza furgonetka na sygnale. Z piskiem opon zatrzymała się przed restauracją Dom Sushi w kamienicy Trzy Gracje.
Trzech funkcjonariuszy ABW w kamizelkach kuloodpornych z długą bronią podeszło do stolika, przy którym siedział Marek Dochnal z żoną i dwoma innymi osobami. Nie zakładali mu kajdanek. Wsiedli do samochodu i odjechali (...)".

Tak opisuje zatrzymanie Dziennik.

Ciekawe – centrum Sopotu, kamizelki kuloodporne, długa broń, przed 22. I nikt nie grzmi. Nie krzyczy, że można było wysłać wezwanie itd. itp. Co ciekawe według tego opisu do zatrzymania doszło przed 22. a jak wiadomo do zatrzymań między 22 a 6 dochodzi tylko w wyjątkowych sytuacjach. Co więc się stało wczoraj ?

ABW wydała oświadczenie w tej sprawie:
" (...) Zatrzymania miały miejsce w związku z uzyskaniem przez ABW informacji dotyczących podjęcia przez wymienione osoby działań zmierzających do nielegalnego opuszczenia kraju przez Marka D., na podstawie sfałszowanych dokumentów jednego z krajów strefy Schengen. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego stanowczo dementuje insynuacje, jakoby zatrzymanie odbyło się demonstracyjnie, z użyciem siły. W zatrzymaniu nie uczestniczyła formacja antyterrorystyczna, funkcjonariusze nie używali długiej broni. Czynności przeprowadzono w sposób profesjonalny i dyskretny, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego".


Etykiety: , , , , , ,

7.8.08

Bojkot uroczystości otwarcia IO

Zapewne trudno będzie namówić wiele osób do bojkotu transmisji z igrzysk olimpijskich w Pekinie, ale na pewno nie trudno będzie Was przekonać do rezygnacji z oglądania uroczystości otwarcia. To nie jest chyba zbyt duże wyrzeczenie ? Wiele osób zapowiada też, że wywiesi w tym czasie flagi Tybetu w oknach. Oczywiście malkontenci będą pisać, że to i tak nic nie da, nie zmieni itp. itd. Ale jak akcja będzie masowa a opiszą ją media, to i chińska ambasada się dowie. A jak się dowie to zapewne przekaże do Pekinu...

O bojkocie produktów chińskich pisałem już kilka razy. Sytuacja już jest jednak taka, że niemal wszystko produkowane jest w Chinach. Rzeczywiście skala zalania rynku przez tanie, chińskie produkty jest przerażająca. Tym bardziej, że zwykle są to produkty gorsze jakościowo. I to m.in. tłumaczy cenę ...

O sytuacji w Tybecie i walce o jego niepodległość możecie czytać na bieżąco na portalu RatujTybet.org .

Etykiety: , , , ,

Human Games - "Olimpiada" przemocy

Olimpiada w Pekinie już na progu, a kontrowersje wokół organizowania Igrzysk w krajach nie przestrzegających Praw Człowieka nie maleją. Human Games - to inicjatywa i happening internetowy, który ma pokazać jak drogi sportu spod znaku MKOL nie idą w parze z humanitarnymi ideami towarzyszącymi organizacji Olimpiad.

Projekt Human Games to pomysł wrocławskiej agencji interaktywnej Media Ambassador mającej na koncie wiele udanych realizacji na rynku e-marketingu.
Strona jest utrzymana w charakterystycznym dla MA design nawiązującym do starych komiksów. Odwiedzający mogą wybrać dyscyplinę sportową (lekkoatletyka, boks itp.) i w ten sposób dowiedzieć się o niechlubnych incydentach związanych z łamaniem Praw Człowieka w konkretnych krajach, które (bez zastrzeżeń MKOL) mogły brać udział w Igrzyskach Olimpijskich.
Serwis Human Games posiada też forum, gdzie można wpisywać swoje uwagi dotyczące postaw MKOL i zasad organizacji Igrzysk.

Wejście na Human Games.

6.8.08

Politycy a sprawa jaj

Zastanawiałem się o czym dzisiaj napisać. Temat za tematem od rana pojawiał się w mojej wyobraźni. Najpierw pomyślałem: Palikot rozpoczyna impeachment swoimi sugestiami o niemożności sprawowania władzy przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powodem oczywiście miał być stan jego zdrowia. Później pojawia się temat odwołania Borowskiego. Taak ! Napiszę o Borowskim. Albo jeszcze lepiej o tym, że wypowiedź Palikota tak naprawdę przykrywa dymisję Borowskiego. Kolejny raz "naczelny błazen PO" przykrywa ważniejsze sprawy swoimi wypowiedziami – tak sobie pomyślałem – uderzę ostro rządzących między oczy 8-) Albo o starciu Pitery z Kłopotkiem. Albo o Kłopotku, który zapowiada wiosenne wybory...

Ale ponieważ odczuwam od dłuższego czasu, że politycy robią sobie z nas jaja postanowiłem napisać o jajach ... Zauważyliście, że czasami poruszamy tematy ekologiczne. I właśnie natchnęło mnie żeby napisać tym co jeszcze nie wiedzą na co warto zwracać uwagę przy kupnie jajek. Niewielu się zastanawia nad cyferkami, które na jajkach można odnaleźć. A mają one znaczenie.
Każdy numer zaczyna się od cyfr: 0,1,2,3.

0 – oznacza chów ekologiczny
1- chów – wolny wybieg
2- chów ściółkowy
3- chów klatkowy

Czyli im niższa cyfra tym lepiej. Oczywiście pewnie wiele osób wyśmieje mnie, że się martwię o los kur, ale skoro można ulżyć ich losowi to czemu nie... Myśl globalnie działaj lokalnie...
Więcej na ten temat tutaj.


Etykiety: , , , , , ,

Teczki Zorro (20): Zawodowa armia jak zawodowy bokser

Nawet w sprawie tak oczywistej jak uzawodowienie armii, pałac prezydencki wart jest Tuska-Paca. Rząd chce armię uzawodowić magicznie, a "kaczyński" minister Stasiak natychmiast widzi problem.

A armia licząca 120.000 zawodowych żołnierzy powinna nam wystarczyć, skoro mniej więcej tyle mają siły Wielkiej Brytanii, która ma więcej ludności, mniejsze od nas terytorium, a w posiadaniu broń atomową.

Za armią zawodową przemawia nie tylko fakt, że Krzyżaków pokonaliśmy w czasie Wojny Trzynastoletniej dzięki wojskom zaciężnym. Powszechny pobór to pomysł stosunkowo świeży. Był siłą ideowo motywowanej armii rewolucyjnej Francji na przełomie XVIII i XIX wieku, a jego apogeum przyszło - na nie licząca się z życiem żołnierzy - I wojnę światową.
Dodać też trzeba, że kraje takie jak Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, do II wojny światowej stosowały taki pobór akcyjnie. Dość powiedzieć, że mocarstwo w stylu USA miało w roku 1939 przed wejściem do wojny... zaledwie 175 tysięcy żołnierzy.
Tyle że od czasu wojny koreańskiej (lata: 1950-53) coraz silniejsze stawało się przekonanie, że rewolucja techniczna na polu walki stawia pod znakiem zapytania sens poboru. W ślad za tym duże armie operujące na wielu kontynentach zaczęły podchodzić do poboru sceptycznie.

Armię zawodową ma od 1964 roku Wielka Brytania, od 1973 Stany Zjednoczone (do wycofania się z Wietnamu, które nastąpiło 2 lata przed właściwym końcem wojny wietnamskiej). Nawet Francuzi coraz częściej ważne misje zagraniczne opierali na kadrowych jednostkach spadochroniarzy czy Legii Cudzoziemskiej. Decydujące dla ostatecznych jak sie zdaje wniosków były: wojna brytyjsko-argentyńska o Falklandy w 1982 roku i pierwsza wojna w Zatoce Perskiej, gdzie zawodowe wojsko brytyjskie, w drugim przypadku głównie amerykańskie zmiażdżyło "poborowych przeciwników".

Armia zawodowa rodzi oczywiście problemy: częściową społeczną alienację wojska, niski często poziom zgłaszającego się "materiału ludzkiego", niechęć do nadstawiania karku przed końcem kontraktu. Spójność utrzymuje się albo w tradycji jednostek (każdy w US Army wie, gdzie w poszczególnych wojnach walczyła amerykańska 101 Dywizja Powietrzno-Desantowa) albo identyfikacja terytorialną (do szkockiego regimentu Black Watch zaciąga sie na przykład tylko górali z siedmiu hrabstw). Tam gdzie pobór prawdopodobnie jeszcze długo nie zniknie, będzie tak się działo z powodów innych niż wojskowe (RFN, Izrael, Szwajcaria).

Nikt na razie w Polsce nie odezwał się na temat polskiej doktryny obronnej, jeśli nie ma się ona zamykać w nadaniu SOS do głównej kwatery NATO w Brukseli.
To, co proponowano w latach 90. to było powolne uzawodowienie armii w oparciu o elitarne jednostki szturmowe i dobrze sprawdzająca się w Szwajcarii i byłej Jugosławii obronę terytorialną.
O ile jakieś wojsko (o różnym bardzo poziomie wyszkolenia) mamy, o tyle coś takiego jak wojska terytorialne, czyli powoływane na wypadek "W" pospolite ruszenie, praktycznie w Polsce w tej chwili nie istnieje. A żaden kraj, który wprowadził armię zawodową, nie zrezygnował z rezerwistów typu amerykańskiej okazyjnie powoływanej pod broń - Gwardii Narodowej.
Leszek Budrewicz

5.8.08

Wraca bohater afery "wieśmakowej"

Marek Surmacz, znany z głośnej niegdyś afery "wieśmakowej" wraca na salony. Zatrudnił go prezydent Lech Kaczyński.

Nie wiem jak będzie się sprawował Surmacz jako doradca prezydenta, ale na pewno w razie podróży Lecha Kaczyńskiego czy jego świty zapewni dostawy jedzenia. Tak jak pod koniec 2006 roku kiedy (będąc wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji) dzwonił do wrocławskich policjantów z komisariatu kolejowego by dostarczyli hamburgery dla podróżującej pociągiem koleżanki z rządu - Elżbiety Rafalskiej.

Cała ta historia nie przeszkadza PiS w krytykowaniu innych za zatrudnianie rodzin czy znajomych (co oczywiście jest godne potępienia). Cóż widzimy słomkę w oku innych, a belki we własnym nie bardzo ...

MySpace - społecznościowy gigant w natarciu

MySpace nie trzeba szczególnie przedstawiać internautom. To największy społecznościowy grajdół na świecie, w którym znajdziecie wszystko: od muzyki, poprzez film, profile osób nieżyjących, erotykę, aż do najbardziej wymyślnych wizytówek przeciętnych "Kowalskich" z całego świata. Od dwóch miesięcy MySpace ma swoją "polską wersję", a teraz rusza ostro z ofertą reklamową.

Od samego początku MySpace napędzała muzyka i szeroko pojęta pop kultura. Profile rejestrowane "na serwisie" bardzo szybko stawały się wizytówkami danej produkcji. W ten sposób można było pozyskać wydawcę, zaprezentować nowe utwory, sprzedać usługi itp, itd. Obecnie na "spejsie" jest tyle samo wartościowego materiału co zwykłego śmiecia lub prostej reklamy. Ale nic nie wskazuje na to aby MySpace miał przeżywać kryzys. Wręcz odwrotnie. Serwis jest już nie tylko miejscem, w którym "należy mieć swój profil" w celach lansu albo prezentacji wszelakiej twórczości; stał się jednym z "symboli" współczesnej aktywności społecznościowej. Nie bez powodu potentat branży IT Hewlett Packard w ostatniej swojej kampanii reklamowej wykorzystał właśnie charakterystyczny design MS oraz aktywność społecznościową do sprzedania swoich nowych notebooków jako komputerów bardziej osobistych:)

Proponując "polską wersję" MySpace liczy na pozyskanie tych użytkowników, dla których słaba znajomość języka angielskiego była zbyt dużą barierą w korzystaniu z jego oferty. Ale jest oczywiście jeszcze inny powód: tworząc propozycję lokalną, MS buduje dla siebie możliwość lepszego poznania oczekiwań i nastrojów danego rynku. Stąd też podpisana niedawno umowa na obsługę Public Relations z polską agencją oraz stworzenie indywidualnej oferty reklamowej.
Co na tym skorzystają użytkownicy MySpace? Poza nieustannym rozwojem narzędzi jakie daje serwis do tworzenia własnych profili, to na pewno zyska na tym socjologiczne poczucie "naszości" MySpace. Wszak już teraz wystarczy wejść na główną stronę serwisu, żeby od razu przekonać się, że jednym z najchętniej odwiedzanych wykonawców muzycznych jest Doda;) . Tego na amerykańskim ani angielskim "spejsie" nie było...

4.8.08

Urzędnik pozywa agentów CBA

CBA pod ostrzałem w sprawie wrocławskiego. Kilka dni temu pisałem, że gmina złożyła w sądzie pozew przeciwko CBA. Uważa, że dobre imię miasta zostało narażone przez Biuro.

Hmm, kiedy w piątek niespodziewaną konferencję prasową zwołał Rafał Guzowski – urzędnik wskazywany przez CBA jako winny nieprawidłowości myślałem, że chce podać się do dymisji, ewentualnie zawiesić się w obowiązkach. Och ja naiwny. Otóż dyrektor departamentu inwestycji ogłosił, że złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie przeciwko dwóm kontrolerom CBA, którzy analizowali dokumenty. Uważa, że wyciągnęli oni złe wnioski z przeanalizowanych dokumentów i fałszywie nakreślili stan faktyczny na podstawie, którego powstał raport pokontrolny. Przestępstwa jakie mieli popełnić agenci to :

poświadczenie nieprawdy, przekroczenie uprawnień poprzez dokonanie fałszywego ustalenia stanu faktycznego objętego kontrolą.

Nie występuję przeciwko CBA, lecz przeciwko agentom łamiącym prawo i podważającym zaufanie do tej instytucji - tłumaczył Guzowski

Tutaj możecie posłuchać jego argumentów.

CBA szybko wydało lakoniczne oświadczenie:
Biuro oświadcza, że absurdalne zarzuty podnoszone przez wobec funkcjonariuszy CBA przez byłego koordynatora projektu Aquapark stanowią nieudolną próbę obrony urzędnika, wobec którego CBA wystąpiło do Urzędu Miasta Wrocławia o rozważenie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Urzędnik ten został wskazany w Protokole kontroli jako odpowiedzialny za ujawnione przez CBA nieprawidłowości. Protokół kontroli wraz z innymi materiałami i ustaleniami funkcjonariuszy CBA dotyczącymi realizacji projektu "Aquapark" trafiły do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Ciekawe jak się skończy ta próba sił między potężną gmina a instytucją wyspecjalizowaną w walce z korupcją. Niewątpliwie każde korzystne dla miasta rozstrzygnięcie będzie precedensowe i pociągnie za sobą lawinę pozwów i zawiadomień o przestępstwie ...

Wielka awantura w salonie24

Kolejna wielka awantura na najpopularniejsym portalu bloggerów. Tym razem dotyczy Wojciecha Wybranowskiego, dziennikarza Naszego Dziennika.

Adam Sawski na swoim blogu zarzucił Wybranowskiemu, że ten "hajluje". I zamieścił zdjęcie, które miało o tym świadczyć (rzeczywiście wygląda na to, że Wybranowski posłużył się tym gestem).

Igor Janke i Radosław Krawczyk zażądali wyjaśnień:
"Szanowny Panie,
Na dwóch blogach w salon24.pl pojawiło się Pana zdjęcie zrobionepodczas wykonywania faszystowskiego gestu. Czy mógłby się Pan odnieść do tej sytuacji w korespondencji z salon24.pl i na swoim blogu?
Z poważaniem Igor Janke i Radosław Krawczyk"

Wojciech Wybranowski odpowiedział dosyć obszernie więc nie będę wnikał w szczegóły. Zapewnił przede wszystkim:
"Nigdy nie byłem nazistą, faszystą a tym bardziej komunistą (...).
Możecie poczytać cały jego wpis i dyskusję tutaj.

Ja właśnie o tej dyskusji chciałem. Błyskawicznie pojawiły się wpisy by Sawskiego wyrzucić z salonu 24 co też szybko się stało. Dobre rady dotyczyły także zawiadomienia prokuratury, pozwania do sądu, na szczęście nikt nie proponował linczu. Tylko niektórzy zwrócili uwagę, że zabawa, o której pisze Wybranowski, tłumacząc swój gest, jakoś mało śmieszna. Nic dziwnego, że skoro dziennikarz tak sie "bawi", to bawią się także skini. Później pojawiają się idiotyczne tłumaczenia o zamawianiu pięciu piw czy salutach legionistów...

Ja tam red. Wybranowskiego nie zamierzam pouczać. Znam go jedynie z jego tekstów, m.in. tych dotyczących mitycznego "układu", który miał zniszczyć poznańską firmę Bestcom (co doprowadziło do dymisji we wrocławskiej Prokuraturze Apelacyjnej) czy też artykułów o Władysławie Frasyniuku rzekomo zamieszanym w korupcyjne układy we Wrocławiu. Jakoś ani w jednej sprawie ani drugiej jego tezy nie potwierdziły się.
Za to dzisiaj ukaże się w Naszym Dzienniku jego materiał dotyczący Grzegorza Schetyny. Podobno wicepremiera czeka atak ze strony PiS. Zarzuty mają dotyczyć opisanego przez Rzeczpospolitą przetargu na promocję Mistrzostw Europy w koszykówce, które rozegrane zostaną za rok we Wrocławiu.

3.8.08

Aleksander Sołżenicyn nie żyje...

Wielcy odchodzą ....
Dzisiaj zmarł Aleksander Sołżenicyn, autor książek poświęconych m.in. soweckim łagrom. Miał 89 lat....

1.8.08

Najchętnie czytane w lipcu

Postanowiliśmy się przyjrzeć temu co najchętniej czytacie. Listę najpopularniejszych tekstów będziemy publikować co miesiąc. Już dziś spore niespodzianki.

Najczęściej czytany w lipcu był tekst Pat "Nazywa się Bimbo, Miss Bimbo". To pierwsza niespodzianka. Marcowy tekst Pat wyprzedził falę pularności tej komputerowej gry, która niedawno pojawiła się w Polsce, a artykuły o niej zamieściły największe portale.
Drugie miejsce zajął tekst o Bronisławie Geremku. Co ciekawe nie jest to żaden z tych, które powstały po śmierci polityka, a wpis Łukasza z kwietnia ubiegłego roku powstały po tym jak polityk zrezygnował z mandatu europosła na znak protestu przeciwko lustracji.
Trzecie miejsce to kolejny tekst Łukasza, który coraz rzadziej (by nie powiedzieć, że wcale) pisze na 5W, "Polski punk z lat 80. na youtubie". Ten tekst powstał aż dwa lata temu a dalej chętnie go czytacie !
Na czwarty miejscu mój wpis o "Klatce B", bijącym rekordy popularności mrocznym serialu internetowym. Co ciekawe ten tekst na moim blogu poświęconym horrorom zajął pierwsze miejsce!
Na piątym miejscu drugi kolejny mój tekst, tym razem o koncercie Manu Chao.