30.9.08

FIFA i UEFA nie uznają kuratora w PZPN!!

Tak jak można się było spodziewać FIFA i UEFA nie uznały kuratora w PZPN. Obie organizacje stwierdziły, że zawieszenie związkowych władz jest nielegalne (pisałem o tym więcej tutaj).

Jeszcze wczoraj kurator Robert Zawłocki mówił, że pisał do szefa UEFA Michaela Platiniego, dzisiaj już wiemy, że bezskutecznie. Polsce grozi teraz zawieszenie w rozgrywkach międzynarodowych. Decyzje w tej sprawie mają zostać podjęte na posiedzeniu FIFA w dniach 23-24 października. Czyli swoje rewanżowe mecze w Pucharze UEFA zdążą zagrać Wisła Kraków i Lech Poznań. A reprezentacja zagra też mecze eliminacji do MŚ 2010 z Czechami i Słowacją. Czy później nasze drużyny zostaną zawieszone?
Czy Polska straci prawa do organizacji EURO 2012? Na te pytania nie znamy jeszcze odpowiedzi, ale wiadomo, że FIFA i UEFA nie tolerują wtrącania się rządów poszczególnych państw do działalności piłkarskich organizacji związkowych. Co zrobi teraz minister sportu i Trybunał Arbitrażowy przy PKOl? Czy ugnie się pod ewentualnym "szantażem" światowych organizacji? Najbliższe dni zapowiadają się niezmiernie gorąco!

Etykiety: , , , , , , , , ,

29.9.08

Kurator w PZPN! Jastrzębie walki z korupcją u steru!

Robert Zawłocki i Michał Tomczak wracają do władz PZPN. Po niespodziewanej decyzji o zawieszeniu władz związku pierwszy został kuratorem, drugi szefem departamentu prawnego. Obaj są prawnikami.

Co takiego się stało, że minister Mirosław Drzewiecki zawnioskował do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl o wprowadzenie kuratora? Przedstawiciel rządu twierdzi, że przyczyną takiej decyzji było łamanie statutu związku i praca w niestatutowym składzie i brak działań w walce z korupcją. Tak nagle? Niespodziewanie? Bez decyzji sądu czy prokratury - stwierdzającej, że statut jest łamany? Coś tu jest nie tak. Dodatkowo Robert Zawłocki odwołuje zaplanowny na 30 października zjazd wyborczy PZPN, który wybrać miał nowe władze! Czy minister sportu wykorzystał fakt, że w ubiegłym tygodniu na posiedzeniu UEFA nie zapadła decyzja o odebraniu Polsce i Ukrainie EURO 2012? Czy trwały jakieś podstolikowe negocjacje z Michaelem Platnim, który zawiesić może w rozgrywkach polskie drużyny? Przecież już wkrótce Polska gra mecze eliminacyjne z Czechami i Słowakami, a Wisła i Lech mecze rewanżowe w Pucharze UEFA.

Oczywiście decyzja o zawieszeniu władz PZPN bardzo cieszy. Ich działalność to kpiny z polskiego futbolu. Chciażby wiceprezes Eugeniusz Kolator, któremu wrocławska prokuratura postawiła zarzuty działania na szkodę związku. Michał Listkiewicz, który przez lata nie widział korupcji w polskim futbolu, a po zatrzymaniu pierwszego sędziego powiedział, że to "czarna owca"! Teraz jest ich już prawie 150! Dodatkowo jestem dobrego zdania o Robercie Zawłockim i Michale Tomczaku. Obaj (w czasie gdy kierowali Wydziałem Dyscypliny PZPN) zawsze robili na mnie bardzo dobre wrażenie. Kto, jeśli nie oni mogą uprzątnąć tę "stajnię Augiasza"?

Etykiety: , , , , , , , , , ,

Karać za okrucieństwo wobec zwierząt

Dlaczego ludzie (w tym młodzież) są okrutni wobec zwierząt? Być może jest to dylemat nie do rozstrzygnięcia, podobnie jak pytanie o przemoc wobec drugiego człowieka. Ale kiedy słyszymy o takich sprawach jak mord na osiołku z Pieńska, to nie jesteśmy w stanie przejść obok tego z zupełną obojętnością.

W Pieńsku 17 latek wracający z dyskoteki powiesił na metalowej lince 1,5 rocznego osiołka.
Elvis (tak go nazywał właściciel) był ulubieńcem miejscowych dzieciaków. Nic dziwnego, że ta zbrodnia poruszyła mieszkańców. Ludzie podejrzewali bywalców pobliskiej dyskoteki i ich przeczucia sprawdziły się.
Zatrzymany 17-latek nie potrafi wyjaśnić swoich motywów. Nie wie dlaczego dopuścił się zbrodni.
Grozi mu do roku więzienia, bo ustawa o ochronie zwierząt nie przewiduje surowszych kar. A i te stosowane są wyjątkowo rzadko i to w zawieszeniu. Dla przykładu właściciel psa ze wsi pod Wrocławiem dostał rok więzienia (bez zawieszenia), ale sąd wyższej instancji karę zawiesił...

Jeżeli nie można surowiej karać - bo ustawa nie przewiduje, to może w wyjątkowo drastycznych sytuacjach należy wydawać mediom zgodę na publikację wizerunku i danych. Próbowałem do tego namówić dzisiaj wrocławskich policjantów, ale czy będzie efekt? Usłyszałem, że pewnie prokuratura się nie zgodzi ze względu na "znikomą szkodliwość społeczną". Ręce opadają...

Przedmiotowe traktowanie zwierząt w Polsce jest powszechne. I nie dotyczy to tylko bezpośredniej przemocy. Wielokrotnie widziałem psy biegające wzdłuż drogi szukające swoich właścicieli, po tym jak zostały wyrzucone z samochodu Dlaczego? Ano choćby dlatego: psiak urósł i nie bawi tak jak szczeniak.
Choć w sumie wypuszczanie psów wolno to jeszcze jakaś oznaka humanitaryzmu.
Bezwzględnością wykazał się właściciel psa, który w rejonie Kłodzka przywiązał zwierzę do drzewa w lesie i zostawił...
Szacunku do zwierząt muszą uczyć rodzice, jeżeli oni sami tego nie pojmują, to nikt ich nie zastąpi, bo w większości szkół ekologii poważnie się nie traktuje, nie mówiąc już o lekcjach na temat praw zwierząt...
Ba, nawet dla Antoniego Gucwińskiego, który wielokrotnie mówił o swojej miłości do zwierząt w przypadku niedźwiedzia Mago były ważniejsze jego możliwości rozrodcze niż wypuszczenie na wybieg wykastrowanego zwierzęcia, więzionego przez prawie 10 lat w betonowym bunkrze. Ale wrocławski sąd przyznał rację byłemu dyrektorowi ZOO.

Etykiety: , , , , ,

27.9.08

Którzy dziennikarze pracują dla ABW?

Podobno niektórzy ludzie mediów znają odpowiedź na tytułowe pytanie. A może tylko domyślają się? Lub mają nieco nazbyt wybujałą wyobraźnię?

W każdym razie o dziennikarzach pracujących dla ABW wspomina Monika Sumlińska, żona Wojciecha Sumlińskiego, w dyskusji pod wpisem w blogu Sylwestra Latkowskiego.

Mniejsza o kontekst jej wypowiedzi (to dłuższa polemika z innym dziennikarzem na temat Sumlińskiego). Ale poniższy fragment komentarza Moniki Sumlińskiej jest doprawdy zastanawiający:
Bo, że niektórzy dziennikarze są na usługach ABW, to wiem od różnych dziennikarzy pracujących w Warszawie nawet ja. U różnych dziennikarzy, z którymi rozmawiałam przez ostatnie dwa miesiące próbując z opóźnieniem poznać świat, w którym żył mój mąż (m.in. Bogdan Rymanowski, Leszek Misiak, Cezary Gmyz, Przemek Wojciechowski, Łukasz Kurtz, Mariusz Pilis, Grzegorz Górny, Sylwester Latkowski, Wojciech Czuchnowski i wielu, wielu innych) dziwnym trafem pojawiają się te same nazwiska kolegów udających dziennikarzy, którzy naprawdę są związani z ABW. Tam naprawdę pracują, a dziennikarstwo, to dla nich tylko przykrywka. (...) Gdy zapytałam prawdziwych dziennikarzy, dlaczego nie powiedzą o tym publicznie, nie wskażą tych \"farbowanych\", odpowiadają: brak twardych dowodów, ale prawda kiedyś wyjdzie na jaw. Potrzebna tylko cierpliwość.
No to mamy kolejną zagadkę ze styku mediów i służb specjalnych. Da się ją rozwiązać?

25.9.08

Proces za fałszywy profil na Naszej Klasie

Nauczycielka z Bolesławca poczuła się obrażona przez uczniów, którzy utworzyli jej profil na najpopularniejszym portalu społecznościowym Nasza Klasa. Wytykali jej błędy popełnione podczas lekcji.

Nauczycielka najpierw złożyła zawiadomienie do prokuratury, jednak ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Dlatego nauczycielka poskarżyła się do sądu. Kobieta uznała, że działania jej uczniów godzą w powagę urzędnika państwowego (a nauczyciel nim właśnie jest). Dla odmiany, uczniowie podkreślają, że nie zrobili nic obraźliwego, a jedynie cytowali słowa i wpadki swojej nauczycielki. O całej sprawie możecie szeroko poczytać tutaj.
Czy nauczycielka z Bolesławca ma szansę na wygraną? Poczekajmy na decyzję sądu.
Ale może lepiej nie dawać pretekstów swoim uczniom, zwłaszcza od strony merytorycznej.

O Naszej Klasie pisaliśmy wiele razy na 5W.

Etykiety: ,

JKM "hajlował" w TVN 24?

Janusz Korwin Mikke znowu wzbudza kontrowersje. Prokuratura sprawdzi czy działacz rzeczywiście UPR "hajlował" w wieczornym programie TVN24.


Korwin Mikke był gościem Bogdana Rymanowskiego dotyczącym wprowadzenia w Polsce euro. Był przeciwny wspólnej walucie w naszym kraju. "Póki w Ameryce było 25 banków, które drukowały pieniądze, banki konkurowały ze sobą. Kiedy wprowadzono ein Reich, ein Volk, ein euro, to rząd zaczął dodrukowywać pieniądze. Amerykański rząd dodrukowuje pieniądze, a więc psuje pieniądze. To jest niedopuszczalne" - argumentował działacz UPR i w tym czasie wykonał faszystowski gest. Tak relacjonuje sytuację portal TVN24. Prokuratura zareagowała szybko i już dzisiaj rozpoczęła postępowanie sprawdzające. Czy będą zarzuty? Cóż, skoro oskarżało się działaczy ONR z Góry Świętej Anny (a później sąd uznał gesty za salut legionistów rzymskich) to trzeba być konsekwentnym... (A o innych kontrowersyjnych wypowiedziach JKM 5W pisała tutaj).

Kto wie jednak czy prawa dotyczącego propagowania ustrojów: faszystowskiego i komunistycznego nie powinno się zmienić. Bo dochodzi do coraz bardziej absurdalnych sytuacji.

Etykiety: , , , , , ,

24.9.08

Angela Merkel we Wrocławiu a rząd w Warszawie

Kanclerz Niemiec odbierała dzisiaj we Wrocławiu tytuł doktora honoris causa Politechniki Wrocławskiej. Na spotkanie z kanclerz Niemiec nie przyjechał żaden przedstawiciel rządu i prezydenta RP.

Trochę to dziwna sytuacja. Polsce zależy na dobrych stosunkach z Niemcami, ale do Wrocławia nie pofatygował się żaden z premierów. A przecież we Wrocławiu mieszkają i często tu bywają chociażby Bogdan Zdrojewski czy Grzegorz Schetyna. Z Angelą Merkel spotkał się jedynie prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, a na uroczystości przemawiał Władysław Bartoszewski. O przebiegu wizyty kanclerz Niemiec we Wrocławiu możecie poczytać tutaj.

Etykiety: , , , , ,

22.9.08

Budrewicz o Yoko Ono - Yes, She is A Witch*

Yoko Ono na pytanie polskiego dziennikarza: czy jej zdaniem zainteresowanie jej pracami wynika z niej, czy z Johna Lennona, odpowiedziała przytomnie, że... nie wie. Wzbudziło to aplauz na konferencji prasowej.

Kobieta odpowiedzialna za rozbicie The Beatles powiedziała też innemu dziennikarzowi, że cieszy się z polskiej szansy, bo Polska to dotąd nic, ale Ona widzi na Y-oko, ze teraz wreszcie coś.
Moja znajoma z Warszawy, która jak wszyscy ustawiła się w kolejce po Yoko przed warszawskim centrum sztuki współczesnej jak kiedyś po papier toaletowy to, co tam zobaczyła określiła zwalczanym w tej chwili przez językoznawców, ale popularnym i chyba oddającym sytuację słowem "masakra (profesorowie wolą "makabra").

Więcej nie mogę przytoczyć z jej relacji, bo sprzedała swoje obserwacje prestiżowemu kobiecemu pismu i zakazała mi opowiadania tego, co mi poprzednio opowiedziała:-)
To chyba jest największy wpływ, jaki Yoko wywarła na warszawianki: koniec z koleżankami, teraz będą już tylko autorki.

A ponieważ tam nie byłem, to nie mogę nie tylko napisać jak kiedyś Antoni Słonimski po jednym z przedstawień: Wyszedłem po trzech minutach, ale nic to, bo ja nawet po trzech minutach nie przyszedłem. Ale według wspomnianej znajomej zachwyty "na wdechu" tą Yoko nie są "w dechę" (mizogini, to nie aluzja, won).
Ta i inne relacje "z drugiej ręki" wskazują, że każdy, kto wystał swoje, żeby zobaczyć jej prosty "jak podanie ręki" przekaz mógł poczuć się, jak pijak wsidający do niby znajomej taksówki ze starego dowcipu.
Bo niby pytanie kierowcy było proste: dokąd jedziemy? Ale pasażer słusznie zapytał, jak wiele osób, które widziały produkt Yoko: "Ale o co chodzi?"
Leszek Budrewicz

* tytuł jest nawiązaniem do albumu Yoko Ono - Yes, I'm A Witch, który nagrała w 2007 roku z alternatywnymi artystkami - bardzo zresztą to zgrabna i ciekawa płyta. Może mogła lepiej przyjechać z koncertem, a nie z wystawą? [przyp. 5W]

Korupcja czy polityczna zemsta?

Korupcja czy zemsta politycznych przeciwników? Oskarżony o korupcję działacz PSL zajmuje stanowisko w państwowej spółce i odpiera zarzuty. Twierdzi, że sprawa w prokuraturze to zemsta jego byłych współpracowników.

Ta sprawa pokazuje jak obsadzane mogą być stanowiska w państwowych spółkach. Historia Mariusza Gregorczyka rozpoczyna się pod koniec ubiegłego roku. Prasa pisze, że zatrudniony w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa we Wrocławiu działacz PSL ma zostać szefem dolnośląskiej ARiMR. Jest już po wyborach i wiadomo, że władzę obejmie koalicja PO/PSL. A to oznacza zmiany w państwowych spółkach. Szefowie dolnośląskiej ARiMR mogą więc być zaniepokojeni. Do centrali w Warszawie trafia anonim. Jego autor pisze, że Mariusz Gregorczyk ma na koncie nieprawidłowości (chodzi o nierozliczone godziny pracy). Błyskawiczna kontrola (przeprowadzona w weekend) wykazuje, że rzeczywiście mężczyzna nie może się rozliczyć z 90 godzin. Dzień po zakończeniu kontroli dochodzi do spotkania Gregorczyka z jego szefem i pracownikiem, który przeprowadzał kontrolę. Jego przebiegu nie znamy. Kontroler i dyrektor Agencji (wywodzący się z PiS) składają doniesienie do prokuratury. Twierdzą, że za ukrycie sprawy Gregorczyk miał im obiecać pozostanie w pracy po tym jak obejmie stanowisko. Gregorczyk twierdzi (tutaj możecie posłuchać rozmowy z politykiem PSL), że żadnych propozycji nie było, a cała sprawa to zemsta za to, że nic nie obiecał obu zainteresowanym. Były już dyrektor Agencji twierdzi w rozmowie z Marcinem Rybakiem (Polska - Gazeta Wrocławska), że nie miał w tym żadnego interesu. Tłumaczy, że był przekonany, że straci pracę. Co ciekawe każdy z trzech panów podejrzewa, że był nagrywany przez pozostałych uczestników spotkania. Ostatecznie Mariusz Gregorczyk przegrywa w finale konkurs na stanowisko dyrektora, jednak już pod koniec maja wygrywa inny konkurs - tym razem na stanowisko wiceprezesa Dolnośląskiego Centrum Hurtu Rolno Spożywczego (ponad połowę akcji w spółce ma ARiMR). A wcześniej, w kwietniu, stawiane są mu zarzuty korupcji – obiecywania korzyści osobistej). Sprawa jest już w sądzie. Mariusz Gregorczyk oburza się gdy pytam go czy do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy nie powinien wstrzymać się od pracy w państwowych spółkach. Zapewnia, że jest niewinny, a korzystny wyrok w tej sprawie zapadnie w ciągu dwóch miesięcy. Nawet obiecuje, że jeżeli będzie inaczej to przekaże pieniądze zarobione w Centrum na cel charytatywny wskazany przez Radio Wrocław i Polskę – Gazetę Wrocławską.
Trzymamy ze słowo.
Przyglądać się całej sprawie zamierza także Tadeusz Drab – szef dolnośląskiego PSL. Ma nadzieję, że jeżeli wyrok okaże się niekorzystny dla Gregorczyka to będzie on wiedział co zrobić...

Etykiety: , , , , , , , ,

PiS kontratakuje: lista Dawida Jackiewicza

PiS na Dolnym Śląsku przechodzi do ataku. Wrocławski poseł Dawid Jackiewicz najpierw opublikował listę działaczy PO (i ich rodzin) zasiadających w intratnej spółce skarbu państwa, a teraz pyta o stanowiska w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu.

Do Urzędu Wojewódzkiego wpłynęło w poniedziałek (wysłane 12 września) pismo posła PiS. Prosi o informacje o wszelkich zmianach personalnych w ciągu ostatnich 11 miesięcy. Chce też wiedzieć czy zachowane zostały wszelkie procedury prawne oraz czy przyjmowane osoby miały konotacje polityczno - partyjne bądź rodzinne z kierownictwem Urzędu (cały list możecie przeczytać tutaj). Ostro - prawda? Tego jeszcze w ostatnich latach nie było. Odpowiedź na prośbę Dawida Jackiewicza urzędnicy mają przygotować we wtorek.

Tymczasem w politycznym środowisku na Dolnym Śląsku kotłuje się. Tydzień temu bowiem Dawid Jackiewicz ogłosił w Radiu Wrocław listę polityków PO, ich krewnych i znajomych, którzy dostali posady w państwowych spółkach. Zawiera ona ponad 40 nazwisk!! Najwięcej osób oczywiście zatrudniają spółki - córki KGHM Polska Miedź. Od wielu lat ten koncern daje zarobić sporej rzeszy politykom i ich rodzinom oraz znajomym. Ale na liście posła PiS można też znaleźć kluby sportowe: piłkarskie, zdegradowane za korupcję Zagłębie Lubin oraz koszykarski Turów Zgorzelec (sponsorowany przez PGE). Lista ta wywołała spore kontrowersje, zarówno w PO jak i PiS. Dlaczego w PO wiadomo, a dlaczego w PiS? Działacze tej partii zatrudnieni w spółkach państwowych za rządów poprzedniej koalicji obawiają się szybkich dymisji. I podejrzewam, że nie są to obawy bezpodstawne. Dlaczego Dawid Jackiewicz (o pośle PiS 5W pisała przy okazji śledztwa, w którym występował) zdecydował się więc na taki krok? Odpowiedź na to pytanie zna zapewne tylko on...

Etykiety: , , , , , , , , ,

Gałązka: tkwi w nas jeszcze bolszewickie chamstwo

Wizerunek polskiego polityka jest jak koń. Każdy widzi jaki jest. Choć może ta parafraza znanego przypadku encyklopedycznego jest obraźliwa... dla konia.
O politykach, ich czynach, wypowiedziach, biogramach, ale też o kulisach około-politycznego życia traktuje wydana niedawno książka: Gotowych faktów nie ma. Kreacja informacji oraz wizerunku publicznego i medialnego, której autorem jest Wiesław Gałązka.

Gałązka to bloger, spec od wizerunku, były dziennikarz, znawca reklamy, wykładowca. Z polityką i politykami zna się nie od dziś. Więc - choć można czasem nie podzielać sympatii czy antypatii Gałązki - to warto sprawdzić co pisze, o kim pisze i jak ocenia poczynania naszych elit rządzących - tych na poziomie krajowym, jak i tych z regionalnego podwórka.
Gotowych faktów nie ma... to zbiór artykułów z poprzednich lat, poszerzonych o przypisy i ilustracje. Trochę szkoda - bo brakuje gorących tematów (a wszak w naszym politycznym grajdole ciągle coś się dzieje) i świata politycznej blogosfery :-). Nie można polskim politykom zarzucić, że nie doceniają modnych nowinek komunikacyjnych. Wręcz odwrotnie. Ilość polit-blogerów jest spora. Gorzej z zawartością i intencjami. O czym można przekonać się, słuchając audycji Łukasza: Blogoskop w Radiu Wrocław. Nudno, zachowawczo i pod publiczkę oraz za poradą redaktora - tak w skrócie można scharakteryzować przeciętnego blogera-polityka. Oczywiście, zdarzają się wyjątki - i o tych właśnie w interpretacyjnym ujęciu Wiesława Gałązki chętnie bym przeczytała.
Gotowych faktów nie ma... - warto znać, nie tylko po to aby się pośmiać (często to będzie smutny śmiech). A skoro autor tego zbioru sam zajmuje się doradztwem politycznym, to postanowiliśmy sprawdzić dlaczego brakuje u nas pozytywnych wzorców wizerunku polityka.
Z Wiesławem Gałązką rozmawia dla 5W - Marta Zieleń.

Dlaczego w Polsce brakuje wzorców jeśli chodzi o budowanie pozytywnego wizerunku polityków?
Po prostu nie mieliśmy kiedy nauczyć się kultury – nie tylko politycznej, ale nawet kultury osobistej. Tkwi w nas jeszcze bolszewickie chamstwo. Politycy nie dbają o dobre imię. A to - ułatwia przedstawianie ich w jak najgorszym świetle. Zwłaszcza, że korzystają na tym media, dla których zła wiadomość - to dobra wiadomość.
Od początku lat 90. i „wojny na górze” okazało się, że pomawianie oraz oskarżanie przeciwników politycznych są skuteczniejsze niż racjonalne argumenty. Społeczeństwo reaguje na nie z zaciekawieniem. Kulminacja nastąpiła, kiedy Józef Oleksy został okrzyknięty szpiegiem. Wtedy pękło pewne tabu i można było oskarżać każdego o wszystko. Haków szukano nawet w powiązaniach rodzinnych. Jacek Kurski znalazł w Wehrmachcie a Jarosław Kaczyński w KPP...

Skoro polityk jest cały czas przedstawiany jako negatywna postać, dlaczego ciągle to kupujemy? Głosujemy wybierając "mniejsze zło"?
Wybieramy tego, którego przeciwnik jest "większym złem". Sprawdza się tu zasada, że Polacy głosują nie „za” kimś, a "przeciw". Powoduje to, iż w naszej polityce potwierdza się kopernikańskie prawo wypierania dobrego pieniądza przez zły. Każda kolejna ekipa rządząca jest gorsza. I choć po kompromitujących rządach koalicji PiS-u, Samoobrony i LPR-u wydawało się to niemożliwe, to koalicji PO i PSL niewiele już brakuje, by i ją tak oceniać.

Dlaczego?
Stalin mówił, że najważniejsze są kadry. Partie rzadko stawiają na fachowców. Zdecydowanie wolą osoby z własnych kręgów, które są przede wszystkim lojalne. A gdzie są specjaliści, o których mówił Tusk? Dlaczego Platforma nie mówi o przyszłości Polski? Przecież pierwszym krokiem po wyborach powinna być ogólnopolska dyskusja, dokąd zmierzamy jako naród. Jeśli tego nie wiemy, to nie możemy się spodziewać dobrych efektów. Zwłaszcza, że PO też chętnie sięga po chwyty populistyczne, dotąd po mistrzowsku stosowane przez Prawo i Sprawiedliwość. Premier rzeczywiście zaczyna mieć "wilcze oczy".

Głosujemy "przeciw"”, a nie "za". Może dlatego politykom nie zależy na pozytywnym wizerunku?
To zbyt przewrotne przypuszczenie. Nasze elity polityczne to po prostu w większości ludzie wychowani w socjalizmie, którzy nie mieli możliwości nauczyć się dbałości o własną reputację. Przecież w części tych elit wciąż tkwi homo sovieticus. Bardzo uwidoczniło się to, gdy PiS był u władzy.

Kiedy to się zmieni?

Pociesza mnie tzw. czynnik biologiczny. Musi nastąpić naturalna zmiana pokoleń. Z młodymi ludźmi da się coś zrobić. Nie mówię tu oczywiście o młodzieżówkach partyjnych. Mam na myśli nieobciążonych historycznymi fobiami, wykształconych ludzi bez kompleksów. Rozumiejących, że polityka, to przede wszystkim otwarte myślenie o przyszłości. To w nich nadzieja na ucywilizowanie polityki i zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego.

20.9.08

Pisze Kukiz do Ziobry, a Ziobro odpowiada

Paweł Kukiz napisał pierwszy raz do byłego ministra sprawiedliwości kilkanaście dni temu. Zarzucił , że wypowiedź polityka dotycząca doktora G. (który miał już nikogo nigdy więcej nie zabić) spowodowała spadek liczby transplantacji. I szybko wywiązała się polemika: Zbigniew Ziobro odpowiedział piosenkarzowi, a ten b. ministrowi.

List Pawła Kukiza był bardzo poruszający, ojciec 8-mio letniej dziewczynki, która sama przeszła przeszczep nerek, był jak najbardziej uprawniony by zwrócić się do b. ministra.
„(...) Jestem ojcem 8-letniego dziecka, które urodziło się z poważną wadą nerek. By mogło żyć, niezbędna była transplantacja tego organu. Nie było łapówek, nie było znajomości - była modlitwa o to, by Dziecko dożyło przeszczepu. Córka jest już dwa lata po operacji i - Bogu dzięki - w dobrej kondycji. Nerkę otrzymała w ostatniej chwili. Do tego czasu była dializowana otrzewnowo. Po sześciu latach dializ otrzewna przestawała funkcjonować, ale na szczęście udało się zdążyć z przeszczepem. Na szczęście, bo tuż przed Pańską słynną wypowiedzią dotyczącą doktora G.: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Na pamięć znam te słowa. Po nich to właśnie w sposób bardzo znaczny spadła liczba zabiegów transplantacyjnych. Pan jest prawnikiem, więc powinien Pan znać pojęcie związku przyczynowo-skutkowego. Oglądałem całą konferencję z Pana udziałem dotyczącą tej sprawy w TVP - a więc w mediach, na których kształt znaczny wpływ w tamtym czasie miała Pańska partia. Nie odniosłem wrażenia, by cokolwiek było "wyrywane z kontekstu"(...).

Dalej Paweł Kukiz pisze, że nie ma wątpliwości, iż to właśnie wypowiedź ministra spowodowała spadek liczby transplantacji. Zapowiada też, że przed sądem jest gotów wysłuchać racji Zbigniewa Ziobry (cały list możecie przeczytać tutaj). Polityk PiS jednak do sądu się nie wybiera. Odpowiedział szybko Kukizowi, a jego list zamieścił jako pierwszy portal niezalezna.pl. Pisze, że rozumie troskę artysty o córkę:
„(...)Cieszę się, że Pańska córka pomyślnie przeszła operację i czuje się dobrze. Wiem z własnego doświadczenia, jakie emocje towarzyszą każdemu, kto drży o życie najbliższych. Wierzę, że walcząc o zdrowie córki trafili Państwo do uczciwych lekarzy, niosących z poświęceniem bezinteresowną pomoc. Na pewno potrafi Pan sobie wyobrazić co czują rodziny, od których lekarz żąda łapówek za leczenie ich bliskich. Zapewne zgodzi się Pan ze mną, że takie zachowanie jest niemoralne i zasługuje na potępienie. Na doktorze G. ciąży ponad czterdzieści zarzutów przestępstw o charakterze korupcyjnym. Wierzę, że prokuratura powinna służyć ujawnianiu i ściganiu zła. Działalność tych lekarzy, którzy uzależniają od łapówek zabiegi ratujące zdrowie i życie, nie tylko zagraża pacjentom, ale również niezasłużenie podkopuje zaufanie do środowiska lekarskiego (...)”.

Dalej Ziobro pisze o tym jakie wrażenie zrobiły na nim szczegóły śledztwa dotyczącego doktora G. i odnosi się do sprawy transplantacji:
„(...)Wyraźny spadek tej liczby nastąpił już rok przed moją i szefa CBA konferencją prasową. W 2006 roku wykonano o 143 przeszczepy mniej niż w 2005. Po konferencji dotyczącej kardiochirurga – wbrew wielokrotnym medialnym doniesieniom, które mogły wprowadzić w błąd również Pana – nie zmalała liczba przeszczepów serca. W styczniu 2007 (przed naszą konferencją) wykonano trzy przeszczepy. W lutym (już po konferencji ) cztery, w marcu siedem, a od kwietnia do lipca kolejne dwadzieścia cztery. Skąd wzięła się informacja, że przeszczepów było mniej? Otóż znacznie zmalała w tym czasie liczba transplantacji nerek i wątroby, których nasza konferencja nie dotyczyła!. Z czym to wiązać? Wiele gazet w dramatyczny sposób informowało wówczas o zarażeniu białaczką pacjentów, którym przeszczepiano właśnie nerki i wątroby w lubelskim szpitalu. Czy w takim razie należało ukryć fakty, a dziennikarzy, którzy je opisali, publicznie potępić?(...)”.

I ten list spotkał się z szybką odpowiedzią Pawła Kukiza:
„(...)Wstrząsające są opisy domniemanych zachowań dr G. Piszę domniemanych nie dlatego, by kontestować ich prawdziwość lecz dlatego, iż do tej pory nie ma wyroku Sądu potwierdzającego Pańskie zarzuty. Proszę wybaczyć ale biorąc na siebie odpowiedzialność za blisko czterdziestomilionowy Naród trzeba przestrzegać Prawa, nie wolno ferować wyrokami, nie można dawać ponosić się emocjom - taka Pańska Służba, że nawet najboleśniejsze zdarzenia trzeba zdusić w sobie. Z doświadczenia wiem jakie to trudne. Jak straszna jest bezsilność. Ale ja jestem zwykłym estradowcem, po którym kiedyś śladu nie będzie ,a Pan Człowiekiem, który wziął na siebie ogromny ciężar uzdrowienia chorego organizmu. Niech mi Pan wierzy, że w tej kwestii ma Pan we mnie sojusznika pod warunkiem, że w swoim sumieniu rozstrzygnie Pan czy cel zawsze uświęca środki (...)”.

Później jednak Kukiz wraca do sprawy transplantacji:
„(...)Być może jestem w błędzie ale jeśli chodzi o przeszczepy- posiadam inne dane liczbowe niż Pan. Są to dane Poltransplantu i wydają się być wiarygodnymi. Oto one: Owszem już w 2006 roku liczba wszystkich przeszczepów spadła o 140 i wyniosła tylko 1218. Ale w 2007 roku przeprowadzono tylko 922 transplantacje. A zatem ich liczba była o jedną czwartą mniejsza! Wydaje mi się, że wpływ Pańskiej wypowiedzi widać , kiedy przyjrzymy się statystykom z poszczególnych miesięcy: styczeń - 102 przeszczepy, luty (po Pańskiej konferencji) -55, marzec - 64, kwiecień - zaledwie 45. Tymczasem w poprzednich latach liczba transplantacji bardzo rzadko spadała poniżej 100 na miesiąc, a bywały i takie kiedy było ich 150. (...)Święcie wierzę w szczerość Pańskich dobrych intencji - raz jeszcze powtórzę- wielokrotnie trzymałem kciuki za Pana. Teraz również trzymam za to, żeby rozważył Pan w swoim sumieniu moje wątpliwości. I niech Pan zostanie takim jakim Pan jest bo jest Pan Polsce potrzebny. Tylko proszę pamiętać, że "Na Początku było Słowo"(...)”.

Czy będą kolejne listy pokaże niedaleka przyszłość. Nie ulega wątpliwości, że Kukiz raczej Ziobry nie przekona. Z kolei polityk PiS powinien być zadowolony, że lider Piersi nie napisał o nim piosenki, bo ta o SLD zapewne lewej stronie sceny politycznej utkwiła w pamięci:

"Jak ja was kurwy nienawidzę
I jak ja wami kurwy gardzę
Jak ja się za was kurwy wstydzę
Gdy za granicę czasem zajrzę
Jak ja się wami kurwy brzydzę
Jak ja was dobrze kurwy znam
Jak ja się bardzo ludziom dziwię
Którzy wybrali taki chłam (...)"

A to tylko fragment utworu "Virus SLD"...

Etykiety: , , , , , , , ,

18.9.08

Ryszard Czarnecki w PiS

No i stało się! Tylko ślepy by nie zauważył, że Ryszard Czarnecki chce należeć do PiS. Dzisiaj europoseł (były polityk Samoobrony, a wcześniej ZChN i AWS) został oficjalnie przyjęty do Prawa i Sprawiedliwości. Poinformował o tym rzecznik partii Adam Bielan.

Ryszard Czarnecki wielokrotnie zaznaczał swoją symaptię do PiS, m.in. na swoim blogu. Ta decyzja więc nikogo nie dziwi. Czy w ten sposób polityk chce znowu dostać się do Europarlamentu? Ryszard Czarnecki też od dawna deklarował chęć startowania w wyborach na prezesa PZPN, ale w tym przypadku jego szanse są naprawdę niewielkie...

Etykiety: , , , , ,

17.9.08

Wrocławska firma zbankrutowała po akcji policji?

Każdemu zdarzają się większe lub mniejsze wpadki. Jednak kiedy do tego już dochodzi to powinno się uznać swoją winę i naprawić poczynione szkody. Wrocławska policja co prawda przyznaje się do błędów, ale za zarekwirowane przed ośmiu laty komputery, programy i projekty amerykańskiej firmy Alucon proponuje ... 700 złotych odszkodowania.

Osiem lat temu policjanci weszli do siedziby amerykańskiej firmy Alucon na wrocławskich Krzykach. Zarekwirowali programy, komputery i projekty. Stało się tak bo funkcjonariusze dostali zawiadomienie, że przedsiębiorstwo projektowe, należące do Mitcha Noculi z USA (Polak, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych kilkanaście lat temu) korzysta z pirackich programów. Szefowa firmy została najpierw oskarżona, a po kilku latach prawomocnie uniewinniona.
Nocula zaczął się starać o zwrot zabezpieczonego w jego firmie majątku, tyle że bezskutecznie. Był m.in. w prokuraturze, ministerstwie sprawiedliwości, ambasadzie itd. (mojej szczegółowej relacji możecie posłuchać tutaj). Sprzętu i płyt jednak nie odzyskał, a co gorsze dowiedział się, że ...zaginęły one z policyjnego magazynu!!!
Policji sprzętu nie udało się odzyskać, były dymisje, jednak prokuratura śledztwo w tej sprawie umorzyła z powodu problemów z ustaleniem sprawców. Wtedy Mitch Nocula zażądał odszkodowania. I policja zaproponowała mu ... 700 zł!!! Przedsiębiorca na tak śmieszną sumę nie zgodził się i w procesie cywilnym przed wrocławskim sądem okręgowym domaga się 1,5 miliona złotych odszkodowania. W czwartek kolejna rozprawa i przesłuchanie kolejnych świadków...

Sprawa przypomina upadek innego wrocławskiego przedsiębiorstwa komputerowego JTT. Tam także po działaniach policji, prokuratury i Izby Skarbowej zbankrutowała firma zatrudniająca 400 osób. Co prawda sąd jej byłych szefów uniewinnił, a „fiskus” pieniądze oddał, ale było już za późno....

Etykiety: , ,

16.9.08

Richrd Wright nie żyje. Koniec Pink Floyd

Często przyznaję się do fascynacji punk rockiem, nową falą, hard rockiem itp. Rzadziej do tego, że uwielbiam Pink Floyd. Zwłaszcza ten "wczesny", powiedzmy, że do "The Dark Side of the Moon".

"Live at Pompeii" Floydów uważam za najlepszy muzyczny film, jaki kiedykolwiek powstał.

Dlatego z dużym żalem przyjąłem wiadomość, że zmarł Richard Wright... Klawiszowa podpora Pink Floyd. Jeden z czterech głównych bohaterów "Live at Pompeii".

Tak wyglądał wtedy, w Pompejach, gdy wraz z Davidem Gilmourem śpiewali pierwszą część "Echoes":


Zresztą sami zobaczcie i posłuchajcie tej niezwykłej, psychodelicznej, poetyckiej, transowej, swobodnej odmiany rock'n'rolla, zestawionej z milczącym, umarłym miastem. To jest wiecznie świeże i inspirujące:



"Overhead the albatross hangs motionless upon the air / And deep beneath the rolling waves / In labyrinths of coral caves / The echo of a distant time / Comes willowing across the sand / And everything is green and submarine".

Nie ma Syda Barretta. Nie ma Richarda Wrighta. To koniec Pink Floyd.

15.9.08

"Press": bloger z Piątej Władzy jednym z najlepszych dziennikarzy we Wrocławiu :)

Nazywa się Dominik Panek. Na co dzień pracuje w Radiu Wrocław. W wolnych chwilach - jako Pinio - komentuje rzeczywistość w Piątej Władzy. Pisze też o horrorach w Pinio Horror Show. I o aferze futbolowej w Korupcji w polskim futbolu. Wszechstronny z niego gość. Wszak jest jeszcze znawcą punk rocka, hoduje psa, bywa nad morzem i w ogóle.

Z dumą i radością oświadczam, że w rankingu najlepszych wrocławskich dziennikarzy ogłoszonym przez miesięcznik "Press" Dominik Panek zajął czwarte miejsce!

Pierwsza trójka wygląda następująco: 1. Marcin Rybak ("Polska - Gazeta Wrocławska"); 2. Jacek Harłukowicz ("Gazeta Wyborcza Wrocław"); 3. Sylwia Jurgiel (Radio Wrocław). Wszystkim nagrodzonym gratulujemy! Tym bardziej, że zasługują na takie wyróżnienie.

"Press" po raz pierwszy ogłosił rankingi najlepszych dziennikarzy w największych polskich miastach. Szczegóły - na stronie "Pressa". Czytamy tam m.in.:

"Jurorzy z Bydgoszczy, Gdańska, Katowic, Krakowa, Lublina, Łodzi, Olsztyna, Poznania, Szczecina i Wrocławia wybierali największych profesjonalistów w swoim środowisku.

Dziennikarstwo nie kończy się na Warszawie – dlatego ”Press” postanowił pokazać dziennikarzy, którzy zdaniem przedstawicieli mediów w danym mieście są najwyżej cenieni. Redakcja poprosiła 15 jurorów z każdego miasta, by wskazali trzech najlepszych dziennikarzy, przyznając im kolejno punkty: 3, 2 i 1. Nie wolno było głosować na osoby z własnej redakcji. Wśród 39 laureatów rankingu są zarówno newsowcy, jak i reportażyści, dziennikarze radiowi, jak i prasowi czy telewizyjni. Z uzasadnień jury wynika, że wszyscy mogą służyć za wzór w tym zawodzie".

Radując się, że Pinio "może służyć za wzór", pozwolę sobie na kilka zdań komentarza z perspektywy uczestnika/obserwatora zdarzeń na wrocławskim rynku medialnym.

1. Marcinowi Rybakowi taka nagroda należała się jak psu buda. I to nie za ostatni rok, czy dwa lata pisania - a za przynajmniej dziesięć ostatnich lat kariery. Tym większego blasku nabiera teraz niedawny transfer Rybaka z "Gazety Wyborczej" do "Polski - The Times".

2. Jacek Harłukowicz już raz otarł się o nagrodę "Pressa". I to tę większą, krajową. Dziś z pewnością "Gazeta Wyborcza Wrocław" może świętować, że ściągnęła go z "Super Expressu". Zresztą Jacek - z bardzo wielu względów - rzucił Warszawę dla Wrocławia. A to przecież przypadek rzadki i z pewnością miły wszelkim wrocławiocentrystom :)

3. Bez Sylwii Jurgiel wrocławskie media wyglądałyby jak dom bez okien, albo kot bez ogona, albo - no nie wiem - punk rock bez gitary basowej... Niby byłyby, ale jakieś takie niezbyt kompletne. Miejsce na podium jest więc arcysłuszne. Tym większe gratulacje należą się Radiu Wrocław za "odzyskanie" Sylwii z Polskiej Agencji Prasowej.

I jeszcze jedno. Ten ranking to sukces dwóch największych redakcji prasowych we Wrocławiu oraz Radia Wrocław. W pierwszej czwórce uderza brak kogokolwiek z wrocławskiej TVP. Mało tego: żadna z uhonorowanych osób - o ile mi wiadomo - nigdy nie pracowała w telewizji. Zastanawiające.

AKTUALIZACJA:

Dopiero nazajutrz po napisaniu tego tekstu dowiedziałem się, że na piątym miejscu (a ściślej - na czwartym/piątym ex aequo z Dominikiem Pankiem) w rankingu znalazł się Wojciech Szymański z "Gazety Wyborczej Wrocław". Oczywiście - również gratuluję :) I muszę dodać, że tak oto posypała się moja śmiała teza o zadziwiającym braku ludzi telewizji w rankingu - wszak Wojtek, choć jest przede wszystkim dziennikarzem prasowym, pracował przez pewien czas we wrocławskim ośrodku TVP.

Poniżej wklejam jeszcze skan rankingu z "Pressa". Przesłał mi go Piotrek - dziękuję!

Cenzura w Salonie24? Ketman na cenzurowanym

Cenzura w Salonie24? Igor Janke wyrzuca z głównej strony wpisy blogera, który podpisuje się „Ketman”. Blogosfera zawrzała. Prawa strona chce wyrzucenia "Ketmana" z Salonu24, inni mówią o cenzurze i grożą odejściem.

Czy Ketman to rzeczywiście Lesław Maleszka (warto poczytać o filmie na jego temat), były dziennikarz Gazety Wyborczej, a wcześniej współpracownik SB, który miał donosić m.in. na Stanisława Pyjasa i Bronisława Wildsteina? Tego nie wiadomo, ale znana blogerka Kataryna doszukuje się w jego wpisach potwierdzenia i cytuje:
„Bronisław Wildstein, jeden z trzech kumpli, który się na mnie obłowił."

Burzliwa dyskusja wybuchła po wpisie Igora Jankego, który m.in. stwierdził:
"(...)Było zapewne naszym błędem, że jego tekst pojawił się na SG. Nie powinien i już nie będzie. Chyba, że zmieni nick i nie będzie prowokował. Prawdą jest, że bloga z nickiem Stalin czy Hitler też byśmy nie promowali, niezależnie od jego zwartości. Więc Ketman, póki jest Ketmanem nie będzie gościł na SG (...)".

Odpowiada mu m.in. Unicorn (który poinformował 5W o awanturze w Salonie24)
"(...)Gospodarz nie wytrzymał nacisków garstki krzykaczy. Po tej decyzji Salon24 ma tyle wspólnego z niezależnym forum dyskusyjnym co III Rzesza z ostoją demokracji." A propos skojarzeń. Typowa internetowa redukcja do Hitlera...(...)"

Burzliwa dyskusja (nie pierwsza, wcześniej dyskutowano o Wojciechu Wybranowskim) wybuchła po wpisie dziennikarza Nesweeka Jana Osieckiego, który zagroził nawet opuszczeniem z Salonu24.
"(...)Igorze jeżeli utrzymasz swoją decyzję, ten wpis jest moim ostatnim w Salonie. Trzeba będzie poszukać miejsca, gdzie istnieje wolność wypowiedzi. Bo nick jest także formą wypowiedzi(...)".

Igor Janke decyzji nie zmienił, a Jan Osiecki dalej wrzuca swoje wpisy w Salonie24. Więc po co była ta awantura? A jak Ketman odpowiada Igorowi Janke?
"(...) Domagam się przeprosin z wielu powodów, najważniejsze przedstawię. Faktem jest, że mój komfort polega na tym, że ja Pana znam, a Pan mnie nie zna, ale to Pana w najmniejszym stopniu nie upoważnia do łączenia mojej osoby z osobą Lesława Maleszki. Nawet z pozycji anonimowego „pismaka”, nie wyrażam zgody na takie traktowanie mojej osoby i osoby Lesława Maleszki. Jeśli Pan uważa, że ma Pan prawo w ten sposób postępować, przypisując Maleszce Ketman, Ketman, Ketman, proszę się oswoić z tym słowem, Pani Igorze Janke, który to Ketman nie istnieje od czasów Miłosza i to nie Miłosz stworzył Ketman lecz islam. Pana Lesława Maleszkę widziałem kilka razy z ukrytej kamery, Pan Lesław Maleszka mnie nie wiedział w ogóle. Rozumiem, że człowiek ze szkarłatną literą jest wdzięcznym obiektem do kopania w dupę, to się może ludziom podobać, ale jeśli już Maleszka wziął na siebie wszystkie grzechy agentury, to przynajmniej niech mu Pan oszczędzi przypisywania moich grzechów. Teraz Pan ma przewagę, ja bronię gnidy, za to czego nie zrobił, Pan gnidę chcę zgnieść za wszystko zło(...)".

poczytajcie co o całej sprawie sądzą dolnośląscy blogerzy z "nazapleczu". Ich tezy są naprawdę ciekawe!

Ciekawe jak się cała historia zakończy... Jednak jak się nie zakończy niesmak pozostanie...

Ketman zapowiada, ze buduje nowy portal www.salun.24 8-)

Etykiety: , , , , , , , , , ,

Polacy nie lubią głosować - nawet kiedy mogą wybrać prezydenta USA

Polacy nie lubią głosować. Nie tylko na rodzimych polityków. Problem z obywatelską mobilizacją mają również rodacy żyjący w USA. Mimo, że w pełni mogą korzystać z amerykańskiego systemu wyborczego - nie robią tego. Z drugiej strony, od lat trwa batalia o zniesienie wiz przez władze Stanów Zjednoczonych dla obywateli Polski. Czy kwestia głosowania ma coś wspólnego z wizami? Postanowiła to sprawdzić dla 5Władzy - Marta Zieleń.


Wybory w USA: Głosuj! Nieważne, na kogo...

Szacunkowo w Stanach Zjednoczonych mieszka 10,6 mln ludzi polskiego pochodzenia (dane z 2001 roku). Do tej pory niewielu naszych rodaków zza Oceanu brało udział w wyborach prezydenta USA. Czy w tym roku Polonia chętniej pójdzie do urn?

Wybory już niebawem. Coraz częściej pojawiają się nieznane dotąd fakty, które podobno mają zadecydować o zwycięstwie jednego z kandydatów. Ostatnim hitem okazał się film, na którym widzimy jak John McCain (Republikanin) wychodzi z wietnamskiej niewoli. Można go zobaczyć m.in. tutaj

Przeciwnikiem McCaina jest Barack Obama z Partii Demokratycznej. To jego zwolennicy: były ambasador USA w Warszawie Nicholas Rey i ekspert ds. Rosji Mark Brzezinski agitowali w środowiskach polonijnych. Obaj podkreślili, że Obama obiecał starania nad zniesieniem amerykańskich wiz dla Polaków. Wszystko to działo się przed kolejnymi prawyborami w Pensylwanii. Szczegóły znajdziecie tutaj.

Media polonijne chcą, aby chociaż 10 procent Polonusów wzięło udział w listopadowych wyborach:
- Mamy bardzo ambitny plan - naszym założeniem jest bowiem, aby do urn poszło w tym roku milion Polaków - powiedział "Polsce. The Times" Łukasz Sikora, zastępca redaktora naczelnego "Białego Orła", bezpłatnego dwutygodnika, rozprowadzanego w połowie stanów.
Dariusz Barcikowski, wydawca wspomnianego powyżej polonijnego czasopisma, powiedział w wywiadzie dla Polskiego Radia Rzeszów:
- Polonia jest w Stanach Zjednoczonych jedną z liczniejszych grup etnicznych, natomiast jest jedną z mniej zauważanych przez media, przez polityków, przez korporacje amerykańskie. Wydaje mi się że powodem jest to że Polonia nie prezentuje żadnego kapitału politycznego ponieważ nie głosuje, a jeżeli głosuje to nikt o tym nie wie, nie przedstawia tożsamości. Więc za inicjatywą naszego pisma powstała akcja "Polonia Votes" której celem jest zarejestrowanie miliona Polaków, którzy zadeklarują, że wezmą udział w wyborach, nie ważne po której stronie. To jest kampania edukacyjna, która informuje jak ważne jest żeby Polonia zaczęła głosować.

Do akcji "Polonia Votes 2008" chętnie przyłączyły się polonijne media: gazety, portale internetowe, radio i telewizja. Ciekawy tekst na ten temat ukazał się w połowie lutego w "Dzienniku Związkowym. Polish Daily News". Czytamy w nim:

"Piurek [Marilyn Piurek, wieloletnia działaczka Partii Demokratycznej – MZ] jest przekonana, że Internet zmobilizuje Polonię, która jej zdaniem powinna poprzeć Baracka Obamę. Uważa, że Obama działać będzie na rzecz uwolnienia polskich turystów wybierających się do USA od obowiązku wizowego. Wiadomo, że i prezydent Bush też powtarzał Polakom, że jest za zniesieniem wiz, tyle tylko, że o tym decyduje nie prezydent, lecz Kongres. Powstaje jednak pytanie, czy inicjatywa na rzecz zmobilizowania elektoratu polonijnego powinna już na początku zgłaszać poparcie dla danego kandydata. Czy nie lepiej sprawę zostawić otwartą przez jakiś czas, aby kandydaci musieli zabiegać o głosy polonijne i nie mieć je już od razu w kieszeni?"


O "Polonia votes 2008" można przeczytać także na stronie internetowej "Polskiego Detroit".

Czy akcja odniesie sukces przekonamy się już w listopadzie. Jeśli Polonia zacznie głosować, to stanie się silną grupą, o głosy której należy walczyć. Jak na razie żaden z kandydatów nie zabiega w jakiś szczególny sposób o głosy naszych rodaków zza Oceanu.
Marta Zieleń

13.9.08

Bartosz Węglarczyk w Dzień dobry TVN

Bartosz Węglarczyk prowadzi poranny program Dzień dobry TVN z Kingą Rusin. Szef działu zagranicznego Gazety Wyborczej zastąpił Marcina Mellera.

Ta informacja kilka dni temu obiegła plotkarskie portale i brukowce. Wszyscy zastanawiają się po co poważnemu dziennikarzowi udział w śniadaniowej telewizji. Tym bardziej, że wiele osób mówi, że Kinga Rusin nie jest łatwa we współpracy, a Marcin Meller miał jej po prostu dosyć. Zresztą byłą żonę Tomasza Lisa możecie zobaczyć co weekend w TVN i sami sobie wyrobić zdanie. Moje jest nie najlepsze. Dzisiaj Bartosz Węglarczyk debiutował i komentarze internautów nie były zbyt pozytywne.


Piszę o Bartoszu Węglarczyku bo oprócz pracy w Gazecie Wyborczej ma też swojego bloga Endgame (o jego początkach pisał kiedyś Łukasz). Wszyscy, którzy interesują się tym co się dzieje na świecie, koniecznie muszą tam zajrzeć, jest to jedna z najlepszych tego typu blogerskich stron w sieci. Niektórych internautów zaniepokoiło czy zapracowany dziennikarz nie przerwie blogowania, ale Bartosz Węglarczyk uspokaja:
"Dziękuję za wszystkie miłe i mniej miłe komentarze do decyzji o prowadzeniu Dzień Dobry TVN. Nie mam zamiaru rezygnować z blogu, będę się pojawiał w TVN i TVN24 komentując politykę no i przede wszystkim pozostaję szefem działu zagranicznego GW. To była i jest moja główna i ukochana praca".

Wracając do Dzień dobry TVN – nie wiem czy poważny dziennikarz powinien się godzić na prowadzenie telewizji śniadaniowej. Rozumiem wcześniejsze prowadzenie przeglądów prasy, ale rozmowy z Dodą, Mandaryną, Feel, kobietą z wąsem czy siłaczem, który ciągnie samolot to chyba jednak przesada... Tak czy siak 5W życzy powodzenia 8-)

Etykiety: , , , , , , , , , ,

12.9.08

GIODO: Na Naszej Klasie nie ma danych osobowych !

Na Naszej Klasie nie ma żadnych danych osobowych. Taką "rewelacyjną" informację cichaczem opublikował Główny Inspektor Danych Osobowych. Ponad pół roku temu Gazeta Wyborcza alarmowała, że dane osobowe zamieszczane przez użytkowników na najpopularniejszym portalu społecznościowym nie są bezpieczne. Na przełomie roku dziennik Agory negatywnie pisał o wrocławskim serwisie wiele razy. Tyle, że jak wiadomo, wydawca GW sam pracował nad swoim portalem społecznościowym.

Nad tym komu przeszkadza Nasza Klasa zastanawiał się w styczniu Łukasz:
„(...) w czasie, gdy Nasza Klasa tak imponująco kwitnie, w internecie mnożą się krytyczne teksty na temat tego serwisu. Celuje w tym choćby Gazeta.pl, która chętnie nagłaśnia informacje w rodzaju "Nasza-klasa.pl wśród najgorszych stron www" czy "Nasza-klasa.pl ma problemy z prywatnością". Dzięki tego typu tekstom mogliśmy dowiedzieć się, że Nasza Klasa właściwie nie działa, a gdy działa to jest jeszcze gorzej, bo buszują w niej przestępcy.
Ten trend osiągnął apogeum w środę rano, gdy Nasza Klasa
trafiła na czołówkę "Gazety Wyborczej" - papierowej "starszej siostry" portalu Gazeta.pl. Czytelnik owego tekstu w "GW" może się naprawdę przestraszyć: oto dane, które zamieszczamy na swój temat w Naszej Klasie nie są bezpieczne. Mogą dostać się w ręce złych ludzi. Dlatego do akcji wkracza Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, który sprawdzi stan bezpieczeństwa informacji publikowanych w Naszej Klasie. Tekstowi towarzyszy sugestywny nadtytuł: "Dobrze, że nie zdążyłam zamieścić zdjęcia córki"(...)”.
Cały komentarz możecie przeczytać tutaj.

Kilka dni później po doniesieniach Wyborczej Główny Inspektor Danych Osobowych ogłosił, że wchodzi do Naszej Klasy: „Lekkomyślność, z jaką publikujemy w internecie informacje o sobie, jest zatrważająca"- powiedział Michał Serzycki zapowiadając kontrolę portalu. Dwa tygodnie później (luty 2008) pojawiła się kolejna informacja. Rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Jasak-Kałużyńska powiedziała PAP, że po kontroli inspektorzy stwierdzili, że obecnie funkcjonujące mechanizmy zabezpieczające dane na tym portalu "nie są wystarczające i wymagają uzupełnienia". Kolejne kilka dni i kolejna konferencja prasowa. Generalny Inspektor Michał Sarzycki stwierdza, że Nasza Klasa spełnia wymogi dotyczące bezpieczeństwa danych.

Od tego czasu minęło siedem miesięcy. W serwisie Vagla.pl Piotra Waglowskiego pojawia się informacja: "imię, nazwisko, zdjęcie, szkoła, klasa i rocznik - łącznie - nie są danymi osobowymi...".
Szczegóły decyzji i komentarz możecie przeczytać tutaj.

O decyzji GIODO dowiedziałem się z zaprzyjaźnionego z 5W blogu Lege Artis Olgierda Rudaka. Pisze on w swoim komentarzu:
„(...) nie sądziłem, że ten organ (GIODO – dopisek 5W) może zabrnąć aż tak głęboko w absurd. Dziś dochodzę do przekonania, że dla zatuszowania jednego błędu organ ten jest w stanie dopuścić się błędu kolejnego(...)".

Ciekawe, że cała ta historia nie zaszkodziła Naszej Klasie. Jak już pisaliśmy (nie tylko my:) portal bije rekordy, a administratorzy serwisu wzięli się za ściganie spamerów - o czym również niedawno informowaliśmy.

„Dział Bezpieczeństwa Naszej Klasy Sp. z o.o. współpracując z Komendami Wojewódzkimi Policji w Katowicach i Łodzi pomógł w ujęciu przestępców zajmujących się rozsyłaniem niezamówionej informacji handlowej. Zarzuty przedstawiono 4 osobom. Przestępcom może grozić nawet do 10 lat więzienia. Nasza-klasa.pl w trosce o Wasze bezpieczeństwo i komfort korzystania z serwisu, nie będzie tolerować tego typu działalności.zespół nasza-klasa.pl"
Straty spowodowane atakami spamerów obliczono na 60 mln. zł.!!! O szczegółach poczytajcie tutaj.

Etykiety: , , , , , , , , ,

11.9.08

Wrocław: policja i prokuratura łamią umowę z dziennikarzami

Rzadko, bo rzadko (przynajmniej w moim przypadku), ale dochodzi między dziennikarzami a policją czy prokuraturą do zawierania układów. Zgadzamy się wstrzymać news, a śledczy w zamian obiecują, że poinformują kiedy można już będzie daną informację upublicznić i oficjalnie potwierdzą szczegóły.

Tak było kilka dni temu we Wrocławiu. Policjanci i prokuratorzy poprosili kilku dziennikarzy, którzy dowiedzieli się o uprowadzeniu młodej kobiety - córki znanego biznesmena (o szczegółach czytaj tutaj) o wstrzymanie się z podaniem informacji w mediach. Argument był jeden: życie kobiety jest zagrożone. Po uwolnieniu zakładniczki dziennikarze natychmiast mieli uzyskać informacje i zgodę na ich upublicznienie. Do tej pory tego typu układy zawierane na szerszą skalę (czyli w gronie większym, niż umowy w cztery oczy) były przez organy ścigania respektowane. Zresztą nawet gdyby było inaczej - żaden dziennikarz nie zdecydowałby się na podanie nie potwierdzonych informacji. Tym razem jednak słowa nie dotrzymano, a wiadomość o spektakularnej akcji policji (pościg, strzelanina, policyjny śmigłowiec...) dotarła do wąskiej grupy dziennikarzy ze źródeł nieoficjalnych. O ile policja starała się z tej sytuacji wyjść z twarzą i oficjalnie potwierdzono nam niektóre doniesienia, rzecznik prokuratury milczała przez niemal trzydzieści sześć godzin. Zlekceważyła umowę z mediami. Cóż... takie umowy łamie się tylko raz.

10.9.08

Donald Tusk chce kastrować. Pedofile na celowniku szefa rządu PO/PSL.

Koniec z liberalizmem Platformy Obywatelskiej. Premier chce pokazać, że jest twardym szeryfem, który optuje za zwalczaniem pedofilii chemiczną kastracją.

Wszyscy, którzy wiedzą co oznacza pojęcie "pedofilia" - przychylni będą Donaldowi Tuskowi. Również i moim zdaniem to słuszna opcja. Nawet, jeśli w ten sposób premier postanowił zawalczyć o część elektoratu PiS. Jest tylko jedna wątpliwość: propozycja pojawiła się zaraz po ujawnieniu afery „polskiego Fritza” (o sprawie czytaj tutaj). Rzeczywiście przypadek wyjątkowo ohydny. Z informacji uzyskanych przez 5W wynika, że Krzysztof B. rozpoczął współżycie z córką czy też dopuścił się aktów gwałtu na niej, gdy skończyła 15 lat. Czyli według kodeksu karnego - nie jest to pedofilia. W tym konkretnym zdarzeniu kastracji chemicznej nie da się zastosować. Czy rząd znajdzie pomysł na również i tego typu przypadki? Czy usłyszymy przepis na rozwiązanie problemu rodzin gnębionych przez ojców-zwyrodnialców? Bo z chemiczną kastracją może być jak z pseudokibicami: rządzący obiecują rozwiązać problem i ograniczają się do obiecywania (czytaj tutaj)... Jednym z najpoważniejszych argumentów przeciwko wykonywaniu zabiegu na świecie są - mimo wszystko wciąż nie potwierdzone - badania naukowców sugerujące, że poddany kastracji pedofil w sytuacji seksualnego nie spełnienia bardziej skłonny będzie do zabójstwa swojej ofiary.

A wracając do pedofilii, na pewno przydałyby się surowsze kary dla ludzi, którzy ściągają, posiadają czy rozpowszechniają pedofilskie zdjęcia i filmy. Potrzebne jest nie zaostrzanie obecnych kar (za tego typu przestępstwa grozi do 5 lat wiezienia), ale surowsze sądy, które dziś orzekają 1-2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Akcje policji pokazują, że pedofilskich zwyrodnialców, ale też osób ściągających pedofilskie materiały... z ciekawości, jest bardzo wiele...

Etykiety: , , , , , , ,

9.9.08

Google udostępnia archiwa gazet

Archiwalne gazety znajdą się w internecie dzięki serwisowi Google. Taką informację zamieściła dzisiaj Informacyjna Agencja Radiowa. To świetna wiadomość dla tych co nie lubią chodzić do bibliotek. Sieć daje nam nowe możliwości i szybki dostęp do zapomnianych często (a bardzo pomocnych i interesujących) materiałów.

Google chce zamieścić w internecie tysiące starych numerów gazet. Sieciowy potentat nawiązał już współpracę z ponad stu gazetami. Są to głównie pisma z USA i Kanady, m.in.: New York Times, Washington Post czy Quebec Chronicle-Telegraph. Egzemplarze pochodzące sprzed ery Internetu będą przetworzone elektronicznie i udostępnione za darmo wszystkim chętnym. Cyfrowe wersje poszczególnych stron będą wyglądały dokładnie tak, jak oryginały. Oprócz tekstów mają pojawić się także zdjęcia czy ogłoszenia. Obok każdego artykułu znajdą się odnośniki do podobnych publikacji pochodzących z innych gazet. Jedynym dodatkiem będą reklamy. Jakie możliwości daje ta oferta możecie sprawdzić wchodząc tutaj.

Google jakiś czas temu zapewniał, że w ich serwisie będą dostępne także książki. Na razie jednak takiej możliwości na szeroką skalę nie ma. Miejmy nadzieję, że prace nad archiwalnymi egzemplarzami gazet pójdą szybciej...

Etykiety: , , , , , , ,

Mamo kup czy mamo pobaw się?

Życie bez stałego łącza to koszmar:-) Internet na tyle zdominował postrzeganie świata, że najmłodsze pokolenie nie będzie już chyba wiedzieć co to takiego "era przedinternetowa" i "przedkomórkowa". Nic dziwnego, że tematyka związana z wychowaniem dzieci i skierowana do dzieci szturmem wykorzystuje sieć do budowania społeczności i kreowania zachowań konsumenckich. Do tego wykorzystywana jest właśnie blogosfera.

GAGA - to pismo lifestylowe o dzieciach, dla dzieci i rodziców. Magazyn nowej generacji - jak nazywają go twórcy. Naczelną i wydawcą GAGI jest Zuzanna Ziomecka znana choćby z popularnego Aktivist. Co ciekawe, magazyn postawił mocno na blogosferę, ponieważ promuje się w sieci poprzez blog, a nie poprzez stronę główną.
Na blogu można przeczytać o aktualnych konkursach, wejść na blogi innych twórców GAGI oraz wysłać zgłoszenie do udziału w sesji zdjęciowej pokoju dziecinnego. Jako smaczek dodam, że autorzy zapraszają do tego przedsięwzięcia tylko mieszkańców Warszawy (jak informują: z przyczyn produkcyjnych). Choć w sumie po zapoznaniu się z trzema (bardzo efektownymi wizualnie) numerami magazynu można uznać, że grupa adresatów GAGI to właśnie taki warszawski top:-).
Pismo opowiada o świecie dzieci i rodziców w sposób przypominający narrację Gali, VIVY czy ELLE. Jest dużo mody (reklamy dość drogich ubrań skierowane do dzieci i z dziećmi jako modelami), designu domów, zagranicznych wycieczek, ekskluzywnych zabawek oraz trendy tematów w stylu "gotyckie przedszkolaki", albo jak zrobić "casting" na dobrą prywatną opiekunkę.
Nie brakuje też gwiazd: Natalia Kukulska, Marcin Prokop, bajka od Manueli Gretkowskiej, bajka autorstwa Janusza Głowackiego i Oleny Leonenko, artykuł o córkach Katarzyny Figury...

Pismo ma dobry poziom edytorski. Blog - ciągle jeszcze czeka na "dobry pomysł", choć linkownia jest przyzwoita i zrobiona z pomysłem. Jeśli zaś chodzi o "ujęcie tematu" można mieć wątpliwości. Jakoś nie przekonuje kształtowanie od wczesnych lat postawy orientacji na celebrity, byciem trendy czy po prostu udział dzieci w sesjach zdjęciowych z pełnym makijażem (albo w pozach dorosłych modeli). GAGA trochę zamienia stare "mamo pobaw się", na "mamo kup mi" ;)

8.9.08

Nasza Klasa straciła 60 milionów złotych???

Społecznościowy gigant, portal Nasza Klasa poinformował dziś, że jego dział bezpieczeństwa pomógł w zatrzymaniu czterech spamerów. Na pozór brzmi to niegroźnie. Tyle, że nie ujawniono rzekomych strat spowodowanych działalnością spamerów. A w tym wypadku mowa jest o... 60 milionach złotych!

Dziś na Naszej Klasie pojawił się komunikat:

„Dział Bezpieczeństwa Naszej Klasy Sp. z o.o. współpracując z Komendami Wojewódzkimi Policji w Katowicach i Łodzi pomógł w ujęciu przestępców zajmujących się rozsyłaniem niezamówionej informacji handlowej. Zarzuty przedstawiono 4 osobom. Przestępcom może grozić nawet do 10 lat więzienia. Nasza-klasa.pl w trosce o Wasze bezpieczeństwo i komfort korzystania z serwisu, nie będzie tolerować tego typu działalności.
zespół nasza-klasa.pl"

Co ciekawe, policja na swojej stronie internetowej również zamieściła komunikat o zatrzymaniu czterech osób, które działały na szkodę popularnego portalu internetowego (nie ujawniając jego nazwy). W komunikacie czytamy:

"(...) Dwaj 16-letni mieszkańcy powiatu pszczyńskiego stworzyli program, który do każdego nowo umieszczonego zdjęcia na jednym z portali internetowych dodawał komentarz, w którym znajdowała się reklama płatnego programu do pobierania plików. Jak ustalili prowadzący sprawę funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą KWP Katowice, tylko z komputera jednego z 16-latków wysłano aż około 120 tys. takich spamów. Tak duża ilość reklam sparaliżowała działanie portalu, ponadto spowodowała czasowe wyłączenie jego pracy. Spamy spowodowały także zmniejszenie ilości osób odwiedzających portal o prawie 2 miliony. Przedstawiciele portalu wycenili straty na około 60 milionów złotych. Młodzi hakerzy za swój czyn odpowiedzą przed sądem rodzinnym. Nie jest wykluczone, że właściciele portalu będą domagać się wyrównania strat spowodowanych działalnością 16-latków".

Tyle o działaniach policjantów z Katowic. W tej samej sprawie dochodzenie prowadzą również funkcjonariusze z Łodzi. Oto opis ich działań:

"Dwa tygodnie temu łódzcy policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości komputerowej zostali poinformowani o przestępczej działalności na szkodę jednego z portali internetowych. Jak wynika z ustaleń śledczych, sprawcy wykorzystując popularność jednego z portali założyli około 6 tys. fikcyjnych kont użytkowników. Prowadziły one do bezpłatnej reklamy sprzedawanych przez nich produktów. Straty wynikające z tego tytułu, przedstawiciele portalu oszacowali na blisko 300 tys. złotych. Jak się okazało, sprawcy opracowali skrypt komputerowy pozwalający na zautomatyzowanie procesu tworzenia fikcyjnych kont. Za ich pośrednictwem na ogromną skalę rozsyłano do innych użytkowników portalu korespondencję reklamową. Działając w ten sposób sprawcy doprowadzili do zatrzymania systemu informatycznego portalu (...)".

Interesujące jest, na jakiej podstawie szefowie Naszej Klasy oszacowali łączną kwotę strat – gdzie mowa jest aż o 6,3 mln. zł. Czy może zawierzyli w intencje spamerów, którzy mieli jakoby wykupić przestrzeń reklamową za tak skalkulowaną kwotę? Wszak Nasza Klasa bije wszelkie rekordy, jeśli chodzi o użytkowników i odsłony. Niespełna tydzień temu portal poinformował:

"Klasowicze, w tym miesiącu pobiliśmy absolutny rekord. Tylko w sierpniu obejrzeliśmy na nk ponad 10.5 miliarda stron. Takiego wyniku nie osiągnął w historii polskiego Internetu żaden inny serwis. Gratulujemy, dziękujemy, zapraszamy!
dumny dziś zespół nasza-klasa.pl"


Z małej, założonej przez znajomych firmy, Nasza Klasa szybko stała się najpopularniejszym serwisem społecznościowym w Polsce. A w nim nie ma już miejsca na jakikolwiek spam.

Etykiety: , ,

Blogujący politycy: oszukują, sieją zamęt

Manipulują mediami. Wysyłają sobie sygnały. Słowem: kreują politykę, a nie tyko ją opisują. Na tym polega polityczna blogosfera w wykonaniu zawodowców. A więc samych polityków.

Ale blogujący polityk stara się również edukować swoich odbiorców. Pokazywać im kulisy gier o władzę. Oddzielać to, co jest polityką realną od strategii PR-owskich.

Taką wizję politycznego blogowania roztoczył niedawno w Blogoskopie Radia Wrocław były marszałek dolnośląski Paweł Wróblewski. Niegdyś w PiS, dziś prezes stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI (tam właśnie działa m.in. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia). Bloger serwisu DolnySlask24.info.

Ciekawy przyczynek do analizy politycznej blogosfery w Polsce.

Mija równo tydzień, odkąd robię codzienny Blogoskop w Radiu Wrocław (od poniedziałku do piątku, po godz. 17.30). Byli już u mnie Michał Syska (wiceszef SdPl) oraz prawicowy bloger Rybitzky (w Pardonie pisze jako Paweł Rybicki). Wspólnie z prowadzącą program Elą Osowicz zastanawialiśmy się też, czy nauczyciele powinni bać się internetu i rozmawialiśmy o tym, jak blogerzy odkrywają dzieje Wrocławia.

Niniejszym zapraszam :) I z góry dziękuję za wszelkie uwagi i propozycje. Kogo warto zaprosić do Blogoskopu? O czym należy powiedzieć?

Wrocław: PZPN oddajcie pieniądze

Wrocław pierwszy raz od ponad 20. lat miał okazję gościć piłkarską reprezentację Polski. O meczu szkoda pisać, bo chyba wszystko już na ten temat zostało powiedziane.

Ciekawość jednak wzbudził jeden z transparentów. Pod koniec meczu, na odkrytej trybunie można było przeczytać: "PZPN oddajcie pieniądze" (zdjęcie tutaj). Wiara kibiców w zwycięstwo naszej reprezentacji nie była zbyt duża, skoro przygotowali się do takiej manifestacji. Do tego cena za bilety – odwrotnie proporcjonalnie do kondycji naszej reprezentacji – była bardzo wysoka. Transparent w miarę szybko zdjęli ochroniarze, ale kto miał go zobaczyć - zobaczył. Zapewne też notable z PZPN, którzy przyznali Wrocławiowi prawo do organizacji meczu. Ciekawe czy stolica Dolnego Śląska poniesie konsekwencje za ten incydent i trafi na czarną listę szefów polskiego futbolu.


Etykiety: , , ,

7.9.08

Alterglobalistyczny "Kontr-bal" odpowiedzią na bal prezydencki ?

Ledwie Kancelaria Lecha Kaczyńskiego ogłosiła plany organizacji balu z okazji 11 listopada w rocznicę odzyskania niepodległości, a już alterglobaliści zapowiadają Kontr-bal.

Wedle podanych kilka dni temu informacji, na bal Prezydenta zaproszono przedstawicieli 55 państw, mają być podobno premierzy oraz prezydenci innych krajów. Kto przyjmie zaproszenia jeszcze nie wiemy, ale już wiadomo, że zgromadzonych będą chcieli przywitać alterglobaliści. Post na ten temat pojawił się na portalu indymedia, gdzie m.in. możemy przeczytać:

"(...) W dniu 11 listopada Lech Kaczyński planuje zorganizować bal prezydencki!! w którym uczestniczyć będą głowy państw z całego świata!! Mamy niespotykaną okazję jednorazowo reaktywować słynny Kontr-bal który niegdyś odbywał się w Krakowie przeciwko obłudnym elitom władzy!!!! Może by tak przypomnieć stary zwyczaj i jednocześnie się zabawić!!! Proszę o opinie szczególnie środowisko Warszawskie czy było by zainteresowane zorganizować taką imprezę!!! (...)."

Kontr-bale w Krakowie były popularne kilka lat temu, czy tym razem alterglobaliści „zagrają” i „zatańczą” z gośćmi Lecha Kaczyńskiego?

I czy alterglobalistyczne "eventy" w takiej formie mają jeszcze tą samą świeżość co niegdyś?

Etykiety: , , , ,

6.9.08

Powrót Oficera

Fani polskich seriali kryminalnych czekali od miesięcy. I wreszcie, w miniony czwartek nastąpiła premiera Trzeciego Oficera.

Premierowe odcinki poprzednich serii były spektakularne. W pierwszym sezonie, Tomasz Kruszyński pseudonim Kruszon (świetny Borys Szyc) jest policjantem działającym pod przykrywką, zajmuje się rozpracowywaniem szajki rabusiów. Świetnie nakręcony, trzymający tempo akcji i z dobrymi dialogami. W drugim sezonie, policyjny konwój przewożący ważnego świadka - sprawcę „napadu stulecia” - staje się celem ataku rakietowego. W trzecim sezonie spektakularnego wydarzenia - póki co - nie ma, akcja dopiero się zawiązuje. Z poruszającej sceny procesu trzech gwałcicieli dowiadujemy się, że Aldona – była szefowa specjalnej, policyjnej grupy pościgowej (piękna Magdalena Różczka), przeszła do pracy w prokuraturze. Okazuje się też, że Kruszon z wraca z wywiadu do pracy w policji, a Perła (Jacek Braciak) odzyskuje niewidomego syna. Ale to smaczki dla fanów poprzednich serii, najważniejsze jest bowiem zawiązanie głównego wątku serialu: próby sprzedaży Talibom bomby atomowej przez naukowca polskiego pochodzenia. Polski i izraelski wywiad podejrzewają, że bomba ma zostać wykorzystana do zamachu na Watykan. Szef agencji wywiadu, generał Michał Matejewski (Maciej Kozłowski), postanawia powierzyć to zadanie Kruszonowi. Ten odmawia...

Zapowiada się naprawdę ciekawie. Oczywiście znajdą się tacy, którzy obśmieją pomysł z bombą atomową, nad którą polscy naukowcy mieli pracować za rządów Edwarda Gierka. Poczekajmy jednak z narzekaniem do czasu rozwinięcia akcji. Choć już teraz można ponarzekać na piki. Strażnicy moralności uznali, że widzowie TVP 2 nie powinni mieć styczności z wulgaryzmami i je wypikali. Jeszcze jedna rzecz - po cholerę te zdjęcia z satelitą? Trochę to naiwne...
Warto zajrzeć na stronę serialu. Jest naprawdę dobrze zrobiona. Choć szkoda, że nie zamieszczono videoblogów głównych bohaterów, jak było jeszcze przy drugiej części serialu (pisała o tym kiedyś Pat).

Trzeba przyznać, że polskie seriale kryminalne są coraz lepsze. Niewątpliwie do pierwszej ligi należą: Oficer, Pitbull, Glina, a depczą im po piętach m.in. Odwróceni (tutaj o nim pisałem), Fala Zbrodni czy Kryminalni. Te dwa ostatnie zresztą chyba już zakończyły swój żywot. Szczególnie nie żal przesłodzonych Kryminalnych, choć i tam zdarzały się świetne odcinki (jak choćby Tryptyk Śląski). Pitbull wydaje się być najbardziej osadzonym w rzeczywistości, bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Do tego twórcy zadbali o świetną obsadę. Widać, że polscy fachowcy zajmujący się serialami kryminalnymi dobrze odrabiają lekcje. Choć oczywiście rodzimym produkcjom daleko jeszcze do światowej czołówki, m.in. 24 godzin czy Prison Break. Brakuje w Polsce seriali w klimacie CSI, gdzie policja zajmuje się analityczną pracą nad rozwiązywaniem różnego rodzaju zbrodni. Dobrze, że polskie telewizje postawiły na nowe, krajowe seriale. Ile razy można oglądać te sprzed kilkudziesięciu lat...

Etykiety: , , , , , , , , , , , , ,

4.9.08

Nie będzie śledztwa ws. agentów CBA

Nie będzie śledztwa w sprawie agentów CBA, którzy zajmowali się sprawą wrocławskiego aquaparku. Legnicka prokuratura podjęła taką decyzję po przeanalizowaniu zawiadomienia o przestępstwie, które złożył jeden z wrocławskich urzędników.

Dyrektor departamentu infrastruktury i gospodarki Urzędu Miejskiego we Wrocławiu złożył zawiadomienie pod koniec lipca (pisałem o tym tutaj). Najpierw trafiło ono do wrocławskiej prokuratury, ale ponieważ ona często współpracuje z wrocławskimi agentami CBA, przekazała pismo do Legnicy. Rafał Guzowski, któremu funkcjonariusze Biura zarzucają nieprawidłowości przy inwestycji sam oskarżył ich o błędną interpretację faktów i poświadczenie nieprawdy w raporcie na temat aquaparku. Legnicka prokuratura uznała jednak, że nie ma podstaw do rozpoczynania śledztwa. "Nie ma żadnych dowodów na to, że agenci przedstawili celowo nieprawdziwe fakty i zawarli je w swoim raporcie odmiennie do udostępnionych im dokumentów i zeznań świadków" - mówi prokurator Lilianna Łukasiewicz. Tym razem więc zdrowy rozsądek zwyciężył i nie doszło do niebezpiecznego precedensu. Ewentualne śledztwo w tej sprawie można wszcząć, jej zdaniem, dopiero po tym jak wrocławska prokuratura uzna, że nieprawidłowości przy budowie aquaparku rzeczywiście nie było, a funkcjonariusze działali nieudolnie lub celowo przedstawili fałszywe fakty. Dyrektor Rafał Guzowski zapowiedział, że złoży odwołanie do sądu (tutaj możecie posłuchać jego wypowiedzi). Dalej podkreśla, że wskazani przez niego agenci kłamali przy sporządzaniu raportu.

Tymczasem nadal nie ma wyznaczonego terminu rozpatrzenia cywilnego pozwu Gminy Wrocław przeciwko CBA. Wrocławska prokuratura nadal natomiast analizuje zgromadzone dowody, nikomu jeszcze żadnych zarzutów nie postawiła.

Etykiety: , , , , , ,

3.9.08

Walka z pseudokibicami - kiedy wreszcie skuteczna ?

Ponad siedmiuset pseudokibiców zatrzymała wczoraj wieczorem policja w Warszawie. Dziś po raz kolejny usłyszeliśmy slogany, jak to rządzący zamierzają walczyć ze stadionowymi bandytami.

Rzeczywiście operacja policji robi wrażenie. Blisko siedemset pięćdziesiąt osób zatrzymanych, przewiezionych do komisariatów, a dziś od rana - przesłuchiwanych. Przypomniała mi ta historia głośne zajścia z ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu, gdzie w marcu 2003 starło się kilkaset osób. Zatrzymano wówczas dwustu pseudokibiców. Ale zanim policja z całą surowością interweniowała, jedna osoba zginęła, a kilkanaście odniosło rany. Niemal wszyscy z zatrzymanych zostali ukarani, orzeczono wobec nich zakazy stadionowe. Większość dobrowolnie poddała się karze. Ci, którzy tego nie zrobili zostali uniewinnieni. Okazało się bowiem, że – zdaniem sądu - nie ma na ich winę żadnych dowodów. Pytanie: co by było, gdyby wszyscy wówczas zatrzymani sądzeni byli w normalnym trybie? Czy byliby uniewinnieni? Wtedy także mówiło się wiele o tym, że karać należy z całą surowością i sankcjonować zakazy stadionowe. Mówiło się... W maju tego roku interwencja policji we Wrocławiu nie była już tak udana. Spośród dwustu, uczestniczących w awanturze z ochroniarzami i policją osób, zatrzymano zaledwie… osiem. Do tej pory liczba ta wzrosła do zaledwie dwudziestu kilku... Reszta pozostała bezkarna. Na zarzuty Gazety Wrocławskiej, że nie ma odpowiedniego prawa, odpowiadał wówczas wicepremier Grzegorz Schetyna. Proponował m.in.:

To, co dziś w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych jest wykroczeniem, powinno być przestępstwem. Chociaż policjanci uważają, że nazwa nie ma tu większego znaczenia. Najważniejsze, by kara była nieuchronna. Zastanawiamy się nad wprowadzeniem kar za inne wykroczenia, np. za samo zasłanianie twarzy szalikiem czy kapturem w trakcie meczu. Stadiony będą wyposażone w lepszy monitoring. Tak, by bez trudu można było rozpoznać kogoś, kto łamie prawo. Wprowadzimy osobiste karty wstępu na stadiony, które będzie musiał mieć każdy kibic. Przy wejściu na stadion znajdą się czytniki. Dzięki temu nie będzie problemu w egzekwowaniu tzw. zakazów stadionowych.

Do tej pory nic się nie zmieniło. Dziś Grzegorz Schetyna znowu grzmi:

Gwarancją bezpieczeństwa w czasie meczów może być tylko wyrzucenie bandytów ze stadionów sportowych. Sposobem na to ma być wprowadzenie wobec zatrzymanych tak zwanego "zakazu stadionowego". W czasie meczu musieliby się oni stawiać na komisariacie policji.

Ale to oczywiście nie tylko wina polityka PO. Od 2003 roku i bulwersującej zadymy we Wrocławiu - nic się niemal nie zmieniło. Oprócz zmiany kilku rządów. Każdy kolejny - przy okazji awantur stadionowych – zapowiadał sankcje, groził, ostrzegał i zapewniał...

Tymczasem prawa nie trzeba zmieniać całkowicie. Wystarczy skutecznie egzekwować to, które jest. Wystarczy, by policja wzywała osoby mające zakazy stadionowe. A jak na razie nikt tego nie robi. Tymczasem wicepremier Schetyna chce, by zakazy takie wprowadzono w całej Europie… Panie Ministrze, a może w pierwszej kolejności należałoby postarać się, by były one egzekwowane chociaż w Polsce? Europą będą państwo martwić się później. Aż tak często na europejskich stadionach nie gramy… Inna sprawa, że tak skandaliczne awantury, jak ta z udziałem bandytów w szalikach Legii Warszawa w ubiegłym roku w Wilnie – na długo pozostają w pamięci...

Etykiety: , , , , , , ,

Weronika Rosati to nie Romy Schneider

Ta historia ma dwa ujęcia. Z jednej strony jest świetna książka wydana przez Krytykę Polityczną: Żuławski. Przewodnik Krytyki Politycznej. Z drugiej strony - obyczajowo medialny skandal z udziałem reżysera i aktorki Weroniki, córki ministra "socjaldemokratycznego" oraz projektantki mody salonowej. Już dawno w sezonie letnim tak wiele się nie działo, a już na pewno żadna książka wydana w Polsce (nie będąca pracą Jana Tomasza Grossa albo raportem IPN) nie miała takiej otoczki skandaliku i nie wywoływała emocji.

Przez kilka ostatnich miesięcy na różnych "Pudlach", "Plotkach", "Lansikach" zbierało się na burzę. Oto podstarzały reżyser, słynny z ciętego języka i prowokacyjnych wypowiedzi zaczął adorować młodą aktorkę Weronikę Rosati - bardziej znaną z racji tego, że jest córką swoich rodziców niż z własnych dokonań artystycznych. Nic dziwnego, że pop media rzuciły się na ten interesujący kąsek. Wszak w polskim show biznesie skandali jak na lekarstwo i ile można pisać o Rubiku i Paskudzkiej?

Jednak tym razem happy endu nie było. Można powiedzieć: prawie jak w filmach Żuławskiego. Ale wszak prawie, jak głosił znany slogan reklamowy, to spora różnica. Najpierw od znajomości z reżyserem odcina się Weronika. Nie trzeba długo czekać na ripostę Żuławskiego. Ot, jego zdaniem aktorka jest zdominowana przez rodzinę (matkę w szczególności) i.. nie-za-mądra. Plotkarskie media zaciskają w napięciu usta i czekają na to jak imperium będzie kontratakować. Tymczasem książka wydana przez Krytykę Polityczną rozchodzi się bardzo dobrze i można już mówić o bestsellerze.

Dwa tygodnie temu, Dziennik przychylnym okiem spojrzał na Żuławskiego (a także na kilku innych polskich reżyserów w tym Agnieszkę Holland) przyznając rację twierdzeniu, że polski film nie kończy się na utytułowanym Andrzeju Wajdzie i jego perspektywie. Bo rzeczywiście, filmy i twórczość Andrzeja Żuławskiego są ciągle w Polsce mało znane - oprócz wyjątków typu Szamanka, a zawarta w nich przekorna (czasem bardzo mroczna) wizja świata i stosunków międzyludzkich może być przyczynkiem do wielu dyskusji oraz daleko jej od nudy. Na pewno nie można zarzucić Żuławskiemu, że jego myśl artystyczna jest oparta na prostej opozycji binarnej: odwieczny konflikt dobra ze złem. W jego najlepszych obrazach zawsze jest tak, że chce się powiedzieć: to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Choć nie za każdym razem Żuławskiemu udawało się zawrzeć ten przekaz na wysokim i niemęczącym poziomie. I w tym kontekście można zastanowić się: czy Żuławski trafiłby na łamy kolorowego pop mixu internetowego gdyby nie afera z Rosati. Sprawa zresztą śmieszna. Nie dorastająca choćby dla przykładu do scenariusza Najważniejsze to kochać z Romy Schneider.
I czasy mamy inne, i reżyser starszy już, i... Rosati to nie Schneider. Zdecydowanie nie. Ale po "Przewodnik" warto sięgnąć.

2.9.08

ABW na tropie faszystowskich gadżetów

Dziennik Polska – Gazeta Wrocławska napisał dzisiaj o wrocławskim producencie faszystowskich gadżetów. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Prokuratura wszczęła śledztwo z paragrafu dotyczącego publicznego propagowania faszyzmu, a ABW wkroczyło do wskazanej firmy.

Gazeta Wrocławska relacjonuje:
„(...)Z naszych informacji wynika, że od kilku lat regularnie przyjeżdża po te wyroby obywatel Niemiec. Niewiele o nim wiadomo. Ma na imię Udo, pochodzi ze wschodnich landów, czyli z terenów dawnego NRD. Przyjeżdża dużym mercedesem kombi. Dodajmy, że w jego kraju nie tylko produkcja czy sprzedaż, ale samo posiadanie podobnych pamiątek jest przestępstwem (...)”.

(tutaj możecie przeczytać cały artykuł, a tu posłuchać autora artykułu Marcina Rybaka).

Rzecznik prokuratury Małgorzata Klaus wyjaśniała nam dzisiaj (tutaj możecie posłuchać jej wypowiedzi), że sprawa nie jest prosta. Producentowi nazistowskich gadżetów trzeba udowodnić, że propaguje faszyzm. Jeżeli robi to tylko dla zysku - zarzutów nie będzie.
Podczas rewizji ABW zabezpieczyła kilka kilogramów różnego rodzaju znaczków i odznaczeń. Może też tak się stać, że firma upadnie, a za kilka – kilkanaście miesięcy śledztwo zostanie umorzone. Niedawno mieliśmy do czynienia z podobną sprawą dotyczącą wydania Mein Kampf. Wydawca został oskarżony o złamanie praw autorskich Bawarii (region nie wydaje nikomu zgody na publikowanie książki Hitlera). Marek S. z wydawnictwa XXL został uznany za winnego, ale wymierzenie kary zawieszono. Sąd jednak ten wyrok uchylił i proces będzie toczył się na nowo.

Wracając do nazistowskich medali. Oczywiście można uznać, że kolekcjonerzy mają prawo zbierać co chcą. Rzeczywiście: trudno zabronić komuś kolekcjonowania zabytkowych przedmiotów. Ale takie zbiory chyba jednak powinny się opierać na oryginałach, a nie masowo produkowanych podróbkach, które dodatkowo hurtowo sprzedaje się do Niemiec.... Jak widać wielki świat podróbek zdominował również wielbicieli pamiątek po faszyzmie.

Etykiety: , , , , , , ,

1.9.08

Rusza Blogoskop Radia Wrocław

Coraz więcej mediów zwraca uwagę na rozwój blogosfery i interesuje się, co w niej piszczy. Dzisiaj rusza Blogoskop Radia Wrocław. Autorem audycji, która codziennie (od poniedziałku do piątku) po 17.30 będzie pojawiać się na antenie jest Łukasz Medeksza - współtwórca 5 Władzy. Nie ma więc wątpliwości, że będzie fachowo prowadzona.

Na pierwszy ogień idą nauczyciele i kulisy ich życia zawodowego. Łukasz zwraca uwagę na problemy związane z telefonami komórkowymi uczniów:

"(...) Jeśli nauczyciel nie zapanuje nad używaniem komórek przez uczniów podczas lekcji, może potem odnaleźć filmik z samym sobą w roli głównej w internecie. Taka przygoda spotkała pewną wrocławską nauczycielkę (...)".

Z całym tekstem Łukasza mozecie zapoznać się tutaj. A jego Blogoskopu mozna słuchać w "realu" lub za pomocą portalu Radia Wrocław.

Etykiety: